Kobieta u stóp Jezusa Drukuj
Autor: Anna Kwiecień   
czwartek, 22 maja 2014 16:16

Weszła cicho do pomieszczenia. Choć starała się nie zwracać na siebie uwagi, jej wejście musiało wywołać niemałe poruszenie wśród zebranych. Może serce biło jej mocniej ze strachu czy zaraz ktoś nie wyrzuci jej z tego poważanego domu, a może nie myślała o niczym innym jak tylko o tym, co chciała uczynić…

Stanęła z tyłu u nóg Jezusa, zapłakała, i zaczęła łzami zlewać nogi jego, i włosami swojej głowy wycierać, a całując jego stopy, namaszczała je olejkiem. Łuk 7:38

Była znaną w mieście grzesznicą. Przyniosła ze sobą alabastrowy słoik olejku(1). Wszyscy obecni w pomieszczeniu musieli patrzeć z oburzeniem na sceną rozgrywającą się przed ich oczami: „To grzesznica! Jak Jezus może pozwolić, by go dotykała!” Być może inni z ironią obserwowali jak rozbija słoiczek i namaszcza Chrystusowe stopy „Tak, taka nierządnica nie ma co liczyć na to, że jakiś porządny człowiek weźmie ją za żonę i zapewni bezpieczeństwo, ochronę, troskę… jej alabastrowy słoik na nic by się nie przydał. Dobrze, niech choć namaści stopy tego Nauczyciela…” Jednak Jezus postrzegał całą sytuację z innej perspektywy niż zebrani w domu faryzeusza. Wydaje mi się, że patrząc na kobietę widział inna scenę, scenę tragiczną, która rozegrała się kilka tysięcy lat wcześniej.

Dwoje przestraszonych ludzi, Bóg i wąż. Oto dokonał się największy dramat ludzkości – człowiek przestąpił Boże przykazanie, zgrzeszył nieposłuszeństwem i teraz musi ponieść tego konsekwencje a najstraszniejszą z nich będzie utrata bliskiej społeczności ze swoim Stwórcą. Odtąd będzie zmagać się z pokuszeniami, nad którym nie będzie mógł zapanować, grzechem, nienawiścią i chorobami. Oprócz tego Bóg zwraca się indywidualnie do mężczyzny i kobiety. Słowa o ciężkiej mozolnej pracy skierowane do mężczyzny oraz te adresowane do kobiety o bólach związanych z wydawaniem na świat potomstwa zna chyba każdy. Jednak według mnie upadek pierwszych ludzi przyniósł kobietom jeszcze inne konsekwencje: ku mężowi twemu pociągać cię będą pragnienia twoje, on zaś będzie panował nad tobą (I Mój 3:16). Czy w tych słowach nie zawiera się dramat milionów kobiet na przestrzeni wieków, które kierowane pragnieniem miłości, ciepła, akceptacji, poszukując poczucia bezpieczeństwa wikłały się w tragiczne związki, traciły honor i godność, naiwnie dawały się wykorzystywać, po to, by pozbawione czci i szacunku, pozostały same, zranione, skrzywdzone i porzucone?

Chrystus chodząc po ziemi nie raz spotykał na swej drodze kobiety grzeszne i nierządnice. Jednak nie dołączał do krzyku społecznego potępienia. On, który zna ludzkie wnętrze, widział głębię problemu. Kiedy ludzie chcieli rzucać kamienie w niemoralne czyny, on widział samotną i pragnącą duszę. Ten, Który ukształtował ciało z prochu ziemi, misternie utkał też kobiecą naturę z jej wewnętrznymi pragnieniami, które na skutek grzechu zostały źle skierowane i szukają zaspokojenia tam, gdzie nigdy go nie znajdą. Debby Jones i Jackie Kendall(2) cytują ciekawą myśl: "Kobieta nie rodzi się kobietą. Nie staje się nią też w momencie, gdy poślubi mężczyznę, rodzi dziecko i zabiera się za pranie brudnej bielizny, ani nawet wtedy, gdy przyłącza się do ruchu na rzecz wyzwolenia kobiet. Kobieta jest kobietą jedynie wtedy, gdy stanie się tym, kim chce Bóg żeby była." Bóg stwarzając kobietę zatroszczył się o jej wewnętrzne pragnienia – umieszczając ją w Ogrodzie Eden zapewnił jej bliską, codzienną społeczność ze sobą, a tym samym poczucie bliskości, miłości i bezpieczeństwa. Nieposłuszeństwo i grzech oddzieliły człowieka od Boga i bliskiej relacji z Nim – pozbawiły też kobietę, tego wszystkiego, co było w stanie zaspokoić pragnienia jej duszy.

