Przyjdź, Panie nasz! Drukuj Email
Autor: Marian Biernacki   
środa, 28 września 2016 00:00

"Jeśli kto nie miłuje Pana, niech będzie przeklęty! Marana tha" [1Ko 16,22]. Słowa te dopisał apostoł Paweł do listu, który skierował do zboru w Koryncie. Po prostu, już po zakończeniu pracy pisarza, któremu list dyktował, własnoręcznie dopisał swego rodzaju postscriptum z pozdrowieniem i ważną uwagą zawartą w zestawieniu dwóch tajemniczych słów: anathema i maranatha. Właśnie te słowa będą przedmiotem naszego rozważania.

Anathema. Słowo anathema znaczy – coś odłożone do tyłu, coś odłożone u góry, votum, zaklęcie. Praktycznie rzecz biorąc, anathema oznacza, że człowiek jest pod silnym wpływem, że coś określa sposób jego zachowania, narzuca mu konieczność takiego, a nie innego postępowania, sprawia, że jest niezdolny do działania inaczej.

A więc – "Kto nie miłuje Pana, niech będzie przeklęty!". Jak rozumieć te słowa? Przecież świętemu Pawłowi nie mogło chodzić o rzucanie przekleństw na ludzi! "Błogosławcie tych, którzy was prześladują, błogosławcie, a nie przeklinajcie" – nauczał, pisząc List do Rzymian [12,14]. Kościół nie jest powołany do tego, by przeklinać ludzi. Kościół w imię Boże ma ludzi błogosławić!

W tym zawołaniu chodzi po prostu o stosowne postępowanie z człowiekiem, w którym nie ma miłości do Pana. Taki człowiek ma otrzymać w zborze Pańskim "votum nieufności". Ma być odstawiony do tyłu i musi coś z tym zrobić! W tym stanie nie może przecież na dłuższą metę pozostać bierny. Jest to dla niego na tyle niewygodne i nieprzyjemne, że będzie starał się to zmienić. Postawiony przez braci w stan anathema albo się opamięta i powróci do pierwszej miłości, albo też z zatwardziałym sercem odejdzie od zboru.

Takie jest powszechne, podstawowe rozumienie tego fragmentu i zazwyczaj na tym wyjaśnieniu poprzestajemy. Tym razem jednak sięgnijmy głębiej w sens apostolskiej wypowiedzi. Zrobimy to, zauważając zdumiewające zestawienie anathema z maranatha. Przecież św. Paweł, dopisując to drugie słowo, miał jakiś ważny powód. Rzecz w tym, byśmy ten powód dobrze zrozumieli.

Maranatha. Aramejskie wyrażenie maranatha znaczy – Pan jest tuż! Pan przychodzi! Pan nasz przybywa! Taką właśnie wiarą charakteryzowali się pierwsi chrześcijanie. "Pan jest blisko" [Flp 4,5]. Maranatha mogło też oznaczać zawołanie – Przyjdź, Panie nasz!

Pan jest blisko! Ta prawda odmieniła życie pierwszych chrześcijan. Obserwując wniebowstąpienie Jezusa, apostołowie usłyszeli zapowiedź rychłego powrotu Pana [Dz 1,11]. Jak w jakimś zaklęciu pozostawali więc w Jerozolimie i czekali na spełnienie obietnicy Ojca. Napełnieni Duchem Świętym w Dzień Zielonych Świąt swoim zachowaniem wywołali wielkie zbiegowisko. Mówili innymi językami, prorokowali i głosili wielkie dzieła Boże [Dz 2,1-13]. Silna świadomość, że Pan nadchodzi, rozbudzona w sercach nawo nawróconych uczniów Jezusa skutkowała tym, że sprzedawali oni ziemię i domy, a uzyskane pieniądze oddawali do dyspozycji zboru [Dz 4,34]. Wszystko poświęcali, by jak najwięcej ludzi mogło usłyszeć ewangelię.

Zwróćmy uwagę jak przedziwnie zachowywali się apostołowie, Piotr i Jan. Po publicznej chłoście odchodzili, radując się, jak czytamy w Dziejach Apostolskich 5,41. Przecież naruszono ich godność osobistą. Poważni mężczyźni powinni byli zażądać wyjaśnień i publicznych przeprosin, a oni? Oni się radowali, tak jakby działali w jakimś zaklęciu.

Dalej widzimy Szczepana oddającego życie za wiarę w Jezusa. Mógł przecież postąpić bardziej rozważnie. Mógł rozsierdzonym Żydom tak w twarz nie wytykać ich niewiary i sprzeciwiania się Duchowi Świętemu. Ale on głosił tak, jakby nie mógł inaczej. Napełniony Duchem Świętym tylko jedno miał na uwadze: Pan przychodzi! "Oto widzę niebiosa otwarte i Syna Człowieczego stojącego po prawicy Bożej" [Dz 7,56]. Nie mógł więc głosić inaczej. Tak zwana politycznie poprawna przemowa nie wchodziła tu w grę.

