Tylko Jezusa samego Drukuj
Autor: Marian Biernacki   
piątek, 03 kwietnia 2015 15:17
Tytułowe słowa pochodzą z ewangelicznego opisu cudownego przemienienia Jezusa na górze. Trzej towarzyszący Panu Jezusowi uczniowie mieli niezwykłe przeżycie. Zobaczyli na chwilę Mojżesza i Eliasza rozmawiających z ich Mistrzem. Szybko jednak pojawił się obłok i zakrył im tę scenę.  Z obłoku natomiast usłyszeli: Ten jest Syn mój umiłowany, jego słuchajcie. A nagle, rozejrzawszy się wokoło, już nikogo przy sobie nie widzieli, tylko Jezusa samego [Mk 9,7-8]. Nie zdążyli wziąć od tych wielkich mężów Bożych nawet autografu. Wszystko zniknęło i tylko sam Jezus, taki jak wcześniej, im pozostał.

To wymowne zakończenie cudu przemienienia Jezusa przychodzi mi na myśl, gdy obserwuję zachowanie wielu dzisiejszych chrześcijan, zwłaszcza w dniach poprzedzających główne święta chrześcijańskie. Otóż odnoszę wrażenie, że z roku na rok coraz większą wagę zdają się oni przykładać do wizualnych symboli, przedmiotów kultowych i gestów o charakterze obrzędowym. Urządza się inscenizacje głównych wydarzeń ewangelicznych. Akt wyznawania grzechów łączy się z przybijaniem do krzyża karteczek symbolizujących poszczególne grzechy wiernych. Fazę okresu oczekiwania określa się zapalaniem kolejnej świecy. Kazanie Słowa Bożego domaga się użycia rozmaitych akcesoriów a miejsce zgromadzenia ludzi biblijnie wierzących coraz częściej zamienia się w strojną szopkę. Czy wciąż można się dziwić wiernym z kościołów historycznych, że każde ich świętowanie z upływem lat  obrosło tam w liczne obrzędy i symbole? Skoro ludziom ewangelicznie wierzącym przestaje już wystarczać sam Jezus, to nie ma nic zaskakującego w procesjach drogi krzyżowej, kolorystyce szat liturgicznych, święconkach i innych aktach oraz przedmiotach kultu religijnego katolików. Jeśli się nie ockniemy, to jeszcze trochę, a w niektórych zborach będzie nie do pomyślenia nabożeństwo bez zapalonych świec,  „namaszczonego” głosu lektora, symbolicznego użycia flag, wystąpienia "ciekawej" osoby, aktu kapłańskiego błogosławieństwa, odczytania listu biskupa itd., że o woni kadzidła już nie wspomnę.

Stało się. Szerząca się w zborach cielesność domaga się zewnętrznej oprawy. Zamierająca wiara pragnie być radośnie celebrowana. Im większa w sercach pustka duchowa, tym głośniej chce brzmieć w zgromadzeniu. Duchowa mizeria zakochała się w tytułach i zaszczytach. Spokojnie i bez obaw. Jezus wciąż jest na ustach i raczej pozostanie. Przecież to wiara chrześcijańska. Lecz żeby znowu miało być tak, że niczego więcej nie będziemy widzieć, tylko Jezusa samego? O, nie. Jakże ubogie i szare stałoby się wówczas miejsce zgromadzeń i samo nabożeństwo?

Pozwólcie, że w przeddzień Świąt Zmartwychwstania Pańskiego zawołam słowami starej pieśni: Zwróć swój wzrok na Jezusa. Jak wielki tej twarzy jest czar. Urok ziemskich spraw dziwnie zblednie wnet. W blasku Jego miłości bez miar. Niech Wielkanoc 2015 będzie czasem, gdy znowu z najwyższym zachwytem będziemy chcieli popatrzeć duchowym wzrokiem na Jezusa samego.