Jeszcze raz o miłości (26) Drukuj Email
Autor: Cieślar Stanisław   
piątek, 04 maja 2012 01:00

26. Jeszcze raz o miłości

Pod koniec swojej służby na ziemi, Jezus przekazywał swoim uczniom wiele ważnych prawd dotyczących ich życia i służby po jego odejściu. Jedną z ważniejszych prawd było nowe przykazanie, określane przykazaniem miłości. „Nowe przykazanie daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, jak Ja was umiłowałem; abyście się i wy wzajemnie miłowali. Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie” (Jan 13, 34-35).

Kolejna lekcja dotyczyła jedności ludu Bożego. W modlitwie do swojego Ojca Jezus prosił: „Aby wszyscy byli jedno, jak ty, Ojcze, we mnie, a Ja w Tobie, aby i oni w nas jedno byli, aby świat uwierzył, że Ty mnie posłałeś” (Jan 17,21).

W obydwóch fragmentach Jezus podkreśla to, że w wyniku miłości wzajemnej oraz jedności wierzących, świat pozna i uwierzy Chrystusowi. Jedność jest rezultatem miłości i pokory wierzących.

Głównym motorem całej służby Jezusa była miłość do człowieka. On nauczał i czynił, ponieważ kochał. On umarł, zmartwychwstał i wstawia się w niebie, ponieważ kocha. Pomimo naszego okropnego grzechu, On ciągle nas kocha. Ta sama miłość powinna wyróżniać wierzących w dwudziestym pierwszym wieku.

W miłości zawarta jest niezwykła moc. Jezus mówi, że po naszej wzajemnej miłości ludzie zostaną pociągnięci do Chrystusa.

Ludziom w świecie, żyjącym bez Boga, brakuje miłości, są odrzuceni, wykorzystani, opuszczeni, źle traktowani, poniżani, znienawidzeni, aroganccy. Kiedy widzą miłość wśród wierzących są pochwyceni przez tą miłość, ponieważ wiedzą o tym, że jej potrzebują.

Pewien znany kaznodzieja, autor wielu książek pisze, że Kościół w czasach ostatecznych, w tym umierającym świecie musi być Kościołem miłującym. Miłość jest postawą zorientowaną na zaspokojenie najgłębszych potrzeb drugiej osoby, bez względu na poniesione koszty. Jednak okazując miłość innym, szczególnie potrzebującym Chrystusa, nigdy nie tracimy, raczej odwrotnie, wiele zyskujemy.

Okazywanie miłości jest naszym przywilejem i zadaniem. Człowiek ma zawsze wolną wolę. Miłość jest sprawą naszego wyboru. Także osoba, której okazujemy miłość może ją przyjąć, ale może ją zignorować i odrzucić. Miłość zawsze proponuje, nigdy nie wymusza.

Jezus powiedział: „Po tym poznają żeście uczniami moimi, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie”. Jezus w ten sposób daje światu prawo do osądzania nas. Jeżeli świat nie zobaczy w nas miłości, mogą powiedzieć: „Nie jesteście uczniami Chrystusa, nie chcemy takiego chrześcijaństwa”.

Jak można zdobyć tą miłość, jak ją posiąść?

Czy można ją utracić? Jeżeli tak, to kiedy i dlaczego?

Miłość, do której zachęca nas Jezus pochodzi od Boga.

Oto kilka wersetów mówiących o miłości: „Kto nie miłuje, nie zna Boga, gdyż Bóg jest miłością” (1Jan 4,8). „Miłujmy więc, gdyż On nas przedtem umiłował” (1Jan 4,19). „Bóg zaś daje dowód swojej miłości ku nam przez to, że kiedy byliśmy jeszcze grzesznikami, Chrystus za nas umarł” (Rz 5,8). „Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego uwierzy, nie zginął, ale miał, żywot wieczny” (Jan 3,16-18). „Bóg, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale go za nas wszystkich wydał, jakżeby nie miał z nim darować nam wszystkiego” (Rz 8,32). „Bo i my byliśmy niegdyś nierozumni, niesforni, błądzący, poddani pożądliwości i rozmaitym rozkoszom, żyjący w złości i zazdrości, znienawidzeni i nienawidzący siebie nawzajem. Ale gdy się objawiła dobroć i miłość do ludzi Zbawiciela naszego, Boga, zbawił nas nie dla uczynków sprawiedliwości, które spełnialiśmy, lecz dla miłosierdzia swego” (Tyt 3,3-8). „Patrzcie, jaką miłość okazał nam Ojciec, że zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i nimi jesteśmy. Umiłowani, teraz dziećmi Bożymi jesteśmy, ale jeszcze się nie objawiło, czym będziemy”

(1Jan 3,1-2). „W tym objawiła się miłość Boga do nas, iż Syna swego jednorodzonego posłał Bóg na świat, abyśmy przezeń żyli. Na tym polega miłość, że nie myśmy umiłowali Boga, lecz, że On nas umiłował i posłał Syna swego jako ubłaganie za grzechy nasze” (1Jan 4,9-10). „Miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który nam jest dany” (Rz 5,5).

Bóg jest źródłem i dawcą miłości.