Spójrzmy jeszcze na młodego faryzeusza rodem z Tarsu. Jadąc do Damaszku, miał niesamowite przeżycie. Spotkanie ze zmartwychwstałym Jezusem Chrystusem tak radykalnie go odmieniło, że wszystkie dotychczasowe wartości swego życia uznał za gnój [Flp 3,7-11]. Pan jest tuż! "Uznałem za właściwe nic innego nie umieć między wami, jak tylko Jezusa Chrystusa i to ukrzyżowanego" – napisał później do Koryntian [1Ko 2,2].

Można by mnożyć przykłady tego, że uczniowie Jezusa żyli i działali, jakby byli pod wpływem jakiegoś tajemniczego zaklęcia. Oni po prostu mocno wierzyli, że Pan przychodzi i dlatego całe swoje życie temu podporządkowali. Dla ludzi postronnych nie było to zrozumiałe, więc posądzali ich o różne rzeczy; że młodym winem się upili, że mają demona, że oszaleli itd..

Podobnie jest i dzisiaj. Prawdziwi naśladowcy Chrystusa nie znajdują zrozumienia i wsparcia w tym świecie. Nasze zachowanie tak mocno kontrastuje z otoczeniem i na tyle stoi w sprzeczności z tzw. zdrowym rozsądkiem, że jesteśmy wręcz posądzani o postradanie zmysłów. Dla przeciętnego zjadacza chleba zachowujemy się, jakbyśmy byli zaczarowani. Mało tego. Zdaniem wielu jesteśmy nawet niebezpieczni dla otoczenia. Pamiętam jak przed laty w zborze, gdzie wówczas służyłem, nawrócił się do Pana pewien młodzieniec. Jego ojciec posądził mnie, że rzuciłem na syna jakiś urok. Zaczął też ostrzegać ludzi, aby przy spotkaniu ze mną nie patrzyli mi w oczy, bo ich także mogę zaczarować.

Gdy mocno wierzymy, że Pan jest tuż, że przychodzi, nie będziemy myśleć i postępować tak, jak ten świat postępuje. Będziemy inni. Będziemy dziwni. Będziemy odbierani przez świat, jakbyśmy działali pod jakimś zaklęciem. Myśl o rychłym powrocie Pana w sercach prawdziwych uczniów Jezusa nigdy też nie powszednieje. Zauważmy, że apostołom wcale nie przeszło po latach to przejmowanie się powtórnym przyjściem Chrystusa. Pierwszy raz ta prawda dotarła do ich uszu i serc około roku 30. A jak długo pozostała ona dla nich świeża na tyle, żeby wywierać wpływ na ich codzienne postępowanie? Miesiąc? Rok? Na zawsze! 15 lat później Paweł napisał: Maranatha! Wierzę, że zrobił to z takim przejęciem, jakby dopiero co się o tym dowiedział. "Jeśli ktoś nie kocha Pana, niech będzie zaklęciem. Marana tha" [Gr.– pol. NT].

Powiedzieliśmy już, że anathema oznacza także zaklęcie, czyli taki stan, gdy człowiek jest pod silnym wpływem, gdy coś narzuca mu konieczność takiego, a nie innego postępowania i sprawia, że jest niezdolny do działania inaczej. Zaklęcie – to obraz dość czytelny w starożytności, bowiem magia rozmaitych zaklęć była wówczas bardzo rozpowszechniona. Zresztą i dzisiaj obserwujemy popularność różnych zaklinaczy. Wystarczy zajrzeć do Internetu, aby przekonać się, jak szeroka jest gama współczesnych zaklęć oferowanych na każdą okazję. Nawet w potocznej mowie zwykliśmy mówić np.: Milczy jak zaklęty, gdy ktoś uporczywie nie chce się odzywać.

W ten sposób docieramy do sedna rozważanych przez nas słów Pisma Świętego. "Jeśli kto nie miłuje Pana, niech będzie przeklęty! Marana tha". Prawdą jest, że kto nie miłuje Pana, może zostać odstawiony do tyłu i na tym koniec. Rzecz w tym, żeby stało się z nim całkiem inaczej! Dlatego św. Paweł w natchnieniu Duchem Świętym do tego krótkiego zdania ze słowem anathema dopisał słowo maranatha. Całość można odczytać następująco: Niech ten, kto nie miłuje Pana, będzie zaklęty. Maranatha! Wow! To brzmi jak życzenie, a nie jak przekleństwo! Właśnie! Wierzę, że taka jest intencja serdecznego dopisku autora Listu do Koryntian.

