Wypunktowałam je ponad rok temu. Były to sprawy, które szczególnie mnie stresowały, napawały lękiem. Trudności, z którymi musiałam zmierzyć się w nadchodzących tygodniach. Postanowiłam szczególnie modlić się o Boże prowadzenie w tych kwestiach, prosić o Boży pokój. Po prostu – chciałam oddać je w ręce niebiańskiego Ojca. Właściwie oddawać, bo musiałam to robić wielokrotnie, za każdym razem, gdy pełne lęku, stresujące myśli atakowały mój umysł.
Czas mijał, mała biała karteczka leżała w szufladzie biurka. Wciąż przynosiłam w modlitwach swoje lęki i problemy pod krzyż Zbawiciela, tam szukając ukojenia.
Mijały kolejne miesiące, podczas których wykreślałam kolejne punkty z mojej kartki. Niektóre z rzeczy, których tak się obawiałam, wcale nie były takie straszne. Jak mówi popularne przysłowie, strach miał wielkie oczy. Z ulgą przechodziłam przez sytuacje, które, majacząc dopiero na horyzoncie przyszłych tygodni, napawały mnie takim lękiem.
Nie mogę jednak powiedzieć tego o wszystkich. Niektóre z przewidywanych trudności, rzeczywiście okazały się bardzo ciężkie, brzemienne w smutek i łzy. Jednak nawet podczas tamtych trudnych, ciemnych dni czułam wyraźnie, że mój Bóg jest ze mną, nie opuścił mnie. Wołałam do Niego prosząc o pomoc, a On wysłuchał, co nie oznacza wcale, że problemy skończyły się jak ręką odjął. Pan Bóg powoli przeprowadzał mnie przez ciemną dolinę, zapewniając o swojej miłości i wierności. W końcu, oddychając z ulgą, mogłam i te hasła wykreślić z mojej małej listy. To czego się bałam, chociaż rzeczywiście okazało się bardzo ciężkie, było już za mną.
Niedawno odnalazłam w szufladzie biurka tę małą kartkę. Spojrzałam na zapisane na niej hasła. Uśmiechnęłam się. Prawie wszystkie były już wykreślone. Przy niektórych zapisałam kilka słów wdzięczności. Niektóre z tamtych spraw pozostały w mojej pamięci jako naprawdę miłe wspomnienia. Nie wszystkie, ale właśnie w kwestiach, które okazały się najcięższe, najlepiej mogłam dostrzegać Bożą pomoc.
Jedna pozycja pozostała niewykreślona. Wciąż nierozwiązana. Wciąż czekam. Dalej nie wiem, jaki będzie jej finał. Ale czy te wcześniejsze wykreślone pozycje nie udowodniły, jak dobry i wierny jest Bóg? W dalszym ciągu aktualne są przecież słowa Psalmu 37: Powierz Panu drogę swoją, zaufaj Mu, a On wszystko dobrze uczyni. Chcę więc dalej ufać mojemu Bogu i powierzać Mu swoje sprawy. Nie tylko tę jedną, dotąd nierozwiązaną, ale także kolejne, ponieważ życie już stworzyło nową listę trudności i problemów, z którymi trzeba będzie zmierzyć się w nadchodzących dniach, a które znów mogą napawać lękiem. Wspominam jednak dowody łaski i pomoc mojego Zbawiciela w minionych miesiącach i staram się z radosną nadzieją patrzeć w przyszłość. Nie wiem, co kryje ona w sobie. Wiem jednak, w czyim ręku się ona znajduje. Stawiając więc mój osobisty kamień Eben-Haezer, wychodzę jej naprzeciw z ufnością.
Samuel zaś wziął kamień i położył go między Mispą a Jeszaną i nazwał go Eben-Haezer, mówiąc: Aż dotąd pomagał nam Pan.
1 Sam 7:12