Kanał kazań i reportaży – Różnorodny wykład Słowa Bożego oraz zbiór reportaży i audycji pozyskanych od Fundacji Głos Ewangelii. W tle starannie wyselekcjonowane hymny i piosenki anglojęzyczne.
Kazania – Różnorodny wykład Słowa Bożego zwiastowanego przez znanych kaznodziejów i ewangelistów. Kanał adresowany do tych, którzy chcą się zatrzymać i pomyśleć, po co żyją.
Ze słowem „cud” kojarzą nam się otwarte oczy ślepego i chodzący chromy. Jednak rzadko w tych kategoriach wspomina się o największym cudzie, jaki wydarzył się w historii. Zacznijmy jednak od początku…
Upadek
Od chwili upadku pierwszych ludzi w raju, na ziemi zawsze się coś psuło. Kiedy Pan widział, że wielka jest złość człowieka na ziemi i że wszelkie jego myśli oraz dążenia jego serca są ustawicznie złe, postanowił zesłać potop, lecz wybrał sprawiedliwego Noego, by ocalał wraz ze swoją rodziną. Kiedy wody potopu opadły, a ziemia się zazieleniła i mieszkańcy arki w końcu mogli ją opuścić, historia zdawała się powtarzać. Podobnie jak Adam i Ewa usłyszeli: „Rozradzajcie się i rozmnażajcie, i napełniajcie ziemię”. Wydawało się, że teraz, kiedy ludzie czyniący zło zginęli w wodach potopu, w końcu życie na ziemi będzie lepsze. Niestety, idylla nie trwała długo. Cham, syn Noego, za swoje zachowanie w stosunku do ojca został, wraz ze swoimi potomkami, przeklęty przez Noego. Na ziemi znów się coś popsuło… Mijały kolejne lata, dekady, wieki. Nadzieja na to, że znów na ziemi się coś polepszy zakwitła, kiedy Izrael wkroczył do ziemi kananejskiej. Byli narodem wybranym, sam Bóg wyprowadził ich z niewoli egipskiej, prowadził przez pustynię. To On dał im Ziemię Obiecaną, swoje Prawo i obiecał, że będzie im błogosławił, aby inne narody mogły poznać jak wielkim błogosławieństwem jest służyć Stwórcy. Znów wydawało się, że będzie miejsce na ziemi, gdzie zapanuje pokój, obfitość i zdrowie.
Kilka lat temu kupiłem do domu zestaw muzyczny. Byłem bardzo zadowolony z nowego nabytku. Niestety, pomimo zrobienia wszystkiego, co wiedziałem, że trzeba zrobić, głośniki milczały. Coś tam się zapalało, coś migało, ale nie działało jak trzeba. Zadzwonił telefon. Zacząłem opowiadać o wspaniałości zakupionego sprzętu, ale rozmówca nie słyszał żadnej muzyki w moim pokoju. Odpaliłem Internet i obejrzałem demonstrację możliwości tego sprzętu - ale mój wciąż nie działał. W końcu spokorniałem… i wziąłem do ręki instrukcję. Trzeba było poczytać i dotrzeć do tajemniczego dla mnie powodu milczenia głośników. Okazało się, że należało wcisnąć jeden malutki przycisk. I wreszcie zadziałało!
Słyszymy niesamowite opowieści o mocy zmartwychwstania, która Chrystusa Jezusa wzbudziła z martwych. Słyszymy, jak cudownie ta moc działa w wierzących! Próbujemy, żeby i w nas tak samo działała. Coś nam się zapala, budzi się nadzieja, że już będzie działać, ale nadal coś jest nie tak. Jak włączyć moc zmartwychwstania w naszym życiu? Co zrobić, żeby poznać go i doznać mocy zmartwychwstania jego, i uczestniczyć w cierpieniach jego, stając się podobnym do niego w jego śmierci, aby tym sposobem dostąpić zmartwychwstania [Flp 3,10-11]. Na szczęście mamy instrukcję Słowa Bożego.
