Urzekająco piękna strata Drukuj Email
Autor: Marian Biernacki   
środa, 03 sierpnia 2011 02:00

"Jeśliby kto chciał oddać za miłość całe swoje mienie, to czy zasługuje na pogardę?" [PnP 8,7].

Jak świat światem człowiek z natury jest nastawiony na korzyści, zwłaszcza te o charakterze materialnym. Większość ludzi podporządkowuje temu całe swoje życie.
Kręcą nas zarobki, gnębią wydatki. Z upływem lat stajemy się więc coraz bardziej wyrachowani. Radzimy się i zabezpieczamy, aby tylko nie ponieść jakiejś straty. W konsekwencji, przestajemy być zdolni do wielkich porywów serca. Życie staje się płaskie i smutne.

Czy tak już musi pozostać, że naszym życiem kierować będzie przede wszystkim chłodny osąd racjonalnego myślenia?
W tym rozważaniu, na podstawie fragmentu Ewangelii wg św. Mateusza skonfrontujemy wyrachowanie z porywem serca, ekonomię ludzkiego rozsądku z ekonomią miłości i sami będziemy wybierać, według której z nich chcemy żyć!

"A gdy Jezus był w Betanii, w domu Szymona trędowatego, przystąpiła do niego niewiasta, mająca alabastrowy słoik bardzo kosztownego olejku i wylała go na głowę jego, gdy spoczywał przy stole.
A uczniowie, ujrzawszy to, oburzyli się i mówili: Na cóż ta strata? Przecież można było to drogo sprzedać i rozdać ubogim.
A gdy to zauważył Jezus, rzekł im: Czemu wyrządzacie przykrość tej niewieście? Wszak dobry uczynek spełniła względem mnie. Albowiem ubogich zawsze macie wśród siebie, ale mnie nie zawsze mieć będziecie, bo ona, wylawszy ten olejek na moje ciało, uczyniła to na mój pogrzeb. Zaprawdę powiadam wam, gdziekolwiek na całym świecie będzie zwiastowana ta ewangelia, będą opowiadać na jej pamiątkę i o tym, co ona uczyniła.
Wtedy odszedł jeden z dwunastu, którego zwano Judasz Iskariot, do arcykapłanów i rzekł: Co mi chcecie dać, a ja go wam wydam? Oni zaś wypłacili mu trzydzieści srebrników"
[Mt 26,6-15].

Racjonalność wydatków

Z mądrym, racjonalnym wydatkiem mamy do czynienia wówczas, gdy człowiek wydający pieniądze osiąga to, co zamierzał i w rezultacie spotyka się z podziwem ze strony otoczenia.

Do typowo sensownych wydatków należą więc przede wszystkim koszty zaspokojenia swoich bieżących potrzeb takich jak jedzenie, ubranie, podnoszenia komfortu życia i rozrywki.
Teoretycznie jeszcze mądrzejsze jest inwestowanie w coś, co pomnoży nasz zysk, poszerzając nasze teraźniejsze możliwości i zabezpieczając nas na starość.
Tak samo mądrym wydatkiem jest poświęcanie części dochodu na rozwój osobisty, taki jak wyższe wykształcenie, poznanie świata, obcowanie z kulturą i sztuką. Nie mniej sensowne wydają się wydatki na poprawę swojej prezencji i kondycji fizycznej. Jak cię widzą, tak cię piszą – głosi przysłowie.
Niektórzy do racjonalnych wydatków zaliczyliby także środki inwestowane w przyszłość dzieci oraz pomoc dla najbliższej rodziny i przyjaciół. Przecież krewniaka wypada wspomóc a tym bardziej kogoś, kogo lubimy.
W zestawie mądrych wydatków nie może oczywiście zabraknąć choćby odrobiny środków przeznaczonych na cele dobroczynne. Cieszyć się opinią filantropa – to przecież bardzo ważny czynnik dobrej pozycji w społeczeństwie.

