Jestem singlem – więc jestem sfrustrowany, samotny i nieszczęśliwy. A może – jestem singlem, więc mam mnóstwo czasu, możliwości i energii? To, czy dobrze wykorzystamy czas samotności, w dużej mierze zależy od tego, co myślimy na temat celu naszego życia.
Mam 23 lata, jestem singielką i jestem szczęśliwa – tak, to możliwe! Jednak nie zawsze tak było. Był czas w moim życiu, kiedy już jako osoba wierząca mnóstwo swojej uwagi, myśli i modlitw poświęcałam czemuś, czego nie miałam. Moje życie koncentrowało się wokół jednego tematu. I chociaż jeździłam na misje i konferencje, chodziłam do kościoła i służyłam Bogu, w głębi mojego serca kryło się największe pragnienie – spotkać w końcu tego jedynego. Każdy wyjazd, po którym nie wydarzyło się nic nowego w tej kwestii, kończył się rozczarowaniem. „Jak długo mam czekać?” – pytałam Boga w wieku 18 lat (sic!), przekonana, że małżeństwo jest podstawowym celem mojego życia. Na szczęście Bóg był dla mnie dobry i nie pozwolił, abym w mojej desperacji popełniła zbyt wiele głupich błędów (chociaż kilka się zdarzyło…). Pan powoli prowadził mnie do zrozumienia, że gonię za wiatrem, zamiast szukać skarbów, które nigdy nie rdzewieją. Skarbów, które są ukryte w Nim. Zaczynałam rozumieć, że w moim życiu chodzi o coś zupełnie innego, niż znalezienie sobie męża. Tym, co odkryłam w tym temacie w ciągu ostatnich lat, chciałabym podzielić się z wami w kilku tekstach, z których ten jest pierwszy.
Podchodząc do tematu samotności i relacji, musimy najpierw odpowiedzieć sobie na fundamentalne pytanie – co jest celem naszego życia? Cel, jaki sobie wyznaczamy, determinuje nasze decyzje i podejmowane działania, również w kwestii relacji i samotności. Fundamentem, jaki chcę położyć pod rozważania o niezmarnowanej samotności, jest następująca myśl:
Celem naszego życia jest pełna miłości i oddania relacja z Bogiem.
Nie relacja z mężem czy żoną – relacja z Bogiem. Nie relacja roszczeniowa czy powierzchowna – lecz pełna miłości, wyrażającej się zarówno w emocjach, jak i w czynach, oraz pełna postawy oddania, przenikającej naszą codzienność. Z tej fundamentalnej i z pozoru ogólnej myśli wynikają bardzo konkretne wnioski w kwestii relacji damsko-męskich oraz czasu, kiedy za takimi relacjami tęsknimy:
1. Żadna inna relacja nie zastąpi nam relacji z Bogiem.
Świat dookoła nas nieustannie gloryfikuje miłość. Tych, którzy już znaleźli swoją drugą połówkę, uważamy za szczęśliwych, a tym, którzy są wciąż samotni, współczujemy – nieważne, jak dobrze by się im nie układało w pozostałych dziedzinach życia. Wmawia się nam, że miłość rozwiązuje problemy, sprawia, że nasze życie staje się lepsze, przynosi nam radość i spełnienie – jest dla nas jakiegoś rodzaju zbawieniem. Niestety, miłość nie jest w stanie nas zbawić, ponieważ źródłem naszych najgłębszych wewnętrznych tęsknot nie jest brak relacji z człowiekiem – jest nim zerwana relacja z Bogiem. Z powodu naszego buntu przeciwko Stwórcy zostaliśmy oddaleni od Jego obecności, która wypełniała Eden. Od tego czasu jesteśmy niekompletni – pozbawieni relacji, do której na samym początku zostaliśmy stworzeni. Jednak świat, który odrzucił Boga, usilnie próbuje znaleźć jakieś inne źródło szczęścia i poczucia kompletności. Zamiennik najbliższy utraconej relacji ze Stwórcą, to relacja kobiety z mężczyzną, która została zaplanowana do bycia odbiciem i niedoskonałym obrazem doskonałej duchowej rzeczywistości, w której Bóg łączy się ze swoim stworzeniem. Będąc ślepymi na duchowe prawdy, zadowalamy się ich cieniami, twierdząc, że to wszystko, co mamy. Jednak nie tak zostaliśmy zaprojektowani. Brakującego elementu relacji ze Stwórcą nie da się zastąpić niczym innym. Jeśli oczekujesz, że relacja z drugim człowiekiem da Ci spełnienie, rozwiąże Twoje problemy, wyprodukuje w Tobie miłość, cierpliwość, radość – zawiedziesz się! Tylko Bóg, który Cię stworzył, może w Tobie tego dokonać. Relacja z człowiekiem nie zrodzi w Tobie prawdziwej, bezinteresownej miłości, ponieważ miłość to owoc Świętego Ducha. Oczekując od kogoś innego niż Bóg tego, co może uczynić tylko Bóg – rzeźbisz sobie bożka.
