Lekcja z Dalmanuty Drukuj
Autor: Biernacki Marian   
sobota, 31 sierpnia 2019 20:35
Dzisiejsze czytanie Pisma Świętego zgodnie z tzw. "Zwycięskim Planem Czytania Biblii" przywołało mi moje dawne przemyślenia, zatytułowane "Lekcja z Dalmanuty" i opublikowane w kościelnym miesięczniku Chrześcijanin w listopadzie 1989 roku. Po trzydziestu latach temat okazuje się być wciąż aktualny...

Zaraz też wsiadł do łodzi z uczniami swoimi i przybył w okolice Dalmanuty. I wyszli faryzeusze, i zaczęli z nim rozprawiać, a wystawiając go na próbę, żądali od niego znaku z nieba. I westchnąwszy w duchu swoim rzekł: Czemu ten ród żąda znaku? Zaprawdę powiadam wam, że temu rodowi znak nie będzie dany. I opuścił ich, wsiadł do łodzi i przeprawił się na drugą stronę
[Mk 8,10-13].

Czy marzyliście kiedyś o spędzeniu choćby kilku dni w towarzystwie kogoś sławnego i mądrego? Kogoś, kto zabrałby Was w różne atrakcyjne miejsca? Z kim każdy dzień byłby wspaniałą przygodą? Kimś takim był Jezus Chrystus dla swoich uczniów. Bo chociaż nie udał się z nimi na Daleki Wschód i nie wyruszył, aby odkryć Amerykę — to i tak dzięki Mistrzowi przeżywali rzeczy, o których marzy wielki świat. Każdy dzień przynosił nowe emocje. Każda zmiana miejsca służby była bardzo ekscytująca. Dobrze zapamiętali podróż z uciszeniem burzy na morzu. Pan wydał rozkaz żywiołom i te natychmiast poddały się Jego słowu. A potem popłynęli do krainy Gerazeńczyków, aby przeżyć kolejną przygodę. Nieobliczalny, z powodu opętania, człowiek wybiegł im naprzeciw. Lecz był to dzień jego uwolnienia! Demony musiały go zostawić, bo tak zażądał Pan. Później — dom przełożonego synagogi. Żałoba. „Talita kumi” — rozległy się słowa ich Mistrza — i oto córka Jaira została wskrzeszona. Następnie cały szereg innych cudów. I byli właśnie po cudownym rozmnożeniu chleba, kiedy ich Pan podjął decyzję, że mają płynąć na drugi brzeg.
Niespodziewana podróż wzbudziła oczekiwanie nowej przygody. Podczas wiosłowania, wyobraźnia barwnie odpowiadała na pytanie o cel tej wyprawy. Dotarli w okolice Dalmanuty. Doszło do dyskusji z faryzeuszami, którzy w końcu zażądali od Jezusa znaku z nieba. To żądanie poruszyło do głębi Syna Bożego. Można się domyślać, że w tym momencie uczniowie spodziewali się ze strony Jezusa jakiegoś naprawdę fascynującego cudu. Należało przecież przekonać tych obłudnych faryzeuszy, kim jest ich Mistrz. Być może któryś z nich miał już gotową propozycję najbardziej wymownego znaku. Lecz właśnie w tym kulminacyjnym momencie ich pobytu w Dalmanucie Pan Jezus przerwał ten tok rozumowania i wbrew żądaniu faryzeuszy, odpowiedział, że znak nie będzie dany. Potem wsiadł do łodzi i odpłynął wraz z uczniami na drugi brzeg Jeziora Galilejskiego.

Uczniowie mogli czuć rozczarowanie. Tyle trudu, wiosłowania, tyle nadziei, taka dobra okazja! I to wszystko po to, aby usłyszeć, że znaku nie będzie? Czyż miałby to być pierwszy, zmarnowany dzień z Jezusem? Pierwszy bezcelowy wyjazd? A może jednak Pan w ten sposób chciał ich czegoś nauczyć? Przecież On niczego nie robił bez celu. Zabrał ich wszystkich ze sobą. To mogło znaczyć, że chciał im wszystkim uświadomić coś ważnego. Dał wyraz temu, jak bardzo zabolało Go żądanie faryzeuszy. Bardzo konkretnie zareagował i zaraz odpłynął, a więc zadbał o to, aby jakieś inne przeżycie w tym samym miejscu nie zatarło wymowy tej lekcji w świadomości uczniów.

