Czy chrzescijanin może ulec depresji? Drukuj
Autor: Miroslaw Kulec   
poniedziałek, 03 kwietnia 2017 10:00

Czy chrześcijanin może ulec depresji? Odpowiedz na to pytanie wymaga od nas ustalenia, czy właściwie rozumiemy pojęcia, którymi się tu posługujemy. Wtedy zadamy je z cala świadomością tego, o jak niezwykłą osobę pytamy i o jak strasznej rzeczy mówimy.

Dlatego wyjaśnijmy, kim jest chrześcijanin, co znaczy ulec i czym właściwie jest depresja? Bo czy każdy, kto odwołuje się do Pana Boga, począwszy od wróżącej Cyganki aż do modlącej się i czytającej z dziećmi Biblie matki lub bijącego się w pierś grzesznika jest chrześcijaninem ?

Czy ulec znaczy to samo, co umrzeć, poddać się, czy jedynie doświadczyć walki, w której z trudem, ale jednak osiąga się zwycięstwo. Każdy, kto jest członkiem jakiegokolwiek lokalnego zboru, wie, ze chrześcijanie ulegają różnego rodzaju smutkom, nie zawsze entuzjastycznie kipią radością i czasem maja tak zwane „trudne dni”. Czy to już depresja?

Słownik języka polskiego podaje nam, ze DEPRESJA - to „chorobliwe przygnębienie, stan zniechęcenia, apatia.” Oto dokładnie nazwany obiekt naszej obserwacji, czy możemy mu ulec? Wracając do Słownika czytamy, ze „ulec” znaczy: „ zostać pokonanym, poddać się, skapitulować, ustąpić, zgadzać się, pozwolić”.
I na koniec ostatnie słowo, które badamy, kim jest chrześcijanin?
Chrześcijanin ( greckie Christianos ) oznacza człowieka, który jest uczniem, naśladowca Mesjasza, czyli Pana Jezusa. Słownik języka greckiego mówi, ze jest to ktoś związany z Chrystusem lub należący do Pomazańca. Teraz nasze pytanie brzmi jakby jaśniej: Czy naśladowca Chrystusa, własność Pomazańca może zostać pokonanym, poddać się chorobliwemu przygnębieniu? Jak wygląda to w Kościele? Czy to w ogóle możliwe?

Psychiatrzy uważają depresje za jedno z najczęściej występujących zaburzeń psychologicznych. Pośród psychiatrów popularne jest powiedzenie, ze. Myślę, ze jest w tym depresja - to taki duchowy katar, każdy go może złapać, ważne ,żeby go nie przeziębił wiele prawdy. Prowadząc służbę pastorska od ponad 14 lat muszę stwierdzić, ze i Boże dzieci nie są odporne na ten wirus.
Troszcząc się o grupę ponad 350 więźniów, którzy byli członkami zboru, który miałem przywilej prowadzić jako kapelan, odkryłem, ze każdy z nich doświadczał co jakiś czas tego wszystkiego, co zostało powyżej nazwane depresja. Może się to zgadzać z poglądami narzucanymi przez dowolna religie lub do niej nie pasować.

Pomimo to członkowie naszego więziennego zboru doświadczali depresji bez względu na głębie swojego zaangażowania w służbę. Nie wszyscy wychodzili z tej walki zwycięsko, grzech rodząc w ich życiu śmierć był powodem rozpaczliwego smutku.
Na początku 1994 roku w naszym nowo założonym zborze na terenie kolonii karnej okrutnie zamordowano pierwsze trzy osoby, które odważyły się ochrzcić.

To pociągnęło za sobą straszne zniechęcenie do służby. Wszystko to, co definiuje słowo depresja, stało się naszym udziałem. Okazało się, ze nie jesteśmy na nią odporni. Jednak różnica miedzy nami a światem polegała na sposobie radzenia sobie z depresja. Chrześcijanie i świat ulegają depresji w taki sam sposób, inaczej jednak z nią walczą.

