Pięć podstawowych prawd - cz.1 Drukuj
Autor: Piotr Karel   
sobota, 23 czerwca 2018 00:00

Pamiętam, że w mojej młodości bardzo popularne były takie wyliczanki, które przeciągały się w całe opowiadania. Cechą charakterystyczną było to, że każdy wyraz tej wyliczanki musiał rozpoczynać się od jednej wybranej litery. Prześcigaliśmy się przy tym, kto napisze najdłuższe opowiadanie.Np. na literę " P "

„Pani polonistka Piekarska przychodząc pewnego pięknego poranka po półrocznej przerwie powodowanej powypadkowym poważnymi powikłaniami , problemem pourazowego potłuczenia prawej piszczeli, posłała pięć pojętnych panien pomóc panu Piekarskiemu przyrządzić posiłek, polecając przygotować pikantne potrawy , posolone, pięknie podane. Półmiski prześlicznie przyozdobione, postawione potem przed panem Piekarskim pozwoliły ponętnym pokarmem poskromić pożądanie podniebienia, poważnie posilając pryncypała pierwszym przyjemnym, pośpiesznie przygotowanym posiłkiem porannego przedpołudnia… itd.itd.”

Nie chciałbym z dzisiejszego kazania zrobić takiej „wyliczanki”, ale może łatwiej będzie nam w takiej formie zapamiętać pięć podstawowych praw dotyczących naszego chrześcijańskiego życia.

  • przebudzenie
  • pokuta - przebaczenie
  • powtórne narodzenie - pojednanie
  • praktyczne posłuszeństwo ( podporządkowanie życia Chrystusowi)
  • Poświęcenie ( życie dla Boga i bliźnich )

PRZEBUDZENIE

Biblia mówi o przebudzeniu zarówno ludzi już wierzących, jak i tych , którzy żyją jeszcze w nieświadomości grzechu, z dala od życia poświęconego Bogu. I tych ludzi wzywa do przebudzenia się z grzechowej niemocy. Bóg wzywa: do wyjścia z ciemności tak, by w świetle dnia potępić i odciąć się od tego, co jest nazwane „bezowocnymi uczynkami ciemności” ( Ef. 5,11)

W liście do Efezjan ( 5,14) czytamy:

„Obudź się, który śpisz, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus”

Oczywiście Słowo Boże nie mówi tu o fizycznym śnie potrzebnym do regeneracji zmęczonego ciała. Każdy człowiek potrzebuje wypoczynku, a kładąc się po całym dniu pracy na nocny spoczynek myślimy sobie, jaki to mądry człowiek wymyślił łóżko! I dziękujemy Bogu za tego mądrego człowieka.

Problemem może być ranne wstawanie. Pamiętam jako dziecko najbardziej nie lubiłem tego momentu, gdy mama przychodziła do pokoju rano ( kiedy się najlepiej śpi) i zrywała nas z łóżek, bo czas do szkoły. Wieczorem gdy wzywała do domu to było tak samo: mamo jeszcze tylko trochę, jeszcze chwileczkę. Zawsze było za wcześnie, by skończyć zabawę… Ale podobnie też za wcześnie było rano, kiedy trzeba było wstać. I znów te same prośby: jeszcze tylko chwileczkę, jeszcze pół minutki…W liście do Efezjan mamy jednak wezwanie do obudzenia się z zupełnie innego snu. W tym fragmencie ( choć nie tylko w tym miejscu) Biblia nazywa go: powstaniem z martwych!

Czy byłoby to logiczne i na miejscu zapytać siebie, czy kogoś wokół nas, w ten sposób: „ powiedz mi przyjacielu, czy ty żyjesz, czy ty jesteś martwy?”

 Z całą pewnością tego rodzaju pytanie wywołałoby uśmiech na twarzy naszego rozmówcy. Może nawet nasz rozmówca pomyślał by o nas, coś z nami nie tak, chyba potrzebujemy psychiatry i fachowego leczenia. Zasada jest chyba prosta:

Żywy człowiek wie, że żyje ( ma świadomość tego, że żyje), martwy człowiek nie ma takiej świadomości, i nie wie, że nie żyje. Ten, który śpi, nie wie, że śpi do momentu, gdy ktoś, czy coś go zbudzi. Kiedy śnił mu się przyjemny sen żałuje, że to tylko sen, kiedy śnił mu się jakiś koszmar, powiada: dzięki Bogu, że to tylko sen.

