Nawet dziecko to potrafi (17) Drukuj Email
Autor: Cieślar Stanisław   
czwartek, 02 lutego 2012 22:29

17. Nawet dziecko to potrafi

Głoszenie Ewangelii jest zadaniem dla wszystkich wierzących. Są jednak chrześcijanie, którzy potrafią się modlić, rozmawiać o wielu innych sprawach, dać pieniądze na misję, a nie potrafią głosić ewangelii.

W drugiej Księdze Królewskiej jest historia o małej dziewczynce, która została uprowadzona do obcego, wrogiego narodu, aby usługiwać żonie Naamana, dowódcy wojsk króla Aramu. O Naamanie czytamy, że chociaż był mężem znamienitym, wielce poważanym i potężnym, jednak nabawił się trądu. Naaman był okupantem, sprawcą uprowadzenia małej dziewczynki z ziemi izraelskiej do służby w swoim domu.

Z pewnością dla małej dziewczynki uprowadzenie z rodzinnego, pełnego miłości i ciepła domu było bardzo bolesnym i trudnym przeżyciem. Usługując żonie Naamana, przez cały czas tęskniła za swoim domem i rodziną. Płakała w chwilach, kiedy była sama. Marzyła i modliła się o jak najwcześniejszy powrót do swoich kochających rodziców. Był to okres niezwykle ciężki dla tak małej dziewczynki.

W trzecim wersecie tego rozdziału czytamy zdanie, które wypowiedziała mała dziewczynka, widząc, a może słysząc o problemie człowieka, który był sprawcą jej nieszczęścia. „Pewnego razu rzekła ona do swej pani: Ach, gdyby to mój pan zetknął się kiedy z prorokiem, który mieszka w Samarii, to by go wnet uleczył z trądu”. Zdanie to w pewnym okresie mojego życia potrząsnęło mną bardzo mocno. Dlaczego?

Przecież mała dziewczynka mogła postanowić, że nigdy człowiekowi, który taką krzywdę jej wyrządził nie powie ani jednego dobrego słowa. Mogła zaciąć się w sobie i raczej złorzeczyć Naamanowi. W swojej złośliwości, a co najmniej niechęci mogła ociągać się z wykonywaniem swoich obowiązków służącej. Rozżalona miała prawo być bardzo zraniona i niemiła dla swojej pani. Wiele innych negatywnych uczuć mogło przygniatać jej serce. Jednak wszystkie te stany były jej obce. Można by zastanawiać się, dlaczego? Jak mogła poradzić sobie z bólem, tęsknotą, płaczem i jeszcze mieć tyle siły, aby udzielić tak wspaniałej rady? Skąd w ogóle wiedziała o proroku i o możliwości uzdrowienia?

Po pierwsze dziewczynka na pewno wychowana była właściwie. To rodzice zatroszczyli się o to, aby zaszczepić jej wartości, które dla wszystkich, nie tylko dla swoich będą pomocą i błogosławieństwem. Rodzice nauczali ją gdzie powinna szukać pomocy, rozwiązania, kiedy będzie w potrzebie. Tak niezwykle ważne jest wychowanie naszych dzieci w duchu miłości, poszanowania, uprzejmości, wdzięczności. Nasza uprzejmość, wdzięczność w kontaktach z ludźmi, w sklepie, w autobusie, na bazarze, w szkole, w pracy przyniesie pozytywny owoc. Kochamy naszych rodaków, więc okazujmy im miłość, szacunek, nawet jeśli nas przeklinają i złorzeczą.

W słowach, które wypowiedziała mała dziewczynka do żony Naamana zauważamy niezwykłą miłość. To miłość do człowieka w potrzebie nie pozwoliła jej w swoim cierpieniu złorzeczyć Naamanowi. Pomimo tak trudnej sytuacji, jej bólu miłość motywowała ją do poinformowania o proroku. W tym jednym zdaniu możemy zauważyć jej pragnienie pomocy Naamanowi, jej modlitwę, a szczególnie jej serce przepełnione miłością.

