Kanał kazań i reportaży – Różnorodny wykład Słowa Bożego oraz zbiór reportaży i audycji pozyskanych od Fundacji Głos Ewangelii. W tle starannie wyselekcjonowane hymny i piosenki anglojęzyczne.
Kazania – Różnorodny wykład Słowa Bożego zwiastowanego przez znanych kaznodziejów i ewangelistów. Kanał adresowany do tych, którzy chcą się zatrzymać i pomyśleć, po co żyją.
Mimo, że wiem, że dawanie odnosi się do różnych sfer i aspektów życia, to jednak kiedy myślę o dawaniu to przede wszystkim przychodzą mi do głowy środki finansowe. Ostatnio jednak Pan Bóg tak praktycznie uczy mnie, że „Rozdawaj swój chleb w obfitości, a po wielu dniach odnajdziesz go”(Kaz. Sal. 11:1) może nie mieć nic wspólnego z pieniędzmi i materialnymi rzeczami, które mam. Dawanie, w swoimi założeniu, polega na ofiarowywaniu, bez oczekiwania zwrotu. Jeżeli liczymy, że dostaniemy coś w zamian to jest to zaledwie wymiana lub pożyczka. Dawanie nie ogranicza się tylko do fizycznych przedmiotów, które możemy komuś ofiarować takich jak jedzenie czy pieniądze. Możemy dać komuś nasz czas, poświęcić uwagę lub podzielić się umiejętnościami. To właśnie tak prawdziwie ostatnio odkrywam.
Zdarza mi się udzielać prywatnych lekcji angielskiego, kiedy więc na początku roku szkolnego jeden z chłopaków z młodzieży w moim kościele poprosił mnie, czy mogłabym pomóc mu zrozumieć jakiś materiał zgodziłam się. Później jeszcze kilka razy przychodził do mnie z jakimiś trudniejszymi zadaniami czy zagadnieniami. Nie traktowałam tego, jako coś wielkiego, po prostu koleżeńska pomoc. Nic takiego, skoro umiałam to zrobić, to dlaczego miałabym tego nie zrobić? Zupełnie zaskoczyło mnie więc, kiedy ostatnio gdy zaczęłam remontować sobie mieszkanie zadzwonił do mnie i zaoferował swoją pomoc. Uczy się w szkole o profilu budowlanym, więc postanowił, że tym razem to on pomoże mi.
Kiedy się nad tym zastanawiałam to przyszedł mi do głowy właśnie ten werset z księgi Kaznodziei Salomona. Uświadomiłam sobie, że to co robiłam też było formą dawania. Poświęciłam swój czas i umiejętności nie oczekując rewanżu. Pan Bóg natomiast w cudowny sposób przyznał się do tego i sprawił, że to co zrobiłam powróciło do mnie i stało się błogosławieństwem zarówno dla mnie jak i dla osoby, która tym razem obdarowała mnie.
Mogę więc szczerze powtórzyć za Salomonem: „Rozdawaj swój chleb w obfitości, a po wielu dniach odnajdziesz go”! Środki finansowe nie są jedynymi „darami”, które możemy komuś ofiarować!
Są ludzie, którzy myślą, że nie otrzymują
zupełnie nic od Boga
Ich wiara chwieje się
Kiedy nie widzą efektów, szybko upadają
Jednak nie rezygnuj i żyj dalej
tak, by podobać się Bogu
Nie zniechęcaj się i dalej dawaj
Wkrótce powróci to do ciebie
Dalej posyłaj swój chleb po wodzie
Wkrótce powróci do ciebie na każdej fali
Dalej posyłaj swój chleb po wodzie
Wkrótce powróci do ciebie na każdej fali
Miarą dobrą, natłoczoną, potrzęsioną i przepełnioną
Wkrótce powróci to do ciebie na każdej fali
„A wiara jest pewnością tego, czego się spodziewamy, przeświadczeniem o tym, czego nie widzimy” (Hbr 11:1)
Co mają wspólnego Abel, Enoch, Noe, Abraham, Sara, Izaak, Jakub, Józef, Mojżesz, Rachab, Gedeon, Barak, Samson, Jefte, Dawid i Samuel? Jakiej lekcji mogą nam udzielić?
