Żeby kościół był Kościołem Drukuj Email
Autor: Biernacki Marian   
wtorek, 21 sierpnia 2018 00:00

Każdy normalny człowiek, każda zorganizowana grupa społeczna pragnie sukcesu w osiąganiu wyznaczonych dla siebie celów. Nie ma wszakże jednej dla wszystkich, uniwersalnej miary sukcesu. Poczucie triumfu i zadowolenie z dokonań w dużym stopniu zależą od przyjętych kryteriów, według których nasz sukces mierzymy. I nie tylko chodzi tu o skalę osiągnięć, lecz przede wszystkim o ich kategorię i charakter. Czym innym są tłuste lata placówki handlowej, czym innym dobre wyniki ośrodka terapii uzależnień, a jeszcze czym innym powodzenie w działalności strażnicy granicznej.

Absolutnie innymi kryteriami się posługujemy mierząc i oceniając osiągnięcia wspólnoty kościelnej. Z tego tytułu to, co w świecie powszechnie uznawane jest za sukces, w kościele może być potraktowane nawet  jako swoista porażka. Szczęśliwi jesteście ubodzy - powiedział Jezus do swoich uczniów - gdyż wasze jest Królestwo Boże. Szczęśliwi, którzy teraz głodujecie, ponieważ będziecie nasyceni. Szczęśliwi, którzy teraz płaczecie, dlatego, że będziecie radośni. Szczęśliwi jesteście ilekroć was ludzie znienawidzą, ilekroć od siebie odłączą, znieważą i zniesławią wasze imię - z powodu Syna Człowieczego. Cieszcie się w tym dniu i z radości skaczcie do góry. W niebie czeka was naprawdę hojna zapłata. Podobnie bowiem ich ojcowie traktowali proroków. Ale biada wam, bogatym, gdyż w pełni odbieracie swą pociechę. Biada wam, teraz opływającym w dostatki, gdyż spadnie na was głód. Biada wam zuchwale roześmianym, gdyż będziecie smucić się i płakać. Biada wam, ilekroć wszyscy będą mieli o was dobre zdanie, bo takie ich ojcowie mieli o fałszywych prorokach [Łk 6,20-26].

Kościół to całkowicie wyjątkowa wspólnota ludzi wywołanych i oddzielonych od świata. Żadna z powszechnych w świecie miar sukcesu do kościoła więc nie pasuje. Miarą dobrych notowań w świecie jest otwartość na zmiany i szybkie dostosowywanie się do nowych trendów, a nawet ich kreowanie. Tajemnicą sukcesu Kościoła jest wytrwanie w nauce apostolskiej i wierne trzymanie się granic zakreślonych przez Pismo Święte. A nie przypodobywajcie się temu światu [Rz 12,2] - nawołuje Biblia Gdańska. Bóg wytycza wyraźną granicę duchową oddzielającą Kościół od świata. Przestańcie wprzęgać się w nierówne jarzmo z niewierzącymi. Cóż za towarzystwo sprawiedliwości z bezprawiem? Co za wspólnota światła i ciemności? Co za harmonia między Chrystusem a Beliarem? Gdzie część wspólna wierzącego z niewierzącym? Jaka zgoda między przybytkiem Boga a bóstwami? [2Ko 6,14-16]. 

Lokalna wspólnota chrześcijańska odpowiada za należyty wizerunek i sukces całego Kościoła, który musi pozostać w zgodzie z duchem całej Biblii. Żadne trendy światowe, żadne zmiany o charakterze kulturowym i społecznym nie mają prawa tego zmienić. Sukcesem świeckich instytucji i organizacji jest zdolność do zmian. Sukcesem Kościoła jest przeciwstawienie się wpływom świata i wytrwanie na pozycjach wyznaczonych nam przez Chrystusa i Jego apostołów. Gdy jakiś zbór zaczyna odnosić sukcesy w oczach świata, trzeba się upewnić, czy aby nie zaczął wchodzić na ścieżki duchowych kompromisów, co musi skończyć się jakąś porażką.

Zauważam, że wiele dzisiejszych wspólnot chrześcijańskich bez większego zahamowania stosuje środki oraz metody rozwoju, podpatrzone i zaczerpnięte bezpośrednio w świeckich organizacjach społecznych, kulturalnych i biznesowych. Z uwagi na wygląd i wyposażenie sali zgromadzeń, ubiór i zachowanie mówców, a nawet merytoryczną zawartość spotkania, w wielu przypadkach coraz trudniej już takie niedzielne zgromadzenie nazywać nabożeństwem chrześcijańskim. Kościół w takich przypadkach przestaje być kościołem. Raczej należałoby coś takiego nazywać klubem towarzyskim, grupą wsparcia lub organizacją wdrażającą nowatorski program społeczny. 

Niech ludzie duchowo przynależący do świata idą sobie szeroką drogą rozrywki, bogactwa, wygody i licznych przyjemności, drogą, którą ciągną całe tłumy amatorów dobrego życia. Ludzie Nowego Przymierza mają inną drogę, wyznaczoną nam przez Pana Kościoła. Wchodźcie przez ciasną bramę, gdyż przestronna jest brama i szeroka droga, która prowadzi do zguby, i wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Natomiast ciasna jest brama oraz wąska droga, która prowadzi do życia - i niewielu tych, którzy ją znajdują [Mt 7,13-14]. 

Wzywam do głębszej refleksji nad zjawiskiem liberalizacji poglądów, wprowadzania świeckich metod przywództwa i postępującej sekularyzacji zborów. Żadne - choćby nie wiem jak sprawdzone - korporacyjne przepisy na sukces nie mogą mieć prawa głosu w Kościele. Zborem Bożym kieruje Duch Święty! On mówi wierzącym, co trzeba, a czego nie wolno robić. On wspomaga zbór, przesądza o jego liczebności i udziela darów istotnych dla zdrowego rozwoju świętych. Duch Święty nigdy nie zgodzi się na pełnienie jedynie roli jednego z doradców. On jest Kierownikiem!

Głową Kościoła jest Chrystus i tak ma zostać aż do samego końca! Zgromadzenie chrześcijan ma być więc aktem bogobojnego uniżenia się przed Trójjedynym Bogiem. Miejscem i czasem wspólnego oddania Mu chwały, wyrażenia wdzięczności, przedłożenia próśb i uważnego wysłuchania Słowa Bożego. Oznaką sukcesu Kościoła nie jest nadążanie zboru za nowymi trendami lecz jego zdolność do wiernego trwania w granicach nakreślonych przez Słowo Boże. Miejmy bojaźń Bożą i z niedzielnego nabożeństwa nie róbmy sobie czasu rozrywki, że już o obowiązku bogobojnego życia poszczególnych chrześcijan w ciągu tygodnia nie wspomnę...

Niech kościół będzie Kościołem!