To przypomina nam postawę Chrystusa na krzyżu. Cierpiąc, ubiczowany, z przebitymi rękami i nogami, z całym ciężarem mojego i twojego grzechu woła: „Ojcze odpuść im, bo nie wiedzą co czynią” (Łk 23,34). Jaka jest moja postawa w stosunku do tych, którzy są mi wrogami? Jeśli nie wie twój bliźni o Jezusie, co trzeba zrobić, aby dowiedział się o Nim? Mała dziewczynka wiedziała, że jedyną drogą do rozwiązania problemu Naamana jest podzielenie się dobrą nowiną o proroku, który go uzdrowi z trądu.

Jeśli nie zatroszczymy się o własne serca, o miłość do zgubionych, nie będziemy w stanie powiedzieć: „O gdyby to mój krewny, sąsiad, współpracownik wiedział o Jezusie, to wnet by mu pomógł”. Miłość Chrystusowa musi przynaglać nas do świadczenia o Jezusie i ratowania zgubionych. Nie zdobędziemy Polaków dla Królestwa Bożego metodami działania, organizowaniem ewangelizacji, bez miłości wypełniającej nasze serca. Jest jednak nadzieja dla każdego, kto jej nie posiada. Spójrz na tego, który cierpiał za ciebie, pozostań w jego obecności przez chwilę i niech On wleje swoją miłość w twoje serce.

Po drugie, mała dziewczynka miała odpowiednią postawę. Ona znała swoje powołanie, wiedziała, że teraz jest czas, aby powiedzieć o proroku. Rozumiała, że jest w tym domu we właściwym czasie, w konkretnym celu. Tak wielu dorosłych wierzących wymawia się, że nie umie mówić o Jezusie, przynosząc w ten sposób wstyd ewangelii. Nasza postawa winna być taka, jaką reprezentowała mała dziewczynka. Zostałem do tego powołany, potrafię to robić, jestem przez Boga wybrany, aby głosić ewangelię zgubionemu światu i będę to robić.

Bóg nie czyni nic przypadkowo i nie jest dziełem przypadku, że powołał mnie i ciebie do Królestwa Światłości. Jesteśmy w tym Królestwie, aby rozprzestrzeniać wartości tego Królestwa, nieść światło Królestwa Światłości. W miejsce Chrystusa w okresie, w którym żyjemy poselstwo sprawujemy. Dzisiaj jesteśmy my na tej ziemi, aby zmieniać historię naszego narodu. Ezechiel nie wróci ponownie. On głosił w swoim czasie do ludzi o zuchwałej twarzy i nieczułym sercu. Estera we właściwym czasie została królową, aby ocalić cały naród od zniszczenia. Teraz my jesteśmy królewskim kapłaństwem, aby ocalić nasz naród od zniszczenia wiecznego. Gedeon, zalękniony człowiek, powołany był w swoim czasie dla konkretnego celu i my po to zostaliśmy zbawieni, aby Boży plan wykonać.

Mała dziewczynka nie zmarnowała szansy i przekazała słowa, które obdarzyły życiem sprawcę uprowadzenia jej do niewoli. Bóg nie pomylił się, że powołał mnie i ciebie. Mamy zadanie do wykonania. Powinniśmy tą szansę wykorzystać. Zaufania, którym Bóg w Chrystusie nas obdarzył, nie powinniśmy zmarnować. Czy wykorzystamy daną nam szansę? Czy przekażemy słowa życia umarłym w swoich grzechach?

Dzieje Apostolskie są wspaniałym wzorem, jak i kiedy po-winniśmy ewangelizować. Oto trzy wersety: „Nie przestawali też codziennie w świątyni i po domach nauczać i zwiastować dobrą nowinę o Chrystusie Jezusie” (Dz 5,42). „Rozprawiał więc w synagodze z Żydami i z pobożnymi, a na rynku każdego dnia z tymi, którzy się tam przypadkiem znaleźli” (Dz 17,17). „I działo się to przez dwa lata, tak że wszyscy mieszkańcy Azji, Żydzi i Grecy, mogli usłyszeć Słowo Pańskie” (Dz 19,10).

