Moc języka Drukuj Email
Autor: Corrie J. Montgomery   
wtorek, 11 sierpnia 2020 00:00

"Śmierć i życie są w mocy języka" (Przyp. Sal. 18,21).

Zastanawiając się nad różnymi przeszkodami w dążeniu do uświęconego życia, dochodzimy do wniosku, że musimy ostrzec lud Boży, przed wielkim niebezpieczeństwem nieopanowanego języka. Nie tylko widzieliśmy, że wielu ludzi przez niewłaściwe używanie języka utraciło swą moc duchową, lecz również zauważyliśmy, jak wiele serc uległo zatruciu, które sprawił nieukrócony język. Faktem jest, że "życie i śmierć są w mocy języka", dlatego zrozumienie powagi sytuacji będzie korzystne dla wszystkich.

Nieopanowany, nieukrócony język nazywany jest "ogniem", który jest w stanie skalać całe ciało i "rozpalić bieg życia". Do tego dodane są jeszcze inne straszne słowa: "sam będąc rozpalony przez piekło" (Jak. 3,6). Cały ten wiersz ma następujące brzmienie: "I język jest ogniem; język jest wśród naszych członków swoistym światem nieprawości; kala on całe ciało i rozpala bieg życia, sam będąc rozpalany przez piekło". Tak brzmi tekst według nowego tłumaczenia biblijnego, podobnie brzmi on w "Biblii Tysiąclecia" i w "Biblii Elberfeldzkiej". A więc taki język, zapalony od ognia piekielnego, stałe roznieca większy ogień do tego stopnia, że zasięg tych płomieni może być nie do opanowania.

Dalej powiedziane jest: "Natomiast nikt z ludzi nie może ujarzmić języka, tego krnąbrnego zła, pełnego śmiertelnego jadu" (Jak. 3,8). Jeżeli zachodzi potrzeba, byśmy przechowywali w naszym domu śmiertelną truciznę, to butelkę szczelnie zamykamy, oznaczamy wielkimi literami, często nawet umieszczając na niej przekreśloną "trupią czaszkę", żeby wszyscy, którzy znajdują się w jej bliskości zostali ostrzeżeni. Butelkę umieszczamy zazwyczaj na górnej półce szafki z lekarstwami, niedostępnej dla dzieci czy innych niezorientowanych osób; ale i wtedy nie jesteśmy całkowicie pewni i spokojni, ponieważ wiemy o znajdującej się w naszym domu śmiertelnej truciźnie. Zwróćmy uwagę, że taką śmiertelną trucizną Słowo Boże nazywa nieukrócony język. Nie tylko nazywa go trucizną, lecz także "śmiercionośnym jadem".

Gdyby w jakiś sposób ludzkie języki i usta dało się oznakować, jak tę butelkę z trucizną, być może dało by się uniknąć wielu szkód? Ludzie imający taki język, są często traktowani jako szczerzy chrześcijanie a ci, którzy ich słuchają, nie są świadomi grożącego niebezpieczeństwa. W ten sposób zło podawane jest dalej i śmiercionośny jad dokonuje spustoszenia w duszach ludzkich i w ten sposób piekielny ogień rozszerza się, a jego następstwa są straszne.

Może jesteśmy w stanie przypomnieć sobie, kiedy mieliśmy kontakt z takim językiem, albo też, kiedy taki język sami posiadaliśmy? W każdym razie mamy żywe wspomnienie czegoś bardzo palącego i sprawiającego dotkliwy ból - rany spowodowanej przez język. Dopiero, gdy przyszliśmy do Jezusa, aby doznać oczyszczenia w Jego świętej krwi, przeżyliśmy ulgę.

Przekonaliśmy się o prawdzie tych słów: "Nikt z ludzi nie może ujarzmić języka". Kiedy przyjęliśmy Jezusa, który nas uświęca, stwierdziliśmy, że On nawet ten nieukrócony język napełnia życiem zamiast śmiercią, czystością zamiast gorzkością, błogosławieństwem zamiast przekleństwem.

"Jeśli ktoś sądzi, że jest pobożny, a nie powściąga języka swego, lecz oszukuje serce swoje, tego pobożność jest bezużyteczna" (Jak. 1,26). Czyż nie oznacza to dla ciebie i mnie, że jeślibyśmy naszego języka nie trzymali ma wodzy, będziemy mielił tylko pozór pobożności? W oczach Bożych byłoby to tylko wyobrażeniem i złudzeniem, a nie rzeczywistością. Zwodzimy i oszukujemy nasze serca, jeśli myślimy, że w takim stanie należmy do Boga. Niechby te słowa dotknęły i poruszyły wszystkich, którzy je czytają!

Istnieje ktoś, kto słyszy wszelką nieuprzejmą krytykę, słyszy bezsensowne uwagi, surowe osądzanie mające miejsce za plecami tych, którzy tak są atakowani. On zna to wszystko, gdyż nawet psalmista mówi: "Nim przyjdzie słowo na język mój, oto Panie, Ty to wszystko wiesz" (Ps. 139,4).

Ten miły wierzący, którego dobrą opinię próbowałeś podważyć, nie słyszy może tego wszystkiego co mówisz, lecz Bóg słyszy. To jest Tan sam, który powiedział: "Nie tykajcie pomazańców moich i nie czyńcie nic złego prorokom' moim!" (Ps. 105,15). Słuchając słów wypowiedzianych przeciwko Bożemu słudze, być może wkrótce usłyszysz głos Jego sądu mówiący: "Cóż ci da, albo co za pożytek przyniesie język zdradliwy?" (Ps. 120,3).

Jestem pod mocnym wrażeniem tego faktu, że Bóg będzie sądził się z takimi połowicznymi chrześcijanami, którzy Jego w pełni uświęcone dzieci pomawiają i złośliwie krytykują.

Wierzę, że tutaj jest niezwykle ważna prawda zawarta dla tych, którzy ufają Panu, iż On jest lekarstwem dla ich ciała. Mogą się dziwić swej niewierności w szukaniu uzdrawiania przez Pana, albo mogą być zdumieni nagłymi niespodziewanymi zachorowaniami czy słabościami, które ich nawiedziły. Nie możemy ich szczegółowego przypadku osądzać, lecz można przyjąć, że przyczyną takiej czy innej dolegliwości łub choroby może być ukryta wewnętrzna złość, lub nieokiełzany język, oraz że Bóg stosuje taką formę ćwiczenia i wychowania.

Ap. Piotr zwraca uwagę w swoim liście na współzależność między zdrowiem ciała i poświęconym Bogu językiem: "Bo kto chce być zadowolony z życia i oglądać dni dobre, ten niech powstrzyma język swój od złego, a wargi swoje od mowy zdradliwej" (1 Ptr 3,10). Słowa tego tekstu przypominają nam kosztowną i głęboką myśl owych 144.000, o których w 14 rozdziale Objawienia jest powiedziane: że stali na górze Syjon z Barankiem jako odkupieni, "pierworodni" dla Boga i "Oblubieńca", "bez zmiany i bez zmarszczki". Ci wszyscy są również określeni jako ci, w ustach których "nie znalazła się zdrada",

"Postaw o Panie straż przed moimi ustami. Ochraniaj drzwi warg moich" [Psalm 141,3]. "Także od zuchwałych [warg] ustrzeż sługę swego, aby nie panowali nade mną! Wtedy będę doskonały i wolny od wszelkiego grzechu" (Psalm 19,14).

(tłum. Andrzej Wisełka)