Dlaczego Bóg dopuszcza nieszczęscia? Drukuj Email
Autor: Stan Vugteveen   
niedziela, 11 kwietnia 2010 00:00

Zgorzkniały, zrozpaczony James Huberty powiedział swojej żonie, że ma już dość wszystkiego i że idzie "polować na ludzi". Parę minut później w jednej restauracji w pobliżu swego domu Huberty rozpoczął opętańczą strzelaninę. W ciągu 77 minut zamordował 21 mężczyzn, kobiet i dzieci i zranił 19 innych osób, aż kula policjanta zabiła i jego. Reporterzy określili to jako "najgorsze masowe morderstwo w historii Stanów Zjednoczonych."

Natychmiast neurolodzy i psycholodzy z całego kraju wnieśli prośby o pozwolenie zbadania mózgu Huberta. Chcieli, dociec, co spowodowało tę szaleńczą, potworną rzeź. Czy ten nieobliczalny czyn był wynikiem uszkodzenia kręgosłupa mordercy w wypadku samochodowym? Czy może powodem było przygnębienie i rozdrażnienie w związku ze zwolnieniem go z pracy tydzień wcześniej? A może był opętany przez szatana? ...

A co można powiedzieć o jego niewinnych ofiarach? - Ciężko pracujący kierowca samochodu ciężarowego miał zaledwie dwa dni do emerytury. 22-letnia szefowa restauracji dopiero wyszła za mąż. A 18-letnia matka ze swym ośmio miesięcznym synkiem, czy rodzina, która właśnie wróciła do domu z wakacji, albo dwie 11-letnie przyjaciółki, które przyjechały na rowerach na "hot-doga"? Czy to akurat tak się zdarzyło, że znalazły się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie?
Jaką nadzieję mogą mieć wierzący chrześcijanie w obliczu takiej tragedii? Czy możemy pokładać nadzieję w 91-szym Psalmie, że Bóg ochroni nas przed kulą maniaka, czy też zaczynamy wątpić?...

"Kto mieszka pod osłoną Najwyższego, kto przebywa w cieniu Wszechmogącego, ten mówi do Pana: Ucieczko moja i twierdzo moja. Boże mój, któremu ufam. Bo On wybawi cię... Piórami swymi okryje cię i pod skrzydłami Jego znajdziesz schronienie. ... Chociaż padnie u boku twego tysiąc, a dziesięć tysięcy po prawicy twojej, ciebie to jednak nie dotknie... Dlatego, że Najwyższego uczyniłeś ostoją swoją, nie dotknie cię nic złego... Albowiem aniołom swoim polecił, aby cię strzegli na wszystkich drogach twoich" Tym Psalmem diabeł kusił Pana Jezusa, by się rzucił w dół że szczytu świątyni /Mat. 4:5-7/. Jezus natychmiast odpowiedział: "Nie będziesz kusił Pana, Boga twego." Czy my "kusimy Boga" lub żądamy za dużo, gdy prosimy o ochronę przed nieszczęściami, katastrofami, pijanymi kierowcami i maniakami, nad którymi nie mamy żadnej kontroli? Czy możemy iść odważnie przez życie pewni, że Boży Anioł Stróż będzie nas chronił, tak jak tajna policja chroniła prezydenta Reagana? Innymi słowy: czy dana nam jest jakaś specjalna ochrona, ponieważ jesteśmy wierzącymi chrześcijanami?

