Głównym celem każdej religii jest osiągnięcie przez człowieka pełni szczęścia (zbawienia) po śmierci. Do tej pełni szczęścia po śmierci, w życiu doczesnym człowiek dąży przez nawiązanie jak najściślejszego kontaktu z Bogiem (w religiach pogańskich - bóstwem), chodzi o to, aby doczesne, ziemskie życie przebiegało w jak najlepszej harmonii z Bogiem (bóstwem) lub inaczej mówiąc - aby zapewnić sobie przychylność Boga (bóstwa). Gdybyśmy ten zasadniczy cel religii chcieli wyrazić słowami Biblii, powiedzielibyśmy, że każda religia usiłuje dać odpowiedź na to, jak człowiek może osiągnąć zbawienie. Tak ogólnie pojęte zbawienie jest podstawową (zasadniczą) potrzebą człowieka. Nic więc dziwnego, że mimo wielkiego postępu cywilizacyjnego, ilość religii (wierzeń) i zainteresowania sprawami religii nie maleje, ale wprost przeciwnie - wzrasta. W świecie religii możemy więc wyodrębnić generalnie trzy podejścia do kwestii osiągnięcia zbawienia.
Pierwszy sposób - polega na usiłowaniach człowieka zmierzających do zdobycia przychylności bóstwa. Do osiągnięcia tego celu służą m.in. pielgrzymki do miejsc świętych, ofiary, umartwiania się (asceza) i inne dobre uczynki. Ten sposób pojmowania zbawienia jest typowy dla religii pogańskich ("Do ut des" - "daj a będzie ci dane...") - bóstwa pogańskie są często groźne, a nawet złośliwe, dlatego trzeba uczynić wszystko co tylko możliwe, aby zjednać je dla siebie i zapewnić sobie ich przychylność teraz i w wieczności.
Drugi sposób - polega na "współpracy" człowieka z Bogiem. W tej kategorii religii człowiek zdaje sobie sprawę z ograniczoności swoich wysiłków i możliwości. Wie, że nie jest w stanie wyłącznie o własnych siłach podobać się Bogu i osiągnąć zbawienia. Wie, że Bóg jest zbyt doskonały i wymagający, aby człowiek mógł sprostać wszystkim Jego wymaganiom. Ale wie też, że ten Bóg jest również Bogiem łaski i miłosierdzia i dlatego liczy na to miłosierdzie Boże. Wszakże jego naturalne (cielesne) skłonności do przypodobania się Bogu są tak silne, że uważa, iż musi niejako „pomagać Bogu" (lub z Nim „współpracować") w dziele osiągnięcia zbawienia. Stąd nauka o stawianiu na jednej płaszczyźnie - łaski i uczynków. Ten sposób myślenia powiada: "owszem, Boża łaska jest niezbędna, ale człowiek musi też coś z siebie dać..." (dobre uczynki, usiłowania, intencje, itp). Ten sposób pojmowania zbawienia jest typowy dla religii (wyznań) chrześcijańskich i to skądinąd zwalczających się (np. rzymskokatolicka, Świadków Jehowy, adwentystów D.S., Badaczy Pisma Św., i innych).
Trzeci sposób - polega na całkowitym zaufaniu i poddaniu się łasce Bożej. To trzecie podejście do kwestii zbawienia w moim głębokim przekonaniu jest jedynie biblijne. Ten biblijny (głównie nowotestamentowy) sposób pojmowania zbawienia nie wyklucza wcale dobrych uczynków (jak opacznie myślą ludzie nieznający zagadnienia), wprost przeciwnie - kładzie duży nacisk na dobre uczynki, ale ustawia je we właściwym miejscu w dziele zbawienia i uświęcenia. Ap. Paweł w liście do Efezjan r. 2,8-10 powiada, że zbawienie jest darem (a więc bez zabiegów i zasług człowieka), ale zbawiony człowiek został powołany (przeznaczony) do pełnienia dobrych uczynków.
