Złamany czy załamany? Drukuj
Autor: Piotr Karel   
niedziela, 26 kwietnia 2020 00:00

"Trzciny, nadłamanej nie dołamie, a lnu tlejącego nie zgasi, dopóki nie doprowadzi sprawy do zwycięstwa" ( Mt. 12,20)

Bóg każdą sprawę chce doprowadzić do końca i ten koniec ma być zwycięski! Jednak droga do owego zwycięstwa często wiąże się z łamaniem człowieka, jak z tą trzciną i podtrzymywaniem ledwo tlącego się płomienia, jak z kagankiem, który gaśnie. Jako ludzie przeżywający różne trudności i doświadczenia, które nas nie omijają, mówimy często tak: ja już nie daję rady,.. dłużej tego nie wytrzymam, .. jestem kompletnie załamany! A no właśnie, czy być załamanym to jest to samo, co być złamanym?

Czy jest różnica pomiędzy słowem złamany a załamany? Choć dwa podobne wyrazy i obydwa wyrażają nasze emocje i stan ducha, to jednak różnią się od siebie zasadniczo. Być załamanym nie oznacza jeszcze bycia złamanym! A z kolei być złamanym niekoniecznie musi oznaczać stan załamania. Słownik Języka Polskiego słowo: "załamać się " definiuje tak: " ulec zniszczeniu, ulec zniechęceniu, depresji psychicznej, stać się apatycznym, obojętnym na wszystko; wypaść z normalnego życia itp." Mówimy o kimś, np. że załamał się psychicznie...

Natomiast słowo "złamać" odnosi się do stanu rozbicia, rozłamania, przełamania, rozpołowienia, pokruszenia na kawałki. Złamać komuś życie oznacza: zwichnąć bieg czyjegoś życia, zupełnie odmienić sytuację życiową, zniweczyć czyjeś plany, marzenia. Przetrącić kogoś, złamać mu kark ....

Oczywiście oba te stany są przykre w odbiorze i nie życzymy sobie ani być załamanym, ani złamanym. A jednak dla jakiś względów Bóg czasem dopuszcza stan, w którym przeprowadza głęboką operację i łamie nas wewnętrznie. Łamie nasz charakter, łamie naszą pychę, łamie nasze ego. I choć to brzmi paradoksalnie - być złamanym przez Boga to coś niezwykle pozytywnego, dobrego i korzystnego dla nas, choć faktem jest, że łamanie przez Boga odczuwamy bardzo boleśnie. To zawsze boli. Boże łamanie (złamanie) jest jednak niezwykle pożądanym stanem naszego wewnętrznego człowieka. Nie chcemy tego, boimy się, ale często jest to niezwykle potrzebne przeżycie, które naprawia nasza dusze. Przeżycie niemal konieczne, od którego Bóg zaczyna działać przez owe złamane życie. W zasadzie moglibyśmy powiedzieć tak: Bóg nie może użyć nikogo, jeśli wcześniej go nie złamie!

Złamanie przez Boga przynosi bowiem błogosławieństwo i prawdziwe życie. Natomiast załamanie człowieka przynosi jedynie negatywne skutki takie jak: depresję, niemożność działania, zniechęcenie, rezygnację. Człowiek załamany to człowiek niezdolny do działania, niezdolny do czynienia czegokolwiek. Dlatego też jest powiedziane: trzciny nadłamanej nie dołamie, a lnu tlącego się nie dogasi, aż sprawy nie doprowadzi do zwycięstwa! Bożym celem nigdy nie było i nigdy nie będzie, by doprowadzić kogokolwiek do stanu załamania, z którego nie mógłby się podnieść, i któryby prowadził do negatywnej destrukcji i działania. Jeśli Bóg łamie i doprowadza do "złamania" człowieka, to jest to uzdrowieńczy proces rozpoczynający zwycięstwo Boże, nie ludzkie, w wybranym Bożym naczyniu. Naczyniu wybranym przez Boga i przygotowywanym do pełnienia Bożej służby. Bóg posługuje się złamanym człowiekiem, nie może natomiast wykorzystać człowieka, który jest załamany, w rozpaczy, w beznadziei, lamentujący nad swoim losem. Tak pięknie opisał ten stan apostoł Paweł, kiedy do Koryntian pisze słowa:

"Zewsząd uciskani, nie jesteśmy jednak pognębieni, zakłopotani, ale nie zrozpaczeni, prześladowani, ale nie opuszczeni, powaleni, ale nie pokonani, zawsze śmierć Jezusa na ciele swoim noszący, aby i życie Jezusa na ciele naszym się ujawniło" 2 Kor. 4,8-10. Moglibyśmy dodać: złamani ale nie załamani!