Życie to ryzyko! To ryzyko wiary!
Ktoś przeprowadził ankietą w grupie starszych ludzi. Zapytano ich, co zrobiliby inaczej, gdyby mogli swoje życie zacząć od nowa? Dwie najczęstsze odpowiedzi brzmiały:
1. Podjęlibyśmy więcej ryzyka w swoim życiu.
2. Poświęcilibyśmy więcej czasu na przemyślenie swojego sposobu życia.
Podjęlibyśmy więcej ryzyka w swoim życiu!
Pod koniec życia wielu ludzi żałuje przeoczonych sposobności albo decyzji, których nie podjęli z powodu zawartego w nich ryzyka. Większość z nas woli żyć na bezpiecznym gruncie i stara się unikać ryzyka z następujących powodów.
Podjęcie ryzyka wiąże się z niepewnością
Jeśli coś oznacza dla nas ryzyko, trzeba wpierw się upewnić, czy istnieje coś, co jest tego ryzyka warte. Przykładowo, rozpoczęcie interesu może zakończyć się fiaskiem, poproszenie dziewczyny o rękę może oznaczać odrzucenie i wstyd. Lęk przed stratą często powstrzymuje nas od podjęcia ryzyka. W 2 Księdze Mojżeszowej czytamy o tym, że Egipcjanie przestraszyli się przyrostu naturalnego Hebrajczyków. Zarządzili więc, aby każdy hebrajski chłopiec został zabity. Właśnie wtedy urodził się chłopczyk, któremu potem nadano imię Mojżesz! Mama Mojżesza podjęła ryzyko wiary. Robiła, co mogła, ale nadszedł moment, kiedy spuściła koszyk na wody Nilu i cofnęła swoje ręce. Cała reszta znalazła się w rękach Boga. Pomimo najlepszej nadziei, planowania i modlitw, rdzina ta musiała mieć obawy. Czy dzieciątko przeżyje? To było ryzyko wiary!
W nawiązaniu do pieśni, która była inspiracją poniższego kazania, ilustracji muzycznej i konkursu prezentujemy bardzo ciekawy film o autorce pieśni - Fanny Crosby.
Z przyjemnością zamieszczamy ilustrację muzyczna do powyżej zamieszczonego kazania br. Piotra Karela pt."Ujmij mą dłoń", który w swojej usłudze nawiązuje do tego pięknego hymnu Fanny Crosby.
Angielski tekst i zapis nutowy oraz fragment oryginalnej melodii w mp3 znajdziesz tutaj
"Wy jesteście światłością świata” – powiedział Jezus do swoich naśladowców. Niestety, częściej, niż jak światłość świata, czuję się jak ledwo tląca się zapałka. Wichry codzienności w skuteczny sposób tłumią płomyk, który mógłby ogrzać tych, którzy się do niego zbliżą.
Moim ulubionym momentem dnia jest poranek, gdy pełna nadziei na nadchodzący dzień spędzam czas z Bogiem, prosząc Go, by mnie prowadził i używał wśród ludzi. Odczuwam wtedy ekscytację na myśl o tym, co może się wydarzyć. Z uśmiechem na ustach i pieśnią uwielbienia w uchu przekraczam próg uczelni. A potem czar pryska… Wszystko staje się takie zwyczajne, zupełnie niepodobne do pięknych obrazów, widzianych rano oczami wiary. Bycie światłem Chrystusa przestaje być wzniosłą metaforą, a staje się zadaniem, wymagającym zakasania rękawów i podjęcia trudu miłości wobec ludzi, którzy wbrew moim wyobrażeniom wcale nie lgną do prawd ewangelii. I nagle mój wewnętrzny wojownik, dopiero co wyposażony i uzbrojony, dezerteruje z pola bitwy, wtapiając się w tłum i udając, że jest tylko zwyczajnym studentem, jak wszyscy dookoła. Chociaż dobrze rozumie, że jest na misji, że powierzono mu bardzo istotne zadania. Ale nie do końca wie, w jaki sposób ma wykonać je w świecie, który pełen jest realnych ludzi, którzy w większości wydają się być zadowoleni ze swojego życia, nawet jeśli nie ma w nim Jezusa.
