O mężczyznach w Kościele |
Autor: Marian Biernacki | |||
piątek, 12 marca 2010 03:00 | |||
Dzień Mężczyzn. Obchody tego święta na świecie zapoczątkowano przy wsparciu ONZ w Trynidadzie, w dniu 19 listopada 1999 roku i w wielu krajach właśnie wtedy mężczyźni mają swój dzień. W Polsce natomiast obchody Dnia Mężczyzn ustalono na 10 marca. Nadmieniam o tym dlatego, że podobnie jak wcześniej w odniesieniu do kobiet, tak i teraz chcę wykorzystać okazję, aby napisać kilka słów o mężczyznach w Kościele. W burzliwej dyskusji o roli kobiet, dość często padają argumenty, że mężczyźni nie stają na wysokości wyznaczonego im zadania, że kobiety są bardziej pobożne, oddane celom duchowym itd. Dość mocno akcentowane są też niczym nie uzasadnione wnioski, że tam, gdzie dopuszczono kobiety do nauczania i przywództwa, tam nastąpił szybki rozwój liczebny kościoła. Na marginesie chciałbym zauważyć, że czasem mówi się o liczebnym rozwoju kościoła wręcz w taki sposób, jakby ów zwiększający się tłum miał być argumentem przesądzającym o słuszności obranych metod i form. Kto jednak uważnie czyta Biblię, ten wie, że nieraz ilość źle świadczyła o jakości, a Bóg działał bardziej na drodze eliminacji niż kooptacji. Owszem, początki prazboru w Jerozolimie charakteryzują się między innymi także gwałtownym przyrostem liczby uczniów Jezusa, ale zauważmy, że nie przywództwo kobiet o tym przesądziło, a napełnienie wszystkich Duchem Świętym. Nie spierając się z nikim o słowa, chcę przede wszystkim z radością podkreślić możliwość dostępu wszystkich wierzących do służby Bożej. Biblia wskazuje, że właśnie na mężczyzn Bóg nałożył szczególną odpowiedzialność za kierowanie, zarówno własnym domem, jak i zborem Pańskim. Absolutnie nie można zmieniać kierunku tej zależności, bo mąż jest głową żony, jak Chrystus Głową Kościoła, ciała, którego jest Zbawicielem. Ale jak Kościół podlega Chrystusowi, tak i żony mężom swoim we wszystkim. Mężowie, miłujcie żony swoje, jak i Chrystus umiłował Kościół i wydał zań samego siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy go kąpielą wodną przez Słowo, aby sam sobie przysposobić Kościół pełen chwały, bez zmazy lub skazy lub czegoś w tym rodzaju, ale żeby był święty i niepokalany [Ef 5,23–27]. W świetle tej nauki, gdy kobieta w Kościele przejmuje przywództwo, to następuje takie odwrócenie Bożego porządku rzeczy, jak gdyby Kościół przejmował kierownictwo nad swoją Głową, czyli nad Chrystusem. Zechciejmy też zauważyć, że do przywództwa we wczesnym Kościele mógł być brany pod uwagę człowiek, który by własnym domem dobrze zarządzał, dzieci trzymał w posłuszeństwie i wszelkiej uczciwości, bo jeżeli ktoś nie potrafi własnym domem zarządzać, jakże będzie mógł mieć na pieczy Kościół Boży? [1Tm 3,4-5]. Kto według Biblii jest głową rodziny? Przywództwo mężczyzn nie powinno być realizowane pod żadną presją. Mężczyźni stojący za kazalnicą albo zarządzający lokalnym zborem nie powinni czuć na plecach oddechu kobiet, które nieraz ich posługę poddają permanentnej krytyce. Widziałem facetów, którzy dwoili się i troili, aby tylko sprostać oczekiwaniom grupy rozmodlonych matron zborowych tudzież kobiet nakręconych ideą tzw. sukcesu duchowego. Stali się przez to marionetkami, a nie przywódcami. Żony mają poważać swojego męża [Ef 5,33] a wierzące niewiasty powinny okazywać szacunek względem mężczyzn w zborze. Taka ma być atmosfera zdrowego zboru i przywództwa mężczyzn w Kościele. Dobrze byłoby pamiętać, że mężczyźni ponoszą moralną i najczęściej realną odpowiedzialność za materialny byt swojej rodziny. Z tego powodu łatwo jest wytknąć im brak dostatecznego zaangażowania w praktykowanie pobożności i działalność zboru. Niektóre kobiety mają tak wielkie oczekiwania duchowe pod adresem mężczyzn, że żaden nie jest w stanie im sprostać. Wtedy wydaje się, że najlepszym rozwiązaniem byłoby dopuszczenie kobiet do posługi kościelnej. Zauważmy, jakiego zaangażowania Bóg oczekiwał od statystycznego mężczyzny w Izraelu. Trzy razy w roku zjawią się wszyscy mężczyźni twoi przed obliczem Wszechmocnego, Pana [2Mo 23,17]. W pozostałym czasie mężczyźni, tam gdzie mieszkali, mieli na co dzień się modlić i pracować, oczywiście przestrzegając dnia sabatu. Chcę tedy, aby się mężczyźni modlili na każdym miejscu, wznosząc czyste ręce, bez gniewu i bez swarów [1Tm 2,8] – pouczał św. Paweł. Myślę, że źle się dzieje, gdy lokalny zbór Kościoła przeradza się w prężną firmę, wymagającą od swoich członków ciągle aktywnego wolontariatu. Nie jest lepiej, gdy wypatruje się mężczyzn, niczym mnichów, na codziennej modlitwie porannej, a potem beszta za nieobecność. Odpowiedzialni mężczyźni z pewnością nie ulegną tej presji, nawet za cenę uznania ich za mało duchowych i niedostatecznie zaangażowanych w życie Kościoła. Oni znają swoje powołanie i nie będą się z nikim ścigać w udowadnianiu, kto częściej przebywa w zborze. W Dniu Mężczyzn wyrażam nadzieję, że Pan Jezus – Głowa Kościoła, każdej lokalnej wspólnocie Kościoła zagwarantował stosowne i niezbędne przywództwo. Syn z przywództwa Sary bardzo pomnożył potomków Abrahama, ale do dzisiaj jest z tym problem. Niech każdy robi to, do czego został powołany przez Boga. Niech żaden mężczyzna nie zaniedbuje swoich życiowych zadań, zwłaszcza pod naciskiem ultraduchowych kobiet. Drogoście kupieni; nie stawajcie się niewolnikami ludzi [1Ko 7,23]. Z Biblii - moim zdaniem - wynika, że to nie człowiek jest dla zboru, lecz zbór jest ustanowiony dla człowieka. Od mężczyzn się tego wymaga, aby stali na czele i na straży rozumnej służby Bożej.
|