Niech te trzy wyszczególnione wyrażenia będą dla wszystkich nas zachętą do zwiększenia wysiłków ewangelizacyjnych. Miłość pierwszych chrześcijan przynaglała ich do tego, aby codziennie zwiastować, każdego dnia przebywać z grzesznikami na rynku. Modlitwą moja jest, aby każdy wierzący, odkupiony i wybrany przez Pana mógł codziennie modlić się i zwiastować ewangelię, każdego dnia dostrzegać ludzi w potrzebach i każdego dnia poświęcić chociaż parę minut na rozprawianie z rodakami o Chrystusie oraz, aby wszyscy mieszkańcy naszych miast i wiosek usłyszeli Słowo Pańskie i jak najwięcej uwierzyło w Jezusa.

Apostołowie pomimo zakazów ze strony władz napełnili Jerozolimę nauką o Chrystusie. Dlaczego my mielibyśmy być gorszymi i zaniedbać Królestwo Boże?

Trzecia myśl, którą bardzo wyraźnie dostrzec możemy w zdaniu wypowiedzianym przez małą dziewczynkę jest niezwykle ważna. Wiara, której potrzebujemy w zwiastowaniu ewangelii jest jednym z fundamentów, aby być skutecznym świadkiem Chrystusa i aby nie doświadczać rozczarowań. Bóg gwarantuje nam, że Jego Słowo wykonuje jego wolę, pod warunkiem, że je głosimy. „Tak jest z moim słowem, które wychodzi z moich ust: Nie wraca do mnie puste, lecz wykonuje moją wolę i spełnia pomyślnie to, z czym je wysłałem” (Iz 55,11).

Słowo wypowiedziane w imieniu Jezusa, w Jego autorytecie, jest słowem, które wychodzi z ust Bożych. On je potwierdza swoim działaniem, znakami i cudami. Nie powinniśmy być zaniepokojeni, kiedy osoba, której świadczymy nie przyjmuje od razu z entuzjazmem ewangelii. Będziemy podlewać, a Bóg da wzrost we właściwym czasie.

Jozue powiedział do swojego narodu: „A oto ja idę dziś drogą całej ziemi; poznajcie tedy całym swoim sercem i całą swoją duszą, że nie zawiodła żadna z tych wszystkich dobrych obietnic, jakie dał wam Pan, Bóg wasz; wszystkie się wam wypełniły, a nie zawiodło z nich żadne słowo” (Joz 23,14). Czyżby Bóg dzisiaj miał zawieść? Nie jest to możliwe, „gdyż Bóg sam czuwa nad swoim słowem, aby je wypełnić” (Jr 1,12).

Wiara dziewczynki jest zdumiewająca. Zdanie wypowiedziane przez to dziecko brzmi: „Ach, gdyby to mój pan zetknął się kiedy z prorokiem, który mieszka w Samarii, to by go wnet uleczył z trądu”. Ona była przekonana, że wystarczy się tylko spotkać z prorokiem, aby być uzdrowionym. Zupełnie podobnie mówiła kobieta cierpiąca dwanaście lat na krwotok. „Jeśli się dotknę choćby szaty jego, będę uzdrowiona” (Mk 5,28). Wiara w moc Słowa Bożego jest bardzo ważna. Nie powinniśmy się obawiać, czy przeze mnie skromnego chrześcijanina Bóg jest w stanie coś uczynić. Jeśli potrafił użyć małej dziewczynki, może użyć ciebie.

Wierze dziewczynki nikt nie był w stanie się przeciwstawić. Przecież już żona Naamana mogła jej odpowiedzieć: „Cóż też ty mała możesz wiedzieć, my jesteśmy doświadczonymi, znamienitymi, poważanymi ludźmi. My już zęby zjedliśmy w tym życiu, z niejednym problemem musieliśmy sobie poradzić”. Mogła jednym zdaniem przekreślić jej poradę. Dlaczego tego nie zrobiła? Słowa wypowiedziane przez dziewczynkę posiadały moc, której nie mogła przeciwstawić się ani żona Naamana, ani on sam. Kiedy żona poszła oznajmić Naamanowi co powiedziała mała służąca, Naaman mógł zbesztać, wyśmiać swoją żonę i powiedzieć: „Czyś ty, kobieto zgłupiała, oszalałaś, że słuchasz tej smarkuli? Czyż nie mamy większego doświadczenia, przecież jesteśmy znanymi ludźmi i tak mielibyśmy się poniżyć”.

