Cechy duchowego przywódcy - domem swoim dobrze zarządzał Drukuj Email
Autor: Gene A.Getz   
poniedziałek, 08 października 2018 00:00

„Biskup zaś, ma być nienaganny, mąż jednej żony, trzeźwy (roztropny), umiarkowany, przyzwoity, gościnny, dobry nauczyciel (sposobny do nauczania, BT), nie oddający się pijaństwu, niezadzierzysty, lecz łagodny, nieswarliwy, niechciwy na grosz, który by własnym domem dobrze zarządzał, dzieci trzymał w posłuszeństwie i wszelkiej uczciwości...” (1 Tym. 3,2-4)

Znałem kiedyś Zbór prowadzony przez pewnego pastora, którego dom pod żadnym względem nie odpowiadał cechom, wymienionym przez Pawła w pierwszym liście do Tymoteusza (3) i w liście do Tytusa (1). Dwie zamężne córki pastora, uważające się za chrześcijanki, żyły w cudzołóstwie, a jeden z jego synów był znanym w mieście pijakiem. A mimo to człowiek ten nie przestawał uczyć członków swego Zboru zasad moralnych.

Rezultaty tego były katastrofalne. Zbór przeżywał ciągłe problemy w związku z brakiem jedności. Panowała tam wszelkiego rodzaju cielesność i brak wzajemnego zaufania. Szerzyły się plotki i oszczerstwa.


I rzecz interesująca - człowiek ten próbował rozwiązywać problemy Zboru w taki sam sposób, w jaki rozwiązywał swoje problemy rodzinne. Skutki tego były oczywiście identyczne. Często próbował lekceważyć problemy, udając, że nie istnieją (stara „polityka strusia” chowającego głowę w piasek). A kiedy już nie mógł wymigać się od problemów, wówczas starał się nie zajmować zdecydowanego stanowiska, lecz wolał - jak to się mówi - „siedzieć na dwóch stołkach”. Aczkolwiek na pewno posiadał swoje zdanie co do takiej czy innej sprawy, nie był, niestety, człowiekiem konsekwentnym wobec swych przekonań. W rezultacie tego stracił jako przewodnik duchowy poważanie u innych. Przestał podobać się wszystkim członkom Zboru, choć zawsze starał się podobać każdemu z nich.

Paweł mówi w pierwszym liście do Tymoteusza (3,5): „Bo jeżeli ktoś nie potrafi własnym domem zarządzać, jakże będzie mógł mieć na pieczy Kościół Boży?”

Omawiana w tym rozdziale cecha dojrzałości duchowej jest prawdopodobnie najbardziej znamienna ze wszystkich wymienionych przez Pawła. Żadna inna nie odzwierciedla tak dobrze stanu duchowego człowieku, jak właśnie ta. Żadna inna nie mówi tak wyraźnie jak ta, czy jest on: nienaganny, moralny, umiarkowany, roztropny, przyzwoity, itp. Poza tym, określa ona wyraźniej niż jakakolwiek inna cecha, czy jest on dostatecznie dojrzały, aby być duchowym przewodnikiem innych. 

O CZYM PAWEŁ NIE MÓWI?

Aby móc lepiej zrozumieć, co Paweł miał na myśli, wymieniając tę cechę, należy najpierw ustalić czego nie miał na myśli. Przede wszystkim nie mówi on, że przewodnik duchowy Zboru, bądź dojrzały mąż Boży, koniecznie musi mieć dzieci.

Osobiście jestem przekonany, iż nie mówi on nawet, że człowiek zajmujący wyższe stanowisko w Kościele powinien być żonaty. W przeciwnym wypadku, apostoł wykluczałby nawet samego siebie, ponieważ wszelkie dane biblijne wskazują na to, że nigdy nie był żonaty. Wydaje się raczej, że Pawłowi chodzi o to, że jeśli człowiek jest żonaty i jeśli ma dzieci, to powinien mieć dobrze prowadzony dom. Jest tutaj zawarta druga sugestia, a mianowicie taka, że jeśli ktoś zostanie wybrany na przewodnika duchowego przed założeniem rodziny, a potem nie będzie spełniał kryteriów wymienionych przez Pawła, będzie to oznaczało, że prawdopodobnie utracił on odpowiednie wartości duchowe i nie powinien być dalej przewodnikiem duchowym Zboru.