0 tak. Z całą pewnością ta wyprawa do Dalmanuty jest dla nas wszystkich, wierzących, ważną lekcją. Jeżeli chodzimy z Jezusem, to przeżyliśmy już wiele wspaniałych dni. Miały już miejsce w naszym życiu „wyjazdy” z cudami. Podczas różnych nabożeństw i wykładów, w modlitwie i osobistej lekturze Pisma Świętego zabierał nas już do różnych miejsc, gdzie objawiał siebie i ukazywał nam swoją moc. Były znaki i cuda! Teraz wziął nas w okolice Dalmanuty, aby udzielić nam kolejnej lekcji. A jest to lekcja ważna — przede wszystkim dlatego, że ciągle bardzo wiele spraw w naszym duchowym życiu i służbie jest uzależnionych właśnie od znaków i cudów. Oto przykłady:

- Boże, jeżeli naprawdę istniejesz, to ukaż mi jakiś znak.
- Ojcze, jeżeli mnie kochasz, to spraw, bym zdał egzamin. 
- Panie, jeżeli naprawdę chcesz, abym Ci służył, to potwierdź to błogosławieństwem materialnym.
- Panie, jeżeli Ty naprawdę nie życzysz sobie, abym związał się z tą świecką dziewczyną, to niech ta najładniejsza siostra ze zboru zacznie okazywać mi swoją sympatię.
  I pozornie wydaje się to właściwe, normalne a nawet pobożne. Zwróćmy jednak uwagę jak przerażająco podobnie brzmiały słowa kuszenia na pustyni: „Jeżeli jesteś Synem Bożym, to...”

Jak to się dzieje, że dzieci Boże podobnie zwracają się do Boga? Dlaczego prosimy Boga o znaki? Dlaczego ich żądamy? W odpowiedzi mówimy, że w chwilach kryzysu szukamy dowodów na istnienie Boga. Że chcemy się upewnić co do objawionej nam woli Bożej. Że chcemy umocnić naszą wiarę. W gruncie rzeczy jednak, żądając znaków, zawsze w jakiejś mierze wystawiamy Boga na próbę. Dlaczego ?! Dlaczego Jego Słowo, jasne objawienie zawarte w Biblii jest niewystarczające i chcemy znaku z nieba? Czy Chrystus ,nie wystarczy ? A cała zadziwiająco, różnorodna przyroda? Pewien autor napisał: „Ktoś prosił Boga o znak, a dzień po dniu słońce perliście wschodziło i purpurowo zachodziło. Każdej nocy gwiazdy zjawiały się w świetlistych korowodach. Każdego ranka spragniona trawa była mokra od rosy. Nie zawiodły zbiory zboża i grona winnego — lecz on nie widział żadnego znaku”.

O! Jest coś niewłaściwego w tym, że dziecko Boże żąda od Boga potwierdzeń! Jezus uświadamia uczniom w Dalmanucie, że nastawienie na cuda i znaki jest złe, a żądanie od Boga znaków zasmuca Go do głębi! Dlaczego? Ponieważ w ten sposób poddajemy w wątpliwość wiarygodność tego, co On powiedział. To tak jakby nasz partner żądał od nas „dowodu”, że go kochamy, chociaż wyraźnie mu to powiedzieliśmy. W ten sposób zakwestionowałby tylko swoją własną miłość, bo ta wszystkiemu wierzy i nie jest podejrzliwa. Bóg jest Duchem! Nie widzimy Go — to prawda! Ale czy jest to powód, aby Mu nie dowierzać? W tej sytuacji nasz niewidomy przyjaciel mógłby mieć uzasadnione wątpliwości co do naszego istnienia.