Współczesne kobiety nie różnią się od swoich poprzedniczek z minionych wieków. Choć realia, w których żyją wydają się być lepsze, niewiele się zmieniło. Pragnienie, by być kochaną, akceptowaną, by zaznać ciepła i czuć się bezpieczną są tak samo silne jak w sercach kobiet z czasów Chrystusa. Podobnie jak wtedy wewnętrzna tęsknota potrafi sprowadzić dziewczyny na złą drogę, inne starają się ją stłumić inwestując w siebie lub ukrywają gdzieś głęboko i zmagają się z nią w samotności. Otaczająca rzeczywistość nie sprzyja kobietom. Niby nareszcie mogą same decydować o sobie, w końcu nikt nad nimi nie panuje, ale zewsząd są bombardowane treściami pchającymi je w ramiona, które nie mogą utulić spragnionej duszy. Ani miłość lansowana w filmach czy tzw. kobiecej literaturze, ani niezależność i samorealizacja promowana przez kobiety wyzwolone nie są receptą na wewnętrzną tęsknotę. Wszystko to są tylko dziurawe cysterny, w których nie ma wody mogącej ugasić pragnienie.

Debby Jones i Jackie Kendall(3) wskazują ważna prawdę: „Osiągnięcia zawodowe, małżeństwo, ani nawet macierzyństwo samo w sobie nie wystarczą, by dać ci życiową satysfakcję. Bóg wie, że nigdy nie będziesz w pełni sobą, póki nie zrozumiesz, że pełnię znajdziesz tylko w Jezusie." Chrystus jest tym, który może zaspokoić najgłębsze pragnienia kobiecej duszy, gdyż, za cenę krwi Jego przymierza wypuszczeni są na wolność więźniowie z cysterny bez wody (Zach 9:11). W jaki sposób się to dzieje? Wzorem jest postawa grzesznej kobiety – rozbiła u stóp Chrystusa swój alabastrowy słoiczek z drogocennym olejkiem. Leslie Ludy(4) pisząc o zapomnianej sztuce prawdziwego piękna jako receptę wskazuje werset, który mi kojarzy się właśnie z rozbijaniem alabastrowego słoiczka u stóp Chrystusa: Jeśli chce ktoś pójść za mną, niech się zaprze samego siebie, weźmie krzyż swój i naśladuje mnie (Mar 8:34). Leslie tłumaczy frazę „zaprzeć się samego siebie” jako „zapomnieć o sobie samym, stracić z oczu siebie samego i swoje sprawy”. Zapomnieć o sobie, ale patrzeć na Chrystusa i Go naśladować, tak by On we mnie wzrastał, a moje JA stawało się mniejsze. Zapomnieć o swoim ego, własnych ambicjach, planach, wyobrażeniach czy nadziejach… Wyrzec się egoizmu i egocentryzmu, a patrzeć na Chrystusa i naśladując Go żyć Jego życiem. Dziwne? Być może, ale to jest właśnie „przedziwna, cudowna logika Królestwa Bożego”: kto by chciał życie swoje zachować, utraci je, a kto by utracił życie swoje dla mnie, odnajdzie je (Mat 16:25) Znów pozwolę sobie przytoczyć słowa Debby Jones i Jackie Kendall(5): „Jedynie dzięki procesowi bezgranicznego oddawania Mu siebie, kobieta wreszcie pojmuje, że naprawdę spełniona jest w Nim. Gdy pobiera się dwoje „niekompletnych”, niespełnionych ludzi, ich związek nigdy im tego spełnienia nie da. Ich małżeństwo będzie po prostu związkiem dwojga „niekompletnych” ludzi próbujących odnaleźć pełnię w sobie nawzajem. Dopiero, gdy zrozumieją, że może ją dać jedynie relacja z Jezusem, mogą zacząć się uzupełniać. Zadaniem Jezusa jest danie pełni, zaś uzupełnienie to przywilej kobiety. Kobieta nieznająca pełni w Jezusie, będzie dla męża obciążeniem. Będzie od niego oczekiwała, że zapełni tę lukę, którą zapełnić może tylko Chrystus. Jedynie ta kobieta, która rozumie jak ważne jest szukanie pełni w Chrystusie jest wystarczająco dojrzała, by być pomocą, uzupełnieniem.”

