Co myślicie o Chrystusie? Drukuj Email
Autor: Sergiusz Waszkiewicz   
sobota, 14 sierpnia 2010 00:00

Na pewno każdy człowiek niejednokrotnie myślał o Chrystusie, o Nim czytał, wymawiał Jego Imię, rozmawiał o Nim z innymi, miał o Nim takie lub inne zdanie, i w ten sposób każdy człowiek stawał przed tym pytaniem, aby dać na nie odpowiedź, choćby samemu sobie!

Gdyby nas zapytano o zdanie o naszych sąsiadach, kolegach, przyjaciołach i wrogach, to na pewno moglibyśmy na takie pytanie dać odpowiedź, zarówno sobie samym, a jeśli trzeba, to również i innym, i uważalibyśmy to za rzecz normalną i słuszną. Ale przed nami, przed każdym człowiekiem, stoi już przez całe wieki to pytanie, które postawił sam Jezus Chrystus faryzeuszom, jak i uczniom Swoim (Mt 16,13. -20). I jest to pytanie niesłychanej wagi, bo - każdy chrześcijanin w pierwszym rzędzie, powinien osobiście dać na nie odpowiedź, a od odpowiedzi tej zależeć będzie całe jego życie duchowe, i nie tylko duchowe.

Ponieważ postawiliśmy przed sobą to pytanie, zechciejmy jeszcze raz z poważnym zastanowieniem się i rozważaniem w świetle Słowa Bożego wyrazić nasze poglądy tak, aby one były prawdziwe, szczere i otwarte, mogły wytrzymać wszelką krytykę ludzką i naszą osobiście!

Jeśli apostoł Jan nazywa Jezusa Chrystusa "prawdziwą światłością, która oświeca każdego człowieka przychodzącego na świat" i mówi: "Na świecie był, i świat przezeń uczyniony jest, a świat Go nie poznał" (Jn 1, 9-10), a następnie za to Słowo Boże był zesłany na wyspę Patmos i w tej światłości przebywał, to dlatego, że był przez nią oświecony i Pana Jezusa poznał bez bojaźni i strachu świadczył innym o zbawieniu z wiary, bo wiedział kim Pan Jezus jest dla niego i dla innych ludzi.

Co my myślimy o Jezusie Chrystusie, tym ukrzyżowanym i zmartwychwstałym i oczekiwanym przez całe wieki przez Kościół? Czy myślimy o Nim, że swego czasu opuścił niebiosa i przyszedł na ten świat, i jako Bóg objawił się w ludzkim ciele, rozpoczynając w grocie betlejemskiej swoje życie na tej ziemi dla nas, bo przyszedł po to, aby "szukać i zbawić to, co zginęło" (Łk. 19,10).

Co myślimy o wszystkich cierpieniach, hańbie, niedostatkach, niezasłużonej nienawiści ludzkiej, niesprawiedliwym sądzie, fałszywym oskarżeniu, haniebnym buncie i żądaniu Jego strasznej śmierci na krzyżu, i to wszystko jako ludzkiej zapłacie za Jego miłość i dobroć. Czy chociaż raz w życiu poważnie zastanowiliśmy się nad tym wszystkim, czy może niejednokrotnie broniliśmy się od tych myśli, aby nas nie dręczyły?

Czy poważnie myśleliśmy o Jego cudownej nauce, jakiej nie było i nie będzie podobnej, tych nieśmiertelnych słowach dostępnych w swojej prostocie i dla dziecka, a będących jednocześnie niewyczerpanym źródłem pociechy i radości dla każdego człowieka w najtrudniejszym czasie doświadczenia i bólu, otuchą dla upadającego grzesznika, który znajduje u stóp Jego ulgę i przebaczenie, i nie tylko przebaczenie, ale powstanie do nowego życia w Chrystusie, życia które można określić życiem świętym. A ci, którym było "więcej przebaczono" więcej Go później miłowali, miłowali aż do śmierci!