Po drugie, stwierdzając, że mąż Boży powinien „trzymać dzieci w posłuszeństwie i wszelkiej uczciwości”, Paweł nie ma na myśli małych dzieci.

Słowo „dzieci” ma kilka odpowiedników w języku greckim, które występują w tekście Nowego Testamentu. Jednakże słowo, jakiego Paweł używa tutaj oraz w liście do Tytusa, jest słowem rozumianym ogólnie, jako „potomstwo”. Oczywiście można go używać w odniesieniu do małych dzieci, lecz kontekst wydaje się raczej wskazywać na dorosłe dzieci.

Tego samego pojęcia Paweł używa w pierwszym liście do Tymoteusza, kiedy mówi o „dojrzałych dzieciach”, które są odpowiedzialne za zaspokajanie potrzeb materialnych swoich matek (1 Tym. 5, 4). Ponadto, w liście do Tytusa stwierdza, że człowiek wybrany na stanowisko przewodnika duchowego powinien mieć dzieci wierzące, które nie są obwinione o rozpustę lub krnąbrność (Tyt. 1,6). Określenie „rozpusta” i „krnąbrność” dotyczą niewłaściwego stylu życia człowieka. Tego rodzaju cechy mogą występować tylko w przypadku starszego potomstwa.

Przykładem człowieka, który zdyskwalifikował się jako przewodnik duchowy, jest starotestamentowa postać kapłana Heliego. Obaj jego synowie, dorośli młodzieńcy, „nie znali Pana” (1 Sam. 2,12). Obaj byli niemoralni i „lekceważyli składanie Panu ofiar” (2,17).

Bóg nazwał ich „nikczemnymi” (2,12). Skutek tego był taki, że zarówno Heli, jak i jego synowie zostali ukarani przez Boga. A jaka była przyczyna? Ponieważ synowie jego „ściągali na siebie przekleństwo, a on ich nie skarcił” (3,13; BT).

Po trzecie, skoro Paweł nie ma tutaj na myśli małych dzieci, jest oczywiste, że nie ma też na myśli jakichś wzorców normalnego wzrostu i rozwoju dziecka.

Bardzo małe dzieci przechodzą pewne, naturalne etapy rozwoju, którym towarzyszy krnąbrność. Objaw ten niektórzy niesłusznie utożsamiają z krnąbrnością, o jakiej Paweł mówi w liście do Tytusa (1,7).

Istnieje również inna, ważna kwestia, którą należy podkreślić. Niektórzy przewodnicy duchowi zbyt surowo obchodzą się ze swoimi dziećmi przez wzgląd na własną opinię. Próbują zmuszać dzieci (zwłaszcza dorastające) do przestrzegania pewnych wzorców postępowania, aby nie narazić się na krytykę innych chrześcijan.

Jest rzeczą jak najbardziej oczywistą, że dzieci przewodników duchowych powinny być dobrym przykładem dla innych; niemniej jednak, zarówno rodzice, jak i członkowie zboru powinni pozwolić im być „normalnymi”. Dzieci bardzo nie lubią stosować się do jakichś „wyższych wzorców” postępowania tylko dlatego, że ich tata jest pastorem. Nie lubią także, gdy nakazuje się im, aby zachowywały się porządnie, ponieważ ich tata musi „wyglądać porządnie” wobec innych. Takie podejście do dziecka przynosi odwrotne rezultaty wychowawcze; zamiast doprowadzić do posłuszeństwa, może wywołać w nim bunt.

Podobała mi się postawa mojego przyjaciela pastora.

Usłyszał on kiedyś, jak jeden ze starszych braci w zborze udzielał nagany jego synowi. Krytykując jego syna, człowiek ten wyraził się mniej więcej tak: „Nie spodziewałem się tego po tobie, synu kaznodziei”. Mój przyjaciel - układny, doświadczony, chrześcijanin natychmiast przywołał tego człowieka i powiedział mu wprost, iż nie życzy sobie, aby taka forma nagany powtórzyła się kiedykolwiek. Rozumiecie chyba, że nie chodziło mu o obronę syna. Nie chciał po prostu, aby jego syn myślał, że obowiązują go jakieś specjalne normy zachowania z racji tego, że ma ojca pastora.