Ale ta świadomość, bądź nieświadomość życia jest nie tylko prawem świata fizycznego, cielesnego. Ta prawidłowość jest przede wszystkim jest regułą świata duchowego. Człowiek narodzony – jak Biblia powiada - na nowo, „z wody i z Ducha” wie, że żyje ( prawdziwie żyje), natomiast „ umarły w grzechach swoich” nawet nie ma tej świadomości i nie wie , że nie żyje. W oczach Bożych jest martwy! I taki jest rzeczywisty jego stan. Dlatego Biblia wzywa: Obudź się który spisz, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus.

 W procesie przyjęcia zbawienia z rąk Jezusa mówimy o różnych fazach doświadczenia duchowego. Nauka o porządku zbawienia ( w teologii nazwana ordo salutis) zakłada kolejne jej etapy choć nie muszą one być oddalone od siebie w czasie, choćby takie jak: nawrócenie, odrodzenie, napełnienie Duchem Świętym itd. Pierwszym etapem na drodze do zbawiania jest właśnie przebudzenie.

 Bóg wykorzystuje różne sposobności i okoliczności, by nas przebudzić z owego letargu śmierci. Czasem może to być nawet terapia „szokowa”. Jakieś trudne doświadczenie, świadomość beznadziei niewoli nałogu, choroba, krach finansowy, zawód miłosny lub też po prostu zetknie nas z osobą, która próbuje nam zwiastować ewangelię, zaprosi do kościoła, podzieli się osobistym świadectwem, podaruje Biblię czy inną chrześcijańską książkę bądź literaturę, traktat… Jakakolwiek jednak byłaby to okoliczność, zawsze zostajemy przebudzeni przez słowo przemawiającego do naszego sumienia Boga.

 Na tym etapie odkrywamy, że nasze oczy zaczynają dostrzegać coś pięknego, czego jeszcze nie widzieliśmy, i czego jeszcze nie doświadczaliśmy. Czasem jesteśmy pełni entuzjazmu i dochodzimy do przekonania, że powinniśmy nasze życie zmienić, by pójść za Jezusem i Jego Słowem. Jednym słowem możemy powiedzieć następuje przebudzenie!

Czy to jednak wszystko czego pragnie Bóg dla naszego życia.? Oczywiście, że nie! Jest to zaledwie początek, który może zaowocować następnymi krokami, zbliżającymi nas do Boga, bądź przeciwnie .. zapadnięciem w ponowny sen. Kluczowym słowem dla tego etapy jest słowo DECYZJA! A dokładniej: podjęcie wolnej, nieprzymuszonej decyzji oddania swego życia Bogu, bądź trwania w stanie duchowej śmierci. (W tym drugim przypadku w zasadzie wystarczy jedynie pozostawanie w stanie, w którym nie podejmujemy decyzji, by oddać się Bogu).

Przebudzenie jest dość newralgicznym punktem naszego zbawienia. Newralgiczny z tego powodu, że nieuchronnie prowadzi nas do owej decyzji, przyjęcia lub odrzucenia Jezusa Chrystusa jako swego osobistego Zbawiciela. Niestety, często tak bywa, że osoby , które niewątpliwie przez Słowo zostały przebudzone ponownie zasypiają w ciemnościach grzechu. Przez jakiś moment wydawało się, że Bóg te osoby zbawi, obdarzy nowym życiem. Cieszymy się widząc tę pracę Ducha Świętego w ich sercach, a potem nagle ci ludzie się cofają, rezygnują ze społeczności, nie widać ich na nabożeństwie, unikają innych wierzących… Dzieje się z nimi dokładnie to samo co z tym ludźmi w czasach Jezusa , o których już nawet mówiło się - uczniowie Jezusa, a Biblia powiada:

Od tej chwili wielu uczniów jego zawróciło i już z nim nie chodziło” ( mowa o Jezusie) J.6,66.

 Kiedy Duch Święty zaczyna przemawiać do naszego obudzonego ( przebudzonego) sumienia i łagodnie nawołuje nas do podjęcia decyzji pójścia za Chrystusem następuje ten newralgiczny punkt zwrotny. Albo robię następny krok w kierunku mego zbawienia, albo cofam się wstecz. Mógłbym przytoczyć dziesiątki przykładów choćby z życia naszej Społeczności ileż to ludzi było przebudzonych, dotkniętych Bożym Słowem. Widać było ich entuzjazm, radość. Niektórzy nawet nie wstydzili się o tym głośno mówić w zgromadzeniu, dzielili się pierwszymi doświadczeniami z Bogiem, kiedy odkrywali, że Bóg naprawdę wysłuchuje modlitwy…Ale nie podjęli decyzji by pójść w 100% za Bogiem i po chwili przebudzenia, cofnęli się wstecz i odpadli. Dziś bardzo trudno na nowo dotrzeć do nich z ewangelią.Jezus powiedział:

Żaden, który przyłoży rękę do pługa i ogląda się wstecz, nie nadaje się do Królestwa Bożego” (Łk. 9,62)

Kiedy rano budzik zaczyna wyrywać nas ze snu, pierwszą rzeczą jaką robimy to pośpiesznie, nawet czasem bezwiednie go wyłączamy. Potem zaczyna pracować nasza świadomość. Gdzie jestem? Który dzisiaj dzień? Co muszę zrobić? No i decyzja.. WSTAJĘ!

