Mężowie Boży i modlitwa Drukuj Email
Autor: Jan Tołwiński   
piątek, 30 grudnia 2016 00:00

Jedną z najistotniejszych części składowych życia wierzących ludzi jest modlitwa. Gdzie zamiera modlitwa, zamiera życie duchowe... Są nieraz zbory, nawet stosunkowo liczne, nie ma w nich jednak ducha modlitwy. Podejmuje się czasami wiele przedsięwzięć w zborze, kościele, w życiu osobistym, nie towarzyszy jednak temu gorliwa modlitwa, modlitwa z wiarą.

Czytając Pismo Św. widzimy jak wielką rolę w życiu mężów Bożych odgrywa modlitwa. Sam Pan nasz powiedział: "zawsze trzeba się modlić a nie ustawać", i dał temu najlepszy przykład.

W niniejszym artykule chciałbym podać trochę przykładów ilustrujących jak wielką w życiu mężów wiary, ewangelistów, misjonarzy, reformatorów odgrywała modlitwa i co przez nią osiągnęli...

M. Luter miał zwyczaj spędzenia 3 godzin dziennie na modlitwie. Człowiek ten, jak wiemy, rozproszył mroki średniowiecza i "odkrył" ludziom drogę do Ewangelii. John Knox (reformator szkocki), miał zwyczaj spędzania całych nocy na modlitwie. Modląc się wołał nieraz: "Boże, daj mi Szkocję, lub niech umrę". Bóg dał mu Szkocję. Tysiące jego rodaków przyjęło światło Ewangelii. Jan Wesley pisze o spędzonych razem z przyjaciółmi nocach na modlitwie, w czasie których Bóg szczególnie dał im odczuć swoją obecność i wyposażył ich w moc do "ratowania Anglii z pogaństwa i wzniecenia ducha przebudzenia w całym kraju." David Brainerd (misjonarz wśród Indian amerykańskich, żył wśród nich nieraz w bardzo ciężkich warunkach) - często leżał na zmarzniętej ziemi okręcony w skórę niedźwiedzią, plując krwią, wołał do Boga o zbawienie Indian. Bóg usłyszał jego wołanie, nawrócił i uświęcił wielu biednych, zaniedbanych duchowo i materialnie, zarażonych pijaństwem i chorobami białych ludzi - Indian amerykańskich.

Noc, która poprzedziła dzień, w którym Jonathan Edwards (ewangelista amerykański) wygłosił swoje płomienne kazanie które wznieciło ognie przebudzenia w Nowej Anglii (płn.-wsch. część USA) i dalej, spędził wraz z innymi osobami na gorącej modlitwie.

Pewien młody człowiek o nazwisku Livingstone, w Szkocji, został zaproszony do wygłoszenia kazania w dużym zgromadzeniu. Czując swą duchową słabość, spędził całą noc na modlitwie, następnego dnia przemawiał. Ponad 500 osób tego wieczoru zapragnęło przyjąć Jezusa jako swego Zbawiciela. Karol Finney modlił się tak długo aż zdobył przekonanie, że całe zgromadzenie znajduje się pod działaniem Ducha Św. i nikt nie będzie mógł temu działaniu się oprzeć. Kiedyś, będąc przepracowany za radą swoich przyjaciół udał się na wypoczynek nad Morze Śródziemne. Był tam tak jednak niespokojny o zbawienie wielu ginących dusz, że nie mógł zupełnie duchowo i fizycznie wypoczywać. Wrócił więc przed zamierzonym czasem i zaczął usilnie błagać Pana o moc i sposobność do ewangelizacji świata. Po pewnym czasie modlił się już całymi dniami, aż któregoś dnia wieczorem otrzymał Bożą odpowiedź i wypchnięcie do tej pracy.

Przyjechawszy do Nowego Jarku wydał drukiem swoje "kazania przebudzeniowe". Były wydane one i za granicą. Wszędzie przyniosły obfity duchowy plan. Dostały się one m. in. do rąk Katarzyny Booth i wywarły na nią wielki wpływ. Tak więc można powiedzieć, że i Armia Zbawienia jest częścią Bożej odpowiedzi na prośby, błagania i modlitwy tego męża Bożego. Tenże Karol Finney opowiada jeszcze o pewnym zborze, w którym trwało przebudzenie nieprzerwanie przez 13 lat. Przyszedł jednak czas, gdy ogień przebudzenia prawie nagle zgasł. Wszyscy zaniepokoili się i pytali, co za przyczyna tego stanu rzeczy, aż pewnego dnia powstał na zgromadzeniu jakiś mężczyzna i ze strachem opowiedział jak od trzynastu lat w każdą sobotę aż do północy modli się o to, aby Bóg uwielbił się w zgromadzeniu i zbawił dusze. Lecz od dwóch tygodni przestał już modlić się, i na pewno to było przyczyną, że przebudzenie skończyło się.