Żyjemy w czasach poważnego zagrożenia zwodniczą działalnością fałszywych proroków i nauczycieli. Duch ekumenii przekracza już granice chrześcijaństwa i proponuje jedność wszystkich religii i wierzeń. Niebiblijna nauka chce ludzi odrodzonych z Ducha Świętego wciągnąć w stan duchowego wszeteczeństwa i posadzić ich przy jednym stole z bałwochwalcami. Wobec takiego stanu rzeczy słudzy Słowa Bożego z całą mocą powinni okazać sprzeciw. Zobaczmy to na podstawie poselstwa Chrystusa Pana, skierowanego do zboru w Tiatyrze.
Pociąg już stał. Ludzi pośpiesznie wysiadali z tego, który właśnie nadjechał i wsiadali do stojącego na sąsiednim peronie. Szybko znalazłam wolne miejsce i przyglądałam się innym podróżnym.
W wagonie panował typowy rozgardiasz i małe zmieszanie, ktoś przepychał się z wielkim plecakiem, ktoś usiłował wepchnąć bagaż do góry. „Tylko uważaj na moją walizkę, mam tam słoiki i jajka” – usłyszałam wśród tego zmieszania. Pewnie to zdanie nie zostałoby na dłużej w mojej pamięci, gdyby dziewczyna, która je wypowiedziała nie usiadła obok mnie. Naprzeciwko niej usiadł chłopak. Wyczuwało się między nimi napięcie. „Prosiłam, żebyś uważał. Pewnie mam już tam jajecznicę.” - powiedziała z żalem. Chłopak zaczął tłumaczyć, że się starał, ale było takie zamieszanie, że faktycznie może zbyt gwałtownie wrzucił bagaż na górną półkę. Jednak, jak zapewniał, na pewno nic się nie potłukło. Dziewczyna nie dawała się przekonać i na przemian to robiła mu wyrzuty, to martwiła się, że świeżo wyprane ubrania nie są już świeże i czyste.
Jezus powiedział: Pójdź za mną, inaczej mówiąc – naśladuj mnie.
Czy mogę jednak postępować tak samo jak ktoś, jeżeli go nie znam? Jeżeli nie wiem jak się zachowywał?
Pojawia się więc pytanie: Czy znam Jezusa?
Zdarza się, że mówimy, że znamy kogoś, na przykład z telewizji. Ale czy naprawdę? Wiemy, jak wygląda, może nawet dzięki mediom poznaliśmy parę szczegółów z jego życia, mamy ogólną opinię, że jest sympatyczny, może hojny i bogaty. Tak naprawdę jednak wcale go nie znamy, nie wiemy jak zachowuje się w różnych sytuacjach, nie mamy z nim żadnej relacji.
Może masz wyrobioną opinię o Jezusie. Może wiele o Nim słyszałeś. Ale może znasz Go tylko
z opowieści innych ludzi?
Nie mogę opierać się na obrazie Jezusa, który przekazują mi inni. Jeżeli chcę Go naśladować, to sama muszę Go najpierw dobrze znać. Muszę poznać jakim jest naprawdę.
Jest na to tylko jeden sposób – poznawanie Jego Słowa. Pan Jezus poprzez Swoje Słowo pokazuje nam jaki jest naprawdę. Warto odkrywać Go każdego dnia!
Jeżeli chcesz więc naśladować Jezusa, to zacznij Go poznawać. Każdego dnia, nie tylko od święta, bierz do ręki swoją Biblię i odkrywaj Boży charakter.
Was dwunastu chodziło po tej ziemi razem Ojciec był dla was wszystkich bratem
Nauczanie, które słyszeliście to Żywe Słowo
Znaki i cuda, które widzieliście
Był czas niesamowitej inspiracji
Był czas, kiedy nie rozumieliście
I kiedy On musiał odejść, a wy poczuliście się opuszczeni
To musiało być bardzo trudne, widzieć Jego plan
Kiedy myślę o tym jak przetrwaliście
Trwaliście mocno w obliczu prześladowań
Dlatego będę naśladował Jezusa, będę biegł w wyścigu
Staczał dobry bój, stojąc na wierze
Będę nosił imię Jezusa, dam Mu całe moje życie
Bez względu na koszty będę podążał za Chrystusem
Teraz nie muszę patrzeć gdzieś w historię
Jego głos przemawia w moim sercu dzisiaj
Jego Słowo jak płomień wypala cały mój wstyd
Jego życie jak jaśniejąca gwiazda wskazuje mi drogę
Kto może wstąpić na górę Pana i stanąć na świętym Jego miejscu?(Ps 24:3) Kto może?
