Przejdźmy jednak do rzeczy. Od dawna obserwuję środowisko ewangelicznego chrześcijaństwa w Polsce, a od czterdziestu lat jestem zaangażowany w codzienną, organiczną działalność kościoła na poziomie lokalnego zboru. Normalnie powinno być tak, że młodsi bracia pełnią swą służbę pod okiem starszych braci i przy ich boku wyrastają na dojrzałych przywódców. Pomysłowość młodych musi być bowiem moderowana doświadczeniem i życiową mądrością starszych. Trzeba, aby starsi i młodsi wiekiem oraz stażem wiary, dostatecznie długo pracowali razem w jednym zespole pod przywództwem tych pierwszych. Tylko tak młody sługa Boży może osiągnąć wymaganą przez naukę apostolską zdolność do samodzielnego przywództwa. Starszy zatem ma być nienaganny. Powinien być mężem jednej żony, człowiekiem trzeźwo myślącym, umiarkowanym, przyzwoitym, gościnnym, zdolnym do nauczania, wolnym od nałogów, nie wybuchowym, lecz łagodnym, niekłótliwym, nie nastawionym na pieniądz, dobrze kierującym własnym domem, dzieci trzymającym w posłuszeństwie, z wszelką godnością. Bo skoro ktoś nie potrafi kierować własnym domem, jak może troszczyć sie o kościół Boży? Starszy nie powinien być człowiekiem świeżo nawróconym, aby nie popadł w pychę i nie ściągnął na siebie wyroku podobnego jak diabeł. Powinien natomiast cieszyć sie dobrą opinią u ludzi spoza kościoła, aby nie spotkał się z lekceważeniem i nie wpadł w sidła diabła [1Tm 3,2-7].
Z powyższej instrukcji jasno wynika, że zarówno młodzi wiekiem jak i świeżo nawróceni bracia, zanim samodzielnie staną na czele pracy Pańskiej, potrzebują nabrać duchowych kwalifikacji i życiowego doświadczenia. Wszelkie więc decyzje, zwłaszcza te dla dalszych losów zboru strategiczne, powinny zapadać przy aprobacie starszych wiekiem i bardziej życiowo doświadczonych braci. Tymczasem w kościele nastała moda na młodych przywódców. Ich pomysły i koncepcje, ich wizje jutra zdominowały życie niejednego zboru, zagrażając stabilności i prawowierności całych wspólnot. Sprawy przybrały taki obrót nie tylko dlatego, że braciom starszym zabrakło mądrości w procesie przekazywania odpowiedzialności. Tak, niektórym z nich zamarzył się tytuł awangardzisty pod tym względem do tego stopnia, że na skróty dokonali zmian w przywództwie o więcej, niż jedno pokolenie. Jednak nierzadko zbyt młodzi ludzie zostają przywódcami chrześcijańskimi, bo - nie chcąc się podporządkować braciom starszym - samowolnie zakładają odrębne wspólnoty i stają na ich czele.
Nie podoba mi się przebudowa dobrych ulic podczas, gdy zniszczone wciąż nie są remontowane. Nie podoba mi się las chwastów w mieście o wdzięcznej nazwie "kwietna łąka". Gdyby nie dominacja młodych fantastów, którzy za nie swoje pieniądze chcą na nowo poukładać nasz świat, z pewnością decyzje magistratu byłyby bardziej wyważone i rozsądne. Gdyby dawnymi czasy następca tronu po Salomonie otoczył się starszymi, bardziej doświadczonymi doradcami i posłuchał ich głosu, z pewnością nie doszłoby do podziału Królestwa Izraela. Rechabeam jednak zlekceważył tę radę, której udzielili mu starsi, i udał sie po radę do chłopców, do młodych, którzy z nim wyrośli, a teraz pełnili przy nim służbę [1Kr 12,8]. Zdaje się, że nad niejednym współczesnym zborem trzeba będzie zapłakać, jak niegdyś prorok Izajasz ubolewał nad losem Judy: Ciemiężcami mego ludu są dzieci i kobiety nim rządzą. O ludu mój! Twoi wodzowie cię zwodzą i niszczą drogę twoich ścieżek [Iz 3,12].
Takie są skutki przedwcześnie przekazywanej odpowiedzialności. W niektórych kościołach i lokalnych zborach już jest pod tym względem "po ptokach". Któż dziś przeciwstawi się młodzieży, która rzekomo jest "przyszłością kościoła"? Jednakże wszędzie tam, gdzie nie młodzież, a Chrystus jest przyszłością Kościoła, dbajmy o biblijny porządek rzeczy. Utrzymujmy w chrześcijańskim zborze wielopokoleniowe przywództwo, przekazując odpowiedzialność stopniowo i wciąż pod decyzyjnym nadzorem starszych braci. Każdy dzisiejszy Tymoteusz powinien mieć swojego Pawła apostoła, który mu podpowie, jak trzeba sobie radzić w domu Bożym, który jest kościołem żywego Boga, filarem i podporą prawdy [1Tm 3,15], i w którym nie może być miejsca na fantazyjne eksperymenty.