Achitofel - dramat sługi Bożego. Od przyjaźni do nienawiści. |
Autor: Dariusz Zwiahel | |||
środa, 10 lutego 2021 19:49 | |||
Kim był Achitofel? Dawid mówi o nim : … człowiek równy mnie, powiernik mój i przyjaciel, z którym mieliśmy wspólne, słodkie tajemnice. Do domu Bożego chodziliśmy w tłumie ( Ps. 55, 14-15). Był najbliższym doradcą i serdecznym przyjacielem króla Dawida. Pomazaniec Boży, o autorytecie nadanym przez Boga, cieszący się ogromnym poważaniem wśród ludzi. Czytamy o nim:A każda rada Achitofela, jakiej w tym czasie udzielał, znaczyła tyle samo, co wyrocznia Boża; tyle znaczyła każda rada Achitofela, zarówno u Dawida, jak u Absaloma (II Sam. 16, 23). Kiedy syn Dawida, Absalom zbuntował się przeciwko swojemu ojcu, wszczynając bunt przeciwko królowi, aby odebrać mu władzę królewską;posłał też Absalom w czasie składania ofiar rzeźnych po Achitofela Gilończyka, doradcę Dawidowego, z jego rodzinnego miasta Gilo. W ten sposób spisek się wzmógł i coraz więcej ludzi przystawało do Absaloma (II Sam. 15, 12). Co takiego się stało, że serdeczny przyjaciel, przed którym król nie miał żadnej tajemnicy, wierny druh doli i niedoli króla Dawida, człowiek, z którym razem chodził do domu Bożego, nagle odwraca się od niego i gotów jest nawet pozbawić go życia? Czytamy o tym w II Sam. 17, 1-2: Potem rzekł Achitofel do Absaloma: Pozwól, że wybiorę dwanaście tysięcy wojowników i wyruszę w pogoń za Dawidem jeszcze tej nocy, I uderzę nań, póki jeszcze jest znużony i strwożony i przerażę go tak, że ucieknie od niego cały lud, który jest z nim, a wtedy zabiję samego króla. Aby zrozumieć jego nagły zwrot z zażyłej przyjaźni do nienawiści, musimy powrócić do historii Dawida z Batszebą oraz koligacji rodzinnych Achitofela z żoną Uriasza Chetejczyka. W II Sam. 11, 3 czytamy, że: Dawid posłał, aby się czegoś dowiedzieć o tej kobiecie. Powiedziano mu: Jest to Batszeba, córka Eliama, żona Uriasza Chetejczyka. I tak po nitce do kłębka idziemy dalej: w 2 Sam. 23, 8-39 Samuel wymienia 37 najdzielniejszych wojowników Dawida, a wśród nich w wierszu 34 czytamy o rycerzu imieniem Eliam, syn Achitofela z Gilo, a w 39 wymienia Uriasza Chetejczyka. A więc z dużą dozą prawdopodobieństwa możemy stwierdzić, że Achitofel był ojcem Eliama i dziadkiem Batszeby, żony Uriasza Chetejczyka. Nie będę tutaj przypominał całej historii Dawida i Batszeby, wspomnę tylko o ohydnym postępowaniu Dawida, który wykorzystując władzę królewską rozkazał sobie przyprowadzić Batszebę do swojego pałacu, dopuszczając się grzechu cudzołóstwa, a kiedy dowiedział się o tym, że poczęła, polecił sprowadzić jej męża, który brał udział w oblężeniu Rabby Ammonickiej i nakłonić go do odwiedzin swojej żony, aby ukryć grzech cudzołóstwa. Gdy jego podstępny zamiar mu się nie powiódł, odesłał Uriasza Chetejczyka z powrotem z listem do dowódcy wojsk Joaba, dowodzącego oblężeniem Rabby Ammonickiej. Uriasz nie wiedział, że wiezie ze sobą wyrok śmierci na samego siebie, prawy, wierny i oddany żołnierz króla Dawida zginął, zdradzony przez intrygę króla. Oczywiście Achitofel dowiedział się o tym, może od