Pokusy nasze codzienne Drukuj Email
niedziela, 09 sierpnia 2015 00:00

„Kochanie, wyprasujesz mi na jutro koszulę?”- poprosił wieczorem mój mąż.

Skrzywiłam się i z niechęcią odparłam: „Ojej, jestem zmęczona, a w ogóle to nie mogłeś mi powiedzieć wcześniej?” Zaraz potem przypomniałam sobie, jak rok czy dwa przed naszym ślubem, kiedy moja koleżanka powiedziała, że nie będzie prasowała mężowi koszul, ja z entuzjazmem odparłam, że ja zawsze będę, ponieważ będzie to wyrazem mojej miłości do męża. Teraz bardzo się zawstydziłam.

Nie chodzi mi zresztą wcale o to, że nie miałam ochoty wyprasować mężowi koszuli. Zmartwiło mnie raczej to, że teraz, po dwóch latach małżeństwa, coraz częściej zdarza mi się w niemiły sposób zwrócić się do mojego męża i już nie zawsze staram się być dla niego miła, tak jak na początku. Z przerażeniem pomyślałam: „Co to będzie za dziesięć czy dwadzieścia lat?”

Czy nie uderzyło was kiedyś, że ludzi, których najbardziej kochamy i na których najbardziej nam zależy, traktujemy gorzej niż nieznajomych?

W stosunku do obcych ludzi zawsze staram się być miła i uprzejma, natomiast na przykład w stosunku do swojego męża czy brata tak często nie chce mi się po prostu wysilać. Wiem, że oni i tak mnie kochają i wydaje mi się, że taki drobiazg, jak moje nieuprzejme zachowanie nie ma żadnego znaczenia.

Tak. Ci, którzy nas kochają pewnie nam wybaczą, co nie oznacza, że nasze zachowanie ich nie rani. Ale o tym pewnie wszyscy dobrze wiemy. Natomiast ja zdałam sobie sprawę z jeszcze jednej rzeczy. Jeśli nie chce mi się wysilać, żeby przeciwstawić się drobnej pokusie nieuprzejmego zachowania w stosunku do męża, nie będę już potrafiła odeprzeć innej, o wiele silniejszej pokusy, kiedy taka się pojawi. Przecież od razu nikt nie przebiegnie maratonu. Trzeba do tego długiego treningu zaczynającego się od krótszych dystansów. Myślę tu o sytuacjach, które mogą spowodować poważne konsekwencje. Bardzo trudno jest nie kłamać, kiedy powiedzenie prawdy może sprawić, że na przykład wyrzucą nas z pracy. Bardzo trudno jest trwać przy swoich przekonaniach, kiedy może to oznaczać odrzucenie ze strony innych.

Kiedy ćwiczymy się z modlitwą i Bożą pomocą w walce z drobnymi pokusami, nasz charakter staje się silniejszy i łatwiej nam jest przeciwstawiać się większym pokusom, kiedy nadchodzą. Jak pisał apostoł Piotr: „Bądźcie trzeźwi, czuwajcie, przeciwnik wasz, diabeł, chodzi wokoło jak lew ryczący, szukając, kogo by pochłonąć. Przeciwstawcie się mu mocni w wierze, wiedząc, że te same cierpienia są udziałem braci waszych w świecie” (1 Piotra 5:8). A przecież to ten sam apostoł Piotr trzy razy zaparł się Jezusa, obawiając się konsekwencji przyznania się do Niego, więc na pewno doskonale wiedział, o czym mówi, kiedy pisał, że mamy stale czuwać, aby nie poddać się pokusie.

Postanowiłam więc nie traktować takich sytuacji, jak ta opisana na początku jako błahych i także wtedy zwracać baczniejszą uwagę na to, co mówię i co robię, wierząc, że „wszystko mogę w Tym, który mnie wzmacnia, w Chrystusie” (Fil 4:13).