"Pizza party" Drukuj Email
Autor: Henryk Hukisz   
sobota, 02 kwietnia 2016 20:16

Dyrektor jednej ze szkół amerykańskich, zaniepokojony spadkiem poziomu nauki, postanowił zdopingować uczniów do zdobywania lepszych ocen. Ogłosił, że każdy, kto otrzyma najwyższą ocenę „A”, będzie mógł zjeść pizzę po lekcjach, na specjalnie zorganizowanej „pizza party”.

Ponieważ niewielu uczniów przejęło się tą zachętą, nadal większość zdobywanych ocen była poniżej wymaganej „A”. Dzieci, wracając do domów, okazywały niezadowolenie z barku możliwości skorzystania z darmowej pizzy. W tej sytuacji, rodzice niezadowolonych uczniów, na najbliższym spotkaniu z dyrekcją szkoły, postawili wniosek o obniżenie poziomu oceny uprawniającej do udziału w „pizza party”. Dyrektor uległ presji rodziców, dzięki czemu więcej uczniów mogło otrzymać darmową pizze, lecz niestety, poziom nauki miał nadal wiele do życzenia.
Niestety, podobne sytuacje zdarzają się w wielu społecznościach chrześcijańskich. Nie chodzi mi wcale o dosłowne imprezy w zborach po nabożeństwie z udziałem pizzy, lecz o zaniżanie poziomu pobożności, aby więcej ludzi mogło uważać siebie za wierzących.
Pan Jezus wyznaczył poprzeczkę pobożności na właściwym poziomie, mówiąc Nikodemowi – „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do Królestwa Bożego” (Jan 3:5). W innej sytuacji, gdy mówił o Swojej śmierci, wezwał wszystkich do naśladowania słowami: „Jeśli kto chce pójść za mną, niechaj się zaprze samego siebie i bierze krzyż swój na siebie codziennie, i naśladuje mnie” (Łuk. 9:23). Zasada łączenia krzyża z naśladowaniem jest nieodzowna, gdyż ten, „kto nie bierze krzyża swego, a idzie za mną, nie jest mnie godzien” (Mat. 10:38).
Słyszałem w mojej młodości pewną anegdotę o człowieku, który chciał ulżyć swojej chrześcijańskiej „niedoli”. Wydawało mu się, że nie musi przecież aż tak się wyrzekać, że przecież ma prawo do jakichś przyjemności i ułatwień w życiu. Jednak słowa o niesieniu krzyża nie dawały my spokoju. Zmartwiony tą sytuacją, zasnął i przyśnił mu się sen o wędrówce do nieba z krzyżem na plecach. W pewnym momencie zobaczył coś błyszczącego w przydrożnych zaroślach. Zaciekawiony nachylił się i ku swemu zaskoczeniu, zobaczył połyskujący brzeszczot piłki do drewna. Szybko pomyślał, do czego może być przydatny, i jeszcze szybciej wykonał ten pomysł. Obciął kawałek drzewca ciężkiego krzyża, i z ogromną ulgą powędrował dalej. Po jakimś czasie zatrzymał się wraz z pozostałymi wędrowcami do niebiańskiej krainy nad brzegiem przepaści, którą inni spokojnie przekraczali, przerzucając na drugą stronę niesiony przez siebie krzyż. Niestety, jego krzyż wprawdzie lżejszy, okazał się za krótki, aby umożliwić przeprawę. Obudził się przerażony, lecz również szczęśliwy, że to był jedynie sen.
Apostoł Paweł stwierdził wyraźnie, że „wszyscy, którzy chcą żyć pobożnie w Chrystusie Jezusie, prześladowanie znosić będą” (2 Tym. 3:12). Pobożność, to nie wypełnianie rytuałów religijnych, lecz chodzenie w bojaźni Bożej, aby „zachowywać siebie nie splamionym przez świat” (Jak. 1:27). Pobożność, to poprzeczka ustawiona na bardzo wysokim poziomie, jak przypomina wierzącym apostoł Piotr, aby idąc: „za przykładem świętego, który was powołał, sami też bądźcie świętymi we wszelkim postępowaniu waszym, ponieważ napisano: Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty” (1 Ptr. 1:15,16).
Tak często jesteśmy kuszeni, aby pofolgować sobie trochę w życiu. Przecież miłujący nas Ojciec nie będzie taki srogi i wymagający jedynie najwyższych ocen, gdy wezwie nas na ostateczny egzamin. Przecież przymykał oko w dawnych czasach, to znów tak postąpi. Warto jest jednak przypominać sobie słowa przestrogi, jakimi apostoł Piotr ostrzegał wierzących w jego czasie. Pisał wówczas: „A dzień Pański nadejdzie jak złodziej; wtedy niebiosa z trzaskiem przeminą, a żywioły rozpalone stopnieją, ziemia i dzieła ludzkie na niej spłoną. Skoro to wszystko ma ulec zagładzie, jakimiż powinniście być wy w świętym postępowaniu i w pobożności” (2 Ptr. 3:10,11).
Jestem przekonany, że my dzisiaj musimy brać te ostrzeżenia tym bardziej poważnie, ponieważ jesteśmy o dwa tysiące lat bliżej dnia Pańskiego. Całe szczęście, że ta najwyższa ocena naszej pobożności nie jest zależna od naszych wysiłków, gdyż nikt z nas nie jest w stanie jej zdobyć. Dzięki łasce Bożej, możemy wyznać, że „Boska jego moc obdarowała nas wszystkim, co jest potrzebne do życia i pobożności, przez poznanie tego, który nas powołał...” (2 Ptr. 1:3).
Pozwólcie, że zakończę wezwaniem, jakie usłyszał apostoł Jan z ust Pana Jezusa: „a kto święty, niech nadal się uświęca” (Obj. 22:11).