Cena kompanii z Jezusem Drukuj
Autor: Marian Biernacki   
środa, 04 sierpnia 2010 00:00

Jakiś czas temu pewien Amerykanin, który widział mnie zaledwie drugi raz w życiu, wygłosił z kazalnicy, że jesteśmy wielkimi przyjaciółmi. Jakoś zaniepokoiło mnie to wewnętrznie, bo chociaż było to miłe z jego strony i dobrze zabrzmiało w kaplicy, to jednak była to nieprawda. Prawie nic nie wiedzieliśmy o sobie nawzajem, a ja nawet nie znałem jego adresu.

Można powiedzieć, że takie mamy czasy. Chcemy mieć przyjaciół, ale nie chcemy płacić ceny przyjaźni, więc narasta zjawisko taniej, lajtowej przyjaźni.

Mało kto z takich przyjaciół pyta, jak żyjemy na co dzień, w co wierzymy, jakie rozterki nosimy w głębi serca. Zachwycamy się sobą nawzajem, pomijając ewentualne kwestie drażliwe, takie jak np. zaprzestanie praktykowania wiary, separacja w małżeństwie, niejasne interesy i kontakty. Moda na powszechną tolerancję, otwartość na wszystko, powierzchowna serdeczność – niby owocuje powiększającym się gronem przyjaciół, ale jest to przyjaźń niewiele warta. 

Jakże inaczej przedstawia się sprawa przyjaźni z Jezusem. On powiedział: "Jesteście przyjaciółmi moimi, jeśli czynić będziecie, co wam przykazuję" [Jn 15,14] Oto jasno określony warunek przyjaźni z Panem. Jezus po prostu nie przyjaźni się z tymi, którzy robią po swojemu. Innymi słowy, nie każdy człowiek może śpiewać takie pieśni, jak na przykład: "Przyjacielem naszym Jezus" albo "Mam Przyjaciela, pełen On miłości…". Kompania z Jezusem ma swoją cenę. Trzeba przestrzegać Jego przykazań.

Wielu współczesnych chrześcijan myśli, że – podobnie jak z opisaną wyżej przyjaźnią – tak jest też ze sprawą zbawienia! Złe pojęcie łaski Bożej owocuje pojmowaniem daru zbawienia jako czegoś, co nic a nic nas nie kosztuje. Z dumą i zachwytem mówimy o sobie, że jesteśmy dziećmi Bożymi, domownikami Boga i nie dbamy, by dobrze doczytać, co Bóg wskazał jako warunki naszego zbawienia.

Oto przykładowy fragment Słowa Bożego, którego nikt poważnie myślący o swoim zbawieniu nie powinien pomijać: "Staliśmy się bowiem współuczestnikami Chrystusa, jeśli tylko aż do końca zachowamy niewzruszenie ufność, jaką mieliśmy na początku" [Hbr 3,14]. W przekładzie Sterna brzmi to następująco: "Bo staliśmy się uczestnikami Mesjasza, pod warunkiem jednak, że będziemy mocno trzymać się tego przekonania, od którego wyszliśmy, i to aż do chwili osiągnięcia celu". Podobna myśl wyrażona została osiem wersetów wcześniej: "… a domem jego my jesteśmy, jeśli tylko aż do końca zachowamy niewzruszenie ufność i chwalebną nadzieję" [Hbr 3,6]. "Jeśli tylko mocno trwamy w odwadze i śmiałości płynących z tego, na co mamy nadzieję" [Stern]. 

Tak więc, należymy do domu Bożego [jesteśmy domem Jego] pod warunkiem, który przez nas nie jest jeszcze do końca spełniony! Syn Boży już dokonał wszystkiego, aby umożliwić nam stanie się domownikami Boga, abyśmy mogli mówić o sobie: należę do Chrystusa! Chrystus w pełni zagwarantował nam żywot wieczny. Lecz z naszej strony warunek tej przynależności do domu Bożego nie został jeszcze całkiem wypełniony! Jesteśmy w trakcie spełniania tego warunku, ponieważ tak postanowił Bóg, że mamy go wypełniać aż do końca!

To jest trochę tak, jak z zakupem domu na kredyt. Bank zapłacił  za nasz dom i  od razu możemy w nim mieszkać. Jednak ten dom jest nasz pod warunkiem, że tak radośnie, jak na początku, tak też aż do końca będziemy płacić za niego raty. Gdybyśmy po kilku latach przestali się interesować swoimi obowiązkami, wówczas przekonalibyśmy się, że nasz dom nie jest nasz. On jest nasz, gdy aż do końca będziemy robić swoje, po tym, co nasz bank w pełni zrobił na samym początku. Oczywiście, w kwestii zbawienia nie mamy do spłacania żadnego długu, niemniej każdego dnia, poprzez swoją postawę, mamy potwierdzać nasz związek z Chrystusem.

To naprawdę wielka rzecz, że staliśmy się współuczestnikami Chrystusa, że domem Jego jesteśmy. On zapłacił za to najwyższą cenę. Wykupił nas z naszych grzechów. Oddał za nas swoje życie. "Większej miłości nikt nie ma nad tę, jak gdy kto życie swoje kładzie za przyjaciół swoich" [Jn 15,13]. Nie godzi się nam jednak nawet tak pomyśleć, że przyjaźń z Jezusem możemy sobie potraktować całkowicie lajtowo. On z łaski, a nie na podstawie naszych uczynków, pojednał nas z Bogiem i dał nam nowe życie! Dzięki niech będą Bogu! Ale uwaga! Staliśmy się domownikami Boga, jeżeli aż do końca wytrwamy w początkowym, radosnym zachwycie nad Królestwem Bożym! Jeżeli aż do końca gorliwie, otwarcie i radośnie będziemy głosić Chrystusa! "Jesteśmy bowiem współtowarzyszami Chrystusa, jeśli tylko zachowamy aż do końca niewzruszoną nadzieję, jaką mieliśmy od początku" [Hbr 3,14 wg BPzn]. Kto może pojąć, niech to pojmuje!

Marian Biernacki
Sierpień 2008