Do zawiedzionych oczekiwaniem na Boga Drukuj Email
Autor: Kasia Kiklewicz   
sobota, 01 sierpnia 2015 01:00

„Brakuje mi radości. Nie doświadczam Boga. Moje chrześcijaństwo nie jest takie, jakie bym chciał. Chcę wierzyć, ale nie potrafię. Nic się nie zmienia.” – to słowa, które od czasu do czasu słyszę z ust ludzi, przychodzących do kościoła. Częściej zdarza mi się dostrzec je wypisane w ich oczach. A czasem słyszę je we własnych myślach.

Co poszło nie tak? Dlaczego Boże obietnice nie spełniają się w moim życiu? Gdzie radość i wolność, o której mówią inni chrześcijanie? Dlaczego wspaniałe rzeczy, o których słyszę w świadectwach, nie dzieją się w moim życiu? Czy wszyscy wierzący dookoła mnie udają, że są spełnieni, a tak naprawdę doświadczają takie samej frustracji, jak ja? Czy przemienione życie i kontakt z żywym Bogiem to tylko pobożne życzenia? Przecież wierzę w Boga, czytam Biblię, modlę się. Dlaczego On nie odpowiada na moje modlitwy?

Niedawno po niedzielnym nabożeństwie rozmawiałam z Adamem*. Adam ma 18 lat i od urodzenia przebywa w środowisku kościoła. Jego rodzice są wierzący od wielu lat. Jednak Adam szczerze wyznał, że nie prowadzi żadnego życia duchowego. Przez wiele lat wierzył w Boga i Jezusa Chrystusa, czytał Biblię, modlił się i nawet planował się ochrzcić. Jednak ma wrażenie, że Bóg mu nie odpowiada. Nic się nie zmienia w jego życiu. Otwarcie mówi, że nie ma z Bogiem żadnej relacji. Nie słyszy Bożego głosu, nie widzi, żeby Bóg go gdzieś prowadził, czy miał dla niego jakieś zadanie na tej ziemi. Dlatego stwierdził, że rezygnuje. Ma już dosyć próbowania. Gdy zaczęłam mówić mu o przemianie, jakiej może dokonać w człowieku tylko Bóg, z ożywieniem zapytał: „Ale co mam zrobić, aby to się stało? Co ja mam zrobić?!”.

Chociaż sytuacja każdej osoby, która czuje się zawiedziona w poszukiwaniu Boga, jest inna i wymaga indywidualnego spojrzenia, uważam, że jest jedna rzecz, której brak ma niszczący wpływ na kształt naszego chrześcijaństwa. O której, mam wrażenie, współczesny kościół nie mówi wiele, być może uznając ją zbyt za oczywistą, chociaż obawiam się, że może ją uważać za zbyt niebezpieczną i fanatyczną. Ta rzecz, to moja recepta dla wszystkich chrześcijan, którzy chcieliby widzieć w swoim życiu Boże działanie, być pełnymi Ducha Świętego, doświadczać radości i wolności w Chrystusie, służyć Bogu i widzieć efekty. To również moja recepta dla tych, którzy chcieliby żyć z Bogiem, ale ciągle czują, że jeszcze nie stali się Jego dziećmi. Że jeszcze czegoś brakuje. Że relacja ze Stwórcą wciąż nie jest dla nich dostępna. Moja porada nie będzie przyjemna ani podbudowująca poczucie wartości. Moja porada brzmi: poddaj się.

Z natury jesteśmy zbuntowani przeciwko Bogu – chcemy sami rozporządzać swoim życiem, ustalać standardy i podejmować decyzje. Czujemy się panami samych siebie, a czasem niestety również panami innych. Ale to Bóg, jako ten, który nas stworzył, ma jedyne prawo do rozporządzania nami. A jeśli jesteś chrześcijaninem, to jesteś nie tylko stworzony przez Boga, ale również kupiony przez Niego za cenę krwi Jezusa. Dopóki uważamy, że nasze życie należy do nas, dopóki trwamy w postawie pychy i dumy z powodu tego, kim jesteśmy, dopóki polegamy na sobie i domagamy się swoich praw, jesteśmy w stanie buntu przeciwko Bogu. A jak mówi Biblia, Bóg przeciwstawia się pysznym, ale daje łaskę pokornym (1 Piotra 5,5). W innym miejscu jest napisane, że chociaż Pan jest wzniosły, to jednak spogląda na uniżonego, a dumnego poznaje z daleka (Psalm 138). Dopóki będziemy trwać w buncie przeciwko Bogu, nie doznamy łaski, jaką jest przemienione życie.

