Trzeciego dnia zmartwychwstał |
Autor: Edward Czajko | |||
niedziela, 12 kwietnia 2020 13:30 | |||
„Wierzymy w Synostwo Boże Jezusa Chrystusa, poczętego z Ducha Świętego, narodzonego z Marii Dziewicy; w Jego śmierć na krzyżu za grzech świata i Jego zmartwychwstanie w ciele; […]”. Zmartwychwstanie w ciele Nasze kościelne wyznanie wiary głosi, że zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa było zmartwychwstaniem w ciele. Zmartwychwstały Jezus, który dał się widzieć, nie był duchem czy widmem. Był w ciele. Tak mówi Pismo: „On sam stanął wśród nich i rzekł im: Pokój Wam! Wtedy zatrwożyli się i pełni lęku mniemali, ze widzą ducha. Lecz On rzekł im: Czemu jesteście zatrwożeni i czemu wątpliwości budzą się w sercach waszych? Spójrzcie na ręce moje i nogi moje, że to Ja jestem. Dotknijcie mnie i patrzcie: Wszak duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam. A gdy to powiedział, pokazał im ręce i nogi. Lecz gdy jeszcze nie wierzyli z radości i dziwili się, rzekł im: Macie tu co do jedzenia? A oni podali mu kawałek ryby pieczonej i plaster miodu. A On wziął i jadł przy nich” (Łk 24, 36 ‑43). Nie było więc tak, że Jego zdjęte z krzyża i pogrzebane ciało leżało w grobie, a On dawał się widzieć jako duch. Wierzymy, że zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa było zmartwychwstaniem w ciele. Zmartwychwstanie a przywrócenie do życia Z drugiej strony, zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa nie było resuscytacją, co oznacza przebudzenie się pacjenta ze śpiączki czy też przywrócenie do życia kogoś, u kogo stwierdzono śmierć kliniczną. Zmartwychwstanie Chrystusa nie było przywróceniem do życia Jego zdjętych z krzyża i pogrzebanych zwłok. Nie było resuscytacją. Podczas swojej ziemskiej działalności Jezus dokonał trzech resuscytacji: córki Jaira, syna wdowy z Nain i Łazarza z Betanii. Piotr w podobny sposób „wskrzesił” Tabitę, a Paweł prawdopodobnie Eutychusa w Troadzie (Dz 20, 9-10). Wszyscy oni zostali przywróceni do życia w „ciele ziemskim”, „ciele cielesnym” (gr. soma psychikon), skazitelnym i śmiertelnym (por. 1 Kor 15). Musieli jeszcze raz umrzeć, gdy nadeszła ich godzina zejścia z tego świata. Z Jezusem było inaczej. Ożył, aby już nigdy nie umrzeć, ale by żyć na wieki. Powstał z martwych, by znaleźć się na innym poziomie istnienia, które nie jest naznaczone śmiertelnością. Zmartwychwstał, by żyć na wieki wieków (por. Obj 1, 18). Przed zmartwychwstaniem i po zmartwychwstaniu Jezus jest tą samą osobą, ma tę samą tożsamość („Ja jestem” – Łk 24, 39). Ale przez zmartwychwstanie Bóg zatrzymał naturalny proces skażenia i rozkładu („I nie dopuścisz, by święty twój oglądał skażenie” – Dz 2, 21), wyzwolił Jezusa spod panowania śmierci i przemienił Jego ciało w nowy środek dla Jego osobowości, wyposażonej w nowe moce i mającej nieśmiertelność. Ów wielki nowotestamentowy rozdział poświęcony kwestii zmartwychwstania mówi, że sieje się ciało cielesne, a wzbudzone zostaje ciało duchowe (gr. soma pneumatikon – w. 44). W śmierci Jezusa zatem posiane zostało ciało cielesne, które dzięki zmartwychwstaniu stało się ciałem duchowym, podległym zupełnie innym prawom („I przyszedł Jezus, gdy drzwi były zamknięte” – J 20, 26); ciałem przekształconym, przemienionym, chwalebnym. Żyjący i Nieśmiertelny Zmartwychwstanie Chrystusa nie oznacza też po prostu przetrwania Jego wpływu. Wielu ludzi odznaczających się zdolnościami