W normalnym procesie wzrostu najpierw sadzi się w ogrodzie jabłoń (lub inne drzewo owocowe) po to, aby po pewnym czasie wydawała ona owoc. Jeśli jabłoń jest żywa (to znaczy ma żywe komórki i czerpie z ziemi soki), po każdorazowym okresie zimowym budzi się na wiosnę, wydaje liście, kwiat i owoc... Ona musi to robić, bo ma w sobie życie... Stwórca tak uczynił, że dając jej życie, umożliwił jej jednocześnie wydawanie owocu. Wyobraźmy sobie jednak groteskową sytuację, że ktoś do gałęzi suchej jabłoni przyczepił zdrowe, dorodne jabłka, spodziewając się, że po pewnym czasie sucha jabłoń ożyje...
A jednak niektórzy ludzie powiadają: "nie ważne jak wierzysz, bylebyś dobrze czynił" (to znaczy uczciwie, porządnie itp). To tak jakby powiedział: "nieważne czy jabłoń jest żywa czy sucha, ważne, że są na niej jabłka". Z wiary wypływają uczynki, tak jak ze zdrowej jabłoni rodzą się jabłka, dlatego autor listu do Hebrajczyków w r. 11,6a powiada: "bez wiary nie można podobać się Bogu", a w innym miejscu Ap. Paweł powiada: "wszystko zaś co nie wypływa z przekonania (w starym tłumaczeniu polskiej Biblii - "z wiary") jest grzechem" (Rzym. 14,23b). Tak jak zdrowe, dojrzałe jabłka sztucznie przyczepione do gałęzi suchej jabłoni zwiędną, zgniją i nie przydadzą się do jedzenia, tak nawet najlepsze uczynki uczynione bez wiary (a więc o własnej ludzkiej sile i pobożności i dla ludzkiej chwały), nie podobają się Bogu.
Jakub w swoim liście pisze: "wiara, jeżeli nie ma uczynków, martwa jest sama w sobie" (Jak. 2,17). To oczywiste. Jeśli nie ma jabłek (owoców) na jabłoni, to coś niedobrego jest z samą jabłonią, widocznie jest sucha lub choruje, jeśli jednak jest żywa i zdrowa, wydaje owoce i nie ma w tym nic nadzwyczajnego, bo Stwórca już dawno to tak "zaprogramował". Niestety, tej prostej zależności nie zrozumiał nawet wielki reformator Marcin Luter, nazywając list Jakuba "słomianym listem", niegodnym miejsca w kanonie ksiąg Nowego Testamentu. Według Biblii zostaliśmy powołani do zbawienia i uświęcenia (świętego życia), a obie te rzeczy realizują się w nas poprzez nasze poddanie się Bożej łasce objawionej w Jezusie Chrystusie. Ta łaska nas zbawia i uświęca.
Niedawno rozmawiałem z pewnym wierzącym człowiekiem dość dobrze znającym Pismo Święte. Przedmiotem naszej rozmowy była właśnie sprawa zbawienia i uświęcenia. Mój rozmówca obstawał przy stwierdzeniu, że człowiek w tym dziele "współpracuje z Bogiem". Mało brakowało, abyśmy rozstali się poróżnieni, aż w pewnym momencie błysnęła mi myśl: a może ten brat nazywa "współpracą z Bogiem" to co ja nazywam "poddaniem się Bogu?" Zapytałem go więc jak rozumie "współpracę z Bogiem": czy człowiek jest w stanie o własnej sile współpracować z Bogiem w dziele zbawienia i uświęcenia? Odpowiedział: "Nie, ta współpraca człowieka z Bogiem jest możliwa tylko dzięki łasce Bożej!" Odetchnąłem, "a więc to co ja nazywam "poddaniem się", ty nazywasz "współpracą", bo przecież człowiek nic z siebie nie może uczynić" - powiedziałem. Zgodziliśmy się więc, że choć używamy różnych określeń, tak samo myślimy. Rozmowa ta uświadomiła mi jeszcze raz, że często wierzący ludzie spierają się o słowa, w gruncie rzeczy myśląc tak samo lub podobnie.