Absaloma, który szukał zwolenników w buncie przeciwko królowi i wiedział o rozgoryczeniu Achitofela? Możemy teraz zrozumieć skąd ta nagła zmiana u Achitofela w stosunku do Dawida, zrozumieć to nie znaczy zaakceptować. To co Dawid uczynił Batszebie, nie jakiejś tam Batszebie, jednej z wielu jego nałożnic, ale wnuczce swojego najwierniejszego przyjaciela, Achitofela, sprawiło nagłą zmianę nastawienia serca Achitofela do Dawida, z zażyłej przyjaźni do nienawiści. Dlatego też w Przyp. 18, 19 czytamy: Brat oszukany mocniejszy stawia opór niż warowny gród. Chciałbym na tę sprawę spojrzeć nie tylko od strony Dawida, który swoje emocje mógł wyrazić chociażby w psalmach i w sposób subiektywny podać nam do odbioru całą tę sytuację, ale również od strony Achitofela, człowieka zranionego, żeby nie powiedzieć zdruzgotanego ze strony najbliższego przyjaciela. Co on czuł? Wiemy, najczęściej z autopsji, że zranienia doznane od ludzi „tego świata” nie są w stanie wywrzeć na nas takiego wrażenia, odcisnąć takiego piętna i dokonać takiego spustoszenia w naszych sercach jak zranienia od braci i sióstr. Budowane przez lata wzajemne zaufanie, poprzez zachowanie w różnych, trudnych okolicznościach życia, wzajemną pomoc w nich, z czasem zażyłość, pewność, że w sytuacjach nawet ekstremalnych nasz przyjaciel nie zawiedzie nas, doprowadzają nas do przekonania, że w razie potrzeby mój przyjaciel „ wskoczy za mną, choćby w ogień.” Nie dopuszczamy nawet myśli, że może nas zawieść, a co dopiero zranić. W psalmie 55, 13-16 Dawid woła: Bo to nie wróg mnie lży - co mógłbym znieść - nie przeciwnik mój wynosi się nade mnie - mógłbym się przed nim ukryć. Ale ty, człowiek równy mnie, Powiernik mój i przyjaciel, Z którym mieliśmy wspólne słodkie tajemnice, Do domu Bożego chodziliśmy w tłumie. A w psalmie 41, 10 woła do Boga: Nawet przyjaciel mój, któremu zaufałem, Który jadł mój chleb, Podniósł pietę przeciwko mnie. Można by powiedzieć: „ A czego ty się spodziewałeś, Dawidzie, za to co uczyniłeś Achitofelowi, dlaczego użalasz się teraz nad sobą?!” Przyjaciel, o którym Dawid mówi: powiernik mój, mąż równy mnie, z którym mieliśmy słodkie tajemnice, z którym razem chodziliśmy do domu Bożego w oczach Dawida staje się zdrajcą. Ale, kto tu kogo najpierw zdradził? Kto pierwszy podeptał najwyższe wartości cementujące ich przyjaźń i przekroczył granice wzajemnego zaufania, której nigdy nie wolno było przekroczyć? Bracia i siostry, my często, mówiąc o nieprzebaczeniu, mamy na myśli tę osobę, która została zraniona, tak jakby to był tylko jej problem. Spotkałem się nawet z takim stwierdzeniem: „ Ty i tak jako osoba wierząca musisz mi przebaczyć, nie masz innego wyjścia!”. Owszem to jest prawda. Zgodnie ze słowami Pana Jezusa Chrystusa: Wtedy przystąpił Piotr do niego i rzekł mu: Panie ile razy mam odpuścić bratu memu, jeżeli przeciwko mnie zgrzeszy? Czy aż do siedmiu razy? Mówi mu Jezus: Nie powiadam ci: do siedmiu razy, lecz do siedemdziesięciu siedmiu razy ( Mat. 18, 21-22). A w Ewangelii Łukasza Pan Jezus mówi: Niepodobna, by zgorszenia nie przyszły. Lecz biada temu, przez którego przychodzą. Lepiej by było dla niego, gdyby kamień młyński zawisł na szyi jego, a jego wrzucono do morza, niż żeby zgorszył jednego z tych maluczkich. Miejcie się na baczności. Jeśliby zgrzeszył twój brat, strofuj go, a jeśli się upamięta, odpuść mu. A jeśliby siedmiokroć na dzień zgrzeszył przeciwko tobie, i siedmiokroć zwrócił się do ciebie, mówiąc: Żałuję tego, odpuść mu ( Łuk. 17. 