„Jeśli mój syn źle się zachowuje - powiedział - to przyjdź do mnie, a ja go ukarzę. Tylko nie wykorzystuj mojego stanowiska jako rózgi przeciwko niemu, jeśli w czasie mojej nieobecności zrobi coś złego”. Dla wielu chrześcijan, a także przewodników duchowych, postawa mojego przyjaciela mogłaby być dobrym przykładem.

Po czwarte, Paweł nie mówi tutaj o człowieku, który posiada idealną rodzinę.

Jest to bowiem coś, co nie istnieje. Podobnie jak nie ma doskonałego Zboru, tak nie ma doskonałej, idealnej rodziny. Nie ma idealnych mężów, ojców, bądź idealnych żon lub matek, a tym bardziej idealnych dzieci. Wszyscy chrześcijanie mają problemy w swoim życiu rodzinnym. Szatan zawsze postara się o nie.

Dopóki żyjemy na tym grzesznym świecie, będziemy ofiarami niedoskonałości.

Nie oznacza to jednak, że nie powinniśmy dążyć do tego, aby w naszej rodzinie było jak najmniej problemów.

Podobnie jak każdy chrześcijanin powinien wciąż starać się o podobieństwo do Jezusa Chrystusa, tak i każda rodzina powinna wzrastać duchowo.

Po piąte, Paweł nie eksponuje sukcesów człowieka w jego pracy zawodowej.

Wielu ludzi popełnia błąd, oceniając przydatność człowieka do przewodnictwa duchowego na podstawie tego, czy dobrze radzi on sobie w interesach; czy jest inteligentny, zdolny i czy zarabia dużo pieniędzy.

Nie ulega wątpliwości, że człowiek może porządnie prowadzić zarówno swój dom, jak i swoje interesy.

Zresztą te dwie rzeczy często idą w parze. Człowiek, który potrafi utrzymać porządek w domu, potrafi także utrzymać porządek w interesach.

Jednakże nie zawsze tak jest w sytuacji odwrotnej.

Człowiek może porządnie, a nawet bardzo porządnie prowadzić swoje interesy, ale życie rodzinne mieć w całkowitej rozsypce. Rodzina jest wiernym odzwierciedleniem stanu człowieka! Niektórzy ludzie dzięki zmysłowi organizacyjnemu i zdolnościom do interesów stali się milionerami, lecz jeśli chodzi o życie rodzinne, nie umieją zgodnie współżyć ani ze swoimi żonami, ani ze swoimi dziećmi. Inni znów tak bardzo są pochłonięci interesami, że nie mają czasu na to, aby być dobrym i mężami i ojcami. Nie ulega wątpliwości, że zarówno jedni, jak i drudzy zdecydowanie nie odpowiadają kryteriom dojrzałości duchowej, zawartym w duszpasterskich listach Pawła.

