Gdzie popełniono błąd? Drukuj Email
Autor: Gary J. Oliver   
czwartek, 31 grudnia 2009 01:00

Pytanie:
Jesteśmy załamani. Próbowaliśmy wychować nasze dzieci prowadząc i napominając w Panu, ale żadne z nich nie jest wierzące, ani nie przejawia zainteresowania duchowymi sprawami. Wiemy, że pomyliliśmy się kilka razy, ale gdzie leży zasadniczy błąd. Czy możemy jeszcze teraz coś uczynić w tej sprawie?

Odpowiedź:
Pytanie „gdzie popełniliśmy błąd" nie pojawia się niestety tylko sporadycznie wśród wierzących rodziców. Przez ostatnie dwadzieścia lat pytanie to zadawało mi wielu szczerych, miłujących Boga rodziców. Zazwyczaj pytanie to zakładało, że rodzic popełnił zasadnicze błędy, i że niewłaściwa droga, jaką dziecko wybrało i brak umiłowania Boga są całkowicie zawinione przez rodziców. To może , ale nie musi być prawdą.

Zamiast zadawać pytanie, „gdzie popełniliśmy błąd" zwykle bardziej konstruktywne jest pytanie „co było złe"? Poświęcenie trochę czasu na rozpoznanie, co było złe, może być bardzo pomocne. Kiedy rozpoznamy minione błędy to będzie mniejsze prawdopodobieństwo popełnienia ich ponownie. Zadając sobie to pytanie będziemy mogli rozpoznać, co można by zmienić. Jednakże ogromnie istotne jest to, abyśmy ograniczyli ilość czasu poświęconego badaniom przeszłości. Dlaczego? Dlatego, że nie możemy zmienić przeszłości. Przeszłość jest sprawą zamkniętą.

Rodzice dzieci marnotrawnych mogą bardzo łatwo być przygnieceni wyrzutami sumienia, poczuciem winy i przyjąć całkowitą odpowiedzialność za problemy swoich dzieci. Potrafimy spędzać wiele czasu i lokować wiele wysiłku, koncentrując się na problemie tak, że zostaje nam niewiele energii i czasu na to, aby pozwolić Bogu na pokazanie nam rozwiązań. Najważniejszym pytaniem nie jest, gdzie popełniłem błąd, lub co mogłem, lub powinienem był zrobić. Najważniejszym pytaniem faktycznie jest, co począwszy od dzisiaj, mogę zrobić, aby skutecznie pokazać mojemu dziecku rzeczywistość zmartwychwstałego Chrystusa?

Pierwszy krok
Zatrzymaj się i poproś Boga, aby ci pomógł obiektywnie spojrzeć na problem. Jakie czynniki były lub są obecnie? Na ile rzeczywiście ty jesteś odpowiedzialny za ten problem? Jaka część problemu spowodowana jest grzeszną naturą dziecka, wpływem jego kolegów czy koleżanek, lub wolnego wyboru dokonanego przez nie? Nie zakładaj automatycznie, że jest to całkowicie twoja wina. Bycie dobrym rodzicem nie zawsze sprawia, że dzieci są dobre. Bycie złym rodzicem nie sprawia zawsze, że dzieci są złe. Z jednej strony mamy Adama i Ewę. Byli oni pierwszymi dziećmi Bożymi w doskonałym otoczeniu, a mimo to stali się pierwszymi marnotrawnymi dziećmi. Z drugiej strony, w Księdze Ezechiela 18,14-18 mamy przykład syna, który odrzucił grzeszny styl życia swojego ojca i wybrał sprawiedliwe życie.

Drugi krok
Ustal swój wkład do powstania tego problemu. Bycie rodzicem zawsze niesie ze sobą ryzyko, że będziemy popełniali błędy wychowawcze. Przez modlitwę, rozważanie Słowa Bożego oraz konsultacje z przyjaciółmi, rozpoznaj swoje błędy. Czy poświęcałeś swoim dzieciom właściwą ilość czasu? Czy byłeś zbyt surowy, albo zbyt pobłażliwy? Czy o swojej wierze tylko opowiadałeś, czy byłeś posłuszny zaleceniom 5 Księgi Mojżeszowej 6 rozdział i urzeczywistniałeś je w swoim życiu? Czy dzieci tylko słyszały cię mówiącego o miłości, czy kosztowały, odczuwały miłość Chrystusa przenikającą do nich przez ciebie?