Zamiast poddawania w wątpliwość słów małej służącej, Naaman poszedł posłusznie szukać rozwiązania swojego problemu zgodnie z radą dziecka. Niekiedy obawiamy się spotkania z osobami znamienitymi, na wysokich stanowiskach, ponieważ nie sprostamy zadaniu. Strach paraliżuje nas przed głoszeniem ewangelii wykształconym ludziom. Dziewczynka swoją postawą nie tylko wskazuje, że jest możliwe zwiastować ewangelię wszystkim ludziom, ale zawstydza nas swoja odwagą, miłością i wiarą w Boże działanie.

Chrześcijanie muszą być zdecydowani, odważni, pełni wiary w działanie nadnaturalnej mocy Bożej w czasie głoszenia ewangelii. W innym razie naród nasz pogrąży się w jeszcze większej beznadziejności i bałwochwalstwie.

Wiele razy doświadczyłem, że jako zupełnie prosty człowiek, bez wielkiego doświadczenia, wykształcenia, w rozmowie z władzami miast, ludzie ci byli zdumieni, a nawet przerażeni, kiedy przed-stawiałem im ewangelię. W związku ze służbą w Misji Krajowej miałem możliwość rozmawiać z prezydentami miast, burmistrzami, dyrektorami zakładów, prezesami Spółdzielni Mieszkaniowych, kierownikami różnych lokali i instytucji, ordynatorami szpitali, kierownikami domów Pomocy Społecznej, dyrektorem Zakładu Karnego. Nigdy nie zdarzyło się, że strach powstrzymał mnie przed głoszeniem znamienitym ludziom ewangelii. Za każdym razem wychodziłem zachwycony Bożym działaniem, ze zrozumieniem, że ludzie na różnych stanowiskach, to tacy sami ludzie jak każdy inny. Niekiedy pełni kompleksów, bezradności, strachu, a nade wszystko potrzebujący Chrystusa.

Psalmista powiada: „Weselę się z obietnicy twojej jak ten, który zdobył wielki łup” (Ps 119,162). Radość psalmisty porównana jest do radości wojownika, który osiągnął wielkie zwycięstwo. Jednak jest to dopiero obietnica. Zwycięstwo psalmisty dopiero nadejdzie, ale on już weseli się z obietnicy. Mamy obietnice, którym Bóg jest w stu procentach wierny. Postawa nasza kiedy wychodzimy z naszych domów, bądź zborów, aby głosić ewangelię powinna przypominać postawę psalmisty. Z radością w sercu, z ufnością Bogu, odważnie idę zwiastować Dobrą Nowinę, ponieważ wiem, że Bóg potwierdzi moje głoszenie. My najczęściej weselimy się, kiedy już na własne oczy widzimy zbawienie, uzdrowienie, uwolnienie, rozwiązanie problemu. Psalmista zachęca nas do radości zanim zobaczymy Boże błogosławieństwo. Dlaczego? Ponieważ Bóg jest wierny swoim słowom i jest wszechmogący, aby zbawić, uzdrowić.

Nie bójmy się z wiarą powiedzieć: Jezus jest twoim lekarzem, zaufaj mu; jest Jezus, który cię uzdrowi; Jezus uleczy twoje serce. Módlmy się z wiarą o ludzi potrzebujących. To nasz przywilej służyć wspaniałemu Bogu. Nie możemy zaniedbać naszego rozwoju

w dziedzinie zwiastowania ewangelii. Bóg ukazuje stale nowe możliwości i otwiera nowe drzwi tym, którzy rozniecają Boży ogień w sobie. Boże namaszczenie towarzyszy maszerującym żołnierzom, zdobywającym nowe tereny wroga. Bóg nie daje namaszczenia siedzącym i drzemiącym żołnierzom.

Nie bądźmy jak żołnierz, który po dwóch latach wrócił do swojego zboru i na pytanie pastora: „Bracie, prześladowali cię w wojsku z powodu wiary w Chrystusa”? odpowiedział: „Pastorze, oni wcale nie dowiedzieli się, że ja jestem chrześcijaninem”.