Mija rocznica mało znanej w Polsce bitwy morskiej pod Trafalgarem. Rozegrała się ona 21 października 1805 roku u wybrzeży Hiszpanii pomiędzy flotą angielską a francusko – hiszpańską i była kluczową bitwą morską wojen napoleońskich.
Tę zwycięską dla Brytyjczyków bitwę upamiętnia powszechnie znany Trafalgar Square w Londynie, a ja postanowiłem o niej wspomnieć z powodu niezwykłego zachowania dowódcy floty brytyjskiej, Horatio Nelsona.
Otóż najpierw Nelson, w obliczu grożącego mu niebezpieczeństwa, że stanie się łatwym celem dla strzelców wroga, nie zgodził się ani przebrać za zwykłego marynarza, ani tym bardziej zejść pod pokład, żeby chronić własną skórę. Chciał stać pomiędzy marynarzami i walczyć razem z nimi, aby swoją obecnością dodawać im otuchy. Kiedy zaś został śmiertelnie postrzelony w kręgosłup przez marynarza francuskiego, czym prędzej kazał się znieść pod pokład, aby jego żołnierze tego nie dostrzegli. Niecałe cztery godziny później zmarł, ale bitwa była już wygrana.
Właśnie ta postawa admirała Nelsona wzbudza dziś we mnie refleksję nad moim zachowaniem w stosunku do ludzi, dla których powinienem świecić przykładem. Biblia stwierdza, że bój toczymy z nadziemskimi władzami, ze zwierzchnościami, z władcami tego świata ciemności, ze złymi duchami w okręgach niebieskich [Ef 6,12]. Nie od kogokolwiek innego z mojego otoczenia, ale w pierwszej kolejności od samego siebie trzeba mi wymagać gotowości do udziału w tym duchowym boju.
Mało tego, wszystkim moim towarzyszom duchowej służby i boju dłużny jestem mądrą troskę o ich kondycję psychiczną. Jakże mógłbym liczyć na to, że będą oni zakładać duchową zbroję i dzielnie przeciwstawiać się złemu, jeżeli nie będą widzieć, że ja to robię na co dzień? Jakże mieliby oni niezachwianie trwać na stanowisku, gdyby widzieli, że ja uległem i się poddałem? Tu potrzebna jest mądrość.
Apel prawdziwego przywódcy duchowego zawsze zawiera w sobie element osobistego przykładu: Nie wstydź się więc świadectwa o Panu naszym, ani mnie, więźnia jego, ale cierp wespół ze mną dla ewangelii, wsparty mocą Boga [2Tm 1,8]. Apostoł Paweł nie chował się za innych, nie schodził z linii strzału, aby zachowywać własną skórę dla tzw. wyższych celów. Dzięki temu miał moralne prawo, by wzywać: Cierp wespół ze mną jako dobry żołnierz Chrystusa Jezusa [2Tm 2,3].
We wszystkim stawiaj siebie za wzór dobrego sprawowania przez niesfałszowane nauczanie i prawość, przez mowę szczerą i nienaganną [Tt 2,7–8].
A co, gdy w jakimś okresie życia z różnych względów takim przykładem być przestaliśmy?
Dzisiejsze wspomnienie zwycięskiego dowódcy Bitwy pod Trafalgarem stanowi dobrą wskazówkę: Jak najdłużej świecić budującym przykładem, a gdy w pewnym momencie wiadomo, że takim przykładem być już nie możemy, czym prędzej należy zniknąć. Schować się gdzieś pod pokład, aby w innych nie zagasić ducha walki.
Dobry przywódca nawet jak umiera, to robi to z klasą i wciąż myśli przede wszystkim o tym, co jest dobre dla jego towarzyszy.
|