We wszystkim ku dobremu Drukuj Email
Autor: Anna Kwiecień   
piątek, 03 czerwca 2016 20:00

Betty i John Stam

A wiemy, że Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują, to jest z tymi, którzy według postanowienia jego są powołani. (Rzymian 8:28)

„Współdziała we wszystkim ku dobremu, czyli będę zdrowy, bogaty, będę miał powodzenie w pracy, nie będzie problemów w mojej rodzinie, nie spotkają mnie żadne tragedie” – współczesny człowiek ma tendencje do interpretowania powyższego wersetu w ten sposób. Prawie sto lat temu wydarzyła się jednak historia, która w praktyczny sposób pokazała mi, że można postrzegać rzeczywistość zupełnie inaczej, a odnowiony umysł sprawia, że „dobro” nie zostaje spłycone do wygody i przyjemności.

„Bardzo dziękuję za Wasze kondolencje. Poświęcenie wydaje się być wielkie, ale nie zbyt wielkie dla Tego, Który dał siebie za nas.  Doświadczając Bożej łaski. Z całego serca wierzę w Rzymian 8:28.”1 Te słowa napisał Peter Stam po śmierci swojego syna i synowej – Betty i Johna Stamów.

Z historią Betty i Johna zetknęłam się jako dziewczynka, czytając książkę „Oni znali swojego Boga”: W grudniu 1934 r. na samotnym wzgórzu w Chinach, John i Betty Stam, młodzi amerykańscy misjonarze, mając zaledwie po dwadzieścia kilka lat, zginęli z rąk żołnierzy Armii Czerwonej…2 Zginęli zamordowani w brutalny sposób. Zanim jednak zaprowadzono ich na miejsce egzekucji byli przetrzymywani w starym, opuszczonym domu. To właśnie tam, prawie trzydzieści godzin po ich śmierci, chińscy chrześcijanie odnaleźli zapomnianą przez wszystkich maleńką, dwumiesięczną córeczkę misjonarzy. Maleństwo ciepło opatulone, z dwoma pięciodolarowymi banknotami przypiętymi do kocyka, leżało na łóżku. Betty i John, zanim zostali zabrani na miejsce egzekucji, zostawili tam maleńką Helen Priscillę w nadziei, że ktoś, a przede wszystkim ich Ojciec Niebieski, się nią zaopiekuje. Maleńka nie tylko uniknęła śmierci z rąk komunistów, Pan czuwał również nad dziewczynką, kiedy ewangelista Lo wraz ze swoją żoną przez kilka dni podróżowali z maleństwem przez niebezpieczne tereny chińskich prowincji do Suancheng, gdzie mieszkali Charles i Clara Scott – dziadkowie Helen Priscilli ze strony mamy. 

Betty i John inspirują swoją postawą, gotowością, by poświęcić wszystko dla pracy dla Pana, oraz pełnym oddaniem wyrażających się w słynnych słowach: „niech Bóg będzie uwielbiony, czy to przez życie, czy przez śmierć”. Jednak kiedy ostatnio, po raz kolejny zetknęłam się z ich historią niezmiernie poruszyła mnie postawa rodziców misjonarzy po otrzymaniu wiadomości o śmierci swoich dzieci. Pozwolę sobie zacytować dwa listy.


Ojciec Johna – Peter – napisał do przyjaciół:

Nasze drogie dzieci, John Stam i Elizabeth Scott Stam, odeszły, aby być z Panem. Kochali Go, służyli Mu i teraz są z Nim. Czy może być coś wspanialszego? To prawda, sposób w jaki odeszli z tego świata wstrząsnął nami wszystkimi, ale jakiekolwiek cierpienia musieli znieść teraz są one już przeszłością i oboje są nieskończenie błogosławieni radością Nieba.

A nam, którzy żyjemy, jeszcze raz przez telegram otrzymany od jednego ze szkolnych kolegów Johna – „Pamiętaj oddałeś Johna Bogu, nie Chinom” – zostało przypomniane nasze święte ślubowanie. Nasze serca, chociaż trochę przygniecione smutkiem, odpowiedziały „Amen!”. Naszym pragnieniem było, aby on, tak samo jak my, służył Bogu, i jeśli lepiej przez śmierć niż przez życie, niech tak będzie. Poświęcenie może wydawać się teraz wielkie, ale żadne poświęcenie nie jest zbyt wielkie dla Tego, Który dał Siebie za nas.

Gorąco modlimy się, aby to wszystko było ku Bożej Chwale i zbawieniu dusz. Jak bardzo będziemy się cieszyć, jeśli przez to straszne doświadczenie wiele dusz będzie zdobytych dla Pana Jezusa! Jak będziemy się cieszyć, jeśli wiele drogich, młodych Chrześcijan zostanie zainspirowanych do oddania siebie Panu jak nigdy dotąd, do oddania swojego życia na poświęcenie i służbę.