Jak na tle powyższej wyliczanki wypada wydatek poniesiony przez bezimienną niewiastę z odczytanego fragmentu Biblii?
Większość świadków zdarzenia nie zostawia na niej suchej nitki. Przecież ona zignorowała wszystkie kanony racjonalnego gospodarowania posiadanymi środkami materialnymi. Żeby się chociaż wcześniej poradziła, to by ją powstrzymali przed tak głupią rozrzutnością. Kto to widział, żeby tak robić? Olejek wartości ponad trzysta denarów wylać na głowę człowieka, który za kilka dni – jak sam mówi – ma być już martwy. Trzysta denarów, średnio rzecz biorąc cały roczny dochód robotnika, zmarnowane przez jakiś jeden głupi poryw serca. Na cóż ta strata? Czyja strata? Tej niewiasty?

Obiegowe pojęcie straty

O stracie w zakresie gospodarowania środkami materialnymi zwykliśmy mówić wówczas, gdy człowiek wydał jakieś pieniądze w określonym celu, a tego celu wcale nie osiągnął.
Tak na przykład się dzieje z powodu nieprzewidzianego obrotu wydarzeń. Ktoś zainwestował pokaźną kwotę, a tu krach finansowy, zmiana przepisów i człowiek zostaje na lodzie.
Stratę ponosi też ofiara oszustwa. Zakupił wymarzony samochód, a za tydzień konfiskuje go policja, bo okazał się towarem kradzionym.
Stratą gotowi jesteśmy nazwać także kupowanie od domokrążcy za kilkadziesiąt złotych "prawdziwego" dzieła sztuki.
Zwykle stratę ponoszą również ci, którzy naiwnie sądzą, że za pieniądze można wszystko kupić. Słyszałem ostatnio o młodym człowieku, który chciał kupić sobie miłość i przywiązanie partnerki. Inwestował w nią przez trzy miesiące i poniósł stratę, bo poszła z innym.

Jak przeważnie reagują ludzie słysząc o tego rodzaju stracie? Kpią, dowcipkują, patrzą z politowaniem, współczują, złoszczą się, mają pretensje.

W naszym tekście wyraźnie się oburzyli. Oburzyła ich ta strata. Jaka strata?

Strata, która jest wielkim zyskiem!

Otóż czyn tej kobiety – nazwany stratą – nie mieści się w kanonach straty! Został uznany za stratę, ale przez ludzi, którzy nie potrafili pojąć jego istoty. Ich serca i umysły były za ciasne, by zrozumieć poryw jej serca. Syty nie zrozumie głodnego. Bezdzietna nie pojmuje miłości matczynej. Ktoś, kto nigdy nie kochał gardzi czynami zakochanych!

Jak sensowniej ich zdaniem owa kobieta mogłaby użyć swej kosztowności? Należało sprzedać ten olejek. Trzeba go było spieniężyć i rozdać ubogim. W istocie, chodziło im o to, że denary powinny były trafić do 'bezpiecznej kasy' Judasza. Ubodzy zaś od razu by się znaleźli. Przecież oni sami od dłuższego już czasu nie mieli żadnych dochodów. Pomyślmy, co za wyrachowanie? Niby uczniowie Jezusa, a On wcale się tu nie liczy.

By pojąć głębię i wzniosłość gestu naszej bohaterki trzeba postarać się uchwycić atmosferę ostatnich dni Jezusa na ziemi.
Zbliżała się chwila Jego męczeńskiej śmierci. W Jerozolimie spiskujący przeciwko niemu kapłani a w najbliższym otoczeniu uczniowie, którzy wciąż nic nie pojmują. Niby troszczą się o jakichś ubogich, a zupełnie nie potrafią współczuć Panu. Nie skupiają się na tym, co On przeżywa. Wciąż kłócą się i oburzają o coś, co w Jego oczach nie ma większego znaczenia. Czy znajdzie się chociaż jedna osoba, która jakimś gestem miłości rozświetliłaby pochmurny horyzont?
Właśnie w tym kontekście czyn niewiasty – uznany przez uczniów za nieracjonalny – zwrócił uwagę Pana swoim urzekającym pięknem! Nie mógł dłużej słuchać, jak wytrząsają się nad nią. Dlaczego jej przykrość wyrządzacie? Tak naprawdę, to tylko ona z całego towarzystwa pomyślała o Panu. Jezus pochwalił jej czyn. Mało tego, zapowiedział, że zostanie on zapamiętany na zawsze.