Jakże często wywołuje komplikacje decyzja odwrotna. Jeszcze pośpię tylko minutkę.. jeszcze tylko trochę i na pewno wstanę. I okazuje się, że zasnęliśmy ponownie, spóźniliśmy się na autobus, spóźniliśmy się do pracy, będę teraz musiał szefowi wymyślić jakąś dobrze wyglądająca historyjkę, by mnie usprawiedliwił…

Podobnie jest w życiu duchowym. Gdy doświadczamy Bożego przebudzenia nagle odkrywamy, że w sercu zaczyna się toczyć walka. Z jednej strony mamy ów cichy i łagodny głos Ducha Świętego, byśmy „powstali ze snu”, podporządkowali nasze życie Chrystusowi, a z drugiej strony inny głos wręcz krzyczy: jeszcze nie czas…,jeszcze chwile pośpij, nie śpiesz się…, zdążysz to zrobić,… zresztą nie jesteś najgorszy więc z czego masz się nawracać? To głos przeciwnika Bożego, diabła , szatana, który próbuje wiązać i krepować twoje myśli, by nie dopuścić do decyzji oddania swego życia Chrystusowi. Diabeł próbuje wtedy wszelkich dostępnych mu sposobów, by powstrzymać nas od owej decyzji. Straszy nas odrzuceniem, nawet przez najbliższych, posyła przeciwności i szykany, wyśmiewa, bądź też próbuje nas przekonać, że to nie jest dla nas droga, gdyż ze względu na nasza słabość nigdy nie będziemy świętymi. Nie wytrwamy na niej, nie damy sobie radę tą drogą iść. Biblia jednak nazywa go KŁAMCĄ, zwodzicielem, oskarżycielem i demaskuje jego niecne zamiary.

Szczęśliwy natomiast człowiek jeśli podejmie decyzję pójścia za Chrystusem i gotów jest uczynić następne kroki.

POKUTA – PRZEBACZENIE.

Dlaczego łączymy te dwa ważne elementy zbawienia? Powiedzmy najpierw krótko. W porządku zbawienia są elementy i kroki, które muszę podjąć z mojej własnej woli, a są też takie, które nie zależą ode mnie bezpośrednio. Nie mogę sam dokonać pewnych rzeczy, robi to jedynie Bóg. Z mojej strony odkrywam, że mogę i muszę pokutować, ale nie mogę sam sobie przebaczyć grzechów. Przebaczenie jest ściśle powiązane z pokutą ( i odwrotnie pokuta z przebaczeniem), ale przebaczanie zawsze przychodzi ze strony niebiańskiego Ojca i dzieje się to niejako w odpowiedzi na naszą pokutę. Sam sobie nie mogę przebaczyć moich grzechów, może zrobić to jedynie Bóg.

Diabeł tak pomieszał niektórym ludziom w głowach, że nie wstydzą się nawet głośno mówić, iż to Bóg powinien pokutować, a człowiek Mu przebaczyć. Popatrzmy chociażby na postawę ludzi oskarżających Boga o te wszystkie okropności jakie widzimy na ziemi. Niektórzy otwarcie powiadają: nie wierzymy w Boga, bo gdyby Bóg był nie dopuściłby takich okrucieństw.

Sens tych wypowiedzi jest taki: Nie przebaczę Bogu, dopóki nie będzie pokutował. Tak, tak, diabeł jest specjalistą od wykrzywiania dróg Pańskich! Zawsze chce wszystko czynić na opak.Czy pamiętamy jednak pierwsze słowa publicznego zwiastowania Jezusa kiedy był na ziemi? Te słowa mamy wypisane na bilbordzie kościoła:

„Wypełnił się czas i przybliżyło się Królestwo Boże, upamiętajcie się i wierzcie ewangelii” ( Mk. 1,15)

Boże Królestwo się przybliżyło. Również czas jest najlepszy z możliwych. Te słowa odbieram nie tylko w znaczeniu historyczno- eschatologicznym, ale również jako czas przebudzenia danego osobiście każdemu z nas.I w chwili, gdy ten czas się wypełnia i mamy te świadomość, że Królestwo Boże jest nam bliskie, krokiem następnym jest nasza POKUTA!