Nikogo nie trzeba przekonywać, że są w życiu takie sytuacje i momenty, które powodują całkowitą odmianę ludzkiego myślenia i postępowania. Oto alkoholik po wszyciu esperalu. Wcześniej nie mógł żyć bez picia. Gdy jednak został poddany temu zabiegowi, okazało się, że może nie pić i żyje. Ba, właśnie dlatego żyje, bo nie pije! Oto jegomość po zawale serca. Przedtem wydawało się, że bez goloneczki i wielogodzinnego przesiadywania przed telewizorkiem nie potrafi już żyć. Lecz gdy śmierć zajrzała mu w oczy, tryb jego życia całkowicie się odmienił. Dieta, spacery, żadnych gwałtownych ruchów i emocji... Jeszcze inna ilustracja: Oto zakochany młodzieniec. Przedtem trudno było go zmusić do zadbania o własny wygląd. Lecz gdy pojawiła się ona, chłopak zmienił się nie do poznania. Jak zaklęty czyści zęby, bierze prysznic, dba o wygląd i higienę. Interesuje się rzeczami, które kiedyś w ogóle go nie obchodziły. Całkowita zmiana!

Właśnie tak niesamowity wpływ na zachowanie człowieka może i ma mieć prawda o tym, że Pan jest blisko! Ten, komu dane jest naprawdę uwierzyć, że Pan przychodzi, nie może już żyć inaczej, jak tylko dążyć do uświęcenia. Kto całym sercem przeżywa, że Pan jest tuż, nie może już niczemu bardziej się poświęcić, niż gorliwemu zwiastowaniu ewangelii, by jak najwięcej ludzi zostało uratowanych. Kto cały czas ma na uwadze maranatha, ten nie będzie już uganiał się za błyskotkami tego świata, tylko całym sercem będzie śpiewał, jak w tej znanej pieśni: Świat nie jest domem mym, jam tu przechodniem jest. Me skarby w niebie są, nie w tej dolinie łez. Do siebie, tam do gwiazd, anieli wabią minie. Chciałbym stąd wyrwać się, obcym tu czuję się.

Maranatha – to jakby styl życia prawdziwego chrześcijanina. Wszystko, co myśli i robi, będąc owładnięty prawdą, że Pan przychodzi, jest w tym samym stylu. Można to wyczuć na kilometr. Od razu widzisz, do czego lgnie serce tego człowieka. Pan jest blisko – dźwięczy ci w uszach w obecności kogoś takiego. Ten styl życia jest tak sugestywny, że udziela się otoczeniu. Inni także zaczynają się liczyć z tą prawdą i oczekiwać powrotu Syna Bożego. Taki wpływ na otoczenie mieli apostołowie: "Nakazaliśmy wam surowo, abyście w tym imieniu nie uczyli, a oto napełniliście nauką waszą Jerozolimę" [Dz 5,28]. Takie skutki miała działalność wierzących Tesaloniczan: "Od was bowiem rozeszło się Słowo Pańskie nie tylko w Macedonii i w Achai, ale też wiara wasza w Boga rozkrzewiła się na każdym miejscu, tak iż nie mamy potrzeby o tym mówić; bo oni sami opowiadają o nas, jakiego to u was doznaliśmy przyjęcia, i jak nawróciliście się od bałwanów do Boga, aby służyć Bogu żywemu i prawdziwemu i oczekiwać Syna jego z niebios, którego wzbudził z martwych, Jezusa, który nas ocalił przed nadchodzącym gniewem Bożym" [1Ts 1,8-10].

Czy to pojmujecie? Przejęci prawdą o nadchodzącym Panu jesteśmy jak zaczarowani. Działamy jak pod wpływem jakiegoś tajemniczego zaklęcia. Sami żyjemy inaczej niż ten świat i zarażamy tym innych! Ten, kto nie miłuje Pana, niech nie ma spokoju w naszym środowisku! Niech będzie zaklęty tą prawdą, że Pan jest tuż! Kiedy zauważamy w naszym otoczeniu człowieka miłującego bardziej świat niż Boga, to mamy względem niego przynajmniej jeden duchowy obowiązek: Uświadomić mu, że wkrótce przyjdzie Pan. Mamy to zrobić z prawdziwą pasją! Z takim przejęciem, by wywołać w nim reakcję, by nie mógł już dłużej pozostać obojętny.

