Chrzest jako potwierdzenie radykalnej zmiany Drukuj Email
Autor: Konstanty Wiazowski   
środa, 17 marca 2010 20:03

W dotychczasowych rozważaniach na temat chrztu mówiliśmy o nim jako o znaku czy ślubowaniu oraz zanurzeniu jako zewnętrznym sposobie jego praktykowania. A teraz zwróćmy uwagę na jego wewnętrzną wymowę, co on w zasadzie oznacza, czy jest tylko znakiem, czy też sposobem zbawienia, jak twierdzą niektórzy. Czy chrzest musi być czymś poprzedzony, czy raczej on wszystko poprzedza? Czy chrzczona osoba ma wyróżniać się postawą bierną czy czynną? Ma w nim czynnie uczestniczyć czy tylko biernie się poddać? Czy chrzest jako nowotestamentowe przymierze jest porozumieniem i zgodą dwóch stron czy tylko jednej?

Konieczność przygotowania do chrztu
Ostatnie polecenie zmartwychwstałego Jezusa brzmiało jasno i zdecydowanie: „Idąc na cały świat głoście ewangelię wszelkiemu stworzeniu (inaczej mówiąc, wszystkim ludziom). Kto uwierzy i chrzczony zostanie, będzie zbawiony” (Mk 16:16). Pragnieniem Pawła było poświęcenie swego życia służbie, którą przyjął od Pana Jezusa, żeby składać świadectwo o ewangelii łaski Bożej (Dz 20:24). Sam Chrystus powiadał: Upamiętajcie się i wierzcie ewangelii (Mar.1:15). Zgodnie z tym głosili też Jego uczniowie: Upamiętajcie się i niechaj się każdy z was da ochrzcić (Dz 2:38).

Didache, Nauka Dwunastu Apostołów - dokument pochodzący z końca pierwszego wieku - tak mówi o przygotowaniu do chrztu: „Przed chrztem powinni pościć chrzczony i udzielający chrztu, a także inni, jeśli mogą. Temu zaś, kto ma być chrzczony, przykaż, by pościł przez dzień lub dwa dni przedtem” (rozdz. 7.). Post zatem był świadomym, duchowym przygotowaniem do chrztu, czasem refleksji nad Chrystusem i Jego zbawieniem oraz nad stanem swojej wiary.

Tematem zwiastowania nie był chrzest, lecz ewangelia Chrystusowa. Nie chrzest był drogą zbawienia, lecz Chrystus. Dlatego Paweł bez zażenowania mógł powiedzieć: Chrystus przecież nie posłał mnie, abym chrzcił, lecz abym głosił ewangelię (1Kor 1:17). Gdyby zbawienie dokonywało się przez chrzest, byłby on głównym nakazem ewangelicznego poselstwa. We wszystkich listach apostolskich spotykalibyśmy się nie tylko z zachętą, ale i nakazem chrzczenia, i to jak największej liczby ludzi i jak najszybciej po urodzeniu, szczególnie jeżeli chodzi o dzieci już wierzących rodziców. Jednak w pojęciu apostołów droga zbawienia nie rozpoczynała się od chrztu. „Przed chrztem Jan zawsze wymagał, aby wydawane były owoce godne upamiętania (Łk 3:8). Podobnie Paweł powiedział swoim słuchaczom, aby się upamiętali i nawrócili do Boga i spełniali uczynki godne upamiętania (Dz 26:20). Chrzest nie jest dla tych, którzy wyznają, iż będą dobrymi wierzącymi, lecz dla tych, którzy udowodnią, że nimi są. Każdy, kto prosi o chrzest, powinien zademonstrować swą gotowość; każdy, kogo się prosi o udzielenie chrztu, powinien tego wymagać. Upamiętanie i wiara mogą być udowodnione jedynie wówczas, gdy są już praktykowane. Muszą zacząć się przed chrztem. W przeciwnym razie byłby to jedynie pusty rytuał. Muszą być kontynuowane po chrzcie, ponieważ zarówno upamiętanie, jak i wiara są sposobem życia. Dobry finisz jest tak samo ważny jak dobry start”.

Jakże inaczej powiększa się zastępy wiernych tych Kościołów, które czynią to jedynie przez chrzest. W ich statystykach kościelnych liczba członków Kościoła prawie dorównuje liczbie obywateli danego państwa, przede wszystkim europejskiego. Również niektóre Kościoły ewangeliczne, nieraz zaniedbujące ewangelizację, chciałyby jak najwięcej chrzcić, przypisując temu obrzędowi zbawcze wartości.