Trzeci krok
Wyznaj swoje upadki Bogu oraz swojemu dziecku. Mów konkretnie. Proś Boga o przebaczenie, jak również swojego syna czy córkę. Możesz spodziewać się natychmiastowej pozytywnej reakcji ze strony swojego dziecka. W Przypowieściach Salomonowych 18,19 czytamy: „Brat oszukany mocniejszy stawia opór niż warowny gród, a jego upór jest jak zasuwy pałacu". Skoro rana długo powstawała, to również może zająć dużo czasu, aby się zagoić. Być może miną miesiące, lub nawet lata zanim uraza przemieni się w szacunek.

Czwarty krok
Upewnij się, że sam sobie również przebaczyłeś. Wielu wierzących z łatwością wierzy, że Bóg im przebaczył i może przyjąć przebaczenie innych. Znacznie trudniejsze może być przebaczenie sobie samemu. Jeżeli nie przebaczymy sobie samym, to z łatwością będziemy grzęźli w przeszłość dręcząc się wyrzutami sumienia. Musimy widzieć siebie, swoje sukcesy jak i upadki, w świetle wypełnionego dla nas dzieła Chrystusa na krzyżu.

Piąty krok
Zdecyduj się zrzucić ze siebie to, czego nie możesz zmienić i skup się na tym, co z Bożą pomocą możesz zmienić. W Liście do Filipian 3,13.14 Apostoł Paweł napisał: „... ale jedno czynię: zapominając o tym, co za mną, i zdążając do tego, co przede mną, zmierzam do celu, do nagrody w górze, do której zostałem powołany przez Boga w Chrystusie Jezusie". Praktycznie ujmując, co może oznaczać w tej sytuacji „zdążanie do tego, co przede mną"? Przede wszystkim staraj się poznać swoje marnotrawne dziecko. Jednym z najczęściej spotykanych przeze mnie komentarzy marnotrawnych dzieci, które przychodzą po duchową poradę jest to: „Moi rodzice mnie nie znają. Widzą tylko to, jakim uważają, że powinienem być, zamiast tego, jakim naprawdę jestem. To, co ja myślę i czuję jest nieważne dla nich. Ich jedyną troską jest tylko to, abym wierzył tak jak oni".

Czy twoje dzieci również by mogły tak powiedzieć? Nie patrz na twoje dzieci takimi oczami jakbyś życzył je sobie widzieć. Poproś Boga, aby pomógł ci je widzieć takimi, jakimi są. Jakie są ich mocne, a jakie słabe strony? Co jest dla nich ważne? Jakie są ich potrzeby? Jaki jest ich język miłości?

Dalszym sposobem, w jaki „zdążamy do tego, co przede mną" to koncentrowanie się na tym, co Bóg może uczynić przez ciebie w czasie teraźniejszym. Starajcie się kształtować łaskę zamiast poczucie winy. Starajcie się kształtować miłość, która „wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, wszystkiego się spodziewa, wszystko zakrywa" jak uczy nas 1 List do Koryntian 13 rozdział. Starajcie się ich miłować i akceptować, mimo, że nie zgadzacie się z ich wartościami lub stylem życia. Starajcie się kształtować właściwy sposób porozumiewania włącznie z rozwijaniem zdolności do słuchania. Starajcie się osiągnąć doskonałość w rozumieniu. Dawanie rad może poczekać. Zrozumienie i akceptacja czekać nie mogą.

W końcu trwajcie w modlitwie. Może powiecie: Bracie Oliver, spędziłem wiele godzin na modlitwie, ale to chyba na niewiele się zdało". Być może do tej chwili tak sprawy się mają. Ale miejcie się na baczności - nie dopuście do tego, abyście stali się znużeni. Pamiętajcie, Bóg specjalizuje się w przemienianiu serc. Jakub w 5 rozdziale swego listu w 16 wierszu przypomina nam, że modlitwa sprawiedliwego posiada moc i jest skuteczna. Zawsze tak było i tak będzie.

Confident Liuing. 5/91
Gary J. Oliver
Tł. P. Drożdż

Za zgodą wydawnictwa „Łaska i Pokój”