To jest pierwsze wezwanie Jezusa. Pierwsza powinność człowieka, który zbliża się do Boga.„Upamiętajcie się”! Tuż przed publiczną służbą Jezusa, działał i głosił Słowo torujący drogę dla Mesjasza, Baranka Bożego – Jan Chrzciciel. O nim ewangelia powiada, że kiedy wystąpił na pustyni judzkiej „ głosił chrzest upamiętania na odpuszczenie grzechów… On zaś chrzcił w rzecze Jordanie wyznających grzechy swoje”( Mk.1,4-5)

 Otwierając nową epokę w historii zbawienia zarówno Jan jak i Jezus wzywali ludzi do pokuty! Kiedyś mówiłem na ten temat, że słowo „pokuta” jest dziś rugowane z procesu zbawienia. Coraz mniej kaznodziejów wzywa ludzi do pokuty. Owszem mówią o Jezusie, o zbawieniu, o radości życia z Nim, ale nie wzywają ludzi do pokuty. Historia wielu dzisiejszych nawróceń wygląda dość podobnie. Na takiej to, a takiej ewangelizacji, (czasem wskazuje się datę i miejsce: w kościele, na obozie młodzieżowym, na konferencji), kaznodzieja wzywał, by ci którzy chcą pójść za Jezusem podnieśli swoje ręce. Wzruszony słowem podniosłam swoją rękę , a potem kaznodzieja modlił się o mnie, i teraz chce być ochrzczony, czy ochrzczona. Upamiętanie się, pokuta to coś więcej niż podniesienie ręki w czasie ewangelizacji.

Pokuta ma prowadzić do przemiany serca!

Nie polega ona jedynie na wzruszeniu się z powodu słyszanego słowa. Nie chodzi tez tylko o żal i powiedzenie Bogu : „przepraszam”. Tym bardziej pokuta nie jest jakimś ceremoniałem zewnętrznym, nawet wtedy gdyby była religijnego charakteru. Jesteśmy wprowadzeni w błąd jeśli sądzimy, że „pokutę się wyznacza, odbywa, odprawia.. nie bacząc na fakt, że żaden zewnętrzny ceremoniał. Żadna fizycznie poniesiona ofiara nie ma mocy zbawczej w stosunku do duszy” ( Janusz Szarzec) Skandalem jest zadawanie pokuty polegającej na zmawianiu modlitwy.. Jakby modlitwa miała być karą za grzechy!

Z Bożego punktu widzenia największym problemem człowieka jest grzech, który odgrodził nas od Boga. Nie ma możliwości przebaczenia owych grzechów jeśli nie ma pokuty, wyznania i żalu za grzechy, a przede wszystkim zmiany serca. Nowy Testament na określenie pokuty używa greckiego słowa: metanoia. Oznacza ono nie tylko konieczność zmiany uczynków, lecz silnie implikuje przemianę myśli, opinii, zreformowanie swego światopoglądu i postawy serca. Ta zmiana postawy serca owocuje potem w postaci przynoszenia dobrych uczynków i właściwego postępowania. Jan Chrzciciel bardzo dobitnie przypomniał tę prawdę faryzeuszom, którzy „ dla ludzi” chcieli się ochrzcić, powiadając:

Wydawajcie więc owoc godny upamiętania” ( Mt. 3,8)

Otrzymanie przebaczenia jest powiązane z czynieniem pokuty, wyznaniem i chęcią porzucenia grzesznego życia.Ap. Jan napisał :

Jeśli wyznajemy grzechy swoje, wierny jest Bóg i sprawiedliwy i odpuści nam grzechy i oczyści nas od wszelkiej nieprawości” ( 1 J 1,9).

Ap. Jan wyraźnie wskazuje na fakt, że oczyszczenie z grzechów nie następuje inaczej ( jest warunkiem) jak poprzez wyznanie owego grzechu. I zdaje się, że ta prawda jest oczywista. My, ludzie również przebaczamy ( choć czasem nie przebaczamy) gdy ktoś wyznaje swoje przewinienie i prosi nas o odpuszczenie tego występku. Nie jesteśmy zaś chętni wybaczyć jeśli ktoś nie chce przyznać się do krzywdy wyrządzonej nam , czy innym ludziom. Wyznanie grzechów, przyznanie się do winy, jest niezwykle istotnym w czynieniu pokuty, ale jednocześnie nie jedynym warunkiem. Jak wcześniej powiedzieliśmy w pokucie chodzi o „metanoię”, przemianę serca tzn. zaprzestanie czynienia i odcięcie się od tego, co grzeszne! W Przyp. Sal. ona jest napisane:

Kto ukrywa występki nie ma powodzenia, lecz kto je wyznaje i porzuca dostępuje miłosierdzia” ( 28,13).