Oto odwieczne pytanie, które Pan Bóg włożył w serce człowieka, a wyrażone ustami Dawida. To pytanie nie może pozostać w sferze marzeń, to pytanie powinno się stać celem nadrzędnym. Aby ten cel osiągnąć, należy Bożemu wskazaniu, które za chwilę podam, podporządkować swoje życie.
Nie wiem czy znajdziemy w Biblii miejsce z bardziej przejrzystą instrukcją jak ta, którą zamierzam w dzisiejszym tekście omawiać. Jeśli zatem jest instrukcja, oznacza to, że cel jest możliwy do osiągnięcia. Mam też świadomość, że nie jestem w stanie przedstawić niczego nowego i nie jest to moim zamiarem. Wiemy bowiem, że czasem stare, dobrze nam znane wartości biblijne stają się jakoś dziwnie świeże i ukazują starą prawdę w nowej szacie. Ap. Jan (1 J 2:7) mówi: Nie podaję wam nowego przykazania, lecz przykazanie dawne, które mieliście od początku a przykazaniem tym dawnym jest to Słowo, które słyszeliście.
Niebo było pokryte chmurami zapowiadającymi pierwszy wiosenny deszczyk. Kierując się intuicją, krążyłam nieznanymi mi dróżkami, by dotrzeć tam, gdzie jeszcze nie byłam. W pewnym momencie dostrzegłam znak, znak drogowy.
Nie drogowskaz, ale znak nakazu - znany jako „droga dla pieszych” - przedstawiający dorosłego kroczącego z dzieckiem za rękę. Przystanęłam i wpatrywałam się widząc w nim lustrzane odbicie rzeczywistości. Nie, nie było ze mną żadnego dziecka – to ja nim byłam, krocząca przez życie razem ze swoim Niebiańskim Ojcem.
Dwa życzenia
Prawie siedem lat temu, w dniu swojego chrztu, usłyszałam dwa cenne życzenia. Jedno z nich nasunęło mi się na myśl, kiedy patrzyłam na niebieski znak drogowy: „Pamiętajcie, Jezus nie obiecał wam, że wybuduje autostradę do nieba, ale obiecał coś ważniejszego - podczas waszej wędrówki będzie z wami i nigdy was nie opuści”. Drugie, już indywidualne, pragnę pamiętać aż do końca swoich dni: „Ania, pamiętaj ślubowałaś wierność Jezusowi - nie kościołowi, nie ludziom, ani nie swoim przekonaniom – tylko Jezusowi i Jemu masz być wierna”. Tak, moje chrześcijaństwo nie ma polegać na tym, że chodzę do tego konkretnego kościoła. Nie decyduje o tym fakt, że wyznaję tzw. chrześcijańskie wartości. Kierowanie się w życiu moimi własnymi przekonaniami – nawet tymi opartymi na Biblii – też nie jest równoznaczne z wiernością Chrystusowi.
Wysoka jest ranga nowotestamentowego zbawienia, głęboki też może nastąpić upadek. Dlatego w zdrowym życiu wiary muszą być ze sobą powiązane radość i powaga, wdzięczność i odpowiedzialność, pewność i ufność ze świętą ostrożnością i rozwagą. Stąd też tak liczne ostrzeżenia Listu do Hebrajczyków. Do jednego z najpoważniejszych zaś należy wskazanie na Ezawa.
"Uważajcie, aby nic zjawił się jakiś rozpustnik czy bezbożnik, jak Ezaw, który za jedną potrawę sprzedał swoje pierworództwo. Wiecie bowiem, że i później, gdy chciał odziedziczyć błogosławieństwo, został odrzucony, nie było już dla niego możliwości nawrócenia, chociaż jej szukał ze łzami." (Hbr 12,15-17).
