Kanał kazań i reportaży – Różnorodny wykład Słowa Bożego oraz zbiór reportaży i audycji pozyskanych od Fundacji Głos Ewangelii. W tle starannie wyselekcjonowane hymny i piosenki anglojęzyczne.
Kazania – Różnorodny wykład Słowa Bożego zwiastowanego przez znanych kaznodziejów i ewangelistów. Kanał adresowany do tych, którzy chcą się zatrzymać i pomyśleć, po co żyją.
Chcę w tym tekście zmierzyć się z postawą obojętności w naszym środowisku. Są sprawy, w których obojętni nie jesteśmy. Gdy w grę wchodzi osobista krzywda lub strata, prywatny interes lub zysk materialny – wówczas uaktywniamy się i walczymy o swoje. W sprawach wiary natomiast zachowujemy daleko idącą powściągliwość, żeby nie powiedzieć obojętność. Czy nasi bliscy będą zbawieni? Czy i kiedy będzie zrobione to, co wg Biblii zrobić należy? Czy bracia i siostry będą dziś zbudowani naszym zachowaniem? Czy ludzie w potrzebie uzyskają stosowną pomoc? Czy Bóg ma chwałę z naszego życia? Do tego rodzaju pytań zbyt często podchodzimy bez cienia emocji.
Emocje odgrywają w życiu człowieka ogromną rolę. Nieraz mamy nieprzyjemność patrzenia na skutki działania nieokiełznanej siły złych emocji. Gdy w kimś do głosu dochodzi nienawiść, zemsta czy pożądliwość – wówczas w rezultacie mamy ból, zniszczenie, niezgodę, głębokie rany, destrukcję i śmierć. Lecz uwaga! Istnieją również emocje pozytywne. Gdy w człowieku zaczyna brać górę miłość, współczucie, poczucie odpowiedzialności, dobre chęci lub np. święte oburzenie – wówczas wokoło zaczyna przeważać dobro. Serce moje wezbrało miłym słowem [Ps 45,2] głosi pieśń synów Koracha, co z pewnością okazało się przyjemne dla całego ich otoczenia.
Szkoła woli realizować swój program dydaktyczny, niż zajmować się wychowywaniem młodzieży, uważając, że to rola rodziców, ci zaś oglądają się na szkołę i czasem na Kościół. Łatwiej jest nauczyć przysłowiowej tabliczki mnożenia czy „Ojcze nasz”, niż wychować uczciwego człowieka.
Był zmęczony, usiadł w fotelu. "Nie rozsiadaj się" - usłyszał. "Przynieś mi ogórki z piwnicy". Zwlókł się z fotela i poszedł do piwnicy. "Gdzie do licha są te ogórki?" Wymacał słoik i poszedł na górę. "Coś ty przyniósł? Przecież to są kiszone, a ja chciałam konserwowe" - złościła się żona. "Dobrze, zaraz przyniosę" - wziął słoik i poszedł z powrotem do piwnicy, po drodze wziął żarówkę ze schowka. Na schodach usłyszał jej głos: "Dzwonili ze szkoły. Marek znowu pobił kolegę, musisz w końcu coś z tym zrobić". "Mam tego dość!" - pomyślał, schodząc do piwnicy - "Nie dość, że ciężko pracuję na utrzymanie, to jeszcze w domu ani chwili spokoju...
Ta bajka jest dla tych, którzy pragną świętego spokoju...
Wkrótce każdy z nas - mam na myśli ludzi wierzących w Jezusa Chrystusa i odrodzonych z Ducha Świętego - któregoś dnia stanie przed Bogiem. Albowiem my wszyscy musimy stanąć przed sądem Chrystusowym, aby każdy odebrał zapłatę za uczynki swoje, dokonane w ciele, dobre czy złe [2Ko 5,10]. Innych ludzi - jeśli teraz za życia w ciele się nie opamiętają i nie zaczną żyć w posłuszeństwie ewangelii Chrystusowej - czeka całkiem inny los. Kto wierzy w Syna, ma żywot wieczny, kto zaś nie słucha Syna, nie ujrzy żywota, lecz gniew Boży ciąży na nim [J 3,36].
W każdym razie wszyscy staniemy przed Bogiem. Z chwilą śmierci fizycznej lub w dniu powtórnego przyjścia Chrystusa i końca świata będziemy poddani jednemu z sądów Bożych. Rzecz w tym, że nie wiadomo kiedy dokładnie to się stanie. Nie znamy ani daty swojej śmierci, ani dnia powrotu Jezusa Chrystusa na ziemię, gdyż Syn Człowieczy przyjdzie o godzinie, której się nie domyślacie [Mt 24,44].
– Hej! Słyszałem, że wasza grupa młodzieżowa organizowała ostatnio konferencję? Jak było?
– Chwała Panu, świetnie! Nasz Pan przyznał się to tej konferencji! Mieliśmy ponad setkę uczestników i aż dwadzieścia osób wyszło na środek podczas wezwania do przyjęcia Jezusa jako zbawiciela.
Podobny dialog mógłby mieć pewnie miejsce w wielu kościołach ewangelicznych. Wyimaginowany organizator konferencji miałby na pewno więcej do powiedzenia na temat pełnego mocy nauczania, nadzwyczajnego działania Bożego Ducha oraz znakomitej społeczności. Nie to jest jednak przedmiotem moich dzisiejszych rozważań. Chciałbym zwrócić uwagę na specyficzny zwrot Pan przyznał się do tego. Nie znam jego dokładnego pochodzenia[1], jednak jego znaczenie – na ile je rozumiem – wydaje się być takie, że Bóg aprobuje pewne poczynania chrześcijan poprzez odpowiedź na ich wysiłki i pobłogosławienie ich owocami.