2. Celem życia chrześcijanina nie jest stworzenie rodziny.
To się może wydawać oczywiste. Ale przez kilka lat, będąc już wierząca, tak właśnie myślałam! Nacisk, jaki w wielu chrześcijańskich kręgach kładzie się na wczesne małżeństwo i macierzyństwo powoduje, że młode niezamężne osoby mają wrażenie, że coś z nimi nie tak, jeśli jeszcze nikogo nie mają. Lata mijają, a oni marnują swoje życie! Apostoł Paweł jest jednym z tych mężów Bożych, którzy byli tak bardzo świadomi swojego celu, że podporządkowywali mu absolutnie wszystkie aspekty życia. „Zmierzam do celu, do nagrody w górze, do której zostałem powołany przez Boga w Jezusie Chrystusie” (Filip. 3,14) – pisze Paweł. Ze względu na służbę głoszenia ewangelii Paweł zrezygnował z małżeństwa, aby być bardziej skutecznym w dążeniu do swojego celu. Dosyć niechętnie czytamy słowa apostoła Pawła z 7 rozdziału 1 listu do Koryntian, gdzie apostoł wychwala samotne życie, mówiąc, że z perspektywy wieczności jest ono czymś znacznie lepszym – co za mocne słowa! Tak bardzo różniące się od tego, co intuicyjnie odczuwamy i myślimy. Dlaczego Paweł doradza, o ile to możliwe, pozostanie w stanie wolnym? „Abyście trwali przy Panu ustawicznie” (7,35). To jest cel, to jest wartość daleko większa niż rodzinne szczęście tu na ziemi, ponieważ małżeństwo jest rzeczą doczesną – a relacja z Bogiem jest rzeczą wieczną. Kaznodzieja i teolog John Piper powiedział takie odważne słowa: „Jeśli nie pragniesz Boga bardziej, niż pragniesz czegokolwiek innego, nie jesteś chrześcijaninem”. Jeśli Bóg potrzebny jest Ci tylko po to, aby pomógł Ci poukładać Twoje życie i znaleźć idealnego małżonka, nie jesteś chrześcijaninem. Nie zrozumcie mnie źle – małżeństwo i rodzina to nie jest coś złego – to Boży pomysł na nasze życie. Jednak nie jest to jego nadrzędny cel. Nie istniejemy po to, aby założyć rodzinę. Zakładamy rodzinę po to, aby lepiej realizować Boże cele w naszym życiu.
3. Samotność nie jest czasem gorszym, niż małżeństwo.
Skoro celem naszego życia nie jest rodzina, to znaczy, że jesteśmy w stanie w pełni realizować to, do czego zostaliśmy stworzeni, będąc singlami – to jest dobra nowina! Możemy w tym czasie poznawać Boga i służyć Mu, doświadczając spełnienia. Jeśli poddajemy nasze życie Bogu i postępujemy zgodnie z Jego Słowem, możemy mieć pewność, że każdy okres naszego życia przynosi owoce dla Bożego Królestwa – zarówno czas małżeństwa, jak i czas samotności. W każdym z tych okresów jesteśmy powołani do tego samego celu – bycia blisko Boga i kochania Go całym swoim sercem, umysłem, całą duszą i ze wszystkich swoich sił. Zarówno samotność, jak i małżeństwo może nas do tego celu przybliżać, ale może też od niego oddalać. Jeśli zaufamy Bogu i przyjmiemy czas samotności jako Jego dar – dar dużej ilości wolnego czasu, możliwości, dostępności i energii – odnajdziemy szczęście i spełnienie w tym niepowtarzalnym sezonie życia.
Niezmarnowana samotność to przede wszystkim życie ze świadomością, że „szczęściem jest być blisko Boga” (Ps 73,28) – w każdych okolicznościach.