Czy myśleliśmy o Jego cudach, o tej nadzwyczajnej mocy, którą doznawali na sobie chorzy, ułomni, kalecy, chorzy beznadziejnie, trędowaci? Ewangelia pełna jest cudownych świadectw o Nim, które przetrwały wieki nie tylko na stronicach tej księgi, ale w niezliczonych milionach serc ludzi, którzy pomimo, że nie widzieli Go w ciele, skorzystali z Jego niewyczerpanych łask, korzystają i dzisiaj, bo On jest "wczoraj i dziś, tenże i na wieki" taki sam dla grzesznika, jaki był kiedyś.

Ponieważ poruszyliśmy tak ważne zagadnienie jak to, co myślimy o Chrystusie, zechciejmy w pierwszym rzędzie zapytać się tych osób, które dobrze znały Jezusa Chrystusa, żyły w tym samym czasie, co On, śledziły Go, słuchały Go; zapytamy przy tym nie tylko Jego przyjaciół, ale i wrogów, co oni wszyscy powiedzą o Nim!

Zapytajmy więc najpierw, jakie oskarżenie przeciw Niemu wniosą faryzeusze. Czytając Pismo Święte słyszymy ich głos: "I szemrali faryzeuszowie i uczeni w Piśmie, mówiąc: ten grzeszników przyjmuje i jada z nimi" (Łk 15,2).

Oto całe oskarżenie samouświęcających się ludzi, którzy chcieli, aby Jezus nie przyjmował grzeszników. A któżby wobec tego potrafił ich przyjąć i zbawić, ktoby dał im żywot wieczny?

Przecież On po to przyszedł, aby zbawić grzeszników! Słuchajmy ich dalej: "Także i przedniejsi kapłani z uczniami w Piśmie naśmiewając się mówili jedni do drugich: innych ratował, a siebie samego ratować nie może" (Mk 15,31).

Oto oskarżenie, a jest prawdziwe, bo rzeczywiście On nie pożałował Siebie i wydał Siebie samego na śmierć i to śmierć krzyżową, bo żałował nas, bo umarł za grzechy nasze, abyśmy mogli być zbawieni! (1Ko 15, 3).

Wysłuchajmy jeszcze oskarżenia najwyższego kapłana Kajfasza: "Rzekł mu Jezus: Tyś powiedział. Nadto powiadam wam: odtąd ujrzycie Syna Człowieczego siedzącego na prawicy Majestatu, i przychodzącego na obłokach niebieskich. Wtedy najwyższy kapłan rozdarł szaty swoje, mówiąc: Bluźnił! Po cóż jeszcze potrzebujemy świadków! Otoście teraz słyszeli bluźnierstwo jego. Cóż się wam zdaje? A oni odpowiadając rzekli: godzien jest śmierci" (Mt 26, 64-66).

Kajfasz, jako przedstawiciel ówczesnego duchowo obumarłego duchowieństwa żydowskiego, nie mógł pogodzić się z tym, że Jezus wyznał, że jest Chrystusem, i że będąc na prawicy Majestatu, przyjdzie znów w chwale! Za objawienie prawdy, że jest Synem Bożym musiał umrzeć.

Bodaj najbardziej w pamięci naszej utkwiło imię Piłata; może widzimy, jak umywa ręce przed ludem od winy za skazanie Jezusa Chrystusa, a mimo to wydającego Go na śmierć? Cóż ten Piłat mówi o Chrystusie: "Wyszedł tedy znowu Piłat i rzecze im: oto wyprowadzam go do was, abyście poznali, że w nim żadnej winy nie znajduję" (Jn 19,4). A jakież było świadectwo żony Piłata o Panu Jezusie? Czytamy: "A gdy on siedział na sądowym krześle, posłała do niego żona jego, mówiąc: nie miej żadnej sprawy z tym sprawiedliwym: bom wiele ucierpiała dziś we śnie dla niego. Ale przedniejsi kapłani i starsi namówili lud, aby prosili o Barabasza, a Jezusa aby stracili" (Mt 27,19.20).

