Prawdziwy twardziel Drukuj Email
Autor: Katarzyna Zychla   
poniedziałek, 19 października 2009 00:00

 

"Chrześcijanin musi być twardzielem: musi jak ryba płynąć pod prąd a nie z prądem jak śmieci" (J. Ostrowski)

Świat zapomina o Bogu. Nie od dzisiaj. Biblijne wartości zamieniane są na wygodne slogany i niezrozumiały dla przeciętnego człowieka bełkot, którego celem jest oszukanie umysłów i wprowadzenie w błąd tych, którzy chcą poznać prawdę.

Jak grzyby po deszczu wyrastają kościoły, stowarzyszenia, grupy powołujące się na imię Boga, zapewniające, że głoszą prawdę zgodną z Jego Słowem. Jak łatwo dać się oszukać, bo to tak ładnie wygląda z zewnątrz... Usta są pełne modlitwy, jest muzyka, uśmiechy i klepanie się po ramionach, wzajemne zapewnianie, że taki styl życia MUSI się Bogu podobać, bo przecież najważniejsze, żeby nie obrazić cudzych uczuć, preferencji, ulubionych grzechów. Jakoś to wszystko się pogodzi, jakoś wygładzi, jakoś wytłumaczy tym, którzy zaczynają mieć wątpliwości.

Tysiące chrześcijan każdego dnia schodzi z wąskiej drogi, aby pod pretekstem "głoszenia" dobrej nowiny wtopić się w tłum, zaprzyjaźnić z tymi, którzy tak naprawdę wcale nie zamierzają niczego zmieniać w swoim życiu. Jeśli jeszcze mogą czerpać z tego jakieś wymierne korzyści, to już w ogóle starają się nie nadepnąć nikomu na odcisk. Stają się super tolerancyjni, "miłujący" bezgranicznie cały świat, bez względu na to jak bardzo lży imię Boga, jak bardzo depcze Jego przykazania i zasady. Podziwiamy odwagę pierwszych chrześcijan. Podziwiamy misjonarzy niestrudzenie pracujących na terenach, gdzie zagrożenie życia i zdrowia nieustannie depta im po piętach. Podziwiamy pastorów, którzy odsiadują wyroki, bo głosili ze swoich kazań, że np. homoseksualizm jest zły w oczach Boga, jest grzechem. Czy też byli zamykani za to, że głosili Ewangelię bez "ulepszeń" i pomijania z niej tego, co mogło być nie po myśli słuchających. (Bo najlepiej mówić ludziom same mile rzeczy; o niebie, miłosierdziu, łasce, ale pomijać sprawę pokuty - odwrócenia się od grzechu, piekła, konsekwencji lekceważenia Bożych ostrzeżeń).

Podziwiamy wierzących, którzy w miejscach swojego zatrudnienia, chodzą z podniesionym czołem i konsekwentnie nie "bratają się" z tymi, dla których imię Jezusa, znaczy tyle co splunięcie. Podziwiamy, a jednocześnie sami wyznajemy, iż "wierzymy", lecz wiara ta jest plastyczna jak rozgrzany wosk, dostosowująca się chętnie do otoczenia: "Nie powiem mojemu koledze, że zdradzanie żony jest złe, bo się na mnie obrazi." "Nie zwrócę uwagi znajomemu, żeby w mojej obecności nie opowiadał sprośnych, wulgarnych dowcipów". "Nie będę się wtrącać do życia przyjaciółki, która zdradziła mi, że zamierza zabić swoje nienarodzone dziecko."

Coraz częściej to nie wierzący ewangelizują świat, ale świat ewangelizuje wierzących. Coraz częściej zastanawiamy się, czy naprawdę coś jest złe, niewłaściwie, podłe. Cieszymy się, że ten i ów wymienił Boga w swoim politycznym przemówieniu, że ktoś wyznał, że chodzi do kościoła - pomijamy fakty, że te same osoby chętnie manifestują poparcie dla rzeczy, które w oczach Stwórcy są złe, są grzechem, który oddziela od Niego, uniemożliwia przyjaźń z Nim, zaprzecza słownym deklaracjom. Zaprzecza temu, co mówił Jezus.