Można to zrobić skutecznie tylko w jeden sposób. Dając osobisty przykład takiego życia, które na co dzień liczy się z rychłym powrotem Pana. Co komu z twoich słów, jeśli nie widzi tego w twoim życiu. Jaki pożytek z kaznodziei, który wykrzykuje żarliwie z kazalnicy, że dzień Pański blisko, a potem w tygodniu widzisz, że najchętniej rozmawiałby tylko o samochodach, domach, komputerach, pieniądzach, wycieczkach, muzyce i smacznych potrawach! Słusznie ktoś humorystycznie zauważył, że pomiędzy niejednym współczesnym kaznodzieją i drogowskazem zachodzi zdumiewające podobieństwo. Jeden i drugi wskazuje nam, w jakim kierunku należy pójść, ale sam się tam nie udaje. Niech ten, kto nie miłuje Pana zobaczy w tobie prawdziwe przejęcie się przyjściem Chrystusa! Niech się od ciebie tym zarazi! Niech będzie jakby zaklęty tą wielką prawdą!

Maranatha – Pan jest tuż! Jeśli nie miłujesz Pana, zaklinam cię: Pan przychodzi! Jak przed nim staniesz? Jak się wytłumaczysz? Jeśli zaś miłujesz Pana – to błagam: Nie przechodź obojętnie, gdy widzisz, że ktoś obok ciebie jest po uszy zakochany w świecie! Niech ktoś taki wywoła w tobie potrzebę przekazania mu poselstwa od Boga, niech sprowokuje cię do obwieszczenia: Jezus nadchodzi! Tylko ta prawda może spowodować, że ten, kto nie miłuje Pana, stanie się święty, a nie przeklęty!

Maranatha – to styl życia prawdziwych chrześcijan! Niech każdego dnia ludzi widzą po nas, że Pan jest blisko! Jak po zachowaniu i stroju żałobników można poznać, że idą na pogrzeb, jak po ubiorze i zachowaniu kibiców można się zorientować, że mecz piłki nożnej gdzieś blisko, tak też niech ludzie, obserwując nasz styl życia, mogą się zorientować, że przyjście Chrystusa jest blisko! Niech widzą szykującą się pannę na spotkanie z Oblubieńcem! Niech odczują w naszym otoczeniu, że zbliża się dzień wesela Baranka!

Maranatha – niech ta prawda podtrzyma cię na drodze wiary! Może czasem słabną twoje siły i zwątpienie zalewa twoją duszę. Może martwisz się, że nie wytrwasz przy Panu. Posłuchaj: Pan jest tuż! Może już jutro znajdziesz się w domu. Pan jest blisko. Zawoła cię i będziesz z Nim na wieki. "I tak zawsze będziemy z Panem. Przeto pocieszajcie się nawzajem tymi słowy" [1Ts 4,17-18].

Maranatha – niech ta prawda wygasi w tobie miłość do świata. Może wciąż jeszcze jesteś zakochany w tym świecie. Może żyjesz w wewnętrznym rozdarciu. Chciałbyś być z Panem, ale twoje serce lgnie do rzeczy tego świata. Pan jest tuż! "Nie miłujcie świata, ani tych rzeczy, które są na świecie. Jeśli kto miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca. Bo wszystko, co jest na świecie, pożądliwość ciała i pożądliwość oczu, i pycha życia, nie jest z Ojca, ale ze świata. I świat przemija wraz z pożądliwością swoją; ale kto pełni wolę Bożą, trwa na wieki" [1Jn 2,15-17]. To, co dzisiaj wydaje się takie atrakcyjne, jutro straci swój blask. Mam w ogrodzie krzew róży. Miesiąc temu był obsypany pięknymi kwiatami. Wspaniały widok. Dziś wygląda żałośnie. Jakieś zbrązowiałe, pozwijane i suche zwitki. Żadnej przyjemności. Nie ma na co patrzeć. "Gdyż wszelkie ciało jest jak trawa, a wszelka chwała jego jak kwiat trawy. Uschła trawa i kwiat opadł, ale Słowo Pana trwa na wieki" [1Pt 1,24-25]. Twój Oblubieniec się zbliża. Miłuj Go całym sercem!

Maranatha – niech ta prawda przywróci cię znowu do służby Pańskiej. Może z powodu jakiegoś osobistego niepowodzenia albo lenistwa czy upadku wycofałeś się z aktywnego udziału w życiu twojego zboru. Stałeś się biernym uczestnikiem niedzielnych nabożeństw, który niczego specjalnego nie wnosi już w życie Kościoła. Każdy z nas zda sprawę przed Bogiem z tego, co robiliśmy i jak wykorzystaliśmy dane nam do dyspozycji talenty. Pomyśl, jak się wytłumaczysz przed Panem z twojego zachowania? Pan się zbliża. Niech zastanie cię w służbie! Niech zobaczy cię, jak się trudzisz dla Jego chwały, jak służysz braciom i siostrom! Niech widzi cię, jak w jedności współpracujesz z innymi na rzecz nadchodzącego Królestwa Bożego. Maranatha!