Już rozumiecie? Wylanie olejku na głowę Jezusa nie było wcale żadną stratą! Czyn okrzyknięty stratą, tak naprawdę stał się najlepszą inwestycją jej życia!

Tamtego dnia w Betanii stanęły naprzeciwko siebie dwa systemy wartości: Jeden z nich, reprezentowany przez uczniów z Judaszem na czele ocenił omawiane wydarzenie jako naganną i bezsensowną stratę. Lecz o niebo ważniejsze jest to, jak zareagował Jezus. On ocenił czyn niewiasty jako godny pochwały, urzekająco piękny gest!
Do dzisiaj, każdego dnia te dwa punkty widzenia ścierają ze sobą. Za to samo jeden oburza się i zgłasza pretensje, drugi docenia i chwali.

Wymowa odejścia Judasza

W tym kontekście warto raz jeszcze przemyśleć powody odejścia Judasza.
Cóż takiego słowa Jezusa uświadomiły Judaszowi i pozostałym uczniom? Na pewno to, że w towarzystwie Jezusa chłodni i wyrachowani racjonaliści nie mogą liczyć na pochwałę. Pan chce naszego serca! "Miłosierdzia chcę, a nie ofiary!" [Mt 9,13; 12,7]. Przy tej okazji Judasz ostatecznie zrozumiał, że przy Jezusie nie da się zrobić interesu takiego, o jakim myślał. Ostatecznie pojął, że przy Jezusie wciąż będzie musiał zżymać się z tego rodzaju stratami. Jego stosunek do pieniędzy i pogląd na wydatki w tym towarzystwie nie miał racji bytu.
Miał dylemat: Albo się dopasować, albo się zmywać. Wybrał to drugie. On nie chciał dawać tylko dostawać. Zdegustowany tą stratą poszedł ubić jakiś interes. "Co mi dacie?" – to go kręciło. Dość łatwo zarobił trzydzieści srebrników. Równowartość niewolnika – o zgrozo! [2Mo 21,32].
Patrzcie, jaki szalony kontrast w stosunku do Jezusa; Jakaś bezimienna niewiasta, a wywyższa Pana ponad wszystko! A tu wybrany uczeń i traktuje Go jak niewolnika.
Niech dla nas wszystkich przestrogą będzie jego żałosny i tragiczny koniec. Jak na ironię – nawet gdy się powiesił – długo nie utrzymał się nad ziemią , bo upadł i pękł na dwoje. Tak skończył człowiek aż nadto racjonalny, człowiek, którego nie stać było na żaden wzniosły gest.

Rozpoznaj i wykorzystaj okazję

Większość z nas to nieźli aktorzy. Potrafimy zagrać rolę zakochanych w Jezusie. Wiemy też co powiedzieć, aby być lubianym przez ludzi. Są jednak chwile i sytuacje, kiedy ujawnia się nasze prawdziwe oblicze. Zazwyczaj są to okoliczności zaskoczenia, gdy sprawa Jezusa zderza się z naszymi planami, interesami lub lenistwem.
Niech to rozważanie stanie się dla nas bodźcem do pomyślenia, jaką wartość ma Jezus w naszych oczach? Jak wiele jesteśmy gotowi dla Niego poświęcić? Czy stać nas choć na odrobinę "szaleństwa" ze względu na Jezusa?

Uczniowie niespodziewanie znaleźli się w sytuacji, która aż nadto dobitnie wyrażała ich stosunek do Mistrza. Niestety, okazali się małostkowi, wyrachowani i dalecy sercem od Pana.
Bezimienna niewiasta natomiast bardzo dobrze wykorzystała swoje "pięć minut". Stała się wielka w oczach Pana. Dzięki niej poznaliśmy urzekające piękno "straty".

Braci i Siostry! Miłowanie Pana z całego serca domaga się czynów i gestów, które niekoniecznie znajdą zrozumienie w naszym otoczeniu. Ludzie prawdziwie zakochani z reguły nie działają racjonalnie. Niedawno przeczytałem gdzieś taki tekst: Co to jest miłość?

To jest bezsens – mówi… rozum
To jest nieszczęście – mówi… wyrachowanie
To jest nic innego jak ból – mówi… strach
To jest beznadziejne – mówi… rozsądek
To jest śmieszne – mówi… duma
To jest lekkomyślne – mówi… ostrożność
To jest niemożliwe – mówi… doświadczenie
Jest - czym jest – mówi… miłość.