Ezaw był pierworodnym synem Izaaka. Wskazując na jego przywilej, postawę i w końcu jego los, autor Listu do Hebrajczyków ukazuje swoim czytelnikom ich uprzywilejowaną pozycję, ich odpowiedzialności i wynikające z tego niebezpieczeństwo. Na pierwszym planie jest tutaj ostrzeżenie, które swoją pełną wyrazu moc otrzymuje dopiero przez uświadomienie wysokiej pozycji, którą pierwotnie posiadał Ezaw.
To, co zgodnie z prawem Mojżesza obejmowało "prawo pierworodztwa", było bez wątpienia znane czytelnikom Listu do Hebrajczyków, jako rodowitym Izraelitom. W Nowym Testamencie historia ta zostaje użyta jako obraz ukazujący wysoką i pełną godności pozycję Kościoła Chrystusowego, jak i samego Chrystusa. W kontekście Hbr 12 posiadanie pełnego niebieskiego prawa pierworodztwa jest wprost nagrodą biegacza, który zwycięsko biegnąc na "bieżni wiary" osiąga cel.
Ledwie ucichły strzały snajperów na ukraińskim Majdanie, ledwie krew przypadkowych bohaterów wsiąkła w kijowską ziemię, a już można stwierdzić, że wraz z każdą rozbieraną barykadą topnieje jak śnieg jedność opozycjonistów.
Wspólny wróg motywował, zakrywał swym potężnym cieniem polityczne pęknięcia w szeregach walczących i sprawiał, że bycie przeciwko czemuś stało się przez moment ważniejsze od bycia za czymś. Z tym większym zdumieniem spogląda się więc dziś na Witalija Kliczkę, unikającego jak ognia pytań o organizacje Prawego Sektora, z którymi dzielił przed momentem rewolucyjną scenę. Po raz kolejny stara, powstańcza prawda potwierdziła swą zasadność - łatwiej rzucać razem kamieniami w symbole istniejącego porządku niż połączyć się we wspólnym wysiłku zbudowania z tych kamieni lepszej rzeczywistości.
Każdy z nas bywa człowiekiem z Majdanu
Kościół zawsze posiadał w sobie igrające w powietrzu iskry niezadowolenia i słusznego pragnienia zmiany. Nie sądzę, aby kryło w tym coś niegodnego, wręcz przeciwnie! Chcemy żyć w takim Kościele, jaki według naszych najszczerszych i najgłębszych intuicji, byłby najbardziej chrystusowy. Dla jednych oznacza to przede wszystkim szczelniejsze domknięcie drzwi prawowierności, dla innych szersze otwarcie okien na świat. Wszyscy - mniej lub bardziej - modelujemy kościelną rzeczywistość według własnego zrozumienia chrześcijaństwa. Dlatego też, każdy z nas bywa człowiekiem z Majdanu. Każdy z nas ma swojego Janukowycza. Każdy z nas chce nowej Ukrainy. Nasze facebookowe tablice pełne są latających brukowych kostek i oddanej walki z berkutowcami. Zwalczamy fałszywych proroków, demaskujemy ekumenizm Festiwalu Nadziei i równamy z ziemią pomniki świeckich kompromisów liberalnego chrześcijaństwa. Ale nie tylko. Tuż obok rzucamy kamieniami w ołtarze uświęconej tradycji, zrywamy pajęczyny z odwiecznych obrazów chrześcijaństwa i wzywamy do odważnego przywitania nowego. Rewolucyjnemu zapałowi oddanych czcicieli przeszłości dorównuje niekiedy wyłącznie barykadowa gorliwość pionierów. Specjalizujemy się w zwiedzeniach, herezjach, błędnych naukach, fałszywych ścieżkach, religijnych mentalnościach i zgubnych tradycjach. I dopóki stoimy w jednym szeregu na Majdanie, śpiewając w podniosłej atmosferze pieśń zwycięstwa, wydaje się, że tak właśnie zmienia się losy narodów. Nic bardziej mylnego. Prawdziwa zmiana zaczyna się wtedy, gdy to jak było i jak jest przestaje mieć znaczenie, a w rozgrzanym powietrzu pojawia się niepokojące pytanie: jak być powinno?