Jeśli Bóg wysłuchiwał tylko jednej modlitwy i udzielał tak wielkiego błogosławieństwa, cóż dopiero byłoby, gdybyśmy wszyscy o to się modlili, powiada na zakończenie Finney.

Bramwell Booth - (ewangelista angielski z Armii Zbawienia) organizował w każdy piątek wieczorem nabożeństwa dla młodzieży męskiej. Młodych wierzących, mężczyzn i chłopców prosił natomiast aby każdy z nich spędził dziennie, na osobności - jeśli to możliwe, chociaż pięć minut, w intencji tych piątkowych wieczorów ewangelizacyjnych. Jeden z chłopców, który pracował w wielkim magazynie, powiada, że chował się on na owe pięć minut do jednej z dużych skrzyń, służących do pakowania towarów.

Dwight L. Moody (ewangelista amerykański), miał zwyczaj wstawania bardzo rano i spędzania kilku godzin na czytaniu Słowa Bożego i modlitwie.

Karol Spurgeon (wielki kaznodzieja angielski), oprowadzając kiedyś osoby zwiedzające dom zborowy, w którym odbywały się słynne nabożeństwa przebudzeniowe, zaprowadził ich do małej pustej salki obok głównej kaplicy. Na pytanie jednego ze zwiedzających do czego służy to pomieszczenie, odpowiedział: to jest centralne ogrzewanie! Gdy pytający wyraził zdziwienie, że w tym miejscu nie ma przecież żadnego urządzenia grzewczego, Spurgeon powiedział, że w czasie każdego nabożeństwa w głównej sali tutaj grupa wierzących modli się o błogosławieństwo dla tamtego zgromadzenia. To jest przyczyną wielkiego przebudzenia w tym zborze.

Trzeba powiedzieć, że nie zawsze jest łatwo zdobyć się na podobną modlitwę o jakich wspomnieliśmy wyżej. Tak samo bowiem, jak szatanowi (i ciału naszemu) zależy na odciągnięciu nas od czytania Słowa Bożego codziennie, tak samo zależy mu na osłabieniu i zabiciu w końcu w nas ducha modlitwy. Gdy oba te oręża zostaną wytrącone nam z rąk, wtedy jesteśmy już jego własnością. Niechęć do wytrwałej, długiej modlitwy "w swojej komorze", może wynikać z jednej lub kilku przyczyn:

1. z działania złych duchów. Wydaje się mnie, że duch ciemności nie troszczy się zbytnio o większość ludzi z zimnymi sercami, klęczących w niektórych zgromadzeniach. Wie on bowiem, że czynią oni to tylko z przyzwyczajenia lub dlatego, że w tym miejscu lub czasie tak wypada. Nie znosi on jednak takiego widoku, gdy ktoś na kolanach na osobności rozmawia z Bogiem, błaga Go. Taki człowiek reprezentuje pewną sprawę i gotów jest dla niej, jeśli tak można się wyrazić "poruszyć Boga i całe Niebo". A tego szatan bardzo się obawia. Stara się więc temu przeciwdziałać.

2. Z ospałości ciała i umysłu nieraz spowodowanej chorobą, brakiem snu lub nadmiarem snu, i innymi fizycznymi przyczynami. To wpływa na złe funkcjonowanie organizmu, a w rezultacie przytępia wyższe, szlachetniejsze, duchowe potrzeby duszy.

3. Ze zniechęcenia wywołanego brakiem natychmiastowej odpowiedzi. Gdy winniśmy modlić się dalej, zwłaszcza, że Duch Św. nas pobudza, zabieramy się do innej czynności, wtedy duch modlitwy zostaje zagaszony. Winniśmy więc podtrzymywać radość, zadowolenie, posilenie, naukę z przebywaniem "sam na sam" z Panem w modlitwie,

Drogi młody bracie i siostro! Pragniesz mieć obfite duchowe owoce swojego życia? Wybierz sobie któryś z podanych przykładów i naśladuj go. A przede wszystkim naśladuj w tym względzie Twojego Zbawiciela. Jednym z warunków oczekiwanego przez nas przebudzenia w naszych zborach, kraju, jest obudzenie ducha modlitwy w nas. Bez tego nie będzie większych rezultatów.

Przedruk z miesięcznika Chrześcijanin Nr 3/1970