Jako że kobiety kojarzą mi się z pięknem, wokół tego pojęcia oscylować będzie moja myśl w tym rozważaniu. Słuszne jest stwierdzenie, że kto ubiega się o starszeństwo, pragnie pięknej pracy [1Tm 3,1] - mówi Biblia. Starszy zatem ma być nienaganny. Powinien być mężem jednej żony, człowiekiem trzeźwo myślącym, umiarkowanym, przyzwoitym, gościnnym, zdolnym do nauczania [1Tm 3,2]. Nikt trzeźwo myślący nie powie, że powyższa instrukcja apostolska dotyczy kobiety. Owszem, kobiety są piękne, lecz piękno starszeństwa w zborze nie polega na uroku osoby pełniącej tę funkcję. W tym pięknie chodzi o duchową wartość i użyteczność służby starszego.
Jedną z ról starszego w zborze jest nauczanie Słowa Bożego. To specyficzne i odpowiedzialne zadanie nauka Chrystusowa ewidentnie przypisuje mężczyznom. Gdy za kazalnicą w Tiatyrze zaczęła stawać kobieta, sam Chrystus Pan przemówił następująco: Lecz mam ci za złe, że pozwalasz niewieście Izebel, która się podaje za prorokinię, i naucza, i zwodzi moje sługi, uprawiać wszeteczeństwo i spożywać rzeczy ofiarowane bałwanom [Obj 2,20]. Nie pozwalam zaś kobiecie nauczać, ani wynosić się nad męża [1Tm 2,12] napisał natchniony apostoł Paweł. Również instrukcja Słowa Bożego z Listu Jakuba wyraźnie świadczy, że służba nauczania w kościele dotyczy mężczyzn. Niechaj niewielu z was zostaje nauczycielami, bracia moi, gdyż wiecie, że otrzymamy surowszy wyrok [Jk 3,1].
Gdy w niedzielę przed zborem staje kobieta, wówczas niewątpliwie za kazalnicą robi się piękniej. Rodzi się jednak pytanie, czy przez to poruszające się na scenie piękno, posługa Słowa Bożego zyskuje coś, czy może coś traci? W kazaniu chrześcijańskim nie chodzi przecież o ludzką elokwencję, ani tym bardziej, o osobisty urok mówcy. O apostole narodów mawiano: Listy wprawdzie ważkie są i mocne, lecz jego wygląd zewnętrzny lichy, a mowa do niczego [2Ko 10,10]. Apostołowie Piotr i Jan to byli ludzie nieuczeni i prości [Dz 4,13]. Ponieważ jednak owi bracia pełnili swą posługę zgodnie z ich osobistym powołaniem i wolą Bożą, objawioną w Piśmie Świętym, ich przemówienia nie były głoszone w przekonywających słowach mądrości, lecz objawiały się w nich Duch i moc [1Ko 2,4].
Uaktywnienie się pięknej płci w kaznodziejstwie nie sprawi, że kazania w zborach Pańskich będą duchowo piękniejsze. Owszem, mamy takie czasy, że lud domaga się przemówień już nie tylko miłych dla ucha. Wrażenia wizualne zaczynają pełnić tu nie mniejszą rolę, a piękna kobieta na scenie z pewnością jest wyjściem naprzeciw temu zapotrzebowaniu [zobacz 2Tm 4,3-4]. Nic wszakże, co w kościele pomija naukę apostolską, a tym bardziej, co wiąże się z łamaniem Bożych przykazań, nie ma ani piękna, ani zapachu Chrystusa Jezusa. Przyniesie raczej niepokój, stopniowe wyprowadzanie zboru na manowce emocjonalnych przekonań i decyzji, a ostatecznie doprowadzi do jego podziału.
Dzisiaj rano przeczytałem, jak jakaś podekscytowana kobieta zawołała do Jezusa: Szczęśliwe łono, które cię nosiło i piersi, które ssałeś. Lecz On odpowiedział: Szczęśliwsi są raczej ci, którzy słuchają Słowa Bożego i stosują je [Łk 11,27-28]. W ostatnich dniach słyszę, jak niektóre kobiety entuzjazmują się ordynacją kobiety na pastora w Częstochowie. A mnie popłynęły łzy z oczu. Smutno mi, bo pomijając fakt, że nastąpiło to w mieście znanym z żeńskiego kultu, obawiam się, że jako lud Boży tu i ówdzie wracamy do czasów, gdy nie było jeszcze króla w Izraelu, każdy robił, co mu się podobało [Sdz 25,26].