Przy Jezusie trzeba odrzucić wyrachowanie, małostkowość i interesowność. Pomyślmy. Gdyby uczniowie tak zrobili, jaki byłby wówczas scenariusz tego wydarzenia? Wówczas wersety 8, 9 i 10 mogłyby brzmieć następująco: A uczniowie, ujrzawszy to, rozradowali się i mówili: Co za piękny gest w stosunku do naszego Pana! Z pewnością nie można było lepiej spożytkować tego kosztownego olejku! A Jezus, gdy to zauważył rzekł im: Dumny jestem z was, że doceniacie czyn tej kobiety.
Pięknie by było, prawda? Niestety, Pan Jezus musiał ich napomnieć: "Czemu wyrządzacie przykrość tej niewieście? Wszak dobry uczynek spełniła względem mnie". Nie trzeba być inteligentnym, by zrozumieć jaką przykrość zrobili Panu.

Zachęcam do baczniejszego rozpoznawania chwil i sytuacji, gdy "oliwa na wierzch wypływa". Zazwyczaj nie jest to pora niedzielnego nabożeństwa, ale czasem można to i wtedy zobaczyć. Widać to poprzez to z jaką pasją opowiadamy innym o Jezusie, jak bardzo jesteśmy chętni do pracy dla Pana. Ujawniamy to poprzez codzienny stosunek do zboru, także przez materialne wspieranie służby Bożej. Nawet reakcją na czyjąś miłość do Jezusa ujawniamy prawdę o naszym miłowaniu Pana.

Jak praktycznie tak "tracić", by zyskać?
Chrystus Pan osobiście nie potrzebuje dzisiaj, by Go namaszczać olejkiem. Uwielbiony siedzi w chwale na prawicy Ojca. Jak więc praktycznie można dzisiaj tak "tracić", aby zwróciło to uwagę Pana?
Wokół nas wielu ludzi, którzy jak Jezus w przeddzień męczeńskiej śmierci – pragną choć przez chwilę odczuć, że ktoś ich bezinteresownie kocha i jest gotów coś dla nich zrobić. Coś niekoniecznie zdroworozsądkowego. Pan powiedział: "Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych braci moich, mnie uczyniliście" [Mt 25,40].
Mam więc propozycję: Z miłości, ze względu na Pana, zrób coś, co innym rozjaśni horyzont. Zdobądź się na kroki, które większość nazwie głupotą, a Pan uzna za wzniosłe i godne pochwały. Daj innym zobaczyć urzekające piękno "straty". Pogódź się z tym, że w oczach świata będziesz tracić. Nie pozwól, żeby nawet twój własny rozum zawsze był ostatecznym arbitrem w tych sprawach. Prawdziwa, fascynująca miłość nie poddaje się takiemu arbitrażowi.

Wokół nas widzimy ludzi zafascynowanych różnymi sprawami i oddanych ponad granice zdrowego rozsądku. Czasem jest to sport, muzyka, żeglarstwo albo jakieś inne hobby. Nie liczmy ich pieniędzy i nie martwmy się, że je tak nierozsądnie "tracą". Kto kocha toruńskie radio – niech go słucha i płaci na nie ile tylko chce i może. Kto kocha psy i koty – niech je hoduje. Co ci do tego?!
Ty zaś, jeżeli naprawdę miłujesz Jezusa – rób to bez granic! Jeżeli miłujesz bliźniego – przekraczaj granice chłodnej racjonalności. W ten sposób uczynisz życie znacznie piękniejszym. Staniesz się dla innych ludzi jakimś promykiem słońca wyglądającym zza ciężkich chmur ich codziennych trudności.