przywódczymi, którzy za życia panowali nad sercami i umysłami swoich zwolenników, również po śmierci było dla nich źródłem ciągłej inspiracji. Odnosiło się to, na przykład, do Che Guevary (jeden z przykładów podanych w związku z tym przez Johna Scotta). Miał on nadzwyczajnych naśladowców. W okresie trzydziestu dziewięciu lat swego życia – zanim został zabity w dżungli – był lekarzem, pisarzem, ekonomistą, bankierem, teoretykiem politycznym i partyzantem. Stał się legendą jeszcze za życia, ludowym bohaterem. W każdej klasie szkolnej na Kubie dzieci recytowały: „Chcemy być jak Che”. Po śmierci jego wpływ na masy wzrósł jeszcze bardziej. Był on dla marksistów rodzajem świeckiego świętego i męczennika. Przez lata całe na ścianach budynków akademickich w Ameryce Łacińskiej można było przeczytać napisy: Che żyje! Ale czy to właśnie mają na myśli chrześcijanie, gdy wyznają, że Jezus żyje? Wydaje się, że niektórzy teologowie tak właśnie usiłują interpretować zmartwychwstanie Pańskie. Ale nawet ewangelikalni chrześcijanie mogą zbliżać się do granicy tego poglądu, gdy – na przykład – śpiewają popularny dawniej refren: „Mój żyje Pan, Pan Jezus żyje dziś! Kroczymy rozmawiając wraz w ten krótki życia czas; Mój żyje Pan, choć za mnie poniósł zgon! Zapytasz: skąd tę pewność mam? W mym sercu żyje On!” (Śpiewnik Pielgrzyma, nr 148). Podstawowym przesłaniem tych, którym Jezus dał się widzieć, było przede wszystkim to, że On zmartwychwstał, a w drugiej kolejności – że żyje. Zmartwychwstanie staje się naszym przeżyciem, doświadczeniem (łac. experientia) tylko dlatego, że było najpierw wydarzeniem. Wydarzeniem, które zapoczątkowało nowy porządek rzeczywistości. „Dlaczego uważacie za rzecz nie do wiary, że Bóg wzbudza umarłych?” (Dz 26, 8). Jezus nigdy nie wspominał o swojej śmierci bez dodania wzmianki o powstaniu z martwych. Pismo zaś mówi o „licznych dowodach” (Dz 1, 3) Jego zmartwychwstania. Jakie są to dowody? Pusty grób Po pierwsze, zniknięcie ciała Jezusa, pusty grób. Ewangeliczne opowiadania o zmartwychwstaniu zaczynają się wzmianką o pewnych kobietach, które pierwszego dnia po sabacie poszły do grobu. Po przybyciu na miejsce stwierdziły ze zdziwieniem, że ciało Pana zniknęło z grobu. Niewiele dni później uczniowie zaczęli głosić, że Jezus powstał z martwych. Nie mogliby jednak spodziewać się, że ich poselstwo spotka się z pozytywnym przyjęciem, gdyby w grobowcu Józefa z Arymatei wciąż znajdowało się ciało Jezusa. Ale Jego ciała tam nie było, ono zniknęło. Grób był pusty. Co do tego nie było żadnej wątpliwości. Nawet wrogowie nie mogli temu zaprzeczyć (zob. Mt 23, 13). Próby wyjaśnienia zmartwychwstania W ciągu wieków podejmowano próby wytłumaczenia tego faktu. Powstało w związku z tym wiele fałszywych teorii usiłujących zaprzeczyć prostemu faktowi zmartwychwstania. Głoszono więc, że kobiety przyszły do niewłaściwego grobu. Mogły, powiada się, pomylić grób, gdyż było jeszcze ciemno, a ponadto przygniatał je ciężar smutku. Z pozoru stwierdzenie to ma cechy prawdopodobieństwa. Nie da się jednak utrzymać w zestawieniu z faktami. Wprawdzie Jan pisze, że kobiety przyszły do grobu, „gdy było jeszcze ciemno”, jednak w Mt 28, 1 było to „o świcie”, u Łukasza – „wczesnym rankiem”, u Marka zaś – gdy już „wzeszło słońce”. Ponadto przynajmniej dwie z nich widziały, jak Józef i Nikodem składali ciało do grobu. „Siedząc naprzeciwko grobu”, przyglądały się