Po szóste, Paweł nie mówi, aby człowiek umiał dobrze pracować w Kościele. Niektórzy pastorzy, misjonarze i inni duchowni znani są ze swych osiągnięć w pracy w Kościele. Wybudowali duże kościoły, przyprowadzili wielu ludzi do Jezusa Chrystusa i są bardzo aktywni w Zborze. Na zewnątrz robią wrażenie bardzo dobrych przewodników duchowych. Lecz co się dzieje w ich rodzinach? Wielu z nich służąc gorliwie innym, zaniedbało własne żony i dzieci. Czasami ich dorastający synowie i córki odwracają się od Jezusa Chrystusa i czują niechęć do kościelnej pracy, ponieważ pochłaniała ona ich rodziców znacznie bardziej aniżeli sprawy rodzinne. Zdarza się również, że dzieci czują odrazę do obłudy, jaką obserwują u rodziców. Dzieje się to wtedy, gdy widzą, że rodzice głoszą w Kościele zasady moralne, których nie przestrzegają w domu. Niezmiernie łatwo oszukiwać ludzi swoją duchowością. Nie możemy jednak oszukać naszych żon i dzieci. Żyją oni z nam i dwadzieścia cztery godziny na dobę i siedem dni w tygodniu. Dzielą z nam i codzienne przeżycia. Znają nas takimi, jakim i jesteśmy naprawdę. Jeśli nasze słowa nie będą zgodne z naszym postępowaniem, mogą pojawić się poważne problemy w naszych stosunkach z dziećmi. Takim postępowaniem również możemy spowodować oddalenie się naszych dzieci od Jezusa Chrystusa, od Tego, do którego chcemy ich przybliżyć. Niestety, wielu jest ludzi, którzy nie osiągnęli poziomu dojrzałości duchowej, wskazanego przez apostoła Pawła. Chociaż może pełnią oni funkcje przewodników duchowych, życie ich wyraźnie świadczy o tym, że nie nadają się na swe stanowiska. Aczkolwiek osiągają sukcesy w pracy w Kościele, nie potrafią utrzymać porządku duchowego w swych własnych domach. Taki stan rzeczy jest oczywiście tragedią.

O CZYM MÓWI PAWEŁ?

Dobrze prowadzony dom, zwłaszcza jeśli przeszedł on pomyślnie „próbę czasu”, Paweł uważał za świadectwo dojrzałości i zdolności człowieka do prowadzenia innych chrześcijan. Gdy widzisz dom poświęcony Chrystusowi, gdzie żona jest uległa mężowi, a dorosłe dzieci (co jest szczególne ważne) kochają ojca i darzą go szacunkiem, wówczas masz mocny dowód, że gospodarz tego domu jest człowiekiem dojrzałym, zarówno pod względem psychologicznym, jak i duchowym. Na pewno będzie on umiał „mieć na pieczy Kościół Boży” (1 Tym. 3,5). Zbór, który wybiera na przewodnika duchowego człowieka pozbawionego tych wartości, naraża się na poważne problemy. Po pierwsze, ta sama słabość, która była przyczyną jego niepowodzeń w życiu rodzinnym, będzie przyczyną jego niepowodzeń w pracy w Kościele; słaby mąż i ojciec będzie słabym przewodnikiem duchowym. Po drugie, jeżeli przyjmie to stanowisko, jego rodzina będzie okazywać mu jeszcze mniej szacunku, co doprowadzi do powstania jeszcze większych problemów w jego domu. Mówiąc inaczej, jeśli zlekceważy to ważne kryterium dojrzałości, możemy zrobić krzywdę rodzinie takiego człowieka.

CEL KAŻDEGO CHRZEŚCIJANINA

Być dobrym mężem i ojcem, mieć dobrze prowadzony dom - to cel, do którego powinien dążyć każdy chrześcijanin. Wszyscy wierzący mężowie powinni miłować swoje żony „jak i Chrystus umiłował Kościół” (Ef. 5,25). Powinni żyć z nim i „umiejętnie” i darzyć je „szacunkiem jako współdziedziczki łaski żywota”. Apostoł Piotr posuwa się nawet do stwierdzenia, że człowiek, który nie żyje z żoną w taki sposób, nie będzie otrzymywał od Boga odpowiedzi na swoje modlitwy (1 Piotra 3,7).

Ponadto ojcowie nie powinni pobudzać swoich dzieci do gniewu, lecz „wychowywać je w karności i w napominaniu Pańskim” (Ef. 6,4; BG). Paweł obrazowo wyraził tę myśl w liście do Tesaloniczan, kiedy powiedział, że służył im „niczym ojciec swym dzieciom napominając, zachęcając i zaklinając każdego z nich” (1 Tes. 2,11). Zdania te mówią nam, jaki był stosunek Pawła do odpowiedzialności ojca względem dzieci. Nie chodzi tutaj o ogólne wychowanie rodziny, lecz o indywidualne wychowanie każdego dziecka w tej rodzinie, czyli innymi słowy, o „napominanie, zachęcanie i zaklinanie każdego z nich”.