cisza zalegała w przestronnej sali
apostołowie – tak ich nazywali
siedzieli bez ruchu na brudnej podłodze
dłoń przy dłoni, noga przy nodze
głowy spuszczone, wzrok wbity w ziemię
umarła wiara, stracili swą nadzieję
ten, co obiecał zwyciężyć przeciwności
umarł na krzyżu, pozbawił ich radości
pozbawił ich sensu, celu, wiary w Boga
daremną się stała cała trudna droga
teraz siedzą na ziemi, w oczach błyszczą łzy
spływają po twarzy zabierając sny
sny o zbawicielu, marzenia o potędze
wszystko, co zostało, to krwawiące serce
twardzi rybacy, niejeden sztorm przeżyli
lecz czują się martwymi w tej straszliwej chwili
Wielka Sobota jest inna niż poprzedzający ją dzień. Przeminął już zgiełk rozgorączkowanego tłumu, do przeszłości należą straszne wydarzenia towarzyszące śmierci tajemniczego Nazarejczyka. Dramat jednak trwa nadal - tym razem jednak w głębokiej ciszy dnia sabatu.
Tego to dnia słońce wschodzi nad światem nie by oświetlić jego nadzieje, ale milczący tragizm porażki. Gdzieś w górnej izbie chowają się Apostołowie, usilnie pragnąc zapewne, by oprawcy Jezusa nie przypomnieli sobie o istnieniu Jego uczniów. Żołnierze rzymscy witają poranek po niczym niezmąconej pierwszej nocy warty nad grobem skazanego. Poncjusz Piłat rozpoczyna nowy dzień z kolejnymi, tym razem już mniej absorbującymi obowiązkami. Arcykapłani w końcu budzą się wyspani i usatysfakcjonowani - a choć rozdarta zasłona Świątyni wymaga naprawy, niewielka to cena za pozbycie się największego wroga, czyż nie? Dwóch (eks)uczniów Nazareńczyka umawia się dziś na jutrzejsze opuszczenie Jerozolimy i podróż do Emaus. W myślach całkowicie upokorzonego Piotra znowu staje rybacka łódź i pozbawiona znaczenia przyszłość - smutny epilog spędzony na Jeziorze Galilejskim. Kobiety - najwierniejsze towarzyszki Mistrza - odpoczywają zgodnie z przykazaniem, myśląc już o jutrzejszej ostatniej wizycie w grobie Pana. Lecz ciężko o bardziej nieznośny odpoczynek niż ten, który jest spoczynkiem uśmierconych marzeń. Apatią unicestwionych nadziei. Czym różni się bowiem ten sabat od wiecznego spoczynku w krainie umarłych, skoro Ten w którym ogniskowały się wszystkie oczekiwania i pragnienia, zabrał je teraz razem z sobą do ciemności grobu? Tak - ciało Mesjasza, nieodwołalnie uśmiercone, spoczywa pochowane. Ta historia jest skończona a cisza Wielkiej Soboty dowodzi tego jeszcze bardziej wymownie niż zgiełk Wielkiego Piątku.
Punktem centralnym Wieczerzy Pańskiej jest śmierć Chrystusa. Bóg ogłasza w chlebie i winie swój bezinteresowny dar w postaci Zbawiciela i to Zbawiciela ukrzyżowanego, ku któremu zostajemy skierowani. W istocie jednak Bóg nie tylko ogłasza śmierć Chrystusa dla nas, ale słyszymy jakby echo tej deklaracji, gdy my z kolei zwiastujemy wieść o tej śmierci innym. Zdaniem wszystkich nasze odwzajemnione świadectwo jest słabym jedynie echem potężnego głosu trąb niebieskich, ale niemniej jednak to jest to samo poselstwo. Poprzez ten obrządek, czy to w słowach ustanowienia z całym łaskawym zaproszeniem do przyjęcia darów, czy w naszym przyjęciu tychże darów, Bóg przedstawia się nam i bierzemy razem udział w wielkiej fundamentalnej prawdzie ewangelicznej, o tym, ze Chrystus umarł za nasze grzechy.
Golgota, miejsce zwane Trupią Czaszką. Wzgórze poza murami miasta, gdzie w strasznych cierpieniach umierali ci, którzy skazani byli na śmierć, gdyż przestąpili prawo. Tam też ukrzyżowano Bożego Syna, tam polała się Jego niewinna krew, wziął On bowiem na siebie winy całego świata, wszystkich ludzi. Umierał za wszystkich, gdyż wszyscy zgrzeszyli..