Wysłuchajmy jeszcze nieszczęsnego Judasza, co on mówi o Chrystusie, którego znał bardzo dobrze, bo ciągle chodził z Nim i był jednym z uczniów, a jednak sprzedał swego Mistrza za trzydzieści srebrników. Czytamy: "Wtedy Judasz, który Go wydał, widząc, iż był (Jezus) osądzony, żałując tego, zwrócił trzydzieści srebrników przedniejszym kapłanom i starszym ludu mówiąc: zgrzeszyłem, wydawszy krew niewinnego! A oni rzekli: cóż nam do tego? Ty ujrzysz" (Mt 27, 3.4).

Popatrzmy teraz na setnika, który nadzorował ukrzyżowanie Jezusa Chrystusa, który obserwował mękę i śmierć, i słyszał ostatnie Jego Słowa; i cóż czyni ten człowiek? On bijąc się w pierś mówi: "Prawdziwie ten był Synem Bożym" (Mt 27,54).

Zwróćmy jeszcze uwagę na łotra umierającego na krzyżu obok Jezusa Chrystusa, słyszymy jego świadectwo o Chrystusie: "ale Ten nic złego nie uczynił" (Łk 23,41).

Tak więc nawet i wrogowie Pana Jezusa wydali o Nim wspaniałe świadectwo. Ale nie tylko ludzie, ale i duchy złe nie zaprzeczały, że Jezus Chrystus jest Synem Bożym, a świadectwo ich jest zapisane na stronicach Ewangelii: "A duchy nieczyste, gdy Go ujrzały, upadały przed Nim i wołały mówiąc: Tyś jest Syn Boży"! (Mk 3,11).

Oto zapoznaliśmy się zaledwie z kilkoma świadectwami ludzi, którzy jak wiadomo, nie byli przychylni Chrystusowi. A teraz zachciejmy jeszcze wysłuchać kilku świadectw od przyjaciół Chrystusa Pana, którzy byli wiernymi przez całe życie.

Oto stoi przed nami postać Jana Chrzciciela, ten wielki i ostatni prorok Starego Testamentu, asceta przyodziany w odzienie pustelnika, pod natchnieniem Ducha Świętego wychodzi na puszczę, gdzie zgromadza się lud, aby posłuchać jego nadzwyczajnych kazań, kazań sprawiedliwych, bo nikt tak nie głosił jak on, z wyjątkiem Jezusa Chrystusa; i oto ten człowiek przed całym tłumem wskazując ręką na idącego Jezusa mówi: "Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata ... Jam Go nie znał, ale który mię posłał chrzcić wodą, ten mi rzekł: na kogo ujrzysz Ducha zstępującego i zostającego na nim, ten jest, który chrzci Duchem Świętym. A jam widział i świadczył, że ten jest Syn Boży" (Jn 1,29.32-34).

Wysłuchamy apostoła Piotra, który z Jezusem Chrystusem był wszędzie, widział Jego cuda, był z Nim na górze świętej i widział Go w chwale, był z Nim w Getsemane, przeżywał zdradę Judasza, bo widział jak to się działo, i sam się przestraszył śmierci i zaparł się swego Pana, ale widzimy tu Piotra gorzko płaczącego z powodu swego złego czynu, i znamy jego nawrócenie, i ten właśnie Piotr mówi nam o Synu Bożym: "Przetoż przepasawszy biodra myśli waszej i trzeźwymi będąc, doskonałą miejcie nadzieję ku tej łasce, która wam dana będzie w objawienie Jezusa Chrystusa, odnosząc koniec wiary waszej, zbawienie dusz" ( 1 Pt 1, 13 i 19).

