Oczekiwanie |
Autor: Herbert Carson | |||
czwartek, 11 marca 2010 21:10 | |||
Nadzieja powtórnego przyjścia Chrystusa wyraźnie dominowała w poglądach wczesnego chrześcijaństwa. Poselstwo skierowane przez anioła tuż po Wniebowstąpieniu Pana najwyraźniej głęboko zapadło w ich umysły: „Ten sam Jezus, który od was został wzięty w górę do nieba, tak przyjdzie, jak go widzieliście idącego do nieba” (Dz 1,11). Pełniejsza znajomość jaką otrzymali za pośrednictwem daru Ducha Świętego w dzień Pięćdziesiątnicy z pewnością rzuciła nowe światło na przypowieści Jezusa, z których wiele wskazywało na powrót Pana i założenie Jego królestwa. Ta nadzieja nie odrywała ich od obecnych obowiązków, ale przeciwnie dawała im nową podnietę, skoro ich „praca dla Pana” nie była „daremna” (1 Kor 15,58). Ani cierpienie ani prześladowanie nie były w stanie przyćmić ich nadziei, a ciemność sprawiała, że światło z nieba świeciło dla nich jeszcze jaśniej. Świetlana historia wyjścia z Egiptu, jako dominujący temat myśli chrześcijańskiej, przypominała im pierwszą Paschę w Egipcie, gdy Izraelici spożywali posiłek w pełnym przygotowaniu do drogi – mając przed oczyma obraz Ziemi Obiecanej. Niebieski Kanaan podobnie znajduje się w perspektywie chrześcijanina, a przy każdej Wieczerzy Pańskiej każdy ma możliwość skierować swoje serce ku temu ostatecznemu celowi, gdy słyszy słowa apostoła Pawła przypominające, że zachowanie tego obrządku ma być kontynuowane „aż przyjdzie”. Słowa apostoła były faktycznie echem słów wypowiedzianych przez samego Pana. Gdy spotkał się z uczniami w „górnej izbie” zapowiedział ucztę w niebie, do której wstępem była Wieczerza Pańska: „Gorąco pragnąłem spożyć te wieczerzę paschalną z wami przed moja męką: powiadam wam bowiem, iż nie będę już spożywał, aż nastąpi spełnienie w Królestwie Bożym (…) Weźcie go (kielich) i rozdzielcie między sobą; powiadam wam bowiem, iż odtąd nie będę pił z owocu winorośli, aż przyjdzie Królestwo Boże” (Łk 22,15–18). Czas oczekiwania, który jest tak znaczącą cecha Nowego Testamentu, występuje pod różnymi nazwami w odniesieniu do chrześcijan. Są więc oni nazwani „pielgrzymami” (1 P 2,11) nawet w swoim kraju rodzinnym i chociaż podobnie jak zamorski student, chcą odgrywać pewną rolę w życiu kraju, gdzie znajdują się obecnie pozytywnie oceniając wiele aspektów tego życia, ich serce zawsze jest gdzie indziej. Paweł tak mówi na ten temat: „Nasza zaś ojczyzna jest w niebie, skąd też Zbawiciela oczekujemy, Pana Jezusa Chrystusa” (Flp 3,20). Zatem znów, podobnie jak bohaterowie i bohaterki wiary przedstawieni w Liście do Hebrajczyków (rozdz. 11), sąoni pielgrzymami na swojej drodze do niebiańskiego miasta. Abraham, prototyp pielgrzymów ma towarzystwo w postaci całej plejady tych, którzy „zdążają do lepszej [ojczyzny], to jest niebieskiej”. Mogą mieć pod tym względem pełne zaufanie, bowiem „Bóg ich (…) przygotował dla nich miasto” (Hbr 11,16). Podobnie jak pielgrzym z publikacji Bunyana (Wędrówka Pielgrzyma) mogą spotkać wszystkie niebezpieczeństwa na drodze od Wzgórza Trudności do Targowiska Próżności, od Doliny Cieni do Ziemi Zaczarowanej, ale widok Niebieskiego Miasta, które widzą wyraźnie z Rozkosznych Gór przemawia do