1-4). A ile razy Dawid zwrócił się do Achitofela z wyznaniem i prośbą „żałuję tego, odpuść mi”? Słowo Boże nic nie mówi o zachowaniu Dawida wobec Achitofela, zaraz po tym, gdy Achitofel dowiedział się o tym, co Dawid uczynił. Czy próbował go odnaleźć, prosić o przebaczenie, czy też uznał, że nic się nie stało, podobnie jak wtedy, gdy chciał zatuszować grzech cudzołóstwa z Batszebą i morderstwo jej męża. A może Achitofel nie dał mu takiej szansy, uciekając do spiskowców? Tak często bywa, człowiek zraniony zamyka się zupełnie na osobę, której wcześniej zaufał i rzadko korzysta z Bożych wskazówek dotyczących takich sytuacji, a one mówią: A jeśliby zgrzeszył brat twój, idź upomnij go sam na sam; jeśliby cię usłuchał, pozyskałeś brata swego (Mat. 18, 15) . Rzadko stać go na odwagę, aby pójść wyznać mu swój ból, swoje zranienie, powiedzieć: „chcę, abyś to wiedział, że bardzo mnie to zraniło.” Przybiera najczęściej jedną z dwóch postaw. Dusi w sobie, tłamsi ból i rozczarowanie, a to doprowadza do tego o czym mówi autor listu do Hebrajczyków: Bacząc, żeby nikt nie pozostał z dala od łaski Bożej, żeby jakiś gorzki korzeń rosnący w górę, nie wyrządził szkody i żeby przezeń nie pokalało się wielu (Hebr. 15, 12). Gorycz - nienawiść - oddalenie od łaski Bożej- „duchowa wegetacja”- duchowa śmierć. Albo czyni to co Achitofel, przystępuje do budowania opozycji przeciwko osobie, która go zraniła. Jeżeli nie chcemy tracić przyjaciół, może nawet na zawsze, to ich nie rańmy! A jeśli już nam się zdarzyło to uczynić, to nie przyglądajmy się biernie, udając, że nic się nie stało, gdy brat, czy siostra męczą się z nieprzebaczeniem i powoli duchowo gasną. Nie mówmy, że to ich problem, bo gdy jesteśmy przyczyną zranienia, to jest to już i nasz problem. Dawid był dojrzałym duchowo człowiekiem, wiedział jak sobie z tym poradzić. Nie mścił się sam, nie szukał odwetu. Wiedział, że nie może sobie na to pozwolić. Mógł dokonać odwetu na Saulu, czy też Szymei, który mu złorzeczył i obrzucał kamieniami, ale wiedział, że to Bóg wystawia go na próbę, jak się zachowa, gdy jest poniewierany i znieważany. Pomimo zachęty dowódców wojska, aby pozbawić życia swoich przeciwników wówczas mówi: Nie zabijaj go, bo któż podnosi rękę na pomazańca Bożego bezkarnie? To Pan go ugodzi; albo nadejdzie jego dzień i umrze, albo wyruszy na wojnę i zginie ( I Sam. 26, 9-10). A w drugim przypadku:Zaniechaj go, niech złorzeczy, gdyż Pan mu tak nakazał ( II Sam. 16, 11). Ale też mam pewne wątpliwości, czy Dawid uczynił wszystko, aby dać Achitofelowi szansę pojednania. Przecież to Dawid był pierwszym ogniwem tej tragedii. Pomimo, że niektóre jego czyny były nikczemne, to jednak przyznawał się do grzechu, prosząc Boga o