Czego wyrazem ma być chrzest?
Już Jan Chrzciciel domagał się od kandydatów do chrztu pokuty, nawrócenia (Mk 1:4) i oczekiwania na mesjaniczne zanurzenie w Ducha i ogień, które zagwarantuje im miejsce w Królestwie. Chrzest od samego początku był chrztem nawrócenia, dokonywano go w imieniu Jezusa Chrystusa, to znaczy ochrzczony wzywał imienia Jezusa Chrystusa na znak przynależności do Niego (Dz 22:16). Chrzest odbywał się również na odpuszczenie (przebaczenie) grzechów i był potwierdzeniem działania Ducha Świętego, który już wcześniej przekonał kandydata do chrztu o jego grzesznym życiu.

Było to zanurzenie w Chrystusa (Ga 3:27) - skrócona forma od „w imię Chrystusa”. Zanurzony tak bardzo zbliżał się do Chrystusa, że zostawał przyobleczony „w Chrystusa”, był człowiekiem „w Chrystusie”. Zanurzenie „w Chrystusa” to zanurzenie w Jego śmierć. Czyż nie wiecie, że my wszyscy, zanurzeni w Chrystusa Jezusa, w śmierć jego zostaliśmy zanurzeni (Rz 6:3)? Zanurzenie to tak przybliża pokutującego i wierzącego grzesznika do odkupieńczego dzieła Chrystusa, że śmierć Chrystusa na Golgocie staje się jego śmiercią i końcem jego oddalenia od Boga, staje się początkiem jego nowego życia w Chrystusie. Rana grzechu człowieka przylega do rany Chrystusa na krzyżu, pozwalając przenikać Jego nowemu życiu. To tajemnicze działanie Boże dobrze ilustruje praktyka wszczepiania gałązki dzikiego drzewa w pień drzewa szlachetnego. Obcięta część gałązki musi dobrze przylegać i być dobrze przymocowana do nacięcia na pniu czy gałęzi drzewa szlachetnego. Inaczej odżywcze soki nie przenikną do wszczepionej gałązki i nie zostanie ona zrośnięta z pniem. Posługując się tym obrazem można byłoby powiedzieć, że na trwale zrastają się z Chrystusem tylko ci, którzy szczerze pokutują, których rana grzechu łączy się z raną Chrystusa i którzy są świadomi zranienia grzechem i wiarą dobrze przylegają do swego Zbawiciela. Brak prawdziwego nawrócenia (pokuty), mimo silnego przymocowania wiarą do Chrystusa, nie gwarantuje zrośnięcia się z Chrystusem i pojawienia się nowego życia w człowieku wierzącym. Stąd tak wielu jest nominalnych chrześcijan - jedynie nazywających się chrześcijanami, ale nie doświadczających w sobie nowego życia. Są to ludzie, którzy z całych sił starają się być chrześcijanami, ale tak naprawdę nigdy nimi nie są. Brakuje im tej „rany” grzechu i spowodowanej nią prawdziwej pokuty i pragnienia zba-wienia. Takich chrześcijan „produkują” kościoły stosujące chrzest mający wprowadzić ich do Kościoła. Wszczepiona gałązka nadal tkwi w pniu, ale już dawno wyschła i nie daje oznak prawdziwego życia.

Zanurzenie w Chrystusa jest też zanurzeniem w społeczność kościelną. Bo też w jednym Duchu wszyscy zostaliśmy zanurzeni w jedno ciało (...) i wszyscy zostaliśmy napojeni jednym Duchem (1 Kor 12:13). Duch i Chrystus są nierozdzielni. Zanurzenie w Chrystusa to zanurzenie w Jego śmierć i powstanie razem z Nim do nowego życia w sprawiedliwości. Zanurzenie w Chrystusa to wejście w nową rzeczywistość, która charakteryzuje się nowym stylem życia. Dopiero tacy ludzie kwalifikują się do publicznego obrzędu zanurzenia w wodzie, zwanego chrztem. Jakże wiele miejsca w swoich listach Paweł poświęca temu pierwszemu zanurzeniu - pojednaniu pokutującego grzesznika z Bogiem. Natomiast to drugie, publiczne, ceremonialne zanurzenie, zwykle pozostawiał innym. Chociaż przez półtora roku (1Kor 18:11) ewangelizował w Koryncie, na skutek czego powstała tam spora gromadka chrześcijan, to jednak ze spokojem mógł powiedzieć: Dziękuję Bogu, że nikogo z was nie ochrzciłem prócz Kryspa i Gajusa (1Kor 1:14).

