...Dogmat to prawda objawiona, poznana za pośrednictwem spisanego Słowa Boga, czyli Biblii. Dlatego nie podlega żadnym debatom, dyskusjom w celu ich uznania. Dlatego każdy, kto uważa się za świadomie wierzącego chrześcijanina, bezapelacyjnie tą prawdę uznaje za absolutną i na niej bezpiecznie buduje swoja wiarę. W takim momencie lubię odwołać się do podstawowego stwierdzenia, czym jest treść Pisma Świętego...
O demokracji, a raczej o przekleństwie tego systemu, pisałem ostatnio przy okazji wyborów prezydenckich w naszym kraju. Chodziło mi wówczas o polityczny wymiar tego systemu, przywodząc na pamięć historię Izraela, gdy lud zapragnął mieć króla, na wzór innych narodów. Obecnie zamierzam odnieść się do tej zdobyczy demokratycznego systemu, który pozwala większości narzucać swoje pomysły tam, gdzie ustalony z góry dogmat, nie daje możliwości żadnego manewru, oprócz uznania go i pełnego podporządkowania się.
O demokracji, a raczej o przekleństwie tego systemu, pisałem ostatnio przy okazji wyborów prezydenckich w naszym kraju. Chodziło mi wówczas o polityczny wymiar tego systemu, przywodząc na pamięć historię Izraela, gdy lud zapragnął mieć króla, na wzór innych narodów. Obecnie zamierzam odnieść się do tej zdobyczy demokratycznego systemu, który pozwala większości narzucać swoje pomysły tam, gdzie ustalony z góry dogmat, nie daje możliwości żadnego manewru, oprócz uznania go i pełnego podporządkowania się.
Czym jest demokracja?
Bez wnikania w zawiłości systemowo-historyczne, przypomnę jedynie podstawową definicję tego terminu. Popularna Wikipedia informuje, że jest to „jeden z typów ustroju państwa, zakładający udział obywateli” (wiki). Warto jest przytoczyć wyjaśnienie, że pojęcie demokracji powstało 2 500 lat temu w starożytnej Grecji na określenie ustroju w tzw. mistach-państwach. Greckie określenie „δημοκρατία (demokratia) powstało ze słów δῆμος (demos), oznaczającego lud, dzielący coś wspólnie, rozumianą ówcześnie jako ogół obywateli jednostki osiedleńczej oraz κρατέω (krateo), czyli "rządzę" (wiki). Czyli, mówiąc bardziej współcześnie, jest to system oparty na rządach ludu, czyli wszystkich obywateli danego narodu.
Czym jest natomiast dogmat?
Korzystając z tego samego źródła, dowiadujemy się, że „w starożytnej Grecji słowa dogmat używano na określenie postanowienia władz miast-państw (gr. πόλις pólis). Później weszło także do filozofii greckiej, oznaczając tezę przyjętą w danej szkole filozoficznej, obowiązującej jej adeptów” (wiki). Natomiast w odniesieniu do Kościoła, pomijając pewien niuans, że jedynie kościół katolicki używa tego określenia, według KKK, jest to „prawda-twierdzenie zawarte w Objawieniu Bożym, przedstawione członkom Kościoła przez Magisterium Kościoła w formie zobowiązującej do nieodwołalnego przylgnięcia przez wiarę” (wiki). Protestantyzm natomiast, według Wikipedii, „nie posiada dogmatów, ale posiada biblijne zasady wiary, będące zapisem samoświadomości wiary wspólnot kościelnych. Mogą dotyczyć tylko tych prawd, które można odnaleźć w tekstach biblijnych” (wiki). Nie mam zamiaru odnosić się do tych stwierdzeń, chociaż podoba mi się bardziej wyjaśnienie, że protestanci za dogmat uważają prawdy objawione w Biblii, bez uczestniczenia jakiegokolwiek „magisterium”.
Dogmat to prawda objawiona, poznana za pośrednictwem spisanego Słowa Boga, czyli Biblii. Dlatego nie podlega żadnym debatom, dyskusjom w celu ich uznania. Dlatego każdy, kto uważa się za świadomie wierzącego chrześcijanina, bezapelacyjnie tą prawdę uznaje za absolutną i na niej bezpiecznie buduje swoja wiarę. W takim momencie lubię odwołać się do podstawowego stwierdzenia, czym jest treść Pisma Świętego. Apostoł Paweł napisał, że „całe Pismo jest natchnione przez Boga i pożyteczne do nauczania, przekonywania, upominania, do wychowywania w sprawiedliwości, aby człowiek Boży był doskonały, przygotowany do czynienia wszelkiego dobra” (2 Tym. 3:16-17).