całemu procesowi pogrzebania. Ponadto nie przyszły tam, kierując się tylko sentymentem, ale z bardzo praktycznym zadaniem. Miały namaścić ciało Pana, bo przed dwoma dniami nie zdążyły tego uczynić ze względu na zbliżający się sabat. Te roztropne kobiety nie dałyby się zbić z tropu ani zniechęcić. Jeżeli jednak pomyliłyby grób, to czyż Piotr i Jan, którzy później tam pobiegli, też popełnili ten sam błąd? A także ci, którzy przyszli tam już za dnia, łącznie z Józefem z Arymatei i Nikodemem? Teoria ta jest nie do utrzymania. Jest fałszywa. Inną próbą wyjaśnienia zagadki pustego grobu jest teoria omdlenia. Głosi ona, że Jezus nie umarł, lecz tylko zemdlał. Potem zaś będąc w grobie, odzyskał przytomność, wyszedł z gro- bu i ukazał się swoim uczniom. Ta teoria również jest sprzeczna z faktami przedstawionymi w Ewangeliach. To prawda, Piłat zdziwił się, że Jezus tak szybko skonał, ale upewniony o tym przez setnika, zezwolił Józefowi na zdjęcie ciała z krzyża. Setnik zaś był tego pewien, bo widział na własne oczy, jak „jeden z żołnierzy włócznią przebił bok Jezusa i zaraz wyszła krew i woda”. Józef i Nikodem zdjęli więc ciało z krzyża, zawinęli je w prześcieradła i złożyli w nowym grobie będącym własnością Józefa. Czyż naprawdę można uwierzyć w to, że przez cały ten czas Jezus znajdował się jedynie w stanie omdlenia? Czyż byłoby możliwe, aby po wyczerpującym i bolesnym procesie, po biczowaniu i ukrzyżowaniu, w zimnym kamiennym grobowcu, bez posiłku i opieki medycznej, Jezus zdołał przeżyć przez trzydzieści sześć godzin? A następnie potrafił przesunąć kamień zasłaniający grób i to bez zwrócenia na siebie uwagi strażników? Czy ukazując się uczniom jako skatowany, słaby i głodny, mógł wywrzeć na nich wrażenie jako Ten, który pokonał śmierć? Czy potem mógł twierdzić, że umarł i zmartwychwstał, i wysyłać swoich uczniów na cały świat, obiecując, że zawsze będzie z nimi? Czy w ciągu czterdziestu dni ukrywał się gdzieś przed nimi, od czasu do czasu niespodziewanie dając się widzieć, by wreszcie w zagadkowy sposób zniknąć na dobre? „Dlaczego uważacie za rzecz nie do wiary, że Bóg wzbudza umarłych?” (Dz 26, 8). Wysuwano też przypuszczenie, że złodzieje skradli ciało. Nie ma żadnych dowodów na potwierdzenie tego przypuszczenia. W jaki sposób mogliby zmylić czujność rzymskiej straży? Co więcej, jakimi pobudkami mieliby się kierować? Jakiż cel mieliby, pozostawiając nienaruszone całuny? Niektórzy twierdzą też, że to sami uczniowie zabrali ciało Jezusa z grobu. Jak mówi Mateusz, plotka ta od samego początku była rozpowszechniana przez Żydów. Nie mogąc zaprzeczyć zniknięciu ciała, arcykapłani przekupili żołnierzy: „Powiedzcie, że uczniowie jego w nocy przyszli i ukradli go, gdy spaliśmy. A jeśliby o tym usłyszał namiestnik, my go przekonamy i wam bezpieczeństwo zapewnimy. Wzięli więc pieniądze i postąpili tak, jak ich pouczono. I rozniosła się ta wieść wśród Żydów aż po dzień dzisiejszy” (Mt 28, 13-15). Ale gdyby tak się stało, to skąd uczniowie mieliby siłę do głoszenia prawdy o zmartwychwstaniu i cierpienia za nią? A byli przecież gotowi z jej powodu iść do więzienia, znosić biczowanie i narażać się na śmierć. Pismo zdecydowanie świadczy o szczerości uczniów. A przecież – jak ktoś powiedział – obłudnicy nie są ulepieni z tej samej gliny co męczennicy. Reasumując, grób był pusty, bo Chrystus zmartwychwstał. Świadkowie zmartwychwstania Pańskiego