Było to doroczne święto, gdy każdy Izraelita wspominał z wdzięcznością przełomowe wydarzenie w swojej historii. Czy spotykali się oni z pielgrzymami, zdążającymi do Jeruzalemu, czy z kimś z wioski w północnej Galilei lub z dala od ojczyzny w krajach swego rozproszenia, swoje myśli kierowali na tę historyczną noc w Egipcie. Szczegóły uroczystości odnosiły się nie tylko do wyzwolenia, ale także sposobu ich wyjścia. Były tam więc gorzkie zioła, które upamiętniały lata srogiej niewoli pod rządami faraona. Była miska solonej wody, która przypominała im o przejściu przez Morze Czerwone w końcowej fazie wyjścia z Egiptu. Były puchary krwistoczerwonego wina, które miało im przypomnieć o krwi baranka paschalnego, jaki był gwarancją zapewniającą ich wyzwolenie.
Tak więc było to w istocie święto pamiątki. Przypominali oni sobie, w jaki sposób – jako ludzie – byli przybici beznadziejną rozpaczą niewoli, która niszczyła ich życie. Ale Bóg okazał się łaskawy; tak więc z wdzięcznością i chwałą dla Boga przypominali sobie Jego wielkie wyzwolenie. Teraz Jezus podejmuje te tematy. Przybył, aby zbawić swój lud od ich grzechów, uwolnić ich od tyranii szatana, wyzwolić ich od goryczy niewoli duchowej i skierować ich kroki do niebieskiego Kanaanu. Aby to wszystko spełnić, przyszedł umrzeć jako przez Boga darowany Zastępca, który miał odsunąć wiszący nad Jego ludem sąd i dokonać przebłagania. W ten sposób, jak Pan dał Izraelowi jedzenie, które miało być przypomnieniem wyzwolenia z Egiptu, tak dał On też „nowemu Izraelowi” jedzenie, przypominające mu jeszcze wspanialsze wyzwolenie, które kosztowało niewspółmiernie więcej, otoczone o wiele wspanialszą chwałą.
|