Jeśli więc mówiąc o współpracy człowieka z Bogiem w dziele zbawienia i uświęcenia mamy na myśli jego działanie wynikające z łaski Bożej, w istocie mówimy, że czynimy tylko to, co łaska Boża nam umożliwiła, a więc poddajemy się działaniu łaski. Jeśli zaś rozumiemy naszą współpracę jako nasz wysiłek, jesteśmy w wielkim błędzie ("bo beze mnie nic uczynić nie możecie" - Ew. Jana 15,5). Poddanie się Bożej łasce lub inaczej przyjmowanie, albo - życie pod łaską, można zilustrować jeszcze jednym przykładem.
Najlepszy pływak leżący na brzegu rzeki i najsprawniej wykonujący ruchy rąk i nóg jak przy pływaniu, nie posunie się do przodu ani o centymetr. Dlaczego? Bo nie robi tego w wodzie! Z drugiej zaś strony, nawet słabo pływający człowiek, jeśli wejdzie do wody i spokojnie się na niej położy - woda sama go utrzyma i poniesie daleko z prądem. Tą wodą jest Cudowna Boża Łaska ("Wszystko mogę w tym, który mnie wzmacnia, w Chrystusie Jezusie" Fil. 4,13).
Łaskę rozumiemy przede wszystkim jako MOC, moc do nowego, zwycięskiego życia, a nie jako środek usypiający. Rezultatem Bożej Łaski jest moc Ducha Świętego, dana wierzącemu człowiekowi. Łaskę rozumiemy również, w szerokim znaczeniu, nie tylko jako coś przyjemnego dla nas, ale też jako coś bolesnego i przykrego. Ap. Paweł powiada w liście do Tytusa r. 2,12, że ta łaska "naucza nas" (w starym tłumaczeniu Biblii: " ćwicząca nas"), więcej, ona nas napomina, karze i chłoszcze. A to samo w sobie nie jest przyjemne, ale służy dla naszego dobra, a więc jest dla nas łaską. Ap. Paweł powiada, że „daleko więcej niż oni wszyscy pracowałem, wszakże nie ja ale łaska Boża, która jest ze mną" (1 Kor. 15,10). A w liście do Koryntian 3,10a powiada: "Według łaski Bożej, która mi jest dana, jako mądry budowniczy założyłem fundament". To znaczy, gdyby nie była dana mu łaska, nie byłby mądrym budowniczym i nie założyłby fundamentu. Łaska działała nad nim, w nim i z nim. Wszyscy ludzie są jeszcze pod łaską, tak jak wszystkich otacza powietrze, ale nie wszyscy w jednakowym stopniu korzystają z tego powietrza, a niektórzy już w ogóle z niego nie korzystają, bo nie oddychają (umarli).
Łaska jest więc nad nami, w nas i chce nami posługiwać się. Tak jak płucami wdychamy (przyjmujemy) powietrze, tak wiarą przyjmujemy i żyjemy w łasce. Uświęcenie jest jednocześnie stanem (przez nasze wybranie i powołanie w Chrystusie Jezusie) i procesem. Proces ten trwa przez całe ziemskie życie człowieka. Nikt więc nie może o sobie pomyśleć lub mówić, że osiągnął jakiś stopień uświęcenia (świętości), niewymagający dalszego wzrostu. Wszystkie, nawet najbardziej dramatyczne przeżycia zbliżające nas do Boga, są tylko kamieniami milowymi (słupkami przydrożnymi) stojącymi przy niekończącej się drodze uświęcenia. Jeśli ktoś w wyniku jakiegoś przeżycia uważa, że osiągnął wyższy stopień świętości, kończy jakby proces (dzieło) uświęcenia, ten jest na śliskiej drodze herezji. Przed kilku laty miałem okazję rozmawiać z takim " świętym" człowiekiem. Udowadniał, że i Ap. Paweł pisał w swoich listach „o staraniu się, "bojowaniu", itp., a więc ma rację kiedy głosi stale, że "mamy bojować", "starać się", „stawać się podobnymi do Jezusa", o "Królestwie Bożym" i innych tego typu rzeczach. Wszystko to zaś było mocno podbudowane własnymi staraniami, własnym bojowaniem, własną świętością (m.in. używał w kazaniach zwrotu: "znaleźć łaskę"). Odpowiedziałem mu: "ale ten sam Apostoł powiada również: "Albowiem Bóg to według upodobania sprawia w was i chcenie i wykonanie" (Fil. 2,13), a więc czyja to jest zasługa to nasze "staranie się", "bojowanie" itp.? Odpowiedział: "Boga, ale ja się z tobą nie zgadzam!" Oto klasyczny przykład przekory człowieka, który jednostronnie pojmuje zbawienie i uświęcenie. Słowo uświęcenie możemy zastąpić innymi określeniami biblijnymi, jako "wzrastanie w łasce" (2 Ptr. 3,18), "chodzenie (postępowanie) w Duchu", "wzrastanie w Chrystusie" itp.
