Chrislam? Wierzyć się nie chce... Drukuj
Autor: Biernacki Marian   
czwartek, 01 maja 2014 17:00
Chrislam! Chrześcijanie i Muzułmanie – towarzysze wiary, bratnie dusze a teraz także współpracownicy! Tak w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej coraz częściej mówi się o jedności między obydwoma religiami.

 Nie tak dawno temu, wielce hołubiony w niektórych środowiskach Rick Warren, założyciel i pastor kalifornijskiego Saddleback Community Church, zwracając się do społeczności islamskiej Ameryki Północnej stwierdził, że muzułmanie i chrześcijanie muszą pracować razem aby przezwyciężyć stereotypy, promować pokój i wolność oraz rozwiązywać globalne problemy. "Zanim uściśniemy waszą dłoń, prosimy o przebaczenie Miłosiernego i całą społeczność muzułmańską na świecie" – powiedział Rick Warren do muzułmanów. Latem 2011 roku zbór Memorial Drive Presbyterian Church w Houston, wraz z innymi społecznościami chrześcijańskimi z Atlanty i Detroit, zainicjował serię kazań w celu doprowadzenia do ekumenicznego pojednania pomiędzy Chrześcijaństwem a Islamem. Poza kazaniami także lekcje szkółki niedzielnej zostały skoncentrowane na 'inspirujących naukach Proroka Mahometa', a na kościelnych ławkach obok Biblii wyłożono egzemplarze Koranu.

 Zdaniem niektórych przywódców zbliżenie pomiędzy muzułmanami i chrześcijanami jest możliwe choćby w oparciu o fakt, że w tymże Koranie Jezus został wspomniany aż dwadzieścia pięć razy. Mało kto przy tym zauważa, że nie jest w nim przedstawiony jako Jedyny Syn Boży ani też jako Mesjasz, który z woli Ojca przyszedł odbudować Dom Dawidowy. Jezus w Koranie widziany jest raczej jako prorok wyznaczony przez Allacha do przygotowania ludzkości na nadejście Mahometa.

 Koncepcja Chrislamu, aktualnie wspierana przez takich przywódców chrześcijańskich jak Rick Warren czy Robert Schuller, odwołuje się także do chrześcijańskiego obowiązku miłowania bliźniego. "Jezus mówi, że powinniśmy miłować naszych bliźnich. Nie możemy tego robić bez utrzymywania relacji z nimi" – wyjaśnia jeden z przywódców chrześcijańskich z Atlanty.

 Chrislam w Ameryce otrzymał silny bodziec rozwojowy poprzez stwierdzenie prezydenta George W. Busha, że chrześcijanie, muzułmanie i Żydzi czczą tego samego Boga, a także za sprawą Ricka Warrena, który na okoliczność inauguracji prezydentury Baracka Obamy wypowiedział w swej modlitwie imię Jezus także po muzułmańsku.

 Nie jest już żadną nowością jednoczenie się przedstawicieli różnych religii we wspólnej modlitwie. Od zainicjowanej przez papieża Jana Pawła II w 1986 roku w Asyżu ekumenicznej modlitwy o pokój, do której papież zaprosił przedstawicieli 13 religii, w tym nawet szamana, idea tego rodzaju modlitwy stała się popularna na całym świecie.

 Oto ogłoszenie sprzed paru dni: "Prezydent Miasta Gdańska zaprasza na tradycyjną modlitwę międzywyznaniową w dniu Wszystkich Świętych, 1 listopada 2011 roku o godzinie 12:00. W spotkaniu modlitewnym na Cmentarzu Nieistniejących Cmentarzy przy ul. 3 Maja w Gdańsku wezmą udział przedstawiciele wyznań obecnych w naszym mieście: Kościół Rzymskokatolicki, Kościół Ewangelicko–Augsburski, Kościół Polskokatolicki, Kościół Prawosławny, Wyznaniowa Gmina Żydowska, Muzułmańska Gmina Wyznaniowa, Kościół Chrześcijan Baptystów, Kościół Zielonoświątkowy, Kościół Grekokatolicki, Kościół Ewangelicko–Metodystyczny. Po uroczystości nastąpi przejście pod pomnik Ofiar Tyfusu do parku Grodzisko u zbiegu ulic Powstańców Warszawskich i Dąbrowskiego. Tam zostaną zapalone znicze pamięci".