Czytając świadectwo Apostoła Jana, który Pana Jezusa miłował od młodości, widzi w Nim tego, w prawicy którego jest siedem gwiazd, który jest Alfą i Omegą, przed którym padł jak martwy, ale który go też i podniósł, który jest Wszechmogący (Obj. 1,8). Moglibyśmy zacytować wszystkich apostołów, ich wspaniałe świadectwa o Chrystusie, ale niechaj same ich postacie z niezliczonymi masami chrześcijan, prawdziwie nawróconych przez ich świadectwa i życie i głoszenie nauki Jego, dostateczne będą dla nas, że oni wierzyli i uczyli tylko tego, co uczył Syn Boży, a potem świadomie oddali za Niego i Słowo Jego, życie swoje !

Ich chwilowe niedowiarstwo i słabości jeszcze bardziej świadczą o tym, że nie żyli oni cudzym zdaniem, ale swoją wiarą osobistą, której nabyli przez zwątpienia jak to się stało z Tomaszem, który przecież zwątpił, że Jezus zmartwychwstał i oświadczył, że nie uwierzy, póki nie włoży palca w rany Chrystusowe, ale kiedy zobaczył swego Mistrza zmartwychwstałego, poniechał niedowiarstwa i z krzykiem radości zawołał: "Panie mój i Boże mój" i przypadł do Jego nóg (Jn 20, 28). Raz zwątpił, aby więcej nie było już ani wątpienia i śmierci wiecznej!

Słyszymy świadectwo Saula z Tarsu o tym, jak zmieniał swoje zdanie o Jezusie, którego prześladował: "Owszem i wszystko poczytam sobie za szkodę dla zacności znajomości Chrystusa Jezusa, Pana mojego, dla którego wszystko utracił, i mam to sobie za gnój, abym Chrystusa zyskał" (Flp 3,8).

Przeczytajmy jeszcze świadectwo obywateli nieba, co oni mówią nam o Chrystusie? Przecież oni widzieli Go jeszcze przed stworzeniem świata; oni patrzyli, jak On zstąpił z nieba na ziemię, jak zostawił wielką Swoją chwałę, którą miał u Ojca Swego, jeszcze przed założeniem świata, jak On znalazł Swe miejsce w żłobie w Betlejemie, i był dziwowiskiem dla aniołów. Co oni więc myśleli wtedy o Nim? Oto słyszymy ich chóralne świadectwo: "Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie wszystkiemu ludowi: Iż się wam dziś narodził Zbawiciel, który jest Chrystus Pan..." (Łk 2,9.10). Grzeszni ludzie tej radości nie rozumieją, i dlatego radości tej nie przeżywają, ale kto uwierzy, ten też dożywa tej radości, bo jest ona dana dla wszystkich ludzi !

O, gdyby do naszych ziemskich uszu, mogły dotrzeć dźwięki niebiańskich chórów, uwielbiających Syna Bożego! Tak, wszystko stworzenie Boże, oddaje chwałę Mu, ale biedny grzesznik tak upadł, że nie może podnieść głowy swojej, aby razem oddać Jezusowi Chrystusowi chwałę i cześć, że odkupił nas od wiecznego potępienia i śmierci wiecznej!

A przecież sam Bóg Wszechmogący, wydał świadectwo o Synu Swoim: "Ten jest on Syn Mój miły, Jego słuchajcie". A głos Syna Bożego dzisiaj słyszymy: "Pójdźcie do Mnie wszyscy, którzyście spracowani i obciążeni, a Ja wam sprawię odpocznienie".

Kto usłucha, ten i uwierzy, a kto uwierzy, ten też odda cześć i chwałę Jezusowi Chrystusowi i uzna, że świadectwa te są wierne i prawdziwe.

"Wierna jest ta mowa i wszelkiego przyjęcia godna, że Chrystus Jezus przyszedł na świat, aby grzeszników zbawić, z których jam jest pierwszy" (1Tm. 2,15).

Przedruk z miesięcznika Chrześcijanin Nr 5/1969