Przede wszystkim powinniśmy być bardzo ostrożni z wydawaniem sądu o ludziach, którzy zginęli w jakiejś tragedii. Oczywiście ci, którzy jej uniknęli, spiesznie dziękują Bogu za ochronę, ponieważ wierzą, że Boża ręka w cudowny sposób ich uratowała. Taki sposób myślenia może sugerować, że ci, co zginęli, nie byli pod Bożą opieką. Lecz Boża wszechwładna wola I Jego bezpośrednia interwencja są tajemnicą, której nasze ograniczone umysły pojąć nie mogą. I kończy się tym, że albo wątpimy w Boże zainteresowanie się nami, albo kwestionujemy wiarę ofiar wypadku. Te zagadnienia zawsze niepokoiły ludzi, gdyż nie było na nie odpowiedzi. Pana Jezusa również pytali pewni ludzie o dwa tragiczne wypadki, które miały miejsce w Jerozolimie: "W tym samym czasie przybyli do Niego niektórzy z wiadomością o Galilejczyykach, których krew Piłat pomieszał z ich ofiarami. I odpowiadając rzekł do nich: Czy myślicie, że ci Galilejczycy byli większymi grzesznikami niż wszyscy inni Galilejczycy, że tak ucierpieli? Bynajmniej, powiadam wam, lecz jeżeli się nie upamiętacie, wszyscy podobnie poginiecie. Albo czy myślicie, że owych osiemnastu, na których upadła wieża przy Syloe i zabiła ich, byli większymi winowajcami niż wszyscy ludzie mieszkający w Jerozolimie? Bynajmniej, powiadam wam, lecz jeżeli się nie upamiętacie, wszyscy tak samo poginiecie" /Łuk. 13:1-5/.

Możemy tylko przypuszczać, co się właściwie stało. Prawdopodobnie pewni Galilejczycy przybyli specjalnie do Jerozolimy, aby złożyć ofiary w świątyni. Piłat chyba przypuszczał, że knuli jakieś powstanie, i podczas gdy oni przynosili swoje ofiary, jego żołnierze zaatakowali i, pozabijali ich. Ich krew pomieszała się wtedy z krwią ich ofiar.
Nie robi różnicy, czy ktoś ginie w trakcie uwielbiania Boga, czy przechodząc mimo wieży, czy jedząc w restauracji, gdyż śmierć, bez względu na jej przyczynę, jest tragiczna. Właśnie to Pan Jezus próbował wytłumaczyć swoim słuchaczom.

Za dni Jezusa ludzie ogonie wierzyli, że nieszczęścia służyły po to, by wykazać, kto jest szczególnie grzeszny. Pan Jezus zaprzeczył temu ogólnemu lecz mylnemu pojęciu.
Pewnego razu, gdy Pan Jezus i Jego uczniowie widzieli człowieka ślepego od urodzenia, uczniowie zapytali: "Mistrzu, kto zgrzeszył, on czy jego rodzice, że się ślepym narodził?" Chrystus jednak wyraźnie podkreślił, że cierpienia i tragedie nie koniecznie są, bezpośrednio połączone z jakimś grzechem w życiu człowieka: "Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego..." /Jana 9:1-3/. Tragedia nie ma względu na ludzi. Gdy staliśmy się wierzącymi chrześcijanami. Bóg nie otoczył nas jakimś specjalnym magicznym ogrodzeniem; nie obiecał, że my i nasze rodziny będziemy wolne od tragedii. I dlatego nie oczekujemy, że wszyscy wierzący np. w katastrofie samolotowej zostaną w cudowny sposób ocaleni, podczas gdy niewierzący zginą. Nie oczekujmy specjalnych wyróżnień, ponieważ wiemy, że wszyscy jesteśmy częścią układu społecznego, powiązani ze sobą. Chrześcijanie mają "nie być ze świata" /Jana 17:16/, to znaczy mają się nie upodabniać do niego, lecz wszyscy jesteśmy "na świecie" /17:11/. I ponieważ nie jesteśmy wzięci z tego świata /17:
15/, jesteśmy często atakowani tak przez dobre jak i złe rzeczy, które się zdarzają w życiu.

