Propozycja dostatniego i wygodnego życia za niewielką cenę, bycia damą do towarzystwa oraz pomocą w nieuciążliwych obowiązkach kusi. Perspektywa stania się dziedziczką fortuny sprawie, że oferta wydaje się być nie do odrzucenia. Jednak osiemnastoletnia Rachel Saint wracająca z panią Parmalee z Europy wstrzymała się ze swoją odpowiedzią do rana – chciała najpierw pomodlić się o podjęcie właściwej decyzji. Po nocy spędzonej na modlitwie, wydawało jej się, że rola towarzyszki i dziedziczki milionerki nie jest Bożą wolą dla jej życia. Kiedy zastanawiała się jak powiedzieć bogatej przyjaciółce o swojej decyzji, nagle zdarzyło się coś dziwnego. Nie stała już na statku, ale na polanie w dżungli. Naprzeciw niej stali skąpo ubrani ludzie o ciemnym kolorze skóry, gestami zapraszali ją do siebie. Chwilę później Rachel znajdowała się z powrotem na statku, ale ta chwila nadała zupełnie nowy kierunek jej życiu. Dziewczyna rozumiała, że gdzieś czeka na nią jej plemię – plemię do którego ma zanieść Ewangelię. Nie wiedziała jednak, kim są ci ludzie ani gdzie ich znajdzie.
Kierując się swoim powołaniem Rachel rozpoczęła naukę w Philadelphia College of Bible a następnie rozpoczęła starania by wyjechać na misję. Niestety jej kandydatura została odrzucona z powodu, jak to uzasadniono, „złego stanu kręgosłupa”. Wydawało się, że to do czego czuła się powołana nigdy się nie ziści. Rachel, której w rzeczywistości kręgosłup nigdy nie dokuczał, była bardzo rozczarowana, jednak pogodziła się z decyzją misji i szukając Bożej woli zdecydowała się przyjąć posadę w ośrodku resocjalizacji dla osób uzależnionych od alkoholu. Lubiła swoją pracę, ale wiedziała, że gdzieś czeka na nią „jej plemię”.
Po dwunastu latach pracy w ośrodku zaistniały okoliczności, które pozwoliły Rachel stać się misjonarką – Cameron Townsend kierownik misji Wycliffe Bible Translators oraz JAARS (the Jungle Aviation and Radio Services – organizacji zajmującej się praktycznym, codziennym wsparciem misjonarzy tłumaczących Biblię na różne języki) rozpoczynał nowy program, Summer Institute of Linguistics (SIL), który miał kształcić przyszłych misjonarzy-tłumaczy. Trzydziestoczteroletnia Rachel została przyjęta. Uczyła się pilnie i świetnie poradziła sobie na obozie w dżungli, gdzie nabywała praktycznych umiejętności przetrwania w oddalonych od cywilizacji miejscach. „Chory” kręgosłup nigdy nie przeszkodził jej w żadnych pracach. Może czasem z żalem myślała o dwunastu straconych latach. Jednak jakiś czas później miała zrozumieć, że praca z osobami uzależnionymi nie była zmarnowanym czasem ale częścią Bożego planu - doświadczenie tam zdobyte okazały się przydatne w pracy misyjnej z dzikimi plemionami.
Po ukończeniu kursu Rachel została wysłana do Peru, gdzie miała zmienić jedną z misjonarek żyjącą z plemieniem „łowców głów”. Indianie Sharpa w zdumiewający sposób zaakceptowali dwie misjonarki, które przyszły do ich wioski. Wódz Tariri wytłumaczył to później Rachel w następujący sposób: „gdyby przyszło do nas dwóch mężczyzn, zabiłbym ich; gdyby przyszła kobieta i mężczyzna – mężczyznę zabiłbym, a kobietę wziął sobie za żonę. Skoro jednak przyszły dwie kobiety i nazwały mnie bratem, cóż innego mogłem zrobić, niż chronić je i pozwolić im zamieszkać wśród nas?”. Być może te słowa wpłynęły później na decyzję, którą wraz z Elizabeth Elliot Rachel miała podjąć w przyszłości. Czy to był przypadek, że Saint usłyszała te słowa? Wspaniały zbieg okoliczności, że droga do „jej plemienia” biegła przez pracę wśród Indian Sharpa? Jedną z rzeczy o których jestem głęboko przekonana, jest prawda, że Bóg buduje okoliczności i reżyseruje przypadki.
W trakcie pobytu w Peru Rachel zdecydowała się odwiedzić swojego brata mieszkającego w pobliski Ekwadorze. To właśnie Nate powiedział jej o plemieniu Auca, do którego nie dotarł jeszcze żaden misjonarz, gdyż Auca zabijają każdego, kto się do nich zbliży. Są czasami takie chwile w życiu niektórych ludzi, gdy nagle zostają o czymś przekonani, choć nie mogą tego w żaden racjonalny sposób uzasadnić. To była jedna z takich sytuacji, Rachel była pewna – Auca to jej plemię.
