Obok dotychczas znanych nam przejawów tzw. postępu ostatnio mogliśmy usłyszeć o czymś naprawdę niezwykłym - to sprzedaż organów abortowanych dzieci! Siłą rzeczy przypomniało mi się, gdy apostoł Paweł nazwał niektórych ludzi „wynalazcami złego”. To właśnie dobre określenie dla sprzedawców organów nienarodzonych dzieci.
Sprawa nie jest nowa - już wcześniej mówiło się o użyciu materiału (!) pozyskanego z aborcji do przemysłu spożywczego czy kosmetycznego. Teraz sprawa nabrała rozpędu, gdy wyszło na jaw nagranie z rozmowy z dr Deborah Nucatola z Planned Parenthood, która przy winie i dobrym posiłku opowiadała podstawionym dziennikarzom o prowadzonym przez tę organizację handlu częściami ciał uśmierconych dzieci.
Pani doktor (!) wskazała - między innymi - że „największym zainteresowaniem cieszą się wątroby, chociaż ludzie chcą obecnie także nienaruszonych serc”, zagryzając przy tym apetycznie sałatkę. Cena organów: od 30 do 100 dolarów amerykańskich.Oczywiście organy muszą być w dobrym stanie, a zatem „lekarze” dokonuję aborcji przy wsparciu USG, by wiedzieć, gdzie wbić kleszcze.
Garść cytatów: „Zniszczę tę część”, „Zmiażdżę poniżej”, „Zmiażdżę powyżej”, „Zobaczę, czy da się wydobyć wszystko nietknięte”.
Sumienie? Co to jest i do czego służy? Normy moralne? Przykazania? Głupie przesądy - jest XXI wiek!
Apostoł Jan po wizji czasów ostatecznych, jaką dał mu Pan, na koniec Apokalipsy krzyczy: „O tak, przyjdź, Panie Jezu!”.
Myślę, że dzisiaj winniśmy krzyczeć głośniej niż on. To co on widział w oddali, my widzimy blisko i w detalach takich, jak ten.
Zobacz materiał wideo (w języku angielskim)