Co ważniejsze? Drukuj
Autor: Paweł Sochacki   
środa, 24 kwietnia 2019 17:32

Mężczyzna, który zaprasza swoją ukochaną kobietę, żonę lub narzeczoną na przysłowiową kawę chciałby aby ten wieczór był wyjątkowy. Czy będzie wyjątkowy zależy od wielu czynników. Znaczenie ma miejsce - czy jest estetyczne, przyjemne i przyjazne. Znaczenie ma obsługa - czy pani/pan kelner/ka będą mili i uprzejmi, czy potraktują gościa z należytą uwagą. Znaczenie ma kawa - czy będzie aromatyczna i ładnie podana. Znaczenie mają ogólna atmosfera, jakość rozmowy, wzajemnie dzielenie się miłością i szacunkiem. Jeśli zostaną spełnione te kryteria lub przynajmniej kilka z nich - wieczór zostanie zapamiętany jako wyjątkowy.

Podobnie jest z życiem Kościoła. Każde nabożeństwo powinno być wyjątkowym przeżyciem. Przecież jest to spotkanie Oblubieńca z Oblubienicą. Jest to spotkanie z Tym, który nas umiłował i oddał życie swoje za Kościół. (Ef 5, 25). Trudno uwierzyć, że On, nasz Pan i Zbawiciel, chciałby, aby to było nudne, nic nie wnoszące, sztucznie przeciągnięte spotkanie. Nie wystarczy powołać się na Mt 18, 20, „gdzie dwóch lub trzech zgromadzonych w imię moje tam jestem pośród nich”. Jeśli ma to być wyjątkowe spotkanie, to powinniśmy zadbać o to, co ma znaczenie, czyli o miejsca nabożeństw, jakość usługi muzycznej i głoszonego Słowa oraz atmosferę, czyli relacje między ludźmi . Zaniedbania w którejkolwiek z tych dziedzin mogą odbić się negatywnie na wzroście i rozwoju zboru. Dlatego Kościół powinien ciągle się uczyć i zmieniać, tak by pomagać ludziom uwierzyć w Chrystusa oraz czynić uczniami tych, którzy uwierzyli. Ale jest też duże niebezpieczeństwo w tej pogoni za zmianą i pragnieniem bycia czytelnym dla społeczeństwa.

Przesadne wyakcentowanie tego co zewnętrzne.

Miejsce spotkania Kościoła powinno być zadbane, jeśli tylko możliwe estetyczne i przyjemne, odpowiednio wyposażone w potrzebny sprzęt. Czym innym jest jednak nadmierna troska o budowanie specyficznej atmosfery od momentu przekroczenia progu kościoła. Klubowy wygląd miejsca nabożeństw, tworzenie atmosfery i poczucia wyjątkowości poprzez silne oddziaływanie na różne zmysły, silne skupianie się na zewnętrznej oprawie. W takiej atmosferze można odnosić wrażenie, że będzie się dużo działo.

Przeżywanie Boga wymaga także ciszy, atmosfery sprzyjającej refleksji, możliwości podejmowania wolnych decyzji bez jakiejkolwiek presji. Przesada w tym co zewnętrzne jest często próbą zakrycia braków w najważniejszym obszarze czyli jakości duchowej.

Redefinicja biblijnych prawd.

Zwolennicy zmian i dostosowania Kościoła do mentalnych i kulturowych wymagań współczesnego człowieka podkreślają, że dalej przecież głosimy dobrze znaną, fundamentalną co do treści ewangelię. Zmiana formy bez zmiany treści. Oto kilka przykładów ze współczesnej historii Kościoła.

W latach 80-tych ubiegłego stulecia do polskiego kościoła ewangelicznego dotarła teologia Ruchu Wiary zwaną też teologią sukcesu. W teologii Ruchu Wiary doszło do redefinicji natury i atrybutów Boga. Bóg nie jest suwerenny. Bóg działa w granicach duchowych praw i reguł, które ustanowił w swoim Słowie. Należy te prawa odkryć i zacząć używać. Ponieważ odkupienie już się dokonało i obejmuje przebaczenie grzechów, uzdrowienie ciała i obietnicę powodzenia, możemy przez wiarę te rzeczy wziąć. Bóg nie uczestniczy każdorazowo w procesie przebaczenia grzechów czy uzdrowienia ciała. To już się dokonało, jest faktem, który musimy jedynie przez wiarę i wyznanie zaaplikować do swego życia. Wydawać by się mogło, że redefinicja jednego atrybutu Boga to mały błąd ale jest on brzemienny w skutkach. Należy też uczciwie zauważyć, że Ruchu Wiary przywróciła Kościołowi ważne Biblijne prawdy takie jak autorytet wierzącego czy nowa duchowa tożsamość oraz wiarę w Kościół zwycięski.