"Śmierć Jezusa na ciele swoim noszący" . Bracia i Siostry! To jest ten Boży sposób na życie! By prawdziwie żyć, muszę najpierw umrzeć! Umrzeć razem z Chrystusem, umrzeć dla grzechu, dla starego trybu życia, by teraz żyć dla Niego. Wcześniej bezużyteczny, teraz dzięki Jego łasce narzędziem w Jego rękach! Popatrzmy na przykłady mężów, których Bóg chciał użyć! Których życie musiał złamać, by z owego rozbitego naczynia, z tej zagniecionej na nowo gliny uczynić naczynie szlachetne i pożyteczne.

Mojżesz
Mąż starannie wykształcony i wprowadzony we wszelką mądrość Egiptu.
Wydawało mu się, że jest dostatecznie przygotowany do spełnienia życiowej misji, tj. wyprowadzenia narodu izraelskiego z domu niewoli, z Egiptu. Bóg jednak zanim go użył, musiał go wcześniej "złamać". Przez 40 lat na pustyni łamał jego charakter, jego poczucie wartości, zdolności, jego pychę i buńczuczność. A kiedy Bóg uznał, że już teraz jest gotowy. Mojżesz powiada: "Panie zupełnie się do tego nie nadaję, poślij kogoś innego... " Wielkość Mojżesza wykluwała się w procesie Bożego łamania, niszczenia jego górnolotnego myślenia o sobie samym, aż do zupełnego złamania. To była ta Boża operacja na otwartym sercu Mojżesza.

Dawid
Podobnie było z królem Dawidem. Wiele razy Bóg musiał doprowadzić Dawida do upokorzenia, do złamania siebie samego, by Dawid mógł być nazwany później mężem według serca Bożego. Co Dawid mówi o sobie: "Ale ja jestem robakiem, nie człowiekiem, hańbą ludzi i wzgardą pospólstwa... Rozlałem się jak woda i rozłączyły się wszystkie kości moje. Serce moje stało się jak wosk. Roztopiło się we wnętrzu moim. Siła moja wyschła jak skorupa, a język mój przylgnął do podniebienia mego i położyłeś mnie w prochu śmierci". (Ps. 22).

Czy są to słowa wielkiego króla? Człowieka sukcesu? Czy raczej człowieka złamanego przez Boga okolicznościami życia? Siła Dawida jednak polegała na tym, że potrafił upokorzyć się przed Panem, wtedy doznawał wywyższenia! Pan Jezus powiedział: "Każdy kto się wywyższa będzie poniżony, a kto się uniża będzie wywyższony" ( Łk 18,14) Apostoł) Paweł zaś zauważył: "w słabości okazuje się moc. Kiedy jestem słaby, wtedy jestem mocny” (Kor 12,10). Autentyczna, niekłamana świadomość swojej niemocy i słabości uruchamia moc Bożego ramienia. I przeciwnie, jeśli wydaje nam się, że pewnie stoimy, wtedy najczęściej przychodzi atak diabelski i przegrywamy bitwę. Przyjrzyjmy się jeszcze raz życiu Dawida. Podziwiamy go, gdy pełen mocy Bożej pokonał Goliata. Dawid był tego świadom i głośno wyznawał przed Goliatem i jego wojskiem, że wychodzi do niego w imieniu Pana Zastępów, któremu Goliat urągał. Walkę wygrał! Ale popatrzmy na inny epizod w życiu tego wielkiego wojownika. Oto jego wojsko walczy z Amonitami, Dawid jednak pozostaje w domu i oto diabeł szykuje zasadzkę. Z tarasu swego pałacu zobaczył kąpiącą się Batszebę. Zaczął jej pożądać, potem wezwał do swego pałacu, obcował z nią i Batszeba poczęła. Znamy tę historię! Dawid próbował ukryć swój grzech! To spowodowało jeszcze gorsze skutki. Grzech zawsze pociąga za sobą następne grzechy! Przez grzech Dawida traci życie mąż Batszeby - Urjasz - wierny i dzielny wojownik Dawida! I już wydawało się Dawidowi, że problem jest rozwiązany! Że grzech pozostanie w ukryciu! Ze nigdy nie ujrzy światła dziennego! Tym bardziej, że mijały kolejne dni, tygodnie i miejsce, i wszystko jakby wróciło do normy!