Co roku depresja staje się śmiertelną chorobą dla miliona ludzi; rozpaczliwie z nią walcząc ulegają jej w samotności i ciszy. Kościół może tu wiele zmienić. Tak stało się w naszym więziennym zborze. Czy osadzonych tam więźniów możemy nazwać chrześcijanami? Tak, byli nimi z cala szczerością serca, z wszystkimi owocami i darami, o jakich naucza Słowo Boże. Byli tez zwykłymi ludźmi doświadczającymi wszystkich słabości, jak każdy z nas.
Obecnie będąc liderem zwykłego zboru, poza murami kolonii karnej, pośród ludzi mających szczęśliwe małżeństwa i dzieci nadal widzę, ze depresja dotyczy chrześcijan. Dotyczy w takim samym stopniu każdego, kto żyje na Ziemi.
Człowiek pogrążony w depresji żyje w strachu przed odrzuceniem, osadem i krytyka. Wstrzymuje swoja dotychczasowa aktywność w wielu dziedzinach , przestaje odbierać telefony, szukać kontaktu z ludźmi. Wszystko wskazuje, ze jest chory, lecz choroby nie widać nawet pod mikroskopem. Najstraszniejsza rzeczą w depresji jest zmęczenie i narastająca chęć ucieczki od takiego stanu rzeczy. Jest to miejsce, w którym mogą rozpocząć się procesy leczenia lub destrukcji. W każdym wypadku cos jednak musi ulec radykalnej zmianie.

Czy Biblia wystarczy nam, by wyczerpująco odpowiedzieć na zadane pytanie? Osobiście myślę, ze tak. To, co powiedział Bóg, wystarczy. Trzeba jednak mądrości do właściwej interpretacji i realistycznego spojrzenia na otaczający nas świat. Są ludzie, dla których depresja jest ciężkim grzechem lub Bożą karą. Wyznawcy tej dziwnej i nie znajdującej oparcia w Bożym Słowie teorii wywodzą się najczęściej z dość konserwatywnych środowisk. Z osobistego doświadczenia wiem, ze nie zawsze szczerze wypowiadają się o depresji, gdyż muszą się trzymać radykalnie głoszonej przez siebie filozofii.

Czy depresja jest grzechem? Nie! Jest jak papierek lakmusowy, który pokazuje, ze cos strasznego dzieje się w naszym życiu. Jest czymś w rodzaju czerwonego wskaźnika oleju na desce rozdzielczej naszego samochodu. Jakby krzyczy nam w oczy, ze tak dalej nie można jechać. Mądry kierowca widząc czerwoną lampkę wskazującą stan oleju zjedzie na pobocze i zajrzy pod maskę. Odważę się tu dodać, ze może to być „chrześcijańska maska”.
Patrząc jednak na łzy, ból, często rezygnacje ze służby w Kościele oraz planów i Bożej woli w życiu tak wielu chrześcijan nie możemy powiedzieć, ze problem depresji nas nie dotyczy. Z cala stanowczością muszę stwierdzić, ze depresja jest możliwa w życiu chrześcijan i zaprzeczanie temu nie miałoby sensu. Smutek - to ogromna siła i mówienie, ze nie ma go w życiu chrześcijanina, byłoby zadawaniem kłamstwa własnej pamięci. Mówienie, ze chrześcijanie nie mogą cierpieć na depresje, byłoby równoznaczne z powiedzeniem, ze są takie samochody, którym nigdy nie zapala się czerwona lampka oleju.

Każdy wie, ze nie ma tak dobrych samochodów i tak dobrych ludzi. Wszystko, co się zaniedbuje, nie staje się przez to lepsze, samochód jak i człowiek wymagają dbałości i pracy. Zamiast zaprzeczać, ze w naszym życiu może coś być nie tak, mądrzej i lepiej byłoby sprawdzić wszystkie systemy odpowiedzialne za prawidłowe funkcjonowanie. Gdy nasze standardy, to, w co wierzymy i wyznajemy, zostaje pogwałcone przez nasze uczynki lub słowa, jesteśmy na prostej drodze do depresji. Często pojawia się ona jako efekt niewierności temu, co uważamy za prawdę. Dlatego stwierdzenie, ze chrześcijanie nie doświadczają depresji, byłoby prawdziwe jedynie dla doskonałych ludzi, nieomylnych i całkowicie wolnych od grzesznego postępowania. U normalnego człowieka zło powoduje poczucie winy, która jest jednym z elementów depresji. „I rzekł Pan do Kaina: Czemu się gniewasz i czemu zasępiło się twoje oblicze?” (1 Moj.4:6)
Dochodzimy tu do przedziwnego wniosku. Depresja nie tylko występuje w życiu chrześcijanina, ale może być dla niego ratunkiem, jakby Bożym czerwonym światełkiem, które wzywa, by zatrzymał się i poddał kontroli Bożego Słowa.