nich tak mocno, że nic nie jest w stanie skłonić ich do odwrotu. Są oni także żołnierzami w armii Księcia Emanuela. Walczą przeciwko światu, ciału i diabłu, a czasem bój ten jest zaciekły. Są takie okresy, gdy wydaje się jakby szala zwycięstwa przechylała się na stronę przeciwnika a oni mieli zakosztować goryczy osobistej porażki. Jednak wciąż doznają miłosierdzia swego Króla i porażka okazuje się być zwykłym chwilowym niepowodzeniem. Doznają zachęcenia zdając sobie sprawę, że należą do armii świętych, z których wielu już doznał upokorzenia pod każdym względem i ostatecznie położył szatana pod swoimi stopami. Tak więc „bojują oni dobry bój wiary” mając na względzie otrzymanie korony zwycięzców. Co więcej są oni atletami na arenie wiary Ich cel jest większy niż biegaczy w igrzyskach olimpijskich, którzy z wielkim samozaparciem walczyli o zdobycie nagrody. „Tamci wprawdzie” pisał apostoł Paweł „aby znikomy zdobyć wieniec, my zaś nieznikomy” (1 Kor 9,25). To była ta niegasnąca chwała, która uśmiechała się do apostoła Pawła w czasie jego ostatnich dni życia, które spędzał w celi skazanych w Rzymie, znajdując się blisko końca biegu swego życia. „Dobry bój bojowałem, biegu dokonałem, wiarę zachowałem; a teraz oczekuje mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu da Pan, sędzia sprawiedliwy, a nie tylko mnie, lecz i wszystkim, którzy umiłowali przyjście jego” (2 Tm 4,7.8). Poselstwo Listu do Hebrajczyków dźwięczy tą samą nutą, jaka brzmi w apelu skierowanym do chrześcijańskiego biegacza, aby okazał wytrwałość. Wizja, jaką przedstawia, dotyczy Zbawiciela, który znajduje się już przy końcu drogi, oczekując każdego wiernego biegacza. Tak więc „biegnijmy wytrwale w wyścigu, który jest przed nami, patrząc na Jezusa, sprawcę i dokończyciela wiary” (Hbr 12,1.2). Chrześcijanie są także przedstawieni jako robotnicy lub szafarze w przypowieści o talentach i o minach. Ich odpowiedzialność polega na wiernym gospodarowaniu mając na względzie powrót Mistrza. On sam wystosował apel do pilnej służby wyraźnie przypominając o swoim powrocie. Tak więc Jego uczniowie powinni być zawsze „podobni do ludzi oczekujących pana swego (…) Błogosławieni owi słudzy, których gdy pan przyjdzie, zastanie czuwających (…) czy przyjdzie o drugiej, czy o trzeciej straży (…) I wy bądźcie gotowi, gdyż Syn Człowieczy przyjdzie o takiej godzinie, której się nie spodziewacie” (Łk 12,36–40). Tak więc gośćmi Chrystusa są ci, którzy spotykają się przy Jego Stole. Tam spotykają się ze swoimi przyjaciółmi chrześcijanami, którzy dzielą to samo niebieskie obywatelstwo, znajdują się w tej samej podróży, bojują ten sam bój, biegną w tym samym biegu, mozolą się w tej samej służbie i wyglądają tego samego chwalebnego końca wszystkich swoich usiłowań. Jednoczą się także w swojej wielkiej potrzebie. Potrafią oni odpowiedzieć sympatycznie na pytanie apostoła Pawła: „A do tego któż jest zdatny?” (2 Kor 2,16), bowiem zdają oni sobie sprawę z tego jak wysoce niewystarczające są ich własne możliwości. Jednak tu, przy Jego Stole otrzymują oni zapewnienie o dostarczeniu tego, czego potrzebują. Wytrzymałość dla kontynuujących pielgrzymkę, odwaga dla toczących walkę, siła dla uczestników