Powiedzmy prawdę, chrześcijan mordował w Teksasie "kaznodzieja ateizmu" Drukuj
Autor: Sokół Bartosz   
wtorek, 07 listopada 2017 18:29

„Były żołnierz i nauczyciel studium biblijnego” wszedł do Pierwszego Kościoła Baptystycznego w Sutherland Springs i zaczął strzelać do uczestników nabożeństwa – taką informację podały tuż pod czerwonymi nagłówkami największe polskie media internetowe (m.in. wp.pl, fakt.pl, radiozet.pl i inne). Przez te dwa określenia przez długi czas definiowano teksańskiego mordercę, ku uciesze wszelkiej maści antyklerykałów i przeciwników chrześcijaństwa.

Wszystko ułożyło się bowiem znakomicie dla piewców liberalnego relatywizmu. Tak sformułowany opis strzelca nie pozwalał przesądzić, czy jest obecnym, czy tylko byłym nauczycielem biblijnym, niemniej jednak połączenie masakry z domniemanym, gorliwym chrześcijaństwem sprawcy okazało się zbyt wielką pokusą, by jej nie wykorzystać. Wreszcie można było empirycznie wykazać, że chrześcijański ekstremizm nie różni się właściwie od ekstremizmu islamskiego – zabijać może wierny żołnierz Allaha, ale także „nauczyciel studium biblijnego”. Człowiek Koranu i człowiek Biblii. A stąd już tylko krok do uznania, że chrześcijaństwo nie posiada wpisanej w siebie żadnej moralnej wyższości nad islamem, a tym samym nie posiada prawa do jakiejkolwiek krytyki systemu wartości wyznawców Mahometa.

W eter publiczny poszedł prosty przekaz – „nauczyciel studium biblijnego” zabił w kościele blisko 30 osób. Wśród trzech wyświetlanych na samej górze (najpopularniejszych?) komentarzy czytelników na portalu Wirtualnej Polski, dwa znakomicie obrazują sedno medialnego przekazu:

• „Każda religia to najbardziej śmiertelna choba.której trzeba się wystrzegać niczym dżumy czy cholery. Pan bozia natomiast zaciera łapki z radości i ma niezłą zabawę.”

• „Fanatyzm religijny chrześcijański, muzułmański, buddyjski, żydowski zabija ludzi, a nie broń.”

Cóż, ideologiczny komunikat najwyraźniej trafił do opinii publicznej – mamy religię jako śmiertelną chorobę, mamy też chrześcijański fanatyzm zabijający ludzi. Szereg innych komentarzy koncentruje się wyłącznie na fakcie chrześcijańskiej(!) religijności sprawcy masakry.

Sęk w tym, że Devin Kelly, strzelający do wiernych w kościele baptystycznym, przynajmniej w okresie poprzedzającym strzelaninę pozostawał gorliwym kaznodzieją… ateizmu. Mimo szybkiego usunięcia przez administratorów konta na Facebooku, internauci zdołali zachować obraz polubionych przez niego profili facebookowych. Wśród nich, co ciekawe, nie ma żadnego chrześcijańskiego. Co jeszcze ciekawsze, są inne: „Friendly Atheist”, „Atheism”, „Atheist” i „Atheist Republic”. DailyMail.com w obszernym reportażu cytuje znajomych mordercy. Jego szkolny kolega z New Braunfels High School, Patrick Boyce, mówi: „był pierwszym ateistą jakiego spotkałem”. Nina Rose Nava, uczęszczającym z nim razem do szkoły, dodaje: „on zawsze mówił o tym jak głupi są ludzie, którzy wierzą w Boga i starał się głosić swój ateizm”. Kolejna ze znajomych dodaje: „usunęłam go ze znajomych na FB z tych samych przyczyn!” Również inne relacje potwierdzają obraz sprawcy jako gorliwego ateisty, z uporem propagującego niewiarę w Boga i pogardzającego tymi, którzy w Niego wierzą. Oto kim był naprawdę „nauczyciel studium biblijnego”!

Dlaczego mainstreamowe media nie odważyły się podkreślić ateizmu sprawcy? Dlaczego nie uwypuklą w nagłówkach, że fanatyczny ateista mordował z zimną krwią chrześcijan? Dlaczego nie napiszą o „ateistycznym fundamentalizmie”, o zagrożeniu płynącym z niewiary i o niekontrolowanej nienawiści hodowanej na wielu ateistycznych forach? Ponieważ nie wpisuje się to w dominującą retorykę zachodniej kultury, w myśl której to ateizm przynosi pozytywną zmianę, uwalnia od drzemiących w człowieku religijnych inklinacji do fanatyzmu i proponuje trwały pokój pomiędzy ludźmi wszystkich wyznań i preferencji. Ten współczesny mit, z taką pieczołowitością pielęgnowany w środowiskach oświeconych zwolenników marginalizowania chrześcijaństwa, powinien rozsypać się jak domek z kart w wyniku teksańskiej masakry. Tak się jednak nie stanie ze względu na post-prawdę. Ze względu na nieograniczone możliwości kreowania faktów medialnych, które rządzą umysłami opinii publicznej. Ze względu na to, że w nagłówkach będzie widnieć „nauczyciel studium biblijnego”, a w przypisach „ateista”.

Widok płaczących ludzi pod drzwiami baptystycznego kościoła w Sutherland Springs łamie serce. Nie sposób nie pochylić się ze łzami i milczeniem nad rodzicami, którzy stracili dzieci, w tym również nad pastorem żegnającym 14-letnię córkę. Niech Bóg obdarzy krewnych ofiar nadzwyczajnym pokojem, który „przewyższa wszelki rozum” – o to się módlmy. W międzyczasie jednak zapłaczmy również nad cywilizacją na dobre odżegnującą się od chrześcijaństwa i nad światem mediów hołdujących post-prawdzie. Nad kulturą Zachodu, która podkładając dynamit pod własny fundament, cieszy się nadchodzącym wyzwoleniem od opresyjnego przywiązania do jednej idei. Cóż, chaotyczna defragmentacja rozlatującego się gmachu rzeczywiście nosi pewne cechy wyzwolenia. Szkoda tylko, że wyzwolenia od porządku, piękna, użyteczności i… istnienia.

Nie zapomnijmy przypominać światu co naprawdę wydarzyło się w Teksasie: chrześcijan mordował w Sutherland Springs "kaznodzieja ateizmu".