Gdy misjonarz Frank Drown głosił ewangelię plemieniu Indian Atszuara, zamieszkującym dżunglę Ekwadoru, w języku plemienia nie istniało słowo „chrześcijanin”. Nawracającym się członkom plemienia nadawano nazwę „tikishmamtaicawaru”, co w tłumaczeniu oznacza „ten, który zgiął kolano”**. Dla Indian stanie się chrześcijaninem było jednoznaczne z poddaniem się Bogu. Dzisiaj tak często słyszymy, że to Bóg chce przyjść do naszego życia, a my mamy Go przyjąć. Jednak rzeczywistość biblijna jest zupełnie inna. To my powinniśmy przyjść do Boga i prosić Go, aby nas przyjął. Zamiast oczekiwać czegokolwiek od Niego, powinniśmy zwrócić Mu to, co do Niego należy – nasze życie.

Aby Bóg napełnił nas swoim Duchem, który odnawia i przemienia, najpierw musi nas opróżnić. Z czego? Przede wszystkim z naszego grzechu. Przyznanie przed samym sobą i wyznanie Bogu, że jesteśmy wobec Niego winni, to pierwszy krok do życia pełnego radości i błogosławieństwa. Zdanie sobie sprawy z własnej bezsilności, małości i zależności od Stwórcy jest konieczne, jeśli chcemy doświadczać Jego mocy. Zrezygnowanie z własnych planów i marzeń, oddanie do Bożej dyspozycji wszystkiego, co posiadamy, to droga do życia pełnego misji i celu. Jednak chociaż te bolesne kroki prowadzą do życia w radości, to powinniśmy złożyć przed Bogiem również wszystkie nasze oczekiwania. Nie poddawaj się po to, aby otrzymać coś od Boga. Poddaj się dlatego, że Bóg jest tego godzien jako Twój Stwórca i Ten, który oddał za Ciebie swojego własnego Syna. Pomyśl o Jego wielkości – spójrz na stworzenie, które Cię otacza. A potem pomyśl o krzyżu i o upokorzeniu, które Jezus wycierpiał z powodu wielkiej miłości, którą do Ciebie ma. On uniżył się dla Ciebie tak bardzo, że zszedł z nieba do grobu. Od Ciebie oczekuje tylko tego, że zegniesz swoje kolana przed najbardziej sprawiedliwym i wspaniałym Królem, jaki kiedykolwiek istniał.

Gdy opowiedziałam Adamowi o poddaniu, uśmiechnął się i powiedział: „Chyba jestem zbyt dumny, żeby to zrobić. Ale może to jest właśnie to”. Wierzę, że poddanie się Bogu – zaparcie się samego siebie, wyznanie grzechów, oddanie Mu wszystkiego, co masz, rezygnacja ze swoich własnych zamierzeń, poglądów, standardów, przyzwyczajeń – jest kluczem do wielu problemów, z jakimi zmagają się współcześni chrześcijanie oraz momentem przełomu na drodze do wiary. Chociaż poddanie, które prowadzi do narodzenia się na nowo i stania się chrześcijaninem jest jednorazowe, to jednak jako wierzący wciąż musimy poddawać się Bogu w poszczególnych dziedzinach i sytuacjach naszego życia. Codziennie stajemy wobec decyzji, czy poddamy się Bogu, czy też będziemy żyć, nie zważając na Niego i Jego zdanie w danej kwestii.

Dlatego, jeśli jesteś chrześcijaninem, zachęcam Cię, abyś teraz spędził czas w modlitwie, pytając Boga, czy są w Twoim życiu jakieś dziedziny, które nie są poddane Jemu. Może to być kariera, Twoje finanse, relacje damsko-męskie, hobby czy wakacyjne plany. Jeśli Bóg pokaże Ci coś, co sobie przywłaszczyłeś, oddaj to Jemu z zaufaniem, że w Jego rękach będzie najbezpieczniejsze. Jeśli jest to trudna dla Ciebie rzecz, ponawiaj modlitwę regularnie przez jakiś czas.

Jeśli jesteś poszukujący i czujesz się rozczarowany niespełnionymi oczekiwaniami wobec Boga, uklęknij przed Nim w modlitwie i wyznaj Mu swoje grzechy. Podziękuj Mu za śmierć Jezusa na krzyżu i za to, że dzięki tej ofierze możesz zbliżyć się do Niego i mieć nadzieję na nowe życie teraz i w wieczności. Uwierz, że jest Jezus Chrystus jest Synem Bożym, który umarł i zmartwychwstał, aby uratować Ciebie od grzechu. Połóż przed Bogiem swoją dumę i uznaj Go za swojego Właściciela. Oddaj Mu wszystko, co posiadasz i wszystko, kim jesteś. Poproś, by opróżnił Cię z samego siebie i napełnił Cię swoim Duchem. Przychodź do Boga codziennie w poddaniu, poznawaj Go czytając Biblię – Jego Słowo i zachwyć się Jego pięknem. A o resztę już On się zatroszczy.


* Imię zmienione

** Frank i Marie Drown, Misja wśród łowców głów, Lublin 2011