Pismo Święte nie używa bezpośrednio słowa „depresja”, pomimo to pokazuje ją. Widzimy ją i to w życiu jak najbardziej pozytywnych bohaterów, o których Słowo Boże wydaje bardzo dobre świadectwo, a efekty ich wiary i służby wzbudzają nasz podziw. Jednym z pierwszych przykładów jest Mojżesz. Znamy go ze skromności i bliskiej społeczności z Panem, lecz przygnieciony pracą i odpowiedzialnością, tez doświadcza depresji. W 4 Moj.11:11 czytamy dość niezwykle wyznanie: „I rzekł Mojżesz do Pana: Dlaczego tak złe obszedłeś się ze swoim sługą? I dlaczego nie znalazłem łaski w twoich oczach, żeś włożył na mnie cały ciężar tego ludu?”

Kolejnym przykładem jest wielki mąż Boży, jakim był Eliasz. Pokonał właśnie 850 fałszywych proroków, Bóg wspaniale przyznał się do jego służby. Biblia mówi nam, ze w mocy Pana przebiegł ogromny dystans poprzez dolinę Armagedon aż do Jezrelu ( I Król.18:46 ). Tam jednak dowiaduje się, że jego życie jest w wielkim niebezpieczeństwie. Jakże małą zaczyna się wydawać zwycięską duchowo przeszłość? W 1 Król.19:3-4 czytamy: „Zląkł się wiec i ruszył w drogę, aby ocalić swoje życie, i przyszedł do Beer-Szeby, która należy do Judy, i tam pozostawił swojego sługę. Sam zaś poszedł na pustynie o jeden dzień drogi, a doszedłszy tam, usiadł pod krzakiem jałowca i życzył sobie śmierci, mówiąc: Dosyć już, Panie, weź życie moje, gdyż nie jestem lepszy niż moi ojcowie.”
Oto typowe dla depresji oddzielanie się od innych, Eliasz pozostawia sługę, ludzie w zborze nie przychodzą na nabożeństwo, samotność i żal staje się ich udziałem.

Kolejnym przykładem Bożego człowieka, który doświadcza depresji, tym razem bezpośrednio związanej z jego nieposłuszeństwem Słowu Bożemu, jest Król Dawid. Jego cudzołóstwo i połączone z nim morderstwo nie przynosi mu szczęścia z Batszeba. Bóg upomina się o jego czystość i posłuszeństwo. Ufam, ze tylko jego szczera pokuta i pokorna postawa przed Bogiem sprawiają, ze ocalał i pokonał złe dni. Czytając jego historie śmiało możemy dziękować Bogu za taka depresje, prowadzi ona do pokuty, odnowy i oczyszczenia. Trwanie w grzechu niepotrzebnie tylko ja przedłuża. „Gdy milczałem, schły kości moje Od błagalnego wołania przez cały dzień. Bo we dnie i w nocy ciążyła na mnie ręka twoja, Siła moja zanikła jak podczas upałów letnich.” (Ps.32:3-4)

Patrząc na Mojżesza, Eliasza i Dawida może wydawać się nam, ze depresja, której doświadczają jest wynikiem ich życia w trudnych czasach. Jednak czymże, jeśli nie depresja, jest rozpaczliwe wołanie jednego z najbogatszych i najszczęśliwszych ludzi świata, Salomona: „Marność nad marnościami, mówi Kaznodzieja, marność nad marnościami, wszystko marność. Jaki pożytek ma człowiek z całego swego trudu, który znosi pod słońcem?” (Kazn.1:2-3) Nie jest to radosna pieśń zadowolonego z życia człowieka, lecz ponury wniosek wynikający z przygnębienia, rozczarowania tym, co niesie świat i życie.