Zmartwychwstały Jezus dał się widzieć. Jak wiadomo, Ewangelie zawierają również opowiadania o ukazywaniu się zmartwychwstałego Jezusa swoim uczniom. Zmartwychwstały Pan dał się widzieć tym, których Piotr nazywa „wybranymi świadkami” (Dz 10, 41): • Marii Magdalenie (J 20, 11-18; Mk 16, 9) • kobietom wracającym od grobu (Mt 28, 9) • Piotrowi (Łk 24, 34) • dwom uczniom idącym do Emaus (Łk 24, 13-35; Mk 16, 12-13) • dziesięciu zebranym w górnej izbie (Łk 24, 36-42; J 20, 19-23) • jedenastu łącznie z Tomaszem (J 20, 24-29; Mk 16, 14) • „więcej niż pięciuset braciom naraz” (1 Kor 15, 6; Mt 28, 16-20) • Jakubowi (1 Kor 15, 7) • grupie uczniów, łącznie z Piotrem, Tomaszem, Natanaelem, Jakubem i Janem nad jeziorem galilejskim (21, 1-23) • wielu innym na Górze Oliwnej niedaleko Betanii w czasie wniebowstąpienia (Łk 24, 50-53; Dz 1, 6-12). Wymieniając tych, którzy widzieli zmartwychwstałego Pana, Paweł dodaje siebie, gdy mówi o swoim przeżyciu na drodze do Damaszku. Łukasz zaś w Dz 1, 3 powiada, że Jezus „po swojej męce objawił się jako żyjący i dał liczne dowody, ukazując się im [to znaczy swoim uczniom] przez czterdzieści dni”. Mogły więc być – mówią niektórzy komentatorzy – jeszcze inne ukazania się Pana, o których pisane wzmianki nie zachowały się. Zmartwychwstały Jezus dał się zatem widzieć swoim wybranym świadkom. Przemiana wewnętrzna uczniów Wielkim dowodem zmartwychwstania Jezusa jest też przemiana wewnętrzna uczniów. Ludzie, których spotykamy w Dziejach, to już zupełnie inni niż na stronach Ewangelii. W Ewangeliach – rozczarowani i zrozpaczeni, natomiast w Dziejach ryzykują własnym życiem i odwracają cały świat do góry nogami (Dz 15, 26; 11, 6). Co sprawiło tę zmianę? Owszem, częściowo niewątpliwie Pięćdziesiątnica, wylany Duch Święty. Ale Duch Święty zstąpił tylko wtedy, gdy Jezus zmartwychwstał i wstąpił do nieba. Zmartwychwstanie wyzwoliło duchowe siły u uczniów. Spójrzmy na dwa przykłady. Pierwszym jest Szymon Piotr. Trzy razy zaparł się Chrystusa. Później gorzko płacząc wyszedł w ciemność nocy. Po śmierci Jezusa wraz z innymi przebywał w górnej izbie za zamkniętymi drzwiami „z bojaźni przed Żydami” (J 20, 19). Był całkowicie zrezygnowany. Odwracając zaś kilka stron Pisma widzimy go stojącego prawdopodobnie na kamiennych schodach pro- wadzących do tej samej górnej izby w Jerozolimie i przemawiającego z taką odwagą i mocą do zgromadzonego tłumu, że trzy tysiące osób przyjmuje Chrystusa i daje się ochrzcić. Dalej w Dziejach widzimy go sprzeciwiającego się postanowieniom Sanhedrynu i cieszącego się, że został uznany za godnego cierpieć dla Chrystusa. Szymon Piotr jest teraz nowym człowiekiem. Co dokonało w nim tak wielkiej zmiany? Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Drugi przykład to Jakub. Był on jednym z braci Pańskich, którzy nie wierzyli w Jezusa. Zaś w pierwszym rozdziale Dziejów wśród zgromadzonych uczniów widzimy też braci Pańskich, Tu już Jakub jest człowiekiem wierzącym w Chrystusa. Co przekonało go do wiary? Zmartwychwstanie Jezusa, który – jak pisze Paweł – „potem ukazał się Jakubowi” (1 Kor 15, 7). To zmartwychwstanie zmieniło strach Piotra na odwagę, a wątpliwości czy też niewiarę Jakuba na jego wiarę. Dzień Pański Świadectwem o rzeczywistości zmartwychwstania Chrystusa jest też istnienie Dnia Pańskiego (Obj 1, 10). Dzień Pański, niedziela, to nie sabat. Kto to odważył się zmienić święty sabat na niedzielę i