Na początku XXI pierwszego wieku Kościołowi w Polsce przedstawiono teologię Żydów Mesjańskich. Pojawiły się żydowskie komentarze do Nowego Testamentu i wiele proizraelskich konferencji. W sumie była to rzecz dobra, bo Kościół trochę zapomniał o znaczeniu Izraela i ważne było przypomnienie mu jego duchowego dziedzictwa. Sytuacja zmieniła się gdy chrześcijanie z narodów zaczęli przestrzegać Prawa Mojżeszowego i zaczęli przekonywać pozostałych, że tego naucza Nowy Testament. A przecież listy do Rzymian i do Galacjan wyraźnie stwierdzają, że nie muszą tego robić. Mamy tutaj znowu do czynienia z redefinicją pojęć biblijnych. Teologia Żydów Mesjańskich inaczej zdefiniowała dwa greckie pojęcia: erga nomu (uczynki Prawa) i hypo nomon (pod Prawem). Według nowej interpretacji oznaczają one odpowiednio: legalistyczne przestrzeganie nakazów Tory oraz: poddany systemowi zrodzonemu z wypaczenia Tory w legalizm. Po takim zabiegu otwiera się droga do biblijnego umocowania nakazu przestrzegania przepisów Prawa dla wszystkich wierzących w Chrystusa, zarówno Żydów jak i nie-Żydów, ponieważ wtedy w nauczaniu Pawła chodzi o: wypaczenie Tory w legalizm a nie o: właściwe przestrzeganie Prawa. Mała zmiana definicji pojęcia Zakon a jakże brzemienna dla praktyki wiary.

Obydwa te przykłady pokazują, że małym zabiegiem dokonanym na Biblii można uzasadniać całkowicie nowe podejście do interpretacji tekstu oraz praktycznego chrześcijańskiego życia. Podobnie, nie jest negowana istota ewangelii, czyli odkupieńcze dzieło Chrystusa ani zbawienie z łaski przez wiarę. Zmiana przebiega gdzie indziej - na poziomie definicji pojęć.

Za przykład zmian może posłużyć zredefiniowane rozumienie miłości Boga. Miłość urasta do rangi atrybutu nadrzędnego i jest bezwarunkowa. Parafrazując: nie możesz uczynić nic aby Bóg kochał cię bardziej i nie możesz uczynić nic aby Bóg kochał cię mniej. Brzmi porywająco ale w istocie stoi w sprzeczności zarówno ze Starym jak i Nowy Testamentem. Bezwarunkowa miłość Boża jest tylko w Chrystusie Jezusie. (Rzym 8, 38-39, 1Jan 4,9-10). Bóg ukochał grzeszników w Chrystusie. Nie znaczy to jednak, że bezwarunkowo miłuje każdego człowieka niezależnie od stopnia deprawacji i degeneracji jego życia. Bóg nienawidzi grzechu (Iz 61:8, Prz. S 6, 16-18) i nienawidzi tego, kto praktykuje grzech (Ps 5, 5-7, Ps 11:5). Duszpasterskie rozdzielenie, że: Bóg kocha grzesznika lecz nienawidzi grzechu nie ma podstaw biblijnych. Grzech nie istnieje jako zjawisko samo w sobie, istnieje tylko w połączeniu z osobą grzeszącą. Grzech jest tam, gdzie jest ktoś kto grzech czyni. Odpowiedzialność zawsze spoczywa na tym, który grzech popełnił. Dlatego nienawiść Boga do grzechu rozciągnięta jest także na osoby czyniące nieprawość. Przy czym należy zauważyć, że Boża nienawiść jest święta i w połączeniu z Bożą miłością dąży do ratunku dla grzesznika. Natomiast tam, gdzie jest grzech, jest także Boży gniew a w konsekwencji sąd i kara (Jan 3,36). Wieczne potępienie jest rzeczywiste pomimo tego, że Bóg jest miłością.

Ewangelia jest więc poselstwem o ratunku dla zgubionego, grzesznego, znajdującego się w tragicznej sytuacji człowieka, na którym ciąży Boży gniew. Ratunku możliwego do przyjęcia tylko na Bożych warunkach, a więc poprzez upamiętanie, nawrócenie i wiarę w Chrystusa. Tak też prezentowali ewangelię apostołowie. Było to z naszego punktu konfrontacyjne głoszenie. Jezus wzywał: upamiętajcie się i wierzcie ewangelii (Mar 1,15), a apostołowie wołali: ratujcie się z tego pokolenia przewrotnego (Dz. A 2,40). Piotr odważył się powiedzieć do słuchaczy przybyłych z całego imperium, z których większość prawdopodobnie nigdy nie widziała Jezusa: „wyście tego rękami bezbożnych ukrzyżowali i zabili”. (Dz. A 2, 23 ). I takie, w naszej ocenie bezkompromisowe i konfrontacyjne głoszenie, sprawiało, że ludzie byli poruszeni do głębi. (Dz. A 2, 37). Życie ludzi było zmieniane a Kościół z małymi wyjątkami tworzyli faktycznie nowonarodzeni z Ducha ludzie.