Nikt nie może powiedzieć, ze Mojżesz lub Eliasz nie byli Bożymi mężami; oto jednak depresja staje się faktem w ich życiu. Jeśli tacy ludzie doświadczają depresji, kimże jesteśmy my, ludzie żyjący w czasach, gdzie stres, wyścig za kariera i codzienny pęd są naszymi stałymi towarzyszami. Depresja i smutek dotyczyły Bożych liderów (Mojżesz), proroków (Eliasz), królów (Salomon) oraz chorego Joba siedzącego w smutku i przygnębieniu, gdy zastanawia się, dlaczego Bóg dopuścił do jego narodzin. Pełny bólu mówi: „Bodajby zginał dzień, w którym się urodziłem, i noc, w której powiedziano: Poczęty jest mężczyzna! (Job.3:3)
Warto dodać, ze depresja nie zawsze jest wynikiem grzechu. Czasem powoduje ją zła ocena sytuacji, w której się znajdujemy i nierealne myślenie. To dowody, ze depresja dotyka również życia chrześcijan. Tak jak nie jesteśmy bezgrzeszni, tak tez nie jesteśmy nieomylni w ocenie sytuacji i zrozumieniu Bożego prowadzenia.

W prosty i obrazowy sposób możemy powiedzieć, ze depresja jest tez wynikiem „wypalenia się” w jakiejś dziedzinie życia ( zdrowie, finanse, praca), gdy problem staje się wyższy niż my, gdy nie wiemy juz, co zrobić, a wszystkie metody rozwiązania problemu okazały się nieskuteczne. Żyliśmy szybko, widzieliśmy nowe cele i z pasja mogliśmy je realizować. Gdy następuje coś, co możemy nazwać „zderzeniem ze ścianą”, przychodzi depresja. Wtedy każdy dzień wydaje się bezcelowy i niepotrzebny. Człowiek cierpiący na depresje czuje, ze nic nie ma już znaczenia i bez względu na to, jaka może być prawda, nie widzi wyjścia z sytuacji, w jakiej się znalazł. Czy my, jako chrześcijanie, nie popełniamy błędów, nie tracimy bliskich, czy nie wypowiadamy słów i nie podejmujemy decyzji, które kosztują nas potem tak wiele? Dlatego prawda o depresji dotyczy w takim samym stopniu niewierzących jak i chrześcijan. Jeśli wierzący ma prawo do łez, bólu, cierpienia, to ma tez prawo nie zawsze zwyciężać, ma prawo do upadku i błędów, które niosą z sobą depresje. Jest jednak coś, co daje nam przewagę. Mamy możliwość pokutowania, modlitwy i odnowy naszych sil przez Pana Jezusa. Jest ważna rzeczą byśmy pamiętali w trudnych dniach o naszych zwycięstwach i Bożych rozwiązaniach, które do tej pory nigdy nie zawiodły.

Czy chrześcijanie mogą ulec depresji? Wierze, ze szczera odpowiedz brzmi twierdząco, tak mogą, ale nie muszą w niej trwać i nie muszą w niej umierać. Słowo Boże uczy nas: „Albowiem smutek, który jest według Boga, sprawia upamiętanie ku zbawieniu i nikt go nie żałuje; smutek zaś światowy sprawia śmierć.” (2 Kor.7:10)

„Lepszy jest smutek niż śmiech, bo gdy smutek jest na twarzy, serce staje się lepsze.” Kazn.7:3

Depresja dotyka chrześcijan, lecz mogą oni inaczej, niż ludzie nie znający Boga, poradzić sobie w tych trudnych chwilach. Nie musimy niczego sobie wmawiać, mamy Pana Jezusa Chrystusa, naszego wiernego Zbawcę i Przyjaciela, do Niego możemy przyjść tacy, jacy jesteśmy. Chory oczekuje od lekarza wiedzy i pomocy, dobry lekarz nie będzie mu wmawiał, ze to, na co umiera, nie istnieje. Podobnie Pan Jezus wie o naszych troskach, smutkach i słabościach. Wierzący tez chorują na depresje, czuja jej ból, ale nie muszą na nią umierać, jak milion ludzi każdego roku bez nadziei i Jezusa. Niech w naszym sercu zawsze pozostanie prawda, ze Pan nie wyrzuca precz człowieka, który w pokorze przychodzi przed Jego oblicze.
Nie pozostawił w samotności i smutku Mojżesza, Eliasza, Dawida i wielu innych, nie pozostawi i ciebie. Tak, chrześcijanie mogą ulec depresji, lecz mogą ją tez zwyciężyć.

BIBLIOGRAFIA:

„Biblia to jest Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu.
Nowy przekład z języków hebrajskiego i greckiego
Opracowany przez Komisje Przekładu Pisma Świętego”
Brytyjskie i Zagraniczne Towarzystwo Biblijne, Warszawa 1994.

Uniwersalny słownik języka polskiego, Warszawa 2003

Wielki słownik grecko – polski, Warszawa 2006