Mieliśmy zaszczyt mieć syna i córkę pracujących dla Pana wśród pogan, ale jesteśmy o wiele bardziej zaszczyceni tym, że oboje zdobyli męczeńskie korony. Jesteśmy pewni, że nasz drogi brat Doktor Charles E. Scott wraz ze swoją żoną dołączą do nas i razem powiemy: „Bóg dał, Bóg wziął, niech Jego imię będzie błogosławione.” (Job 1:21)3

W podobnym tonie napisała swój list również matka Betty – Clara Scott:

Jesteśmy wdzięczni, że odkąd po raz pierwszy powierzyliśmy troje naszych najdroższych dzieci w ręce Pana, modliliśmy się, aby Jego imię mogło być uwielbione, a Jego wola się wykonała. Oczywiście, modliliśmy się, aby, jeśli to będzie zgodne z Jego planami dla nich, ich życie mogło być świadectwem Jego wielkiej mocy w ochronie przed fizycznym niebezpieczeństwem. Równocześnie byliśmy gotowi oddać nasze skarby w Boże ręce, nawet wtedy, jeśli Jego Imię będzie bardziej uwielbione przez poświecenie ich młodego życia, wiedząc, że On nie dopuściłby do tego, gdyby ich śmierć nie przyniosłaby większej chwały niż długie życie.

Kiedy w czwartek wieczorem dostaliśmy telegram, że Betty i John są z Panem, nie rozpaczaliśmy, jak ci, którzy nie mają nadziei, czuliśmy bowiem, że może to przynieść wspaniałe błogosławieństwo dla dzieła Chrystusa tutaj w Chinach, jak i w każdym miejscu, do którego dotrze wieść o ich męczeństwie. Możemy tylko radować się, że zostali uznani za godnych, aby cierpieć ze względu na Niego, i nie żałujemy ich, gdyż wcześniej zostali uwolnieni od wszystkich ziemskich prób i weszli do chwały przeznaczonej dla tych, którzy całkowicie należą do Niego.(…)

Wiele naszych przyjaciół z Chin i z innych stron świata przywodziło nam na pamięć prawdę, że ziarno pszeniczne, które obumrze wydaje obfity owoc, nie może wpaść do ziemi bezużytecznie, a dwa ziarna przyniosą więcej owocu niż jedno.(…)

Dla mnie ocalenie maleńkiej Helen Priscilli jest niczym innym tylko cudem. Mój mąż powiedział dzisiaj rano: „Całe hordy okrutnych Komunistów nie mogły skrzywdzić bezbronnego niemowlęcia, jeśli Bożą wolą było ocalenie go, aby w ten sposób było uwielbione Jego Imię i ukazana Jego mocy.” Co więcej, wiemy, że On mógł nawet uwolnić Betty i Johna, gdyby taka była Jego wola dla nich.4

Bóg współdziała ku dobremu, a dobro według Bożej definicji to przede wszystkim wieczność spędzona z Nim; to nie jest życie wygodne i bez żadnych problemów, ale takie przez które On się uwielbi, które wyda owoc dla Jego chwały. Może to, co dzieje się dzisiaj w moim życiu, jest tym, w czy Bóg współdziała ku dobremu? Może chce to wykorzystać, aby pociągnąć innych do siebie. Może w ten sposób uzdalnia mnie do służby wśród ludzi, którzy znajdą się w podobnych sytuacjach. Może właśnie znajduje się w Jego warsztacie, bo Bóg ukrywa swoje najcenniejsze skarby w naszych najtrudniejszych i najbardziej bolesnych doświadczeniach (Jon Bloom); gdyż właśnie wtedy, kiedy marzenia są rozwiane w pył, kiedy wiara jest zachwiana, kiedy nie ma żadnego łatwego wyjścia, Bóg wykonuje swoją najważniejszą pracę. (Vaneetha Rendall) 

A wiemy, że Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują, to jest z tymi, którzy według postanowienia jego są powołani. (Rzymian 8:28)



But the voice of truth tells me a different story

the voice of truth says "do not be afraid!"

and the voice of truth says "this is for my glory"

Out of all the voices calling out to me

I will choose to listen and believe the voice of truth

(Lecz głos prawdy mówi mi co innego,

Głos prawdy mówi: „nie bój się!”

Głos prawdy mówi też: „to (jest) dla mej chwały”

Ze wszystkich głosów wołających do mnie

Dokonam wyboru i będę słuchał i wierzył głosowi prawdy)

Przypisy:

1. Vance Christie, John and Betty Stam: Misssionary Martyrs, Barbour Publishing, 2000, str. 193 [tłumaczenie własne]

2. E. I L. Harvey, E. Hey, Ich śmierć była zyskiem [w:] Oni znali swojego Boga, Tom 2, Searchlight, 1995, str 150

3. Vance Christie, John and Betty Stam: Misssionary Martyrs, Barbour Publishing, 2000, str. 194 [tłumaczenie własne]

4. Tamże. Str. 195-196 [tłumaczenie własne]