Zbrodniczy proceder Drukuj
Autor: Waldemar Świątkowski   
poniedziałek, 20 kwietnia 2015 16:48

Wzmiankę o takim procederze znalazłem w Księdze Ozeasza. Zaintrygowało mnie to tym bardziej, że mogłem być potencjalnym uczestnikiem tego procederu. Jaki to proceder? Okropny! Porównywalny z handlem żywym towarem, z zabójstwem, z... dzieciobójstwem, czytamy o nim w 9 rozdziale, 13 wiersz: Widziałem Efraima, jak czyni zwierzyną łowną swoich synów, Efraim wyprowadza swoich synów na rzeź.

To jest oczywiste, na co przeznaczona jest zwierzyna łowna - na śmierć! Słyszałem kiedyś o filmie, którego fabuła była wręcz przerażająca. Pewien zły człowiek porywał lub zwabiał ludzi po to, by ich potem wypuścić na swoją wielohektarową posiadłość i... polować na nich jak na zwierzynę. Przy udziale psów, helikoptera i czego tam jeszcze. Straszny los tych porywanych ludzi, którzy stawali się zwierzyną łowną. Ale w księdze Ozeasza nie mamy do czynienia ze zmyśloną fabułą, z kinem. To oczywista prawda! I o ile większa tragedia. Pomyśl tylko; to nie zły człowiek porywający obcych mu ludzi, lecz rodzice czyniący ze swoich dzieci zwierzynę łowną!?! Wprost przerażające i trudne do przyjęcia!! A Jednak... Warto zastanowić się, na czym polegał ten proces - tworzenie z własnych dzieci zwierzyny łownej. W wierszu 10 czytamy, że Izrael (Efraim) stał się ohydny, kiedy przyszedł do Baal Peor.

Co sprawiło, że z „winnego grona” lub „wczesnej figi” (takimi widział ich Bóg na początku), stał się ohydny (to dużo gorzej niż np. niemiły, mniej lubiany)? 4 Księga Mojżeszowa, 25 rozdział opisuje ten tragiczny upadek Izraela. Przeczytajmy go. Zaczęło się tak „normalnie”: Izrael osiadł w Szittim. Sąsiadami „zza miedzy” byli Moabici. Zaczęły się sąsiedzkie „miłe zaproszenia”: „chodźcie na nasze święto”. Było to bardzo ciekawe święto - składanie rzeźnych ofiar bogom moabskim („to prawie tak samo, jak w naszej świątyni”), obfitość napojów i potraw. A później tańce i wspólne zabawy. „Och! To o wiele ciekawsze niż nasze święta! Ileż tu radości i śmiechu! I te, Moabitki - jakie piękne stroje, jakie zalotne ruchy i spojrzenia...” „Izrael sprzągł się z Baalem Peor”. W. 3. To czynili ojcowie - a dzieci patrzyły. I pragnęły tego samego... Nawet nie pomyślały, że oto stają się „zwierzyną łowną” dla szatana.

Nic zresztą na to nie wskazywało. Życie wreszcie stało się ciekawe! „Bo do tej pory słyszeliśmy tylko o tym, że mamy żyć w bojaźni przed naszym Bogiem, że nie wolno nam tego i tamtego, że udział w świeckich imprezach jest grzechem, że w zgromadzeniu ma być powaga, że nasz ubiór i zachowanie mają nas wyróżniać z pośród tego świata, że... Nie warto słuchać tych „moralizujących” kaznodziei. Dziwacy! O! Patrzcie - nawet teraz stoją u wejścia do Namiotu Zgromadzenia i... Płaczą! (Wiersz 6.) Ha, ha, ha! Nic innego nie potrafią, ale to ich problem. My nie damy się zwariować - róbmy swoje! Tak naprawdę, to Moabici otworzyli nam oczy. Nie jesteśmy teraz ograniczeni, nie mamy „klapek na oczach”. Hura! Życie jest piękne!” Ale Bóg na to ich „piękne życie” powiedział: „staliście się ohydni”! Potem wydał wyrok: „Niech każdy zabije ze swojej grupy tych mężów, którzy się sprzęgli z Baalem, Peorem”. Śmierć zebrała wtedy ogromne żniwo: 24 tysiące ludzi zostało zabitych! To tak, jak duże miasto! I ofiar było by o wiele więcej, gdyby nie błogosławiony człowiek o imieniu Pinechas, który przez swoją gorliwość o sprawę Pana, zatrzymał Boży gniew.

Takie skutki przyniosła duchowa głupota Izraelitów. Zapomnieli, że ich Bóg jest święty, zazdrosny i konsekwentny. Zapomnieli na Boże przykazania, które zabraniały surowo „sprzęgania się” z otaczającymi ich ludami. Oni przekładali swoją mądrość nad mądrość Bożą. Tak jest i dzisiaj: wielu uważa, że chrześcijanin nie może być „wyizolowany” ze świata, jeśli chodzi o jego zwyczaje, idee, dążenia. Czemu nie skorzystać z miłego, „sąsiedzkiego” zaproszenia? Skutki będą zawsze takie same, bo w tym, co powiedział Pan Bóg, nie ma wyjątków! Spróbujmy teraz odpowiedzieć na pytanie, na czym polega czynienie ze swoich dzieci zwierzyny łownej. Odpowiedź nie jest skomplikowana: „Uczynić zwierzyną łowną” - to wzbudzić w dzieciach dążenia i pragnienia, jakimi żyje otaczający nas świat. „Uczynić zwierzyną łowną” - to zaszczepić w dzieciach, młodzieży, wartości tego świata. Może w tym momencie powiemy: „Nie ma obawy. Ja nigdy nie mówię o tych rzeczach dzieciom. Nie zachęcam i nie namawiam do tego, by brać wzorce ze świata”. Ale tu wcale nie potrzeba słów. Wystarczy nasze życie, nasz przykład.

- Jeśli rodzice wielkimi (może nawet wszelkimi?) nakładami czasu i pracy, dążą do osiągnięcia dostatniego (nie koniecznie wielkiego) bogactwa - stanie się to również celem dla dzieci, dla którego (celu) zaniedbają lub nawet porzucą Boga. Szatanowi chyba najłatwiej „ustrzelić” chrześcijan, którzy gonią za mamoną.

- Jeśli dorastające dzieci widzą jak matka chlubi się swoją urodą, a ojciec ma się za największego przystojniaka w okolicy - możemy być pewni, że w przyszłej żonie, czy mężu, będą szukali przede wszystkim takich wartości”, jak uroda, zewnętrzny czar i wdzięk. Nigdy nie zdadzą się na wolę Boga w tym najważniejszym wyborze życia - chyba, że będzie to przynajmniej miss regionu. Jakże łatwą „zwierzyną łowną” są wtedy dla szatana, który ma na pęczki właśnie ładnych i ponętnych dziewczyn, oraz „szalenie przystojnych” mężczyzn. Tym, że późniejsze życie stanie się udręką, na początku nikt się nie przejmuje.

- Jeśli u rodziców zamiast pokory i łagodności, bardziej pożądaną rzeczą jest pragnienie bycia wielkim i docenianym - dzieci wyrosną na ludzi, u których pycha, hardość, nawet zwykle chamstwo, będzie czymś normalnym. Szatan bez trudu umieści tą śmiertelną truciznę, jaką jest pycha, w ich sercu. Pyszni i hardzi - to jego „ulubiona zwierzyna”.

- Jeśli już spadnie na rodziców obowiązek gościnności i dzieci przy każdej takiej okazji słyszą wiele narzekania - nigdy nie będą chętni do podjęcia tego chrześcijańskiego obowiązku. Zrzucą ten „przywilej” na pastora, na bogatszych od siebie, na tych, co mają duże mieszkania... SERCA ICH ZAROSNĄ EGOIZMEM, LENISTWEM I SKĄPSTWEM.

- Jeśli w domu krytykuje się Braci i ich służbę w zborze, jeśli obmawia się drugich - jest to wymarzone dla szatana pole łowieckie i nie trzeba będzie długo czekać, by spośród dzieci wyrośli oszczercy i krytykanci. Ludzie, którzy w sercu zamiast miłości do bliźniego i przebaczenia, będą nosić gorycz, niechęć, zwady i temu podobne rzeczy. Przykłady można by było mnożyć, ale nie o to przecież chodzi. Powinniśmy wiedzieć, że jako rodzice mamy bardzo wielką odpowiedzialność wobec Boga, jeśli chodzi o nasze dzieci. I wcale najważniejszym nie jest to, by ich ubrać, wyżywić, by dać im wykształcenie i pomoc „ustawić się” w życiu. To świat uważa, że jeśli te rzeczy zapewni swoim dzieciom - może sobie stawiać pomniki.

Jako rodzice wierzący mamy zabiegać przede wszystkim o to, by nasze dzieci stały się własnością Pana Boga. To powinna być najgorętsza nasza modlitwa. Do tego powinniśmy przykładać najwięcej wysiłku i ponosić najwięcej ofiar. Nie uciekniemy przed odpowiedzialnością. Pan Bóg na pewno rozliczy nas z powierzonego nam szafarstwa. Osądzi, czy pokarm, który podawaliśmy naszym dzieciom przydawał im wzrostu, czy też zatruwał ich ducha. Chcemy czy nie - jesteśmy dla naszych dzieci najważniejszym drogowskazem, co do wartości i sposobu życia, jakie obiorą, gdy dorosną. I mamy tylko dwa wybory: albo będziemy czynić nasze dzieci „synami królestwa Bożego”, albo będziemy czynić ich „zwierzyną łowną” dla księcia tego świata - szatana.

Niech Pan Bóg da nam łaski, byśmy mogli być dla swoich dzieci „wonią Chrystusową”. Chciejmy pokazać naszym życiem i postępowaniem, że cnoty Chrystusa, takie jak pokora, miłość, łagodność, dobroć, wierność są wyższe niż cokolwiek na ziemi!! To nasze życie (a nie słowa tylko) ma przekonać nasze dzieci, że nie ma ważniejszej rzeczy na tej ziemi, niż: szukanie Królestwa Bożego i jego sprawiedliwości”! Cała reszta jest daleko, daleko z tyłu! Czy tak jest w Waszej rodzinie? Jest jeszcze czas łaski, i można wyprostować to, co było dotąd krzywe.