Dwukrotna laureatka gospelowej Dove Awards oraz nominowana do muzycznej nagrody Grammy, amerykańska piosenkarka Jennifer Knapp w kwietniowym wywiadzie dla czasopisma Christianity Today publicznie przyznała się do tego, że od 2002 roku żyje w związku homoseksualnym. Wprawdzie nie robi to już na ludziach większego wrażenia, ale ponieważ Knapp jest uznawana za artystkę tzw. chrześcijańską, wywołało to skandal i liczne kontrowersje.
Przez ostatnie siedem lat Jennifer nie była aktywna publicznie. We wrześniu 2009 roku ogłosiła jednak swój muzyczny come back i wystąpiła w Cafe Hotel w Los Angeles. Za kilka dni na rynku ma pojawić się jej nowy album Letting Go. Piosenkarka oświadczyła, że chociaż jest lesbijką, nie wyrzeka się wiary chrześcijańskiej. Kocha i Kościół, i swoją partnerkę a wielu jej fanów nie widzi w jej orientacji seksualnej żadnego problemu. Na tę okoliczność znany dziennikarz telewizyjny, Larry King, w swoim programie Larry King Live zorganizował dyskusję o tym, czy można być chrześcijaninem i gejem jednocześnie. Aby przedstawić różne punkty widzenia zaprosił Jennifer Knapp, Boba Botsforda - pastora Horizon Christian Fellowship i Teda Haggarda - byłego przywódcę megakościoła New Life Church w Colorado Springs. Jennifer Knapp popierała oczywiście homoseksualizm, podkreślając, że nadal jest człowiekiem wiary. Próbowała też sugerować, że chrześcijanie traktujący miłość homoseksualną jako grzech, nie znają dokładnego znaczenia słów oryginału Pisma Świętego. Pastor Botsford zajmował biblijne stanowisko, podkreślając że Jennifer wciąż może i jednak powinna się upamiętać ze swojego grzechu. Mnie osobiście bardzo zaciekawiło to, co miał do powiedzenia Ted Haggard. Starał się on zbalansować różnice pomiędzy Jennifer a Bobem. Bardzo też apelował o to, aby nikogo nie sądzić, lecz miłować się wzajemnie. Nie wszyscy może wiedzą, że Ted Haggard w 2006 roku sam stał się negatywnym bohaterem głośnego w Stanach skandalu. Otóż przez trzy lata utrzymywał on homoseksualne kontakty z męską prostytutką i masażystą Mike’m Jones’em, jednocześnie zaopatrując się u niego w narkotyki. Nic więc dziwnego, że próbował rozmyć nieco granicę pomiędzy biblijnym stanowiskiem pastora Boba, a jawnie niebiblijną praktyką lesbijki. Właśnie to zaprezentowane przez Teda Haggarda podejście do grzechu, zdaje się zyskiwać sobie w kręgach współczesnego chrześcijaństwa coraz więcej zwolenników. "Wszyscy przecież są grzeszni, wszystko jest względne, a najważniejsza jest miłość". Jest to jednak stara jak świat śpiewka ludzi dość wyraźnie opisanych już w Nowym Testamencie – bezbożnych, którzy łaskę Boga naszego obracają w rozpustę [Judy 1,4]. Są to ludzie kierujący się swoimi pożądliwościami; usta ich głoszą słowa wyniosłe, a dla korzyści schlebiają ludziom [Judy 1,16] oni, którzy znają orzeczenie Boże, że ci, którzy to czynią, winni są śmierci, nie tylko to czynią, ale jeszcze pochwalają tych, którzy to czynią [Rz 1,32]. Myślę, że najbliższe lata zaowocują tak wielkim rozkwitem tolerancji wobec najróżniejszych form odejścia od prostolinijnego posłuszeństwa Słowu Bożemu, że wierność wezwaniu apostolskiemu: Głoś Słowo, bądź w pogotowiu w każdy czas, dogodny czy niedogodny, karć, grom, napominaj z wszelką cierpliwością i pouczaniem. Albowiem przyjdzie czas, że zdrowej nauki nie ścierpią, ale według swoich upodobań nazbierają sobie nauczycieli, żądni tego, co ucho łechce, i odwrócą ucho od prawdy, a zwrócą się ku baśniom. Ale ty bądź czujny we wszystkim, cierp, wykonuj pracę ewangelisty, pełnij rzetelnie służbę swoją [2Tm 4,2–5] będzie traktowana jako sianie nienawiści wśród ludzi i zacznie ocierać się o realne prześladowanie a nawet męczeństwo za wiarę. Z pewnością z roku na rok przybywać będzie tych, którzy chętnie akceptują grzechy innych ludzi, bo to uspokaja ich własne sumienie. Czy także wszyscy słudzy Słowa nabiorą wody w usta i przyznając rację każdemu po trosze, zaprą się swego powołania? Zobaczymy.
|