biegu, moc od podołania trudowi. To wszystko można znaleźć w zapasach błogosławieństw, które należą do nas w Chrystusie. Za każdym razem, gdy bierzemy udział w rodzinnej Wieczerzy ludu Bożego słyszymy jak Pan mówi: „Dosyć masz na łasce mojej” (1 Kor 12,9). Obietnica Boża dochodzi do osłabionego, pozbawionego ducha czy zniechęconego chrześcijanina tak jak to się działo w czasach Izajasza za jego pośrednictwem. „Lecz ci, którzy ufają Panu, nabierają siły, wzbijają się w górę na skrzydłach jak orły, biegną a nie ustają” (Iz 40,31). Nie idziemy ścieżką pielgrzymowania sami, bowiem On mówi do nas: „A oto ja jestem z wami po wszystkie dni” (Mt 28,20). Nie walczymy z niepewnością co do ostatecznego wyniku walki, gdyż „zawsze przezwyciężamy przez tego, który nas umiłował” (Rz 8,37). Nie musimy potykać się w biegu, bowiem Pan, który zaspokaja nasze pragnienie w czasie swojej Wieczerzy odświeży zmęczonego biegacza. Możemy powrócić do pracy z odnowionym zdecydowaniem mając pewność, że „Bóg to według upodobania sprawia w was i chcenie i wykonanie” (Flp 2,13). Utrzymując w nas zainteresowanie dla przyjścia Pańskiego, Wieczerza Pańska nie tylko dodaje bodźca do posuwania się do przodu z ufnością, ale także stanowi ostrzeżenie przed niebezpieczeństwami rosnącej opieszałości. Łatwo jest deklarować się bez przekonania za prawdą, że niebo jest naszym domem, a jednocześnie bardzo głęboko zapuszczać nasze korzenie w glebę tego świata. Możemy uznawać na zewnątrz pogląd, że „umrzeć – to zysk” i wychwalać podczas śpiewania pieśni perspektywę powrotu Pana, a jednak być mocno związani ze sprawami tego życia. Możemy w istocie niemal niczym się nie różnić od ludzi nas otaczających, którzy mają jedynie czysto materialne zainteresowania. Spotykanie się przy stole Pańskim oznacza przypominanie sobie o powracającym Zbawicielu, a jednocześnie posiadanie świadomości niebezpieczeństw, jakie niesie ze sobą ustabilizowanie się na pozycji błogiego i wygodnego przywiązania do spraw doczesnych. Wieczerza Pańska nie jest formą uchylania się od obowiązków, jakie niesie ze sobą życie. Nie jest to usiłowanie wybierania sytuacji i przeoczenia spraw, z którymi się spotykamy w świecie zewnętrznym. Pielgrzym w „Domu Piękności”, żołnierze w rezerwie, sportowiec podczas krótkiej przerwy w treningu, robotnik w czasie przerwy na posiłek – wszyscy przygotowują się by wrócić do wykonania zadań jakie są przed nimi. Chrześcijanin przy Stole Pańskim zostaje na moment odciągnięty od codziennych wymagań życia, ale dzieje się to z perspektywą powrotu z nową siłą do tego wszystkiego. Jednakże ponad tymi zadaniami i ponad wiernym spełnianiem swojej odpowiedzialności dostrzega on przebłysk nadchodzącej chwały, widzi wiarą Pana usługującego przy Stole, który będzie widoczny w pełnym splendorze swego niebieskiego panowania. E.H. Bickersteth ułożył pieśń śpiewaną s okazji Wieczerzy Pańskiej, w której przedstawia nam tę wizję, gdy spoglądamy wstecz na krzyż oraz naprzód na koronę: Patrz, jak rozpościera się uczta miłości Pij wino i łam chleb – Świętych pamiątek – aż Pan posadzi nas dookoła niebieskiego stołu; Niektórych z ziemi, niektórych z miejsca chwały Rozłączonych dotąd „aż przyjdzie”.
|