List do... nieba |
wtorek, 27 października 2009 09:27 | |||
Działo się to we wczesnych latach 50 - tych. Pewna kobieta wracając z pracy do domu zobaczyła plakat naklejony na słupie ogłoszeniowym, że w mieście będzie rozłożony namiot i przyjedzie ktoś zwiastować Ewangelię i zapraszają wszystkich ludzi z tego małego miasteczka. Wróciła zmęczona do domu i powiedziała do swojej małej córeczki: Byli jednak tak biedni, że nie mieli nawet na bilet autobusowy, więc poszli piechotą. Zanim doszli spotkanie już się zaczęło. Mała dziewczynka słuchała, to co mówił kaznodzieja, ale z tego wszystkiego zrozumiała i zapamiętała jedyne słowa: Jeśli jest ci dzisiaj źle, powiedz to Jezusowi! Pewien człowiek (który jest teraz bratem w Chrystusie) był wtedy pijakiem i miał nocny dyżur na poczcie. Sortowali listy i w pewnym momencie mówi do swego kolegi: Patrz jakiś idiota list do nieba napisał! I wyrzucili go do kosza. Kiedy skończył... zamilkli! Przeczytał imię i nazwisko i powiedział: Ja znam tych ludzi. Nawet nie wiedziałem, że jest im tak trudno. Wtedy pracownicy poczty na znak tego człowieka złożyli się, spłacili dług za prąd i przynieśli zakupy do domu dziewczynki. Ta dziewczynka jako dorosła kobieta składała świadectwo i powiedziała:
|