Nieraz mówi się o "niewinnych widzach", którzy zostali zabici czy to przez zabłąkaną kulę, czy pijanego kierowcę - ofiary postępowania innej osoby. Takie tragedie zdarzają się, ponieważ jesteśmy "w tym świecie", powiązani ze sobą.
W jednej przypowieści Pan Jezus tłumaczy, dlaczego zło i dobro istnieją obok siebie. "Podobne jest Królestwo Niebios do człowieka, który posiał dobre nasienie na swojej roli. A kiedy ludzie spali przyszedł jego nieprzyjaciel i nastał kąkolu między pszenicę i odszedł. A gdy zboże podrosło i wydało owoc, wtedy się pokazał i ką-kol" /Mat. 13:24-26/. Gdy słudzy zapytali, czy mają wyrwać kąkol i oddzielić dobre od złego, gospodarz powiedział: "Nie. Pozwólcie obydwom róść razem aż do żniwa" /Mat.13:30/. Podobnie i my musimy przyjąć fakt, że żyjemy w świecie pełnym tak dobra jak i zła. Bóg nie wykorzenia zła, aby zabezpieczyć dobro. Jedno i drugie musi istnieć obok siebie. Dlatego bywa tak, że czasami zło tragicznie oddziaływa na dobro, ponieważ w tym świecie żyjemy w bliskim sąsiedztwie. To nie znaczy jednak';, że tragedie są poza nawiasem Bożej woli, albo że Bóg nie może przeprowadzić swej woli. również w tragicznej sytuacji.

Gdy Pan Jezus powiedział, że nawet wróbel nie spadnie na ziemię bez woli. Ojca /Mat. 10:29/, On nie tyle podkreślał Bożą opiekę nad nami /wróbel jednak upadł/, ile to, że nasz Ojciec niebieski zna nasze potrzeby i jest nami zainteresowany. "Jesteście więcej warci niż wiele wróbli" /Mat. 10:31/.
Zasadnicza więc kwestią nie jest pytanie, kto był najgorszym grzesznikiem. Jak Chrystus podkreślił w związku z galilejską masakrą, nie chodzi o to, dlaczego to się stało, lecz raczej istotną sprawą jest "jeżeli się nie upamiętacie, wszyscy tak samo poginiecie" /Łukasza 13:5/.

Można stawiać niezliczoną ilość pytań: Dlaczego Piłat pomordował niewinnych Żydów? Dlaczego wieża runęła i zabiła 18 osób? Dlaczego 229 Amerykanów zginęło w ataku terrorystów? Dlaczego 40 niewinnych osób zginęło w restauracji od kuł szaleńca? Lecz Jezus idzie ponad te wszystkie "dlaczego" i zwraca uwagę na sprawę najistotniejszą "Czy jesteście gotowi umrzeć?"

Prawdziwą tragedią w życiu jest to, że tak wiele ludzi wierzy, że tragedia ich nigdy nie dotknie i dlatego nie regulują swoich spraw z Bogiem. Lecz tragedia może uderzyć każdego ,z nas w czasie, gdy się tego najmniej spodziewamy. I zasadniczo istotą tragedii jest to, że spada niespodziewanie, że się jej nie oczekuje. Podobnie prawdziwą tragedią w życiu nie jest to, że ktoś został zabity; każdy z nas umrze w jakimś nieznanym czasie chyba ze Pan Jezus przyjdzie za naszego życia. Prawdziwą tragedią jest gdy ktoś umiera nie przygotowany na wieczność.
Tragicznym jest, że tak wiele ludzi przypuszcza, że mogą żyć z dala od Boga, nie zwracając Nań ani na Jego wolę żadnej uwagi. Tragicznym jest to, że tak wiele ludzi kpi z "dnia sądu i zagłady bezbożnych ludzi" /2 Piotra 3:7/.

Gdzie jest więc nasza ochrona i pewność w tym życiu? Nasza pewność W Chrystusie powinna być rozpatrywana pod kątem wieczności, a nie mierzona długością ziemskiego życia. Wszak ta ziemia nie jest naszym domem; jesteśmy tu tylko przechodniami. Dla niektórych życie jest tylko krótko-dystansowym biegiem na 100 m - kończy się bardzo szybko. Dla innych może to być bieg na 400 albo 800 m. A dla jeszcze innych życie jest maratonem'. Ale długość biegu nie jest tak ważna jak to, by zakończyć wyznaczony bieg i otrzymać złoty medal wiecznego życia w Chrystusie.