Bóg daje i wlewa swoją miłość w nasze serca i pragnie, abyśmy ją innym przekazywali. Jezus mówi: „Jak mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem; trwajcie w miłości mojej. Jeśli przykazań moich przestrzegać będziecie, trwać będziecie w miłości mojej, jak i Ja przestrzegałem przykazań Ojca mego i trwam w miłości jego” (Jan 15, 9-10). „Kto ma przykazania moje i przestrzega ich, ten mnie miłuje”. „Jeśli kto mnie miłuje, słowa mojego przestrzegać będzie” (Jan 14,21.23).

Miłość ma praktyczny wymiar, ale musi być skoncentrowana na Jezusie i od Niego pochodzić, wypływać. Pierwsza miłość pali się przede wszystkim dla Jezusa i tylko wtedy możemy przeżywać stale to co Chrystus uczynił dla nas.

Jeśli zapominamy o bliskiej więzi, codziennej społeczności z Nim, a podejmujemy się wielu zadań, pracy, służby, różnej działalności w Kościele, możemy utracić tą pierwszą miłość.

Uwielbianie, chwała, wdzięczność w każdej chwili naszego życia jest wyrażeniem naszej miłości do Boga. Bogu najbardziej chodzi o nasze pałające miłością do Niego serce.

Zbór w Efezie opisany w Obj 2 jest przykładem tego, że wiele pracowali, trudzili się, mieli wytrwałość, byli ofiarni, przeciwstawiali się złu, cierpieli dla Chrystusa, a jednak utracili pierwszą miłość. Wszystkie te czynności, które wykonywali były dla nich w tym momencie rutyną, działali z przyzwyczajenia, z obowiązku.

Jest bardzo ważne nasze zaangażowanie, trud, służba, działalność, ale pierwsza miłość prowadzi nas zawsze najpierw do Jezusa. Kiedy posiadamy pierwszą miłość, wtedy zaangażowanie, służba, praca dla Pana będzie Jemu przynosić chwałę. Zimne, twarde serce może dalej pełnić swoją służbę w zborze, wykonywać swoje obowiązki, zadania, ale Jezus będzie z boku.

Jezus mówi do Marty: „Marto, Marto troszczysz się i kłopoczesz o wiele rzeczy” (Łk 10, 38-42), a Ja chciałbym z tobą usiąść, porozmawiać, nacieszyć się twoją obecnością.

Czasem w małżeństwie można zaobserwować taką miłość.

Na początku było zakochanie, zauroczenie. Kochali się, przyglądali się sobie, patrzyli prosto w oczy, najważniejsze dla nich było, być z sobą razem. Piękne, romantyczne słowa, jesteś jedyna, koteczku, myszko, misiaczku itd.

Lata mijały. Ona wciąż wiernie mu służyła, troszczyła się o jego potrzeby, od czasu do czasu spędzili z sobą wakacje, wolne chwile, ale zauważyć można było, że już nie było tego zauroczenia, tych wymyślonych słów, brakowało błyszczącego spojrzenia, pocałunki przyjmowała chłodno.

Pojawiało się pragnienie w sercu żony, aby popołudnie spędzić z przyjaciółkami, ale nie z nim. Poświęciła się pracy, pomocy innym ludziom, coraz częściej czytała interesujące książki, spacerowała

i oglądała przyrodę.

Pierwsza miłość ostygła i pozostały tylko obowiązki, zadania, zaczęło pojawiać się niezadowolenie, narzekanie.

Pierwsza miłość, o której czytamy, i o którą chodzi Chrystusowi to miłość oblubieńcza - miłość oblubieńca i oblubienicy. Miłość ta ma specyficzny charakter. Zawsze ma oczy skierowane jedynie na Oblubieńca - Chrystusa. On natomiast odczuwa każdą jej myśl, zna pragnienie i tęsknotę jej serca.

Miłość oblubieńcza jest miłością bezwarunkową, bezcenną, uświęcającą, dającą wszystko swemu jedynemu. „Jakże jesteś piękna i jakże pełna wdzięku, miłości przerozkoszna” (Pnp 7,7).

Taka była miłość Ojca do marnotrawnego syna, bezinteresowna. Chociaż syn zmarnotrawił połowę majątku Ojca, Ojciec nie kazał mu to teraz odrobić i dopiero wrócić, ale przyjął go z miłością. Dlaczego? Ponieważ miłość mówiła, że jego dusza jest więcej warta niż to co stracił, zmarnotrawił.

Niekiedy wierzący ludzie mówią, że po kilku latach, po jakimś czasie ta miłość dojrzewa, pozostaje już tylko rozsądek, trzeźwość, realizm, wyrachowanie, zimno. Lepiej jednak być zakochanym.

Bóg oczekuje od nas miłości, w której byłby ponad wszystkim, która Jego miłuje ze wszystkich sił, myśli, serca i duszy i która Jemu poświęca wszystko. To właśnie pierwsza miłość jest posłuszeństwem wobec przykazania: „Będziesz miłował Pana Boga swego z całego serca swego, z całej duszy swojej, z całej myśli swojej i z całej siły swojej”

(Mt 22,37).

Bez pierwszej miłości nie jesteśmy w stanie wypełnić tego przykazania, gdyż wszelką służbę będziemy wykonywać z przyzwyczajenia. Pierwszą miłość posiadać będziemy przebywając

w bliskiej społeczności z Oblubieńcem.

Utracić ją można przez zaniedbanie tej bliskiej społeczności, dlatego Pan mówi do zboru w Efezie: „Wspomnij z jakiej wyżyny spadłeś, upamiętaj się i spełniaj uczynki takie, jak pierwej”.