Tak, to Bóg sprawia w nas chcenie (pragnienie Boga i duchowych rzeczy) i daje moc do wykonania tego pragnienia. On w nas rozpoczął dzieło zbawienia, On też kontynuuje (Fil. 1,6), aż do dnia naszej śmierci fizycznej lub do dnia przyjścia Pańskiego. Człowiek, mając wolną wolę, może temu działaniu przeciwstawić się (opierać się) lub poddać się - to wszystko co należy do człowieka. Poddaje się ufną wiarą i posłuszeństwem, lub przeciwstawia się w niewierze (poleganiu na sobie). Czy zwróciliście uwagę na fakt, że w Nowym Testamencie zwrot "wypadliście z łaski" został użyty raz i to w stosunku do chrześcijan? Apostoł Paweł pisze do chrześcijan w Galacji".Odłączyliście się od Chrystusa wy, którzy w zakonie szukacie usprawiedliwienia, wypadliście z łaski" (Gal. 5,4). Dlaczego Galacjanie wypadli z łaski; czy byli nałogowymi pijakami, grabieżcami, cudzołożnikami lub cielesnymi chrześcijanami jak ci w Koryncie? Nie! Dlatego wypadli z łaski (ale nie na zawsze, gdyż łaska Boża użyła w tym wypadku Ap. Pawła, aby ich z powrotem sprowadzić pod łaskę), bo "rozpoczęli w duchu a teraz na ciele kończą" (Gal. 3,3). Liczą na swoje pobożne uczynki, niewynikające z wiary (łaski) w Chrystusa, niebędące rezultatem życia w Duchu, lecz z usiłowania wykonywania (przestrzegania) zakonu. Ot i cała tragedia wierzącego człowieka przez całe lata miotającego się między łaską a uczynkami, zakonem i łaską. Takich ludzi nie brak i w naszym kraju i to skądinąd nieraz gorliwie i pilnie czytających Biblię.
Biblijna nauka o zbawieniu i uświęceniu jest kamieniem węgielnym (fundamentem) nauki apostolskiej. W tej dziedzinie nie może być żadnego kompromisu. Ludzi, którzy jej nie rozumieją trzeba cierpliwie uświadamiać i wskazywać im ich błąd, jeśli jednak uparcie trwają w swoim błędzie, należy ich unikać, nie wolno wszakże tolerować ich dalszej obecności w zborze Pańskim, choćby to byli ludzie najbardziej gorliwi i aktywni w "pracy Pańskiej". Większość heretyków była gorliwymi w tzw. "pracy Pańskiej", ale o nich mówi Ap. Paweł w Galacjan 1,6-9 i Tytusa 3,10-11. Niech więc nas nie zwodzi czyjaś gorliwość osobista i w pracy Pańskiej. Reformacyjna zasada: "tylko z łaski przez wiarę" mimo upływu wieków nic nie straciła na aktualności, przeciwnie, winna być przypominana i pogłębiana, bowiem jest to podstawowa zasada Nowego Testamentu.
Każda stara i nowa herezja, obojętnie pod jakim szyldem występuje, podważa w praktyce tę zasadę. Możemy różnić się w drugorzędnych kwestiach, ale nie wolno nam różnić się w kwestiach zasadniczych (podstawowych).
|