Zanurzenie w wodzie nie jest gwarancją zbawienia, lecz wyrazem posłuszeństwa. Bez osobistego oddania Chrystusowi woda nie ma żadnego znaczenia. Zanurzenie w niej następuje po wyznaniu grzechów, wyrażeniu z powodu nich żalu (pogrzebanie z Chrystusem) i wyznaniu Chrystusa jako swego Pana i Zbawiciela (powstanie do nowego życia z Chrystusem). Być zanurzonym w wodzie to wydawać osobiste świadectwo o tym, że już jesteście obmyci, uświęceni, i usprawiedliwieni w imieniu Pana Jezusa Chrystusa i w Duchu Boga naszego (1Kor 6:11). Tylko tego rodzaju ludzie mogą być członkami zboru i przystępować do Wieczerzy Pańskiej.

„Chrzest angażuje nas w śmierć dumy, angażuje nas w śmierć samozaufania. Nie chrzcisz samego siebie. Powierzasz siebie komuś innemu. Ta śmierć naszej własnej woli, śmierć naszej dumy, śmierć naszej samowystarczalności oferują nam możliwości identyfikacji z Chrystusem i z Jego krzyżem. Krzyż ten był skałą zgorszenia dla Żydów, a obrazą dla Greków. Był to znak upokorzenia i wstydu. Chrystus odłożył na bok swoją dumę, aby tego dokonać. Ja muszę odłożyć na bok swoją, aby ten akt naśladować”2.

Zanurzenie: symbol czy rzeczywistość?
Kościół Rzymskokatolicki, Kościoły prawosławne, większość luteran, anglikanie i protestanccy episkopaliści uważają chrzest za narzędzie odrodzenia. Ci pierwsi nawet twierdzą, że wszyscy nieochrzczeni - zarówno dorośli jak i niemowlęta - z tego powodu nie znajdą się w niebie. A więc Kościoły te uważają polanie czy pokropienie wodą za wydarzenie, któremu towarzyszy niewidzialne, o dalekosiężnych skutkach wydarzenie, zwane Bożym zbawieniem. A potem od tak pokropionych czy polanych oczekują potwierdzenia tego wydarzenia.

Na przeciwległym biegunie są wszyscy ci, którzy uważają, że zanurzenie w wodzie jest jedynie symbolem wyrażającym już dokonane zbawienie, jako już zaistniałą rzeczywistość. Dowodzą oni, że byli ludzie zbawieni, którzy nie mogli poddać się zanurzeniu (np. łotr na krzyżu - Łk 23:43; czy celnik Zacheusz - Łk 19:9). A są też tacy, którzy zostali ochrzczeni i to nawet przez zanurzenie, ale przez całe życie nie wierzyli w Chrystusa i w takim stanie odeszli z tej ziemi. Czy są to ludzie zbawieni przez chrzest?

Zanurzenie jest rzeczywistością tylko dla tych, którzy szczerze pokutowali, uwierzyli w Chrystusa i rzeczywiście już przebywają w Chrystusie. To wyraz ich pokory i posłuszeństwa swemu Panu. To ich wyraźne powiedzenie Mu swego TAK. Zawarcie przymierza czy ślubowania wymaga zdecydowanej postawy dwóch stron. Taka postawa pociąga za sobą skutki prawne - Bóg troszczy się o swoje posłuszne dzieci. Konsekwentne trwanie w stanie śmierci dla grzechu - czego wyrazem jest zanurzenie w śmierć Chrystusa - stopniowo wyzwala wewnętrzne siły do nowego życia z Chrystusem. Stałe umieranie dla swoich egoistycznych skłonności daje miejsce i wzrost skłonnościom altruistycznym. Prawdziwa to mowa: Jeśli bowiem z nim (Chrystusem) umarliśmy, z nim też żyć będziemy (2 Tm 2:11). Bo jeśli wrośliśmy w podobieństwo jego śmierci, wrośniemy również w podobieństwo jego zmartwychwstania (Rzym.6:5). O takich ludziach Paweł mówi o jako o tych, którzy zawsze śmierć Jezusa na ciele swoim noszą, aby i życie Jezusa na ciele ich się ujawniło (2Kor 4:10).

Nieraz zarzuca się zwolennikom chrztu wierzących, że obstając przy pełnym zanurzeniu w wodzie i odrzucając polanie czy pokropienie, mają na uwadze jedynie ilość wody. Otóż wcale nie chodzi o ilość wody, lecz o postawę chrzczonej osoby. Każde przymierze wymagało świadomego przyjęcia jego warunków przez obie strony. Każda umowa, jeżeli ma być ważna, i dzisiaj musi być wyrazem zgody i złożenia podpisów prze obie strony. Przede wszystkim chodzi o świadomą postawę osoby chrzczonej, o jej pokutę i wiarę, jako podstawowy warunek wstąpienia do Kościoła Jezusa Chrystusa.

Przypisy:
1. J. Dawid Pawson, Chrzest w wodzie, Mońki, 1995, str.34.
2. Robert C. Shannon, Złamane symbole, Korespondencyjne Seminarium Biblijne, Warszawa, 1992, str. 23.