Misjonarka wiedziała już, gdzie jest jej plemię, ale równocześnie zdawała sobie sprawę z tego, że droga do nich nie będzie łatwa. Znów to Bóg zbudował okoliczność, które krok za krokiem prowadziły ją do jej plemienia. We wspaniały sposób otwierał zamknięte dotąd drzwi: najpierw misja SIL, pod której opieką służyłam Rachel, została zaproszona do Ekwadoru. Następnie w jednej z ekwadorskich plantacji misjonarka poznała Dayumę, kobietę z plemienia Auca, która uciekła ze swojej wioski. To właśnie dzięki niej Rachel mogła zacząć uczyć się języka tego ludu.
Bóg jest wszechmocny w swoim działaniu, ale i suwerenny. Okoliczności, które budował aby zaprowadzić Rachel do jej plemienia nie zawsze były cudowne i zbieżne z ludzkimi wyobrażeniami. Niczym grom z jasnego nieba spadła na kobietę wiadomość, że jej brat, Nate, wraz z czterema innymi misjonarzami został zamordowany przez Auca. Ból powodowała nie tylko stratą brata, Rachel czuła się oszukana – Nate wiedział o tym, że Rachel czuje się posłana do Auca, jednak zataił przed siostrą swoje starania i plany, by dotrzeć do plemienia.
Pomocą w otrząśnięciu się z tego szoku okazał się list, który Nate zostawił dla Rachel na wypadek swojej śmierci. Brat tłumaczył dlaczego nie wtajemniczył siostrę w swoje działania, a następnie zakończył list niesamowitymi słowami:
Siostrzyczko, odkąd wiemy, że i ty modlisz się o możliwość dotarcia do tych ludzi, ufamy, że Bóg doprowadzi nasze i Twoje starania do końca, tak aby ci ludzie poznali Chrystusa.
Stało się dokładnie tak, jak napisał, ale według suwerennego planu Boga. Śmierć pięciu misjonarzy, którzy pragnęli zanieść Chrystusa ludziom Auca, otworzyła drogę dwóm kobietom, które również nosiły w sercu to pragnienie. Tragedia nie zachwiała miłości Rachel do Auca ani nie zniechęciła jej, by znieść im Ewangelię. Również Elizabeth Elliot (wdowa po zamordowanym Jimie Elliocie) nadal pragnęła dotrzeć do plemienia: „fakt, że Jezus Chrystus umarł za wszystkich ludzi sprawia, że pragnę zbawienia wszystkich, ale fakt, że Jim Elliot kochał Auca i umarł za nich, wzmaga moją miłość do nich”. Dwa lata później obie kobiety zamieszkały wśród morderców swoich bliskich niosąc im zbawienną wieść o Chrystusie. Ludzie zabijający bez zmrużenia oka swoich współplemieńców oraz kultywujący zemstę, jako jedną z najwyższych wartości, byli zadziwieni postawą żony i siostry zamordowanych mężczyzn. Ich świadectwo wkrótce wydało owoc. A kilka lat później Rachel była świadkiem niesamowitego wydarzenia. Nastoletnie już wtedy dzieci Nate’a zostały ochrzczone w rzece, niedaleko Palmowej Plaży na której zginęli misjonarze. Chrzcili ich starsi małego zbory Auca – dawni mordercy ich ojca.
Historii Rachel Saint jest dla mnie świadectwem kilku ważnych prawd. Przede wszystkim niesamowicie porusza mnie wierność Rachel. Zrozumiawszy Boży plan dla swojego życia, była mu wierna. Kierowała się nim przy podejmowaniu ważnych życiowych wyborów i nie odwróciła się od niego, kiedy wydawało się, że zamknęły się przed nią drzwi misji. Wiernie czekała dwanaście długich lat, aż Pan zbudował odpowiednie okoliczności, które pozwoliły jej wypełnić swoje powołanie. Kiedy wyjechała do Ameryki Południowej dalej była wierna myśli o swoim plemieniu. Jej zapału nie zgasiło życie w niewiedzy, kim są ludzie, do których została posłana. Nie zniechęciła jej zła sława Auca, kiedy zrozumiała, że to do nich ma pójść; ani nie zwątpiła w swoje powołanie nawet po tragicznej śmierci brata; nie zachwiała się w swoim przekonaniu nawet wtedy, kiedy wydawało się, że nie ma sposobu, by dotrzeć żywym do plemienia. Była wierna i czekała, aż Pan sam zbuduje odpowiednie okoliczności. Wykonywała swoje bieżące obowiązki i cały czas cierpliwie czekała.
Postawa Rachel zachęca mnie bym nie przestawała modlić się i prosić, abym doszła do pełnego poznania woli Pana [dla mojego życia] we wszelkiej mądrości i duchowym zrozumieniu (Kolosan 1:9), a potem kierując się nią, była mu wierną niezależnie czy poprzez dokonywane wybory i podejmowane decyzje, czy cierpliwe czekanie.