Coraz więcej wierzących płynie z prądem, poddaje się biernie subtelnym naciskom, zgadza się na to, by świat kształtował myśli, odbierał światło, ulepił na swój obraz i podobieństwo. Prawdziwy chrześcijanin nie buduje na bajeczkach i nie manipuluje treścią Biblii, nie dopasowuje jej do swoich zachcianek i sytuacji życiowych, lecz konsekwentnie podąża za Jezusem, nie oglądając się wstecz. Rozumie pojęcie ceny i zaparcia się siebie dla Ewangelii. Nazywa rzeczy po imieniu. Nie chowa się za parawanem zjawisk "biblijnopodobnych", nie bawi się w dyplomację, która świadczy jedynie o tym, że wiara jest dla niego tak naprawdę czymś mało istotnym, a osoba świętego Boga schowana gdzieś na "strychu", tak na wszelki wypadek.

Obserwujemy coraz więcej dziwnych zjawisk; kościoły homoseksualistów, ataki wszelkiego rodzaju grup, próbujących udowodnić, ze eutanazja czy aborcja, to "dobro" dla ludzkości, a tolerancja bez granic to wspaniała alternatywa, by wszyscy żyli w zgodzie i pokoju, przyjaźnili się ze sobą w imię "wszystkich dróg", które prowadzą do tego samego Boga, tylko inaczej przezywanego i nazywanego...

Ale Jezus nie głosił takiej Ewangelii, nie mówił o tym, że wierzącemu będzie się żyło bezproblemowo, nie kłamał na temat nieba, piekła, grzechu i ludzkiej natury. Nie szukał usprawiedliwienia dla obłudy, zła i kompromisów z tymi, którzy wolą duchową ciemność... Umarł za nasze grzechy, każdy z nich jest nam w stanie wybaczyć, może nam pomóc żyć zgodnie z zasadami biblijnymi, w poczuciu Jego mocy i miłości, pod warunkiem, że odwrócimy się od zła, zaufamy Mu we wszystkim, uwierzymy...

Każdy może sobie wycierać buzię Jego Imieniem, używać do manipulacji i okłamywania innych, uspakajania, że taki dobry Bóg nikogo nie pośle do piekła, bo jest zbyt dobry. Bóg nade wszystko ukochał człowieka, ale NIGDY nie pokocha grzechu w jego życiu, nie zaakceptuje i nie przymknie oka.

Człowiek, który stoi niewzruszenie w prawdzie Jego Słowa - jest jak skała. Nie kłania się ani pokusie sławy czy kariery za cenę kompromisu. Nie kłania się bogactwu i nie chyli kornie głowy przed możnymi tego świata wiedząc dobrze, że gdy to zrobi - zaprze się Tego, który jest Królem Królów i Panem Panów. Prawdziwy chrześcijanin, który choć trochę poznał wartość Ewangelii i jej moc, odważnie płynie pod prąd, nie bacząc, jaki nawał śmieci próbuje go zawrócić.

***

Miała do stracenia wszystko. Miała do stracenia życie - najwyższą wartość. Nastoletnia dziewczyna spojrzała śmierci w oczy - z bliska. Czy jej strach był większy od wiary? Zdała egzamin, który podziwiamy, lecz w głębi serca modlimy się, byśmy nigdy nie musieli zdawać podobnego. To był jej czas. Czas świadectwa, czas miłości większej niż śmierć. Czas wyboru... To był jej czas. O tym jest ta piosenka. Piosenka o prawdziwej, Bożej Twardzielce, która do samego końca płynęła pod prąd. Bohaterka tej piosenki zginęła - zastrzelona przez kolegę ze szkoły. Na jego pytanie, czy wierzy w Jezusa - odpowiedziała - TAK.

POSŁUCHAJ I ZAPYTAJ SWOJE SERCE DOKĄD DZISIAJ PŁYNIESZ?

JA RÓWNIEŻ ZAPYTAM SWOJE...