Przynajmnej kilku naśladowców |
Autor: Marian Biernacki | |||
poniedziałek, 04 marca 2013 17:50 | |||
Pewna dziewczyna bardzo chciała dostać się na studia w elitarnej uczelni. Przy wypełnianiu aplikacji natrafiła na następujące pytanie: Czy jesteś urodzonym liderem? Wiedziała, że takich ludzi tam preferują, ale uczciwie napisała, że niestety z natury nie jest przywódcą i złożyła aplikację spodziewając się najgorszego. Ku jej zaskoczeniu otrzymała z uczelni następująca odpowiedź: "Droga Aplikantko: Tegoroczne aplikacje na studia wskazują, że na naszej uczelni będziemy mieć 1452 liderów. Przyjmujemy cię, ponieważ uznaliśmy, że przecież w końcu potrzebny im jest przynajmniej jeden naśladowca". Od lat mamy na świecie problem z rosnącą ilością liderów i wymieraniem populacji naśladowców. Każdy chce być oryginałem. Niejeden, owszem, pobędzie trochę z innymi, ale wkrótce potem przestaje się im podporządkowywać i zaczyna tworzyć własną formację. A jak ma się sprawa z chrześcijanami? My również mamy swój rozum, swoje poglądy i zapatrywania na różne sprawy. Karmimy w sobie świadomość swoich praw. Mamy własne zdanie na temat tego, co powinno nas smucić, a co cieszyć. Sami decydujemy, gdzie pójdziemy, a gdzie być nie chcemy. Może to i brzmi dumnie - ale nie dla prawdziwego chrześcijanina! Dlaczego? Ponieważ Biblia mówi, że prawdziwym chrześcijaninem jest tylko ten, kto naśladuje Jezusa Chrystusa. I powiedział do wszystkich: Jeśli kto chce pójść za mną, niechaj się zaprze samego siebie i bierze krzyż swój na siebie codziennie, i naśladuje mnie [Łk 9,23]. Samo pójście za Jezusem nie oznacza automatycznie naśladowania Pana. Przykłady takich Jego uczniów, jak Szymon Piotr, Jan i Jakub, czy Filip, wyraźnie to uświadamiają. Zostali oni wezwani do pójścia za Jezusem i jak najbardziej poszli, ale nie od razu stali się podobni do Jezusa. Piotr upominający Jezusa, żeby nie mówił o swojej śmierci i chwytający potem za miecz w chwili Jego pojmania, albo synowie Zebedeusza mający ochotę zrzucić ogień na niegościnną wioskę, wydali tym samym o sobie świadectwo, że mimo chodzenia z Panem wciąż nie nabyli Jezusowego sposobu myślenia. Wielu dzisiejszych chrześcijan, owszem, wyznaje wiarę w Chrystusa, lecz Chrystusa nie naśladuje. Wielu mówi, że miłuje Jezusa, lecz Go nie naśladuje. Każdy z nich twierdzi, że poszedł za Jezusem, lecz na co dzień Pana Jezusa nie naśladuje. Wielu współczesnych chrześcijan działa w imieniu Jezusa, opowiada o Jezusie, lecz Jezusa nie naśladuje. Wielu codziennie słucha słów Jezusa i mówi do Niego: Panie Jezu! - lecz, niestety, wcale Go nie naśladuje. Być prawdziwym chrześcijaninem – to naśladować Jezusa! Co to praktycznie oznacza? Chodzi o to, żebyśmy myśleli, mówili, reagowali i zachowywali się jak Jezus. Skąd możemy to wiedzieć? Czytając Ewangelie i Listy Apostolskie. Biblia pokazuje nam na przykład, jakim był Jezus stosunku do ludzi, którzy Go kochali i poszli za Nim. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego; lecz nazwałem was przyjaciółmi, bo wszystko, co słyszałem od Ojca mojego, oznajmiłem wam [Jn 15,15]. Albo: A Jezus miłował Martę i jej siostrę, i Łazarza [Jn 11,5]. Pan wyróżniał takich ludzi! Objaśniał im prawdy dla ogółu zakryte. Modlił się o nich szczególnie. Wzruszał się przy nich i dbał o nich. A jaki był Jezus w stosunku do ludzi wrogo do Niego nastawionych? Owszem, piętnował postawy kapłanów i faryzeuszy. Owszem, płakał nad mieszkańcami Jerozolimy. Ale nigdzie nie czytamy, żeby się obrażał na ludzi, albo odgrażał za osobiste krzywdy! Na to bowiem powołani jesteście, gdyż i Chrystus cierpiał za was, zostawiając wam przykład, abyście wstępowali w jego ślady; On grzechu nie popełnił ani nie znaleziono zdrady w ustach jego; On, gdy mu złorzeczono, nie odpowiadał złorzeczeniem, gdy cierpiał, nie groził, lecz poruczał sprawę temu, który sprawiedliwie sądzi [1Pt 2,21-23]. Przykładem najbardziej wymownym jest zachowanie Pana Jezusa w stosunku do Jego oprawców. A gdy przyszli na miejsce, zwane Trupią Czaszką, ukrzyżowali go tam, także i złoczyńców, jednego po prawicy, a drugiego po lewicy. A Jezus rzekł: Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią [Łk 23,33-34]. Wielu współczesnych chrześcijan wyznaje Jezusa – ale wcale Go nie naśladuje! Są nawet gotowi pojechać i pochodzić śladami Jezusa, ale bynajmniej nie są zainteresowani, by naśladować Pana w Jego miłości, w pokorze i w Jego posłuszeństwie Ojcu. Pan powiedział: Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode mnie, że jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych [Mt 11,29]. Dopóki słowa tego wezwania Pana nie przesiąkną nas całkowicie, dopóty nasze dusze wciąż będą targane rozmaitymi emocjami. Podczas gdy wszyscy inni szukają swego, a nie tego, co jest Chrystusa Jezusa [Flp 2,21] trzeba nam całkowicie przeorientować się na Pana i naśladować Go we wszystkim. W końcu, obok masy przywódców i rozmaitej maści liderów chrześcijańskich Pan Jezus powinien mieć też przynajmniej paru naśladowców. Co wy na to?
|