Czy ojciec syna marnotrawnego urządziłby wesele dla niego, gdyby syn przyszedł, rzucił się na szyję ojca i powiedział mu: „Ojcze jestem biedny, brudny i głodny daj mi jeszcze trochę więcej pieniędzy?” Czy to byłaby pokuta? Ale tak czasem wygląda ona u wielu ludzi… „ Panie widzisz jak nie mogę poradzić sobie w życiu z moimi kłopotami, widzisz jaki jestem biedny, i w dodatku nikt mnie nie rozumie.. daj mi więcej zdrowia,… błogosław mi.!” To brzmi całkiem religijnie, ale nie wygląda na pokutę! Ojciec syna marnotrawnego mógł dostrzec ogromną zmianę w swoim synu. Oczywiście syn bardzo zmienił się fizycznie, ale nie o tej zmianie mówię. Nie mówię o podartych i brudnych łachmanach, wychudzonej sylwetce, poranionych nogach, ale mówię o zmianie serca. Ojciec najwyraźniej o tej zmianie świadczy:

jedzmy i weselmy się, dlatego, że syn ten mój był umarły, a ożył, zaginął był, a odnalazł się” ( Łk. 15, 23-24)

Zostańmy na moment w tej historii i kilka słów powiedzmy jeszcze o przebaczeniu. Ojciec na wskutek prawdziwej pokuty ( przemiany serca syna) z radością przebaczył wszystkie występki marnotrawnego syna. Właśnie fakt przebaczenia prowadził dalej do następnych kroków o jakich będziemy mówić następnej niedzieli, w związku z dalszymi podstawowymi prawami chrześcijańskiego życia. Dodając jednak kilka zdań na temat przebaczenia musimy zwrócić uwagę na różnicę postawy wobec marnotrawnego syna jaką widać w jego ojcu z jednej strony, i w jego starszym bracie z drugiej strony.

Przebaczenie ojca jest odzwierciedleniem postawy naszego niebiańskiego Ojca, który przebacza, jeśli przychodzimy z wyznaniem naszych grzechów. Niestety postawa starszego brata syna marnotrawnego jest często odbiciem niechęci i braku przebaczenia jakie jest charakterystyczne dla człowieka, dla nas ( nawet jako ludzi wierzących). Biblia powiada o owym starszym bracie że: „ rozgniewał się i nie chciał wejść” Pomimo, że ojciec wyszedł do niego i prosił go! Ów syn był wzburzony i miał pretensje zarówno do swego brata jak i do swego ojca.

Co ci przypomina ten obraz? Czy nie postawę oburzenia z powodu miłosierdzia Bożego okazanego pokutującemu grzesznikowi? Widać, że starszy syn nie miał sobie nic do zarzucenia! Ba, uważał się za kogoś znacznie lepszego ( ja zawsze ci służyłem!). Najgorsze jest jednak to, że nie był otwartym, by również podobnie jak ojciec przebaczyć swemu bratu.

Nie jest to niestety odosobniona postawa nawet wśród wierzących! Ileż czasem złości, nienawiści i zapiekłości kiedy mówimy: nie przebaczę mu! Nigdy! Wobec takiej postawy należałoby jedynie przypomnieć słowo Jezusa Chrystusa:

Bo jeśli odpuścicie ludziom ich przewinienia, odpuści i wam Ojciec wasz niebieski.

A jeśli nie odpuścicie ludziom, i Ojciec wasz nie odpuści wam przewinień waszych.” (Mt. 6,14-15)

Te słowa wypowiedział Jezus bezpośrednio po tym jak nauczył uczniów modlitwy: „Ojcze nasz” .

Mamy zaś tam fragment, w którym wręcz prosimy, domagamy się: Ojcze, „odpuść nam nasze winy tak, jak my odpuszczamy naszym winowajcom” ( Mt. 6,12).

Zastanawiam się, czy nie byłoby lepiej dla nas, gdyby Bóg nigdy tej modlitwy nie wysłuchał? To straszne gdyby miał postąpić z nami tak, jak my postępujemy wobec naszych bliźnich! Czy dziś z królem Dawidem nie powinniśmy śpiewać i modlić się?:

Daj czyste serce mi, oczyść usta me, tchnij swego Ducha bym wielbił cię”? ( ref 539)