wybaczenie, nie wykręcał się, nie udawał, że nic się nie stało (chociaż czasem trzeba było to mu uświadomić - np. prorok Natan), konsekwencje grzechu ponosił, ale przez wyznanie swojego grzechu zachował duszę. Achitofel obrał drogę zemsty, która okazała się drogą śmierci dla niego samego. Mówi się, że czas leczy rany, może i leczy, ale powierzchownie, do czasu, aż powróci nam na myśl osoba, która nas zraniła, albo nam ktoś o niej przypomni, wówczas wszystko ożywa na nowo: „a pamiętasz, co ci uczynił?” Mówi się, że przebaczenie jest decyzją poranionej osoby, i tak rzeczywiście jest. Słowa przez nas wypowiadane mają moc wiążącą. Za słowami przez nas wypowiadanymi idą w świecie duchowym konsekwencje. Czy poradzimy sobie sami ze zranieniem, sama decyzja o przebaczeniu musi być poparta mocą z wysokości. Achitofel miał z tym problem, aby przyjść ze zranieniem do Boga, Dawid tak czynił, chociażby gnębiony przez Saula „wylewał swoją duszę” przed Bogiem. Nigdy nie podniósł ręki na Pomazańca Bożego. Achitofel miał dwie drogi do wyboru: - przyjść z całym ciężarem zranień, nieprzebaczenia, z tym, z czym sam nie mógł sobie poradzić przed Boże oblicze, bądź obrać drugą drogę, drogę zemsty. Wybrał tę drugą, a ona doprowadziła go do jego śmierci. Gdy Achitofel widział, że jego rada nie została wykonana, osiodłał swojego osła i ruszył do swojego domu w mieście rodzinnym. Potem rozporządził swoim domem i powiesił się. Gdy umarł, pochowano go w grobie swojego ojca (II Sam. 17, 23). Jest smutek, który prowadzi do śmierci, ale jest też smutek, który zaniesiony w pokorze i szczerości do Boga prowadzi do uzdrowienia duszy, wygojenia głębokich ran jej zadanych i trwałego uzdrowienia. Achitofel nie skorzystał z tej drugiej możliwości. Albowiem smutek, który jest według Boga, sprawia upamiętanie ku zbawieniu i nikt go nie żałuje; smutek zaś światowy sprawia śmierć (2 Kor. 7, 10). Jego fizyczna śmierć jest obrazem duchowej ruiny człowieka, do jakiej prowadzi w końcowym stadium nieprzebaczenie. Achitofel nie poradził sobie z nieprzebaczeniem. Właśnie tak na tę historię patrzę, przez dramat człowieka, niegdyś wiernego Bogu i oddanego służbie, którego Bóg potężnie używał. Przyjaźń jak i braterstwo trzeba pielęgnować. Strefa uczuć człowieka jest bardzo delikatna i wrażliwa, łatwo ją zranić. Nie wyobrażam sobie, aby brat, czy siostra ranili z premedytacją, a jeśli to robią, to muszą wiedzieć, że zawartość tego kubka wypiją sami, zgodnie ze słowami zapisanymi w Księdze Habakuka: Biada temu, kto swojego bliźniego poi z domieszką swojego gniewu aż do upicia, aby patrzeć na jego nagość! Nasyciłeś się więcej hańbą niż chwałą, pij więc i ty i zataczaj się! Przyjdzie i do ciebie kielich z prawicy Pana, i będziesz syt hańby zamiast chwały ( Hab. 2, 15-16). Obyśmy czasem nie mówili tak jak Dawid o Uriaszu:Nie martw się tą sprawą, to jest wojna, miecz pożera raz tego, raz tamtego ...(II Sam. 11, 25) , kiedy sami wręczamy mu do ręki wyrok i jesteśmy przyczyną jego odejścia od Boga, duchowej wegetacji, a może nawet duchowej śmierci. Artykuł pochodzi z Czasopisma DPŻ nr 5/2020
|