Historia Wielkiego Piątku jest skomplikowana. Kolejne postacie przetaczają się przez nią jak w kalejdoskopie, rozbłyskując na chwilę swoją fatalną lub słuszną postawą, by potem zniknąć z relacji Ewangelistów.
Pośród oprawców Chrystusa widzimy ludzi każdej proweniencji. W jednym miejscu wspólny wyrok wydaje religijno-polityczna elita Judei, sprzysiężona w imię swej małej prawdy przeciwko osobowej Prawdzie. Gdzie indziej rozbrzmiewa szyderczy śmiech znudzonego i rozczarowanego sławnym Galilejczykiem króla Heroda. Tu wątpiący agnostyk - jeden z tych, którzy zawsze się wahają i w końcu zawsze decydują źle - w postaci Poncjusza Piłata ostatecznie przychyla się do żądań wściekłego tłumu, składając milczącego Żydowskiego Króla na ołtarzu doczesnych interesów. Tam zupełnie areligijni rzymscy żołnierze skwapliwie dołączają się do kaźni, gotując przekazanemu im Więźniowi cierniową koronę i lawinę drwin. Tłum mieszkańców Jerozolimy, którzy jeszcze kilka dni temu wiwatowali na cześć swojego wymarzonego monarchy, teraz wykrzykuje "Nie mamy króla, tylko cesarza!". Wiszący obok Ukrzyżowanego skazaniec rzuca swoje ostatnie tchnienie przeciw Niemu, miotając bluźnierstwa i kpiny. Listę zabójców Jezusa ostatecznie otwiera zaś nikt inny jak jeden z jego najbliższych uczniów - apostoł Judasz Iskariota.
"Albowiem smutek, który jest według Boga, sprawia upamiętanie ku zbawieniu i nikt go nie żałuje; smutek zaś światowy sprawia śmierć" (2 Kor. 7:10).Zanim zaczniemy mówić o upamiętaniu, dobrze będzie zwrócić uwagę na pewne fałszywe koncepcje. Są osoby, które odczuwają wstyd z powodu grzechów, nie okazując tego na zewnątrz. Można patrzeć z niesmakiem na samego siebie, nie korząc się jednak przed Bogiem.
Z pewnością, w okresie poprzedzajacym Wielkanoc, w czasie rozmyślania nad cierpieniem i śmiercią Chrystusa, częściej snujemy refleksje nad sensem naszego życia. Mam na uwadze ludzi, dla których Pan Jezus nie jest jedynie postacią historyczną, lecz osobistym Przyjacielem i Panem ich życia. Taka relacja jest bardzo ważna, gdyż jedynie wówczas będziemy gotowi utożsamić się z Jego cierpieniem i śmiercią, aby z nadzieją oczekiwać na chwałę zmartwychwstania.
Apostoł Paweł, zapisał dla nas nie tylko wielkie prawdy o zbawieniu i wiecznej nadziei, lecz również dzieli się z nami osobistymi doznaniami, jakich doświadczał w relacji ze swoim Panem i Zbawicielem. Fundamentem tej więzi była wielka miłość do Pana, prowadząca do bezgranicznych wyrzeczeń i cierpień, jakie znosił z godnością niewolnika, jak sam siebie często nazywał.
Słowo Boże domaga się odpowiedzi, obojętne czy jest głoszone z kazalnicy czy przedstawione w sposób wizualny przy Stole Pańskim. Niezależnie, czy jest to Słowo słyszalne czy widzialne, Bóg domaga się konkretnej odpowiedzi w postaci opamiętania, wiary i posłuszeństwa.
Gdy rozpatrujemy odpowiedź uczestnika Wieczerzy Pańskiej, musimy czynić to w kontekście łaski Bożej. Wieczerza podkreśla inicjatywę ze strony Boga, który w swojej łasce dał Syna, a z Nim daje błogosławieństwa przymierza zapieczętowane krwią Chrystusa.
Nasza odpowiedź nie jest nigdy naszą zasługą wobec zbawczego dzieła Bożego docierającego do naszych serc. Zawsze jest to odpowiedź podpowiedziana przez łaskę i w istocie możliwa poprzez odnawiającą łaskę Bożą działającą wewnątrz nas.