„Obraz ojca” ma duże znaczenie w Biblii. Badania psychologiczne pomagają nam zrozumieć, dlaczego tak jest. Freud co prawda rozumiał dlaczego obraz ten ma duże zastosowanie w Biblii, jednakże doszedł do fałszywych wniosków, ponieważ przyjmował naturalistyczne założenia. Twierdził bowiem, że „obraz Boga”, jaki tworzą ludzie, jest wyłącznie subiektywnym „obrazem Ojca”, jakiego pragnęliby mieć. Uważał więc ten obraz za czysto ludzki wymysł i twierdził, że Bóg istnieje tylko w umysłach ludzi.

Prawdą jest, że człowiek wytwarza pewne pojęcia o Bogu na podstawie różnych przeżyć z rodzicami, zwłaszcza z ojcem, a one dokonują porównania. Bogu, który jest Duchem i Istotą niewidzialną dla dziecka, automatycznie przypisują te same cechy, jakie ma ich ojciec ziemski. Gdy ojciec jest dobry, i kochający, Bóg również jest taki w wyobraźni dziecka. Lecz, gdy ojciec jest nieczuły i okrutny, dziecko również widzi takim Boga.

Nigdy nie zapomnę rozmowy moich córek, kiedy jedna z nich miała około czterech, a druga około pięciu lat. Usłyszałem, jak któraś z nich mówi do siostry: „Wiesz, Bóg jest naszym niebiańskim tatusiem”.

Przestraszyłem się bardzo, słysząc te słowa. Szybko uświadomiłem sobie, że ich „przeżycia ze mną” stały się niejako ich „przeżyciami z Bogiem”, i zrobiłem wszystko co było można, aby uświadomić moim dzieciom, kim jest Jezus Chrystus i przyczynić się do powstania w ich umyśle właściwego wyobrażenia o Bogu Ojcu.

PROJEKT OSOBISTY

Niniejszy projekt ma na celu pomóc ci stać się dobrym mężem i ojcem, człowiekiem dobrze prowadzącym swój dom.

Stopień A

Pamiętaj o tym, że szacunku i miłości nie można wymuszać na innych lub domagać się od innych. Na miłość i szacunek powinniśmy zasłużyć sobie przykładnym, dojrzałym postępowaniem.

Stopień B

Przeczytaj ten rozdział wspólnie z żoną i poproś ją o ocenę twej postawy jako męża i ojca. W dokonaniu tej oceny mogą pomóc następujące pytania:

1. W jaki sposób mogę stać się lepszym mężem? Jakie mam zalety jako mąż, a jakie wady?

2. W jaki sposób mogę stać się lepszym ojcem? Jakie mam zalety jako ojciec, a jakie wady?

3. Jeśli chcesz posiąść cechy dobrego ojca i męża, przestudiuj podane ustępy Słowa Bożego i odpowiedz na następujące pytania:

a. Jak powinna wyglądać moja postawa i zachowanie (Fil. 2,5-8), abym mógł miłować moją żonę „jak i Chrystus umiłował Kościół” (Ef. 5,25)?

b. Jak powinno wyglądać moje życie (5 Mojż. 6,4-9), abym mógł być dobrym ojcem?

Stopień C

Jeżeli w jakiś sposób zgorszyłeś swoją żonę i dzieci, i nie byłeś dla nich dobrym przykładem, to poproś ich o przebaczenie.

Stopień D

Podejmij odpowiednie postanowienia na temat „właściwego porządku” w tym domu. Podejmij je mając na uwadze potrzeby, jakie dostrzegałeś w swym życiu podczas przerabiania niniejszego studium.

Propozycja

Podejmując postanowienia korzystaj z rad żony. Módlcie się wspólnie o rozwiązanie problemów, jakie dostrzegaliście w waszym życiu. W podejściu niektórych postanowień będzie ci również potrzebna pomoc twoich dzieci. W ten sposób będziecie mogli, bardziej zbliżyć się do siebie nawzajem. Każdy członek rodziny, z tym większą ochotą włączy się do realizacji tych postanowień, jeżeli będzie uczestniczył przy ich podejmowaniu.