Duch jednoczenia się ludzi rozmaitej wiary stał się w tym świecie faktem. Jak jednak amerykańska idea chrislamu i wspólne modlitwy przedstawicieli różnych religii wyglądają w świetle Biblii? Nie wyglądają, bo Pismo Święte nie dopuszcza czegoś takiego, by prawdziwi chrześcijanie w czymkolwiek jednoczyli się duchowo z innymi religiami.

 Natchniony Duchem Świętym apostoł Paweł tak oto wezwał żyjących na co dzień w bardzo zróżnicowanym pod względem religijno – kulturowym, Koryncie: Nie chodźcie w obcym jarzmie z niewiernymi; bo co ma wspólnego sprawiedliwość z nieprawością albo jakaż społeczność między światłością a ciemnością? Albo jaka zgoda między Chrystusem a Belialem, albo co za dział ma wierzący z niewierzącym? Jakiż układ między świątynią Bożą a bałwanami? Myśmy bowiem świątynią Boga żywego, jak powiedział Bóg: Zamieszkam w nich i będę się przechadzał pośród nich, i będę Bogiem ich, a oni będą ludem moim. Dlatego wyjdźcie spośród nich i odłączcie się, mówi Pan, i nieczystego się nie dotykajcie; A ja przyjmę was i będę wam Ojcem, a wy będziecie mi synami i córkami, mówi Pan Wszechmogący [2Ko 6,14–18].

 Słowo Boże nie ma tu na myśli fizycznego oddzielenia się prawdziwych naśladowców Chrystusa od ludzi niewierzących [Zobacz: 1Ko 5,9–11]. Zawsze w takim przypadku chodzi o związki duchowe i wspólne przedsięwzięcia o charakterze duchowym. Na takiej płaszczyźnie Biblia nie przewiduje wspólnej drogi.

 Biblijnie rozumiana miłość chrześcijańska nie polega na przyjaźnieniu się ze światem. Nie domaga się też budowania żadnej jedności duchowej z ludźmi, którzy nie należą do Chrystusa. Wiarołomni, czy nie wiecie, że przyjaźń ze światem, to wrogość wobec Boga? Jeśli więc kto chce być przyjacielem świata, staje się nieprzyjacielem Boga [Jk 4,4]. Z tymi, którzy do nas nie należą, postępujcie mądrze, wykorzystując czas [Kol 4,5].

 Wielość religii i wyznań nie może prowadzić wyznawców Jezusa Chrystusa do zmiany stanowiska, że nie ma w nikim innym zbawienia; albowiem nie ma żadnego innego imienia pod niebem, danego ludziom, przez które moglibyśmy być zbawieni [Dz 4,12].

 Bo chociaż nawet są tak zwani bogowie, czy to na niebie, czy na ziemi, i dlatego jest wielu bogów i wielu panów, wszakże dla nas istnieje tylko jeden Bóg Ojciec, z którego pochodzi wszystko i dla którego istniejemy, i jeden Pan, Jezus Chrystus, przez którego wszystko istnieje i przez którego my także istniejemy [1Ko 8,5–6].

 Cóż tedy chcę powiedzieć? Czy to, że mięso składane w ofierze bałwanom, jest czymś więcej niż mięsem? Albo że bożek jest czymś więcej niż bałwanem? Nie, chcę powiedzieć, że to, co składają w ofierze, ofiarują demonom, a nie Bogu; ja zaś nie chcę, abyście mieli społeczność z demonami. Nie możecie pić kielicha Pańskiego i kielicha demonów; nie możecie być uczestnikami stołu Pańskiego i stołu demonów [1Ko 10–19–21].

Chcę być dobrze zrozumiany. Nie mówimy tu o społecznym wyobcowaniu i ucieczce od życia. Prawdziwy chrześcijanin zawsze jest osobą społecznie pożyteczną. W jakimkolwiek środowisku nie przyszłoby mu się żyć, jest radosny, pracowity, uczciwy, życzliwy i pomocny. Taką postawą składa swemu otoczeniu świadectwo wiary w Jezusa Chrystusa, a integralnym elementem jego pobożności jest uświęcenie, czyli zachowywanie siebie niesplamionym przez świat [Jk 1,27].

 Kolejne miesiące i lata przyniosą dalszy rozwój wspomnianych idei i zaowocują jeszcze większym zacieraniem się duchowych linii demarkacyjnych. Prawdziwy Kościół nigdy jednak nie połączy się duchowo ze światem.

 Zawsze pozostanie oddzielony dla Boga jako Oblubienica Jezusa Chrystusa.