Nic dodać, nic ująć - chciało by się powiedzieć. Lecz niestety, spotykamy się coraz częściej z pokusami, aby natchnione przez Boga prawdy, poddawać debatom publicznym i demokratycznie decydować o ich uznaniu lub przekształceniu w wersje bardziej współczesne.
Jedną z podstawowych prawd objawionych w Biblii, w prawdzie nie ujętych w formie zredagowanej jako dogmat, jest nauka o stworzeniu człowieka. W słownikach biblijnych istnieje określenie „Doktryna o człowieku”, z której jasno wynika, na podstawie prawd objawionych w Biblii, że „stworzenie człowieka jest bezpośrednio przypisane Bogu. Wyłącznie w tym akcie, jako Bóg miłości, człowiek został stworzony (bara - Gen. 1:27, 5:1, 6:7) i został uformowany (jasar - Gen. 2:7-8)” (Evangelical Dictionary of Theology).
Bezpośrednie odniesienie do zapisu „I Bóg stworzył człowieka na swój obraz, stworzył go na obraz Boży, stworzył ich jako mężczyznę i kobietę” (1 Moj. 1:27), jasno ukazuje, że w akcie stworzenia (bara), Bóg określił człowieka, jako dwie odrębne płciowo istoty. W opisie bardziej szczegółowym, zapisane jest, że „Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi...” (1 Moj. 2:7), gdzie słowo ulepił (jasar), wskazuje na formowanie w określonym przez Stwórcę kształcie. Natomiast, jeśli spojrzymy na biblijny opis stworzenia kobiety, to czytamy, że Bóg postanowił dać Adamowi „pomoc odpowiednią dla niego” (1 Moj. 2:18). I tu pojawia się inne określenie niż „bara”, czy „jasar”. A mianowicie czytamy, że „z żebra wyjętego człowiekowi [adam], Pan Bóg zbudował [bana] kobietę [isha] i przyprowadził ją do mężczyzny [adam]” (1 Moj. 2:22). Słowo „bana” znaczy budować z gotowego już materiału, czyli nie tak, jak w przypadku formowania z prochu. Tak więc, według biblijnego zapisu, kobieta jest stworzona w szczególny sposób, a stąd wynika też wniosek, że kobieta ma inny cel do spełnienia niż mężczyzna.
Nowy Testament, w naturalny sposób odnosi się do tej różnicy, gdyż ten sam Duch inspirował całe Pismo. Apostoł Paweł, poruszając kwestie dla niego współczesne, pisał do ludzi wierzących w zborze korynckim, że „mężczyzna bowiem nie został stworzony dla kobiety, ale kobieta dla mężczyzny” (1 Kor. 11:9). Ta prawda objawiona Kościołowi znaczy, że kobiety powinny ten biblijny fakt okazać w miejscu publicznym, czyli w miejscu zgromadzania się ludzi wierzących. Wówczas znakiem tym był sposób nakrywania głowy. Dziś, szczególnie w miejscu pod inną szerokością geograficzną, będzie to inna forma. Lecz w sytuacji, gdy „głową każdego mężczyzny jest Chrystus, to mężczyzna jest głową kobiety” (1 Kor. 11:3). Oczywiście, nie ma teraz miejsca na pełne rozwinięcie tej prawdy, jedynie ukazuję fakt, że mogą być różne formy ukazujące uznanie prawdy, którą określam, jako „porządek stworzenia”. Do tego też porządku odniósł się apostoł Paweł, pisząc: „Nie pozwalam też kobiecie nauczać ani górować nad mężczyzną, lecz ma trwać w cichości” (1 Tym. 2:12).
Dwa tysiące lat istnienia Kościoła utrwaliły ten zapis w praktycznym posłuszeństwie wobec prawdy objawionej. Oczywiście były próby odejścia od niej, na co wskazują zapisy w historii Kościoła. Dziś czytam w opracowaniach pozabiblijnych, że w jakiejś jaskini znaleziono fresk ukazujący kobietę służącą podczas komunii, lub, że Paweł przed podaniem imienia męża, wpierw wymienia jego żonę, co ma stanowić argument na zrównanie płci w Kościele. Dlatego zastanawiam się nad tym, czy można dziś na drodze demokratycznej ingerencji w biblijny tekst, mając do dyspozycji takie argumenty, odejść od prawdy objawionej nam w Biblii.
Pamiętajmy natomiast o tym, że Słowo Boża nakazuje mężczyznom - „ponieważ kobiety są słabsze, okazujcie im szacunek, jako tym, które współdziedziczą łaskę życia” (1 Ptr. 3:7).