Na osobne potraktowanie zasługuje sam fakt potrzeby takiej legitymizacji naszych poczynań. Czy bezowocna ewangelizacja, to taka, do której Pan się nie przyznał? W moim własnym mniemaniu wystarczającym uzasadnieniem wartości działań ewangelizacyjnych w oczach Bożych jest realizacja Bożego nakazu (Mt 28,19-20). Nie zastanawiam się nad tym, czy Bóg aprobuje konkretne wysiłki realizujące ten nakaz, bo zakładam, że tak jest. Bardzo możliwe, że osoby posługujące się tym sformułowaniem nie mają na ogół na myśli, że inne (mniej pomyślne) działania nie cieszą się Bożą przychylnością. Jednak sama konstrukcja tego wyrażenia wydaje się przynajmniej stwarzać możliwość takiej interpretacji. Jest wszakże coś co frapuje mnie nawet bardziej niż sama zakładana potrzeba znaku Bożej akceptacji naszych poczynań – mianowicie sposób w jaki ta aprobata jest przez nas odczytywana.
Od jakiegoś czasu mamy w świecie "wysyp" zainteresowania anielskimi ingerencjami w życie ludzi żyjących. Poczynając od rozmaitych filmów, seriali telewizyjnych, a kończąc na zaproszeniach na chrześcijańską konferencję, na której m.in. prezentowano temat: "Zrozumienie obecności aniołów". W przedmowie do broszury pewnego proroka z wielką atencją rekomenduje się go jako tego, który od młodości ma swego stałego anioła - przewodnika. Inni zachwycają się tym, że taki czy inny współczesny ewangelista, nauczyciel lub prorok był w swojej służbie pouczany i prowadzony przez osobistego anioła.
W tych dniach odświeżałem sobie obraz wzorca naszej wiary, którym jest nasz Pan – Jezus Chrystus! Podczas, gdy tak wiele wzorców ludzkich postaw i zachowań ulega ciągłym modyfikacjom, gdy w wielu dziedzinach życia to, co jeszcze wczoraj obowiązywało, dzisiaj już się nie liczy, Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam i na wieki [Hbr 13,8].
Innymi słowy, niezależnie od tego, jak bardzo zmienia się świat wokół nas, choćby nie wiem jak bardzo zmieniła się moda, trendy społeczne i kierunki ludzkiego myślenia, chrześcijanin niezmiennie ma wzorować się na życiu i służbie Jezusa! I powiedział do wszystkich: Jeśli kto chce pójść za mną, niechaj się zaprze samego siebie i bierze krzyż swój na siebie codziennie, i naśladuje mnie [Łk 9,23].
Grzech jest coraz większy – zgodnie ze słowami Pana Jezusa: „a w ostateczne dni nieprawość się rozmnoży”. Grzech zatacza coraz większe kręgi – dawno wyszedł poza swoje granice (świat). Oglądamy zatrważającą ekspansję grzechu w kościele - życie w gniewie i nienawiści, powodujące kłótnie w rodzinach a potem rozwody, kłótnie w zborach i podziały, poza tym materializm, pycha, bezbożność, umiłowanie rozkoszy (zob. 2Tm 3,2-5), kończąc na tak ohydnych grzechach jak wszeteczeństwo, cudzołóstwo, bałwochwalstwo czy pornografia.
Jeśli się uważniej przypatrzymy, to zobaczymy, że do grzechu podchodzi się coraz bardziej lekkomyślnie, nonszalancko, traktując go wprost marginalnie. Zgrzeszyć – ot, wielkie co! Nie ma co rozdzierać szat, wszak problem „załatwił” Jezus Chrystus – zniszczył moc grzechu. Wystarczy wyznać i... po sprawie. W tym „wyznaniu” nie ma już elementu pokuty. Bo po co płakać, po co kajać się „w prochu i w popiele”, jak Niniwa. Mamy przecież nowe formy – szybkie i łatwe („przyjdź i wyznaj”)! Szkoda tylko, że nieskuteczne...
Jak bardzo można zaśmiecić mieszkanie i zapuścić je brudem? Już we wczesnej młodości spotkała mnie nieprzyjemność zobaczenia takiego domu, gdy z grupą chłopaków z podstawówki pojechałem do sąsiedniej wioski pomóc starszemu małżeństwu w wykopkach. Do dziś na wspomnienie tamtego widoku robi mi się niedobrze i zbiera mnie na wymioty. Potem kilkakrotnie jeszcze natknąłem się na takie wnętrza, gdy byłem listonoszem. Okropny widok.
A jak wiele nieczystości może nagromadzić się w człowieku? Potworne ilości. Z wnętrza bowiem, z ludzkiego serca, wychodzą złe zamiary, rozwiązłe czyny, kradzieże, morderstwa, cudzołóstwa, dążenia powodowane chciwością, wszelkie niegodziwości, podstęp, wyuzdanie, zawiść, obelżywość, pycha i głupota. Wszystkie te złe rzeczy wychodzą z wnętrza człowieka i to one czynią go nieczystym [Mk 7,21-23]. Wczorajszej nocy do głębi wstrząsnął mną ogrom nieczystości owładającej duszę jednego nieszczęśnika. Chociaż niejedno w życiu słyszałem i widziałem, to jednak ilość wylewającego się zeń plugastwa była naprawdę szokująca. Kto by wcześniej pomyślał, że siedzącego na nabożeństwie człowieka wypełnia coś takiego.