Potrzebny ci jakiś przykład? Oto Noemi – życiowo przegrana wdowa, która na obczyźnie pochowała męża, dwóch synów i wszystko straciła. Z takimi pechowcami to nikt już chyba nie chce mieć do czynienia! Jest jeden wyjątek. Oto młoda kobieta, jej synowa, Rut – z miłości do teściowej zostawia swój naród, swoje środowisko; koleżanki, krewnych, zwyczaje i idzie z nią do ziemi judzkiej. Z pewnością słyszała rady zdrowego rozsądku: Uciekaj od niej! Jeżeli chcesz w życiu coś osiągnąć – trzymaj się od niej z daleka! Lecz Rut niczym nie daje się zniechęcić! "Nie nalegaj na mnie, abym cię opuściła i odeszła od ciebie; albowiem dokąd ty pójdziesz i ja pójdę; gdzie ty zamieszkasz i ja zamieszkam; lud twój - lud mój, a Bóg twój - Bóg mój. Gdzie ty umrzesz, tam i ja umrę i tam pochowana będę. Niech mi uczyni Pan, cokolwiek zechce, a jednak tylko śmierć odłączy mnie od ciebie" [Rt 1,16–17].
Co za urzekająco piękna 'strata'! Dzięki temu Noemi na stare lata znowu zaczęła się uśmiechać a na kolanach trzymała wnuka, który miał później stać się dziadkiem króla Dawida!

Inna ilustracja: Oto w zborze jerozolimskim, gdzie naśladowcy Jezusa nie mieli lekko, zrodził się piękny pomysł na wsparcie współwyznawców. Powodowani miłością braterską bogatsi bracia sprzedawali domy albo ziemię, ażeby w zborze nie było nikogo, kto cierpiałby niedostatek. "I tak, Józef, nazwany przez apostołów Barnabą, co się wykłada Syn Pocieszenia, lewita, rodem z Cypru, sprzedał rolę, którą posiadał, przyniósł pieniądze i złożył u stóp apostołów" [Dz 4,36-37]. Co za gest!? Dla jednych wielka głupota, a w oczach Pana coś wyjątkowo wielkiego!

Jakiś współczesny przykład? Wielu ludzi ubogich nie ma mieszkania. Nie mają żadnych szans, by je kupić. Ileś lat temu w Kaliszu właściciel firmy produkującej napoje zrobił coś urzekająco pięknego. Wybudował w centrum Kalisza dom z 26 mieszkaniami za 2,5 miliona złotych, poprosił miejskich pracowników socjalnych o wytypowanie najuboższych rodzin i aktem notarialnym "'sprzedał" im te mieszkania, każde za złotówkę. Widziałem łzy szczęścia w oczach tych ludzi. W dwudziestu sześciu rodzinach życie stało się piękniejsze.

Mam w zanadrzu jeszcze kilka innych przykładów takich uroczych gestów, gdy wspaniałomyślni ludzie zrobili coś oszałamiająco pięknego. Sam kilka razy miałem "głowę namaszczoną" takimi czynami.

Czyny i gesty motywowane miłością podlegają rozbieżnym ocenom. Gdy Zenon Sroczyński rozdał mieszkania wielu ludzi zostało poruszonych jego gestem i radowało się z obdarzonymi. Byli jednak tacy, którzy na tyle zazdrościli tym szczęśliwcom, że nie potrafili się z nimi cieszyć, a gest właściciela Helleny skwitowali kilkoma kąśliwymi uwagami.
Gdy babcia oddaje wnuczkowi połowę emerytury, gdy ojciec spłaca dług syna, gdy matka nadstawia głowy za błędy córki a żona przez lata znosi grubiaństwo męża – jednych oburza to bardzo, innych zaś niemal urzeka. Nie da się ujednolicić stanowisk w tych sprawach.
Jeśliby kto chciał oddać za miłość całe swoje mienie, to czy zasługuje na pogardę? W ocenie wyrachowanych racjonalistów najprawdopodobniej tak, ale na pewno nie w oczach Pana! Ktoś taki w oczach Pana zyskuje i ma pochwałę!

Przyjaciele! Ostatecznie chodzi o to, aby całe swoje życie oddać Panu. Całkowicie je "stracić"dla Niego! "Kto stara się zachować życie swoje, straci je, a kto straci życie swoje dla mnie, znajdzie je" [Mt 10,39].
Ekonomia racjonalnego myślenia głosi: Zachowuj swoje życie, żeby go nie stracić. Ekonomia miłości poucza: "Trać swoje życie dla Pana, bo tylko w ten sposób możesz je zachować." Ciekaw jestem, którą pójdziesz drogą?

Lipiec 2007