na jakiej podstawie? Bo przecież Żydzi byli raczej gotowi umrzeć niż na przykład walczyć w dniu sabatu. I żaden Żyd, a pierwsi chrześcijanie byli przecież w większości Żydami, nie zamieniłby świętego dnia sabatu na „pierwszy dzień tygodnia”, gdyby nie fakt, że w dniu tym Chrystus zmartwychwstał. Dowodem zmartwychwstania Chrystusa jest również istnienie Nowego Testamentu. Czyż ktoś zadałby sobie trud pisania tych ksiąg, gdyby Jezusa spotkał li tylko los ukrzyżowanego „rewolucjonisty”? Każde opowiadanie o Jezusie zostało napisane przez ludzi, którzy wierzyli w zmartwychwstałego Pana! „Nie to lub tamto w Nowym Testamencie – upraszcza problem J. Denney – nie opowiadanie o pustym grobie lub o ukazaniu się Pana w Jerozolimie czy Galilei, stanowi dowód zmartwychwstania; dowodem jest sam Nowy Testament” (Jesus and the Gospel). Kościół Powszechny Wreszcie, zmartwychwstanie Chrystusa przekształciło pobożną żydowską Resztę Pana w powszechny, wielonarodowy Kościół chrześcijański, istniejący już dwadzieścia wieków. Bo nawet żydowski uczony, prof. Joseph Klausner, pisał swego czasu: „Wiara dziewiętnastu stuleci nie jest zbudowana na oszustwie” (Jesus of Nazareth). Zmartwychwstanie Jezusa naszą rękojmią Zmartwychwstanie Chrystusa daje nam pewność co do przebaczenia naszych grzechów. Albowiem Chrystus „został wydany za grzechy nasze i wzbudzony z martwych dla usprawiedliwienia naszego” (Rz 4, 25). Zmartwychwstanie Chrystusa jest też podstawą nadziei naszego zmartwychwstania w dniu Jego chwalebnego przyjścia, Jego paruzji. „Chrystus został wzbudzony z martwych i jest pierwiastkiem tych, którzy zasnęli […] w Chrystusie wszyscy zostaną ożywieni. A każdy w swoim porządku: jako pierwszy Chrystus, potem ci, którzy są Chrystusowi w czasie jego przyjścia” (1 Kor 15, 21-23). Śladem dwóch wcześniejszych tekstów z tej serii, także tu- taj przywołajmy Karola Bartha: „W zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa […] padło orzeczenie, iż zwycięstwo Boga już bezwarunkowo jest wygrane z korzyścią dla człowieka w osobie Jego Syna. Wielkanoc to z pewnością dopiero wielka rękojmia naszej nadziei, jednak jednocześnie ta przyszłość w przesłaniu wielkanocnym jest już teraźniejszością. Stanowi obwieszczenie odniesionego już zwycięstwa. Wojna dobiegła końca – nawet jeśli gdzieniegdzie jakieś oddziałki jeszcze strzelają, bo nie doszły ich jeszcze wieści o kapitulacji. Gra jest wygrana, na- wet jeśli przeciwnikowi wolno dodać jeszcze kilka ruchów. Praktycznie jest on już w sytuacji matowej! Zegar stanął, nawet jeśli wahadło zakołysze się jeszcze kilka razy […]. Przesłanie Wielkiej Nocy powiada nam, iż pokonani są nasi wrogowie: przekleństwo oraz śmierć. W końcu nie mogą już dłużej wyrządzać krzywd. Zachowują się jeszcze tak, jakby gra nie była zdecydowana ani bitwa rozegrana, zmuszeni jesteśmy liczyć się jeszcze z nimi, lecz w zasadzie nie musimy się ich już bać. Kto słyszał przesłanie wielkanocne, ten nie może już biegać wokoło z miną tragiczną ani wieść wyzutego z humoru życia osoby, które nie ma nadziei. Liczy się jedno tylko i to tylko naprawdę ma walor rzeczy poważnej – Jezus Zwycięzcą. […] jesteśmy zaproszeni i wezwani, by zwycięstwo Bożej chwały w tym człowieku Jezusie traktować z powagą i się nim radować. Wówczas dane jest nam żyć we wdzięczności, a nie w trwodze” (Dogmatyka w zarysie, s. 114-115). Chrystus zmartwychwstał! Prawdziwie zmartwychwstał!
|