Bóg dał wszystkim ludziom jeden fundamentalny znak. Śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa! Jest to znak niepodważalny i wystarczający! Dając go skierował do nas swoje Słowo i chce abyśmy temu Słowu dali wiarę bez oglądania się na znaki i cuda! Dał jeden, niepowtarzalny znak aby ludzie uwierzyli i nie żądali ciągłego „doładowywania” wiary przez nowe znaki z nieba! Owszem, znaki i cuda pełnią w Bożym planie zbawienia ważną funkcję. Bóg czynił i czyni cuda! Cała Biblia pełna jest cudów. Towarzyszyły one zwiastowaniu ewangelii. Tak dzieje się, dzięki Bogu, i dzisiaj wszędzie tam, gdzie Słowo Boże głoszone jest w mocy Ducha Świętego. Cuda i znaki są bowiem magnesem, który przyciąga ludzi bliżej Chrystusa, aby mogli usłyszeć Jego Słowo, poznać Go i uwierzyć w Niego. Ale te znaki nie mogą być nośnikiem chrześcijańskiego życia. Nie spowodują nawrócenia [zob. Łk 16,27-31]. Nie będą budować biblijnej wiary, gdyż wiara jest przez Słowo Chrystusowe [Rz 10,17].

Istnieje ważna różnica pomiędzy żądaniem znaku od Boga, a otrzymaniem go z łaski. Bóg w swojej wspaniałomyślności może darować nam jakiś znak, ale nie powinniśmy go od Boga żądać! Prosta ilustracja. Na swoje urodziny zaprosiliśmy bogatego przyjaciela. Nie ma w tym nic dziwnego, że spodziewamy się prezentu. Ale żądanie tego prezentu od niego byłoby już czymś dalece nietaktownym. Bóg nas ukochał w swoim Synu i zapewnił nas o tym w swoim Słowie. Staliśmy się Jego przyjaciółmi. W związku z tym życie zorientowane na znaki, na ciągłe „prezenty” od Niego świadczy o naszej niedojrzałości duchowej. Czas wyrosnąć ż nastawienia na znaki — i wiarą, a nie oglądaniem, pielgrzymować! Czas na duchową dojrzałość podobną do tej, jaką okazali trzej młodzieńcy z Księgi Daniela. Czy nas Bóg zachowa, czy nie — to my, królu, twemu posągowi kłaniać się nie będziemy! [Dan 3]. Bóg może darować nam znak! Potwierdzić znowu to, co powiedział. Upewnić nas po raz kolejny, że nas kocha! Ale w Dalmanucie rozbrzmiewa głos: Nie zasmucajmy Pana żądaniem znaków!!! Syn Boży może nas znowu zabrać w podróż cudów, ale nie traćmy wiary, nie rezygnujmy ze służby, gdy nas zawiezie do Dalmanuty, gdzie na nasze oczekiwania i prośby odpowie, że tym razem znak nie będzie dany!

Każdy uczeń Pana musi znaleźć się w Dalmanucie, aby odebrać tę lekcję i na zawsze ją zapamiętać. Ma ona bowiem w życiu chrześcijańskim praktyczne znaczenie. Uczy nas właściwej postawy przed Bogiem. Przypomina, że On jest suwerennym Bogiem i niczego nie można od Niego żądać. Na niebezpiecznej drodze są ci, którzy o tym zapomnieli. Lekcja z Dalmanuty zdejmuje nas z duchowej „huśtawki” odczuć i przeżyć, stabilizuje nasze uczniostwo. W czasie takich lekcji zza cudów i znaków ukazuje się nam sam Bóg i na nowo odkrywamy wartość Słowa Bożego jako naszego fundamentu.

O! Jakie to błogosławieństwo wierzyć, trzymać się Pana niezależnie od różnych doznań i nastrojów! Być Tomaszem, który zrozumiał, że Jezus Chrystus — to wiarygodny Pan i Bóg, którego nie trzeba dotknąć, aby Mu wierzyć! Podczas gdy Żydzi znaków się domagają, my zwiastujemy Chrystusa...! — ogłasza Święty Paweł.

Umiłowani w Chrystusie! Życzę wam wielu pobudzających przeżyć z Panem. Wielu cudownych podróży z Nim. Z całą pewnością będą one miały miejsce w waszym życiu. Ale zanim skończy się ta nasza wspólna podróż do Dalmanuty, chcę wezwać nas wszystkich do rozmowy z Panem, o tym, czego nas uczył. Prawdopodobnie potrzebujemy przeprosić Go za to, że zasmucaliśmy Go żądaniem znaków. Potrzebujemy wyznać, że chcemy Mu wierzyć na Słowo. Koniecznie powinniśmy podziękować Bogu za to, że On sam, a nie znaki i cuda, jest gwarancją i fundamentem naszej wiary.