Anioł w domu Drukuj Email
Autor: Kazimierz Sosulski   
sobota, 29 lipca 2017 00:00

Od jakiegoś czasu mamy w świecie "wysyp" zainteresowania anielskimi ingerencjami w życie ludzi żyjących. Poczynając od rozmaitych filmów, seriali telewizyjnych, a kończąc na zaproszeniach na chrześcijańską konferencję, na której m.in. prezentowano temat: "Zrozumienie obecności aniołów". W przedmowie do broszury pewnego proroka z wielką atencją rekomenduje się go jako tego, który od młodości ma swego stałego anioła - przewodnika. Inni zachwycają się tym, że taki czy inny współczesny ewangelista, nauczyciel lub prorok był w swojej służbie pouczany i prowadzony przez osobistego anioła.

(Ciekawe, że nie uchroniło to niektórych od ogłoszenia przy końcu służby po prostu herezji - vide William Branham). Także propagatorzy "strategicznej walki" i "agresywnej ewangelizacji" przygotowują swoich zwolenników na udział aniołów w tej działalności. Tak mówił i modlił się np. jeden z nich na ogólnopolskiej konferencji poświęconej "zdobywaniu miast": "Czuję, że mamy coś zrobić. Jestem przekonany, że mamy uwolnić służbę aniołów w tym narodzie. Chciałem dzisiaj powiedzieć, że ja wierzę w to, że aniołowie dzisiaj przychodzą do ludzi wierzących. Znam takich ludzi. Na swojego anioła jeszcze czekam. (...) Spodziewajcie się wizyt aniołów. I jeszcze raz: Spodziewajcie się wizyt aniołów. (...) Bóg pośle aniołów. Będziemy się modlili o uwolnienie ich służby w tym narodzie. (...) Panie, modlimy się zgodnie z Twoim Słowem, ponieważ Ty posyłasz swoich aniołów jako duchy służebne mające za cel służyć tym, którzy mają dostąpić zbawienia. (...)" Za podstawę tej modlitwy wzięto werset: "Czy nie są oni wszyscy służebnymi duchami, posyłanymi do pełnienia służby gwoli tych, którzy mają dostąpić zbawienia?" (Hbr 1,14).

Tak, aniołowie to posłańcy Boga, to duchy posyłane na pomoc tym, którzy mają posiąść zbawienie. Ale nie są to duchy, z którymi z własnej inicjatywy mamy nawiązywać kontakt, świadomie otwierać się na ich oddziaływanie, zapraszać do współpracy. Kilka lat temu ktoś zwrócił uwagę na to, że pewien ewangelista zaproszony jako konferencyjny mówca, opowiadając o częstych wizytach anioła w swoim domu, głosi niebezpieczną ewangelię. Za jakiś czas wyszło na jaw, że ten niepokój był uzasadniony. Ta jego "ewangelia" była niebezpieczna i dla niego, i dla jego rodziny. Bo anioł, "choćby nawet z nieba" - jak pisze ap. Paweł, może przynieść ewangelię odmienną od Chrystusowej. Ale nigdy nie zrobi tego Duch Święty! Poza tym, jedyną bezpieczną "bramą" do duchowego świata jest Jezus. Żeby przejść przez te drzwi, grzesznik musi najpierw rozprawić się ze swoim grzechem nawracając się do Chrystusa i powierzając Mu swoje życie. Dopiero wtedy zostanie nawiązana społeczność z Duchem Świętym. Wielokrotnie w moich kazaniach, wspominając o Korneliuszu, zapytywałem słuchaczy, czy fakt wizyty anioła jest czymś wspaniałym? Czy człowiek, do którego przychodzi anioł Pana jest człowiekiem szczególnym, choćby to był grzesznik, poganin? Zwykle padały odpowiedzi twierdzące. I łatwo to zrozumieć. Niecodziennie przecież coś takiego się zdarza. Jednak nasz zachwyt dla takich wydarzeń dowodzi też tego, że zbyt często zachwycają nas sprawy marginalne. Zupełnie jak uczniów Jezusa, którzy po udanych akcjach ewangelizacyjnych cieszyli się głównie z tego, że zdarzyło im się uwolnić kogoś od demonów. "Wszakże nie z tego się radujcie, że duchy są wam podległe, radujcie się raczej z tego, iż imiona wasze w niebie są zapisane" - powiedział im na to Jezus.

Właściwego postępowania możemy się nauczyć np. z opisanych przez ewangelistę Łukasza odwiedzin niebiańskiego posłańca u dwóch osób. W pierwszym przypadku skromna dziewczyna, choć przeraziło ją pozdrowienie niebiańskiego gościa, przytomnie zapytała, jak się to stanie, że pocznie syna bez udziału mężczyzny. I usłyszała w odpowiedzi, że to Duch Święty będzie sprawcą narodzin Zbawiciela. Wtedy rozmowę zakończyła deklaracją: "Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego". Drugie odwiedziny miały miejsce w domu rzymskiego setnika. Korneliusz był poganinem, nie mógł więc odpowiedzieć tak jak Maria. Nie był "sługą Pana". Zbawiciela miał dopiero poznać. Jednak to nie Anioł mu "wyłożył drogę zbawienia". Do tego zawsze potrzebny jest człowiek, uczeń Pański. Dlatego nawykły do żołnierskiego posłuszeństwa setnik, zgodnie z anielskim poleceniem, wysłał swoich ludzi po ap. Piotra. Jak wiemy, Apostoł miał opory, by pójść do Rzymianina, ale zjawiwszy się tam, zrobił to, co zawsze robi sługa Pański: głosił Słowo o Jezusie. I to Duch Święty sprawił, że uwierzył w Jezusa i setnik, i wszyscy, którzy razem z nim wysłuchali Bożego Słowa. Bo to Duch Święty jest jedynym "następcą" Chrystusa na ziemi. Tylko On, Duch Prawdy, wprowadza człowieka we wszelką prawdę, tylko On przekonuje świat o grzechu, Bożej sprawiedliwości i Bożym sądzie. Tylko On przypomina słowa Jezusa - jedynej Drogi, Prawdy i Życia. Tylko Chrystus przez Ducha Świętego ma prawo do naszego wnętrza, tylko On jest nauczycielem i przewodnikiem. Nikt inny!