Współczesne prezentowanie ewangelii często sprowadza się do stwierdzenia: Bóg cię kocha i ma plan dla twojego życia. Jest to tzw. pozytywne przedstawianie Dobrej Nowiny. Od początku słuchacz czuje się dobrze. Bóg mnie kocha. Więcej - Bóg ma dobry plan dla mojego życia. Konfrontacyjne wezwanie upamiętaj się, znane z Dziejów Apostolskich, zostało zamienione na łagodne: przyjmij Jezusa. Zwiększa się więc prawdopodobieństwo, że do Kościołów napływają ludzie, którzy nigdy nie narodzili się z Ducha. Nie narodzili się ponieważ nie prowadzono ich do Chrystusa poprzez dogłębne upamiętanie, porzucenie starego życia i przyjęcie nowego. Dalszym skutkiem może być pozorne przeżycie chrztu w Duchu Świętym. Gdzie nie ma nowego narodzenia nie będzie prawdziwego chrztu w Duch Świętym. Kościół zaczyna być wypełniany ludźmi, którzy intelektualnie zaakceptowali poselstwo ewangelii bez głębszego przeżycia spotkania z Bogiem. Biblia nazywa takich ludzi psychikosduszewny lub zmysłowy (1Kor 2, 14). Aby zatrzymać tych ludzi, poradzić sobie z problemami, które nieuchronnie wnoszą oraz przyjąć następnych, Kościół musi się zmienić. Kościół bierze na siebie odpowiedzialność zainteresowania czymś tych nieodrodzonych ludzi, dostosowania się do ich potrzeb, np. przez podniesienie intensywności oddziaływań na zmysły i emocje bez konieczności konfrontowania z istotą przekazu ewangelii Chrystusa. W uwielbieniu ważniejsze staje się czy muzyka wprowadza w określony nastrój, który daje poczucie bliskości z sacrum, mniejsze znaczenie ma „głębia” i poprawność teologiczna śpiewanych pieśni. Kazanie musi być krótkie, ciekawe, odnoszące się do jakiegoś aspektu życia, pozytywne, często kosztem odniesienia do Biblii. Chętnie wspomagane tłumaczeniami - parafrazami, które w wielu miejscach odchodzą od pierwotnego znaczenia tekstu kosztem poprawności językowej. Pomijanie całych fragmentów Biblii, cytowanie bez kontekstu, unikanie stwierdzeń które mogą być stresujące dla słuchaczy. Nabożeństwo ma podnosić, wspierać, zachęcać poprzez pozytywne wzmocnienie tego, co dobre w każdym z nas. Trudno wtedy uniknąć zjawiska selektywnego traktowania Biblii. Warto w tym miejscu przypomnieć słowa apostoła Pawła do starszych w Efezie: „ Nie uchylałem się bowiem od zwiastowania wam całej woli Bożej”. (Dz. A 20,27). Reasumując - uczestnik spotkania ma przede wszystkim czuć się dobrze.

Niewątpliwie nabożeństwo powinno być dobrze przygotowane zarówno od strony muzycznej jak i kaznodziejskiej. Kazanie: biblijne, interesujące, odnoszące się do praktycznego życia i dobrze wygłoszone. Jednakże tym co czyni spotkanie wyjątkowym dla nowonarodzonych ludzi jest przejmująca i dotykająca obecność Duch Świętego oraz głęboki wykład Słowa, a nie silne oddziaływanie na zmysły i emocje.

Relacje i zainteresowanie człowiekiem

Tradycyjne Kościoły mogą się wiele w tym obszarze nauczyć, nadrobić wieloletnie zaległości wspierane przez nauczanie, że Bóg się o wszystko zatroszczy. Tu faktycznie potrzebna jest zmiana i świadome podejście do ewangelizacji, nabożeństwa oraz drugiego człowieka. Należy uczciwie przyznać, że atmosfera w Kościołach do których się odnoszę może być, i często jest wyjątkowa. Zachęca się członków wspólnot do uprzejmości i przyjaznego nastawienia. Gość jest mile witany, często obdarowany drobnym upominkiem, ktoś natychmiast nim się zajmie wskaże miejsce, porozmawia. Nabożeństwa są dopracowane, każdy wie co ma robić, ma się poczucie pełnego profesjonalizmu. Nabożeństwa nie są przydługie a każdy komponent współgra z całością. Po nabożeństwie kawa i miły czas na rozmowę. To ujmuje i stwarza okazję do osobistego kontaktu i nawiązania relacji. Nie powinniśmy lekceważyć tych elementów.

Kościoły powinny się nie tylko zmieniać ale także reformować, czyli powracać do pierwotnej formy zwłaszcza w dziedzinie wykładni i posłuszeństwa Pismu Świętemu. Historia Izraela uczy, że problemem ludu Bożego było odchodzenie od Prawa i wymyślenie sobie rzeczy niewłaściwych o Bogu (2Król 17,9). Planowanie, dobra organizacja, świadome podejście do nabożeństwa nie mogą zastąpić obecności Ducha Świętego, który dotyka serc, zmienia życie i uwielbia Chrystusa. Jeśli tak się stanie Kościół z pewnością chybi celu, chociaż pozornie może odnieść sukces.