Jest jednak jeden warunek, by rozbić słoiczek u stóp Jezusa. Kobieta, która przyszła do Chrystusa była grzesznicą i zdawał sobie z tego sprawę. To, co uczyniła było dowodem wdzięczności i miłości. Tylko ta kobieta, która przestanie okłamywać się samousprawiedliwieniem i zda sobie sprawę z własnej grzeszności, pustki i beznadziejności bez Chrystusa, jest w stanie z miłości oddać wszystko u Jego stóp. A kiedy już naprawdę odda "wszystko to co ma, wszystkie ambicje, plany, marzenia" zda sobie sprawę, że spragniona dusza niby zagubiony okręt na morzu w końcu dobiła do bezpiecznej przystani, a z serca popłynie ciche westchnienie: Jesus, Jesus at your feet, oh, to dwell and never leave (Jezu, Jezu u Twych stóp mieszkać i nigdy nie odchodzić).


Tutaj u Twych stóp
Składam moją przeszłość
Moją tułaczkę
Wszystkie moje błędy
I jestem wolna

Tutaj u Twych stóp
Składam dzień dzisiejszy
Nie w mej sile
Ale w Twojej znajduję
Wszystko, czego potrzebuję
Jesteś wszystkim, czego potrzebuje


Jezu, Jezu, u Twych stóp
Och, mieszkać i nigdy nie odchodzić
Jezu, Jezu, u Twych stóp
Jest moje jedyne miejsce
Jest moje jedyne miejsce

Tutaj u Twych stóp
Składam moją przyszłość
Wszystkie moje marzenia
Oddaję teraz Tobie
I odnajduję pokój

Jezu, Jezu, u Twych stóp
Och, mieszkać i nigdy nie odchodzić
Jezu, Jezu, u Twych stóp
Jest moje jedyne miejsce
Jest moje jedyne miejsce

Tutaj u Twych stóp
Oddaję moje życie
Tobie mój Królu
Jesteś wszystkim, czego pragnę teraz
I moja dusza śpiewa:

Jezu, Jezu, u Twych stóp
Och, mieszkać i nigdy nie odchodzić
Jezu, Jezu, u Twych stóp
Jest moje jedyne miejsce
Jest moje jedyne miejsce

Ponieważ jestem wolna
(tutaj u Twych stóp)
Wszystko, czego potrzebuję
(jest u Twych stóp)
Znajduję pokój

Jesteśmy u Twych stóp

I jestem wolna
(tutaj u Twych stóp)
Wszystko, czego potrzebuję
(jest u Twych stóp)
Znajduję pokój

Jesteśmy u Twych stóp

Tutaj u Twych stóp
Składam moje życie.


Przypisy:
1.    W czasach Jezusa każdej młodej Izraelitce rodzina sprawiała alabastrowy słoik napełniony szlachetnym olejkiem. Stanowiło to zabezpieczenie dziewczyny w jej późniejszym małżeństwie, a wielkość słoika zależała od zamożności rodziny. (Debby Jones i Jackie Kendall „Kobieta, która umie czekać”. Wydawnictwo ARKA)
2.    Jones Debby, Kendall Jackie, „Kobieta, która umie czekać”. Wydawnictwo ARKA, str. 7
3.    Tamże, str. 16.
4.    Ludy Leslie, „Zapomniana sztuka prawdziwego piękna”, Dobry Skarbiec, Warszawa 2011
5.    Jones Debby, Kendall Jackie, „Kobieta, która umie czekać”. Wydawnictwo ARKA, str. 17