Wszystko ucichło! Biblia jednak mówi: "Bo nie ma nic ukrytego, co by nie wyszło na jaw, ani tajnego, co by nie stało się wiadome. Dlatego, coście mówili w ciemności, będzie słyszane w świetle dziennym, a coście w komorach na ucho powiadali, będzie rozgłaszane na dachach". (Łk 12,2-3). Bóg jednak widział! Bo On wszystko widzi i słyszy, i nikt przed Nim nie może się ukryć! Co ciekawe, to nie Dawid, ale Bóg na nowo podejmuje próbę przywrócenia dobrego sumienia i właściwych relacji Dawida z Bogiem! Bóg na nowo daje szansę Dawidowi. W 12 rozdziale II księgi Samuela czytamy, że Bóg posłał proroka Natana, a ten opowiedział Dawidowi historię biedaka z jedną owieczką i bogacza, który miał wiele owiec. Otóż ten bogacz żałując swoich owieczek dla przyjezdnego gościa wziął owieczkę owego biedaka. Ta historia wstrząsnęła Dawidem.

Wybuch wielkim gniewem na owego bogacza i do proroka Natana powiedział tak: "Jako żyje Pan, że na śmierć zasługuje mąż, który tak postąpił. Za owieczkę zapłaci w czwórnasób, dlatego że taką rzecz uczynił i że nie miał litości." (w. 5-6) Riposta Natana była natychmiastowa: Ty jesteś tym mężem! Ta historia mogła się różnie zakończyć dla Natana! Natan mógł stracić urząd, zostać usunięty z dworu królewskiego, a nawet stracić życie. Mógł być znienawidzonym przez Dawida on i cały jego dom. Ale Dawid zaczął pokutować. Wyznawał głośno: "Zgrzeszyłem wobec Pana" (w. 13). Bóg musiał znów złamać serce Dawida i przywieść go do pokuty! To była zbawienna operacja, bo bez niej łaska Pana nigdy by Dawida na nowo nie ogarnęła i nie powróciła. Potem Dawid napisał: "Błogosławiony człowiek, któremu Pan nie poczytuje winy..., gdy milczałem schły kości moje! Bo we dnie i w nocy ciążyła na mnie ręka twoja, siła moja zanikła, jak podczas upałów letnich. Grzech mój wyznałem Tobie i winy mojej nie ukryłem. Rzekłem: Wyznam występki moje Panu; Wtedy Ty odpuściłeś winę grzechu mego". (Ps 3).

Choć teraz ze złamanym sercem, jak niegdyś patriarcha Jakub z przetrąconym biodrem, Dawid idzie naprzód oczyszczony, wypławiony, z darowaną drugą szansą, by wiernie służyć Panu. Moglibyśmy mnożyć takie historie mówiąc o życiu proroków, apostołów nawet takich jak Paweł czy i Piotr i innych mężów Bożych, którzy musieli być złamani przez Boga, by coś pożytecznego z ich życia mógł wydobyć Bóg! To Boża metoda. Przywieść człowieka do pokuty. Rozbić jego gliniany dzban pychy. Ukazać mu nędzę, podłość i beznadziejność położenia... by człowiek zaczął prawdziwie wołać do Boga! Dawid napisał: "Ofiarą miłą Bogu jest duch skruszony, sercem skruszonym i zgnębionym nie wzgardzisz, Boże (Ps. 51,19). A kiedy tak złamany człowiek woła do Boga, ten okazuje mu swoją łaskę! Boża obietnica brzmi tak: „Bliski jest Pan tym, których serce jest złamane, a wybawia utrapionych na duchu" Ps. 34,19. A w innym miejscu: "Uzdrawia tych, których serce jest złamane, i zawiązuje ich rany" (Ps. 147,3). Mamy w śpiewnikach taką pieśń: "Duchu żyjącego Boga dziś na mnie zstąp. Złam mnie, skrusz mnie, napełń, użyj"!

To wielka modlitwa i bardzo poważna prośba! Czy pragniesz naprawdę uniżyć się przed Panem? On cię wtedy wywyższy! "Złam mnie, skrusz mnie". Dziś przychodzę do Ciebie takim, jakim jestem, przyjmij mnie!