Zwietrzała sól |
Autor: Wiesław Janik | |||
czwartek, 18 stycznia 2018 00:00 | |||
A cóż to takiego „zwietrzała sól”? Aby odpowiedzieć na to pytanie oraz dlaczego Pan Jezus użył takiego porównania, a także kogo ono dotyczy, dobrze będzie przypomnieć sobie, co to jest sól. Myślę, że nikt z tym nie będzie miał problemu, gdyż sól jest rzeczą codziennego użytku, stosowaną do celów spożywczych i nie tylko. Jak wiemy, sól jest naturalnym minerałem. Pozyskiwana jest sposobem wydobywczym w postaci kryształu w kopalniach soli, a także w niektórych rejonach świata odparowywana z wody morskiej o dużym stężeniu soli. Soli nie wytwarza się z jakiś komponentów, organizmów roślinnych czy zwierzęcych. Sól, jak już wspomniałem, jest naturalnym minerałem, który posiada szczególne właściwości. Soli niczym się nie przyprawia, ale używa się jej do produktów spożywczych jako przyprawy dla nadania dobrego smaku. Soli używa się również do konserwacji, czyli zabezpieczenia niektórych produktów żywnościowych przed zepsuciem. Sól również ma w sobie naturalną „moc” do niszczenia związków chemicznych oraz różnych żywych organizmów. Czytając Biblię zauważamy, że Pan Jezus wobec swoich uczniów użył takiego porównania: „Wy jesteście solą ziemi, jeśli tedy sól zwietrzeje, czymże ją nasolą? Na nic więcej już się nie przyda, tylko aby była precz wyrzucona i przez ludzi podeptana” (Mat. 5;13). W tym jednym zdaniu umieścił Pan Jezus bardzo ważne stwierdzenie, ostrzeżenie oraz konsekwencje. Zaraz też pojawia się pytanie: Kogo to dotyczy oraz jakiej dziedziny życia? Otóż Pan Jezus skierował te słowa do swoich uczniów, którzy uwierzyli w Niego. Tak jest napisane w Ew. Mat. 5;1-2: „Tedy Jezus widząc tłumy, wstąpił na górę. A gdy usiadł przystąpili do Niego jego uczniowie. I otworzywszy usta swoje, nauczał ich mówiąc...” Oczywiście należy rozumieć, że to porównanie dotyczy duchowej dziedziny życia, która z kolei ma wpływ na wszelkie pragnienia, zachowania i styl życia człowieka. Skoro tak, to rodzi się kolejne pytanie: Czy uczniowie Pana Jezusa oraz teraźniejsi chrześcijanie zawsze byli tą „solą ziemi” i dlatego wybrał ich, powołał, aby byli Jego Kościołem? Absolutnie nie! Wszyscy byliśmy niesprawiedliwi i bezbożni, nie posiadający „soli” w sobie, tej duchowej wartości, ale Bóg w swej miłości do nas wyciągnął nas z bagna grzechu i duchowej śmierci, poprzez ofiarę Jezusa Chrystusa, gdy z wiarą i w pokucie wzywaliśmy imienia Chrystusa. Właśnie wtedy odrodził nas i uczynił nowym stworzeniem. Biblia określa to tak: „Bo i my byliśmy niegdyś nierozumni, niesforni, błądzący, poddani pożądliwości i rozmaitym rozkoszom. Żyjący w złości i zazdrości, znienawidzeni i nienawidzący siebie nawzajem. Ale gdy się objawiła dobroć i miłość do ludzi Zbawiciela naszego Boga, zbawił nas nie dla uczynków sprawiedliwości, które spełnialiśmy, lecz dla miłosierdzia swego, przez kąpiel odrodzenia oraz odnowienie przez Ducha Świętego” (Tytusa 3;3-5). Na podstawie tego Słowa rozumiemy, że wtedy Chrystus wypełnił nas „solą”, tą duchową wartością, która nie jest produktem naszej pobożności, mądrości lub wiedzy, ale jest to dar Boży pochodzący z Nieba. Pan Jezus w swoim nauczaniu wyraźnie powiedział: „Albowiem każdy ogniem będzie osolony. Sól to dobra rzecz, ale jeśli sól zwietrzeje, czym ją przyprawicie? Miejcie sól w samych sobie i zachowujcie pokój między sobą” (Mar. 9;49-50). Słowo „każdy” wskazuje na to, że dotyczy to każdego chrześcijanina, a nie tylko niektórych. Następnie stwierdzenie: „będzie osolony” to znaczy, że ktoś to uczyni dla nas. Tym kimś jest Jezus Chrystus. Jan Chrzciciel powiedział tak: „Ja was chrzczę wodą ku opamiętaniu, ale Ten, który po mnie idzie, jest mocniejszy niż ja. Jemu nie jestem godzien sandałów nosić. On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem” ( Mat. 3;11). Jan Chrzciciel podkreślił ważność szczególnego wydarzenia, które niektórzy chrześcijanie przeoczają lub lekceważą. Chodzi o to, aby po swym nawróceniu, nowonarodzeniu i zawarciu przymierza z Bogiem poprzez chrzest wiary, ubiegać się o to, aby zostać ochrzczonym Duchem Świętym, aby mieć w sobie samym tę „sól”. Jest to potrzebne wszystkim naśladowcom Chrystusa w tym celu, aby w czasie życia na ziemi wśród wielu ludzi, różnych systemów oraz naporu wszelkiego zła, mieli w sobie tę naturalną moc, „duchowy minerał”, który uchroni ich przed zepsuciem. Ap. Piotr tak to określił: „Przeto umiłowani, oczekując tego, starajcie się, abyście znalezieni zostali przed Nim bez skazy i bez nagany w pokoju” (2 Piotra 3;14). Musimy też wiedzieć o tym, że nie możemy poprzestać tylko na tym, aby nie dopuścić siebie do stanu duchowego zepsucia, ale jako sól ziemi musimy wpływać z reakcyjną mocą na otoczenie. W pierwszej kolejności należy poprzez właściwą postawę, zachowanie oraz słowa świadectwa o Jezusie Chrystusie pozytywnie wpływać na to, aby ludzie byli zmuszeni do zastanowienia się nad sobą, w celu samokrytycznej oceny samych siebie. Ap. Piotr podał do tego taką naukę: „Prowadźcie wśród pogan życie nienaganne, aby ci, którzy was obmawiają jako złoczyńców, przypatrując się bliżej dobrym uczynkom, wysławiali Boga w dzień nawiedzenia” (1Piotra 2;12). W następnym liście jest taka nauka: „Dochodźcie tego, co jest miłe Panu. Nie miejcie nic wspólnego z bezowocnymi uczynkami ciemności, ale je raczej karćcie” (Efez. 5;10). Zwróćmy teraz naszą uwagę na budujący przykład z życia pierwszych chrześcijan, którzy rzeczywiście mieli „sól” w sobie i praktycznie byli solą ziemi. W ks. Dziejów Apostolskich 8;4-6. napisane jest tak: „Wszakże ci, którzy się rozproszyli, szli z miejsca na miejsce i zwiastowali dobrą nowinę. A Filip dotarł do miasta Samarii i głosił im Chrystusa. Ludzie zaś przyjmowali uważnie i zgodnie to, co Filip mówił, gdy go słyszeli i widzieli cuda, które czynił”. Jak bardzo ważne jest, abyśmy również i my obecnie świecili dobrym przykładem czystego i świętego życia, mówili ludziom o Chrystusie. Należy też zwracać im uwagę, ostrzegając, że ich grzeszny styl życia doprowadzi ich do tragedii życiowych oraz wiecznej zguby. Wynikiem takiego postępowania często jest tak, że nawet ludzie bezbożni, którzy z upodobaniem czynią zło czy też używają wulgarnej mowy, w obecności prawdziwego chrześcijanina czują się skrępowani i onieśmieleni swoim zachowaniem. I tak właśnie ma być! Tak, to my jako sól ziemi, powinniśmy wpływać ozdrowieńczo na otoczenie, demaskując wszelkie zło i bezwstyd, ukazując tym samym, że można żyć inaczej i być szczęśliwym. Pozostaje jeszcze następny aspekt zawarty w tym temacie. Pan Jezus powiedział: „Jeśli sól zwietrzeje, czymże ją przyprawicie”? Jak zrozumieć to ostrzeżenie i do kogo się odnosi? Otóż dotyczy to człowieka, który rzeczywiście narodził się na nowo, został ochrzczony Duchem Świętym, wydawał owoce Ducha i był tą „solą ziemi”. Był też gorliwym w służbie dla Pana w zborze oraz głoszeniu Ewangelii niezbawionym jeszcze ludziom. Oczywiście trwał też w ścisłej duchowej społeczności z Bogiem. Tak było do pewnego czasu, aż zaczęło się coś zmieniać. Zaczęło się od zaniedbywania modlitwy, czytania Biblii, brania czynnego udziału w życiu zboru. Równolegle zaczęło się budzić coraz większe zainteresowanie rozrywkami tego świata i towarzystwem z tego obszaru. W rezultacie takiego postępowania nastąpiła utrata wiary oraz miłości do Boga i ludzi. W tym procesie został zasmucony i ograniczony w działaniu Duch Święty oraz nastąpiła utrata mocy pozytywnego wpływu na otoczenie, własnej ochrony i tak „sól zwietrzała”. Taka przemiana nie dokonuje się z dnia na dzień czy też w ciągu miesiąca. Jest to niekiedy dość długi proces i zależny od wielu okoliczności. Tacy ludzie niekiedy nadal chodzą do zboru, no bo „co by ludzie powiedzieli”, ale stali się całkowicie obojętni na wszystko i całkowicie nieużyteczni oraz podobni do ludzi tego świata. Takim to sposobem nie pozostało już nic z tych szlachetnych wartości, które ta osoba posiadała. Ap. Piotr w swoim liście określił takich ludzi tak: „Jeśli bowiem przez poznanie Pana i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa, wyzwolili się od brudów świata, lecz potem znowu w nie uwikłani dają się im opanować, to stan ich ostateczny jest gorszy niż poprzedni...” (2 Piotra 2;20-22). Więc tak jak Pan Jezus powiedział: „zostają podeptani”, czyli nieużyteczni w Kościele, a w świecie zlekceważeni. No cóż, po tym rozważaniu przyszedł czas na refleksję i zapytanie samego siebie, tak uczciwie przed Bogiem i własnym sumieniem, jak to wygląda aktualnie w naszym życiu. Czy jesteśmy nadal tą „solą ziemi”? Czy Duch Święty systematycznie wzbudza w nas te wszystkie szlachetne wartości? Czy otaczający nas ludzie dobrzy i źli, zauważają i odczuwają emanującą z nas „sól”? Czy też taki stan jest tylko wspomnieniem i historią? Jeśli zauważamy w sobie ten negatywny proces „zwietrzenia”, czyli utraty duchowych wartości, natychmiast udajmy się w pokucie do Jezusa Chrystusa, który jest źródłem życia, i prośmy o odnowę w wierze, miłości i mocy Ducha Świętego, a On wypełni nas na nowo wartością „Bożej soli”. Autor listu do Hebr. 10;32-39. w taki sposób zachęca nas do sprawdzenia samych siebie i duchowej odnowy: „Przypomnijcie sobie dni poprzednie, kiedy po swym oświeceniu wytrwaliście w licznych zmaganiach z utrapieniami. Czy to byliście wystawieni publicznie na zniewagi i udręki, czy też gdy wiernie staliście przy tych, z którymi się tak obchodzono... Nie porzucajcie więc ufności waszej, która ma wielką zapłatę. Albowiem wytrwałości wam potrzeba